MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Owszem, ale obawiam sie ze nie posiadam żadnego przedmiotu który mógłby ją zniszczyć. - odpowiedział mu Tempus
- Księgę może uruchomić jak i zniszczyć tylko Bal.
- Tylko...
Nagle z Księgi wyleciał dym, który snuł się w górę. Z niego powstała czarna głębia. Neclar z Tempusem lekko się przestraszyli. Bal wyrzucił księgę z rąk i dobył siekiery.
- Neclarze... Pozostał ci ostatni horkruks twojego brata. Niszcząc go dopełnisz naszej umowy - przemówił Akatosh.

Ravcore tymczasem siedział w karczmie. Nadal był jeszcze poobijany po pojedynku.
- Dolać? - spytał barman
Zabójca kiwnął głową, barman polał.
- Umowy? - Tempus spojrzal na Neclara
Czarna głębia unosila sie nad dwójka czarodziei.

Arcan wiedzial gdzie jest Ravcore, zapadal wieczór. Czarodziej wszedl do karczmy, widział zabójce który pił.
Przysiadl sie krzeslo obok.
- Ja sądziłem tak samo, by zapijac smutki i ofiary. - dodal ironicznie patrząc z pod boku na Ravcora.
Zabójca spojrzal sie na Arcana, w oczach miał juz obojętność.
- W zamian za krzyki i pomoc Akatosha mam za zadanie przyprowadzić Malacatha do Apokryfu. Inaczej zginę... - odpowiedział Neclar
- Po zniszczeniu księgi będziesz musiał zabić Lorda. Wtedy on przeniesie się do mojego świata. Ty również. Jednak do Apokryfu będziesz mógł zabrać jedną osobę, która będzie ci towarzyszyć - przemówił bóg.

=====

- Nie spodziewałem się ciebie. Myślałem że Lord osobiście będzie chciał mnie zabić - powiedział Ravcore i wziął łyk z kufla.
- Tak, byl trochę zajety czymś innym, ale tak czy inaczej. Jesteś za Malacathem? - spytal Arcan
- Mam propozycję. - dodał

- Neclarze, to oszust, nie możemy do tego dopuścić, byś tam zostal - odparł Tempus
Neclar pomyślał.
- Chcę wybrać się tam z tobą - powiedział Neclar do Tempusa.
- Zaufaj mi - dodał.
Czarna Głębia zniknęła...

=====

Ravcore nie ufał nikomu, dlatego nie odpowiedział Arcanowi.
- Więc słucham, jaka propozycja?

=====

Lord pojawił się w gabinecie Mefisto.
- Malacath! - powitał go elf
- Witaj przyjacielu - odpowiedział.
- Jak przebiegła bitwa? - spytał Mefisto
- Słuchaj... Planuje atak na Ministerstwo. Muszę tylko dostać kilka dodatkowych oddziałów elfów.
- Jasne, tylko powiedz jak przebiegła bitwa.
Malacath przemilczał słowa Mefisto.
- Niech wyruszą jutro na ministerstwo - powiedział i teleportował się.
- Zabijmy Malacatha. Zabijmy go jak tylko ostatni horkruks zostanie zniszczony. - odpowiedzIał Arcan

- W porządku - odparl Tempus
Nic tu nie ma
Po pogrzebie, Barbarossa wydał rozkazy aby naprawiono Zemstę, a także pozostałe Statki... Jednak naprawa Zemsty miała być dla wszystkich priorytetem i miała zaraz się zakończyć, gdyż pracowało nad nią wielu zaawansowanych w naprawach okrętów Piratów, a także Czarodziejów używających reperujące zaklęcia.
Barbarossa wraz z Vrethamem udali się na słowo na osobności.
- Co tam się wydarzyło? - Spytał Kapitan.
Vretham spojrzał na przyjaciela.
- Sam dobrze widziałeś, co wyczyniał ten Elf... Gdy Kraken huknął w okręt i wszyscy upadli, cisnął we mnie jakimś parszywym urokiem... Straciłem całkowitą kontrolę nad ciałem i umysłem... Nie mogłem nawet z tym walczyć... Słyszałem krzyki Jimmy'ego... Tak bardzo chciałem nad tym zapanować... - Mówił Vretham.
- Wierzę, wierzę Ci przyjacielu... Wiem, jak bardzo zżyci więzami przyjaźni byliście. Tylko głupiec posądzałby Cię o zdradę... Malacath chciał skłócić moją załogę, jednak to mu się nie udało... Niestety, ale udało mu się zabić Jimmy'ego... - Powiedział Barbarossa.
- Czuję się winny jego śmierci... Nie wiem... - Zaczął Vretham, następnie zamilkł na chwilkę.
- Może pora opuścić załogę? - Spytał.
Barbarossa milczał.
- Nie... Nie możesz odejść. Jeszcze raz powtarzam, że to nie twoja wina... - Odpowiedział Barbarossa po chwili.
- To jeszcze nie koniec tej wojny... Zapłacą za śmierć Flinta i Jimmy'ego... I wszystkich innych. - Dodał.
Vretham wziął głęboki oddech.
- Obiecałem żonie, że ta wyprawa będzie tą ostatnią... - Rzekł ponownie.
- Ale ta wyprawa jeszcze się nie skończyła, Vrethamie... Oni nadal potrzebują naszej pomocy. - Powiedział, spoglądając na Kwatermistrza.
Podszedł do nich Pirat.
- Kapitanie! Zemsta została całkowicie naprawiona. Jest gotowa do wypłynięcia. - Powiedział.
- Znakomicie. - Odpowiedział Barbarossa, następnie znów spojrzał na Vrethama.
- To jak, Przyjacielu? Kwatermistrzu... - Powiedział, wystawiając do niego rękę.
Vretham spojrzał na jego rękę... Po chwili uścisnął ją, następnie poklepali się po plecach.
=========

Tymczasem, w centrum Krainy, pod Ministerstwem:
Dwójka Parszywych Czarodziejów powaliła na kolana starca.
- Ten dziadyga nas zaatakował. Pluł na Ministerstwo. - Powiedział Czarodziej.
Fester chwycił starca za brodę.
- Pijaczyna... Zwykły pijak, naśladujący Malacatha... - Powiedział, a następnie wymierzył mu policzek.
Fester spojrzał w oczy starca.
- Głupcze... Trzeba było się nie wychylać i cieszyć się życiem w pijaństwie... Trzeba było nie opluwać Ministra Magii. - Powiedział, celując w niego Różdżką...
- Avada Kedavra. - Zielone światło błysnęło...
- Kiedy Szef wraca? - Spytał Parszywy.
- Zapewne od razu jak wygrają bitwę... Na razie to my chronimy Ministerstwo, zacnie się przy tym bawiąc, hahaha! - Powiedział, spoglądając na terroryzujących okolicę Parszywych Czarodziejów i Istoty.
=====

Cecilia podeszła do Freda, trzymając trzecią księgę...
- Masz? - Spytał Minister, szczerząc się.
- Taak... To ona. - Powiedziała, podając mu.
Fred obejrzał dokładnie księgę... Otworzył, przewrócił kilka kartek...
- Taaak... - Powiedział.
Cecilia wyciągnęła z torebeczki pozostałe dwie, zabrane ze Skrytki w Banku Gringotta.
- A teraz... Spełnij daną mi obietnicę... Mówiłeś, że przez lata studiowałeś sylwetkę mojego Dziadka... Że dowiedziałeś się o potężnej mocy, zaklęciach ukrytych w Księgach... - Powiedziała Cecilia.
Fred nie odpowiedział, szczerzył się spoglądając na księgi.
- Ja czytałam te księgi kilka razy... Nie znalazłam niczego... Żadnych ukrytych treści. - Kontynuowała Cecilia.
- Malacath żyje... A ja chcę być równa w pojedynku z nim... Dlatego muszę poznać te zaklęcia... A wiem, że Dziadek nie porzucił stworzonych przez siebie najpotężniejszych zaklęć i zapisał je w księgach, aby ktoś inny mógł je poznać... - Powiedziała.
Lord Malacath przeczuwał zdradę. Postanowił sam rozprawić się z Neclarem i jego żoną raz na zawsze i odzyskać Czarną Księgę, jego ostatniego horkruksa.
- Lordzie. Tracimy panowanie nad miastami. Zwycięstwo nad nami dało im siłę - mówił oficer.
- Jutro zaatakujecie Ministerstwo razem z elfami - odpowiedział.
- Ja ruszam do zamku Cecilli.
- Tak mój Lordzie.
Lord jednak wiedział że to będzie jego ostatnia walka. Walka dwóch idei.
Elf obejrzał się wokół siebie powoli obracając głowę. Zatrzymał wzrok na swoim tronie, na obrazach, na banerach z wizerunkiem krakena. W końcu jednak spojrzał na wrota. Zaczął iść w ich kierunku, szybszym krokiem. W końcu gdy wyszedł z twierdzy, rozpłynął się w dym, który uleciał na wietrze. Lord teleportował się.

=====

Nagle Neclar poczuł obecność brata. Po chwili ciemną energię, strach i chłód.
- Tempus... On tu jest.
Przekierowanie