Malacath ocknął się. Uderzył z ręki w policzek syreny. Jej twarz od razu spoważniała, pokazała żeby. Rzuciła się na Lorda, jednak ten znowu ją uderzył.
- Raan... Mir taah... - powiedział Lord
Nagle wszystkie syreny wokół niego, wraz z Eleanor na czele przestały atakować elfa. Były omamione krzykiem. Dzikie syreny również przypłynęły. Wszystkie morskie istoty z pobliża zaczęły atakować statki Barbarossy. Niektóre nawet zaczęły wskakiwać na statki. Rozrywały przeciwników, piraci byli w szoku.
Lord po chwili się teleportował na mury.
=====
Vretham ścisnął mocniej Kuternoge. Złamał mu gardło. Po chwili urok przestał działać, a szkielet padł martwy na ziemię. Centaur nie wiedział co się stało. Gdy zobaczył swojego przyjaciela obok jego kopyt, był załamany. Zrozumiał co zrobił. Słyszał krzyki innych piratów, którzy byli na niego wściekli, wyzywali go.
Arcan deportowal sie za Malacathem.
- Namira nie żyje - odparł czarodziej
Pariah udal sie na jeszcze dalej od głównej bitwy, nie czul sie najlepiej, tak samo jak Ikar.
Malacath znowu sobie o tym przypomniał.
- Poczułem to. Ale to nie ona zginęła. To czarna księga została zniszczona - próbował sobie wmówić Lord.
Malacath patrzył się na statek Barbarossy.
Widząc że Malacath dalej brmie przed siebie chcial go czymś zająć.
- Wiem kto zabil Namire, widziałem cialo i widziałem morderce - odparł
Lord zatrzymał się.
- Co? - obrócił się w jego stronę
Elf nie myślał racjonalnie.
- Kto to był? Gdzie ona jest?
Barbarossa zauważył wrzawę na statku... A także atakującego Krakena. Chaos.
- Kapitanie! - Charlotte podbiegła do niego.
- Wyrzuciłem tego Elfa za burtę... Nie pozwolę mu stąpać po pokładzie mojej Zemsty. - Powiedział Barbarossa.
- Kapitanie... Jimmy, nie żyje... - Powiedziała, a następnie uroniła kilka łez.
- Co Ty mówisz, Charlotte? - Spytał Barbarossa, następnie zerknął na środek pokładu, skupisko Załogi przy środkowym maszcie.
Podszedł do nich i zauważył leżącego Jimmy'ego, a także kucającego przy nim Vretham'a...
- Vrethamie... Jak mogłeś? - Spytał jeden ze starszych Piratów z załogi - były Kapitan innego potężnego okrętu.
- To nie ja... Ten żałosny Elf... - Odpowiedział Kwatermistrz.
Barbarossa stanął przy Vrethamie, następnie kucnął przy leżącym Bosmanie... Chwycił przypięty do pasa pistolet, a następnie położył go na klatce piersiowej Jimmy'ego.
- Wiedzieliśmy, że ta bitwa zbierze żniwa... Niestety, dzisiaj straciliśmy Jimmy'ego... Naszego przyjaciela, Bosmana na pokładzie. Ja wierzę, że Vretham nie miał nad sobą kontroli... Osobiście doświadczyłem siły tego Elfa, na własnej skórze... Widziałem, jak ciskał czymś w Vretham'a... Zapewne jakimś urokiem. Jednak udało mi się wyrzucić go z pokładu. - Powiedział. Wszyscy słuchali.
- Jeśli nie chcemy zginąć wszyscy, pochłonięci przez ocean, to musimy zabić Krakena... To jest teraz najważniejsze! - Krzyknął, wskazując Krakena.
Piraci dobyli broni, różdżek, szabli... Cała załoga, Zmotywowana rzuciła się na macki Krakena będące na pokładzie... Cięli jego skórę, a także podpalali zaklęciami i ognistymi strzałami. Po chwili, Kraken zeskoczył z dziobu statku, przepłynął kawałek a następnie wyłonił się tuż obok prawej burty...
- Ognia! - Krzyknął Barbarossa.
Kraken dostał kolejną salwą kul... Wiele wybuchło mu w pysku, potężnie go raniąc...
- Jeszcze raz, walić w oczy! Musimy zarżnąć tą bestię... Za to, że Oni zamordowali Jimmy'ego! - Krzyczał Barbarossa, idąc przez pokład ze swoim Ostrzem w ręku.
Kolejne kule huknęły w Krakena... Tym razem potężnie raniąc go w oczy...
Sztorm stworzył ogromny wir w wodzie, który zaczął wciągać Krakena i Zemstę Królowej Anny... Sternik nie mógł zapanować nad sterem, liny fruwały w powietrzu, żagle zaczęły się drzeć...
Rozpoczęła się batalia o Władzę na morzu... Najsilniejsza Morska Bestia, kontra najsilniejszy Statek...
- Ognia! - Krzyknął Kapitan, chwiejąc się... Statkiem rzucało potężnie...
Kolejne kule pofrunęły w krakena.
Piraci-Czarodzieje nieustannie ciskali Bombarda-Maximami w potwora, reszta zaś strzelała z niego z broni, ciskała orężem...
- Walić w niego, wszystkim!!! - Krzyknął ponownie Barbarossa, spoglądając na cierpiącego Krakena...
- Pilnować prochu!!! Nie może się zamoczyć!!! - Było słychać Krzyk Pirata.
Kolejna salwa kul huknęła w oczy Krakena, całkowicie mu je odrywając... Zawył potężnie. Krakenem i Zemstą kręciło w wirze, do którego wpadli... W końcu nastał moment, w którym Zemsta ustawiła się dziobem do Krakena...
- Ogień Grecki... Gotowy?! - Wrzasnął Barbarossa.
- Gotowy, Kapitanie! - Odpowiedział Pirat.
Barbarossa patrzył na bestię...
Byl to Ikar, uciekł.
- Zabiję Cię! Nie dopilnowales jej! - krzyknął Malacath
- Nie! - pojawil sie Ikar
- Jestem tutaj - odparl Ikar który stanął za Malacathem, byl bardzo słaby, moce Pariaha opuściły jego ciało.
Pariah poczul wielki ból, leżał nieopodal zemsty.
Malacath nadal stał tyłem.
- To byłem ja - powtórzył Ikar.
Elf się obrócił. Jego oczy zrobiły się czerwone. Soczewki, które oddzielały oczy Lorda od świata przepuszczały krwisto czerwone już ślepia. Podszedł do niego.
Nagle złapał go za kark i uniósł do góry. Drugą ręką uderzył trzy razy w żebra, łamiąc je. Ikar wydał przeraźliwy krzyk bólu. Następnie odrzucił go na ścianę murów. Ikar leżał i jęczał z bólu. Lord po chwili był już przy nim i kopnął go z całych sił w brzuch, łamiąc jednocześnie kręgosłup, który był przystawiony do ściany. Czarodziej przerażająco wył. Lord energicznie podniósł go mocą magii w górę i zaczął dusić.
- Jak śmiałeś ją tknąć... - powiedział elf
Ikar szybkim ruchem podleciał do ręki Lorda. Zacisnął dłoń jeszcze mocniej. Mężczyzna rzucał się nogami, próbował wziąć powietrza jednak uścisk był potężniejszy.
=====
Nagle Kraken uderzył macką w pokład. Wszystkich na nim zatrzęsło. Kolejna macka uderzyła w pokład. Deski zaczynały się łamać.
- Ty nigdy nie bedziesz władca tej krainy. - powiedzial przez zacisniete gardło Ikar
Ikar wykonal zadanie przez Tempusa. Pomógł Arcanowi w dotrzymaniu sekretu, pomógł przyjacielowi. Moce boskie opuscily jego ciało, wraz z nimi moce magiczne, Ikar stał się śmiertelnikiem, tak jak kiedyś chcial. Dopełnił swojego przeznaczenia.
Malacath zaciskal jeszcze mocniej reke, Ikar umierał, ostatnimi siłami spojrzał na Arcana, dal mu do zrozumienia wzrokiem, ze nic sie nie stalo. Malacath puścił go i rzucil pod nogi Arcana.
Arcan płakał w środku, nie mógł doprowadzić do tego by Lord domyslil sie czegoś.
- Zajmij sie nim, ja idę dokończyć to co zaczalem - Elf deportowal sie
Arcan objal Ikara, za kilka chwil mial umrzeć.
- Tam gdzieś byl koniec, jest i poczatek... - mówiąc to czarodziej patrzył na niebo które blyskalo od zaklęć, ostatnie slowa Ikara dopełnily jego życia. Czarodziej umarl.
Tempus dobiegł do miejsca w którym lezalo ciało Ikara i Arcana.
- Za późno - kiwal na bok głowa Arcan ze lzami w oczach
Tempus przerazil sie ale jednocześnie uspokoił, wiedział ze przyszłość jaką widzial spelnila sie. Malacath po zabiciu Namiry jest juz o wiele słabszy.
Schywtanii czarodzieje byli związani na dziedzińcu. Było ich ponad setkę. Reszta uciekła, bądź zginęła. Na polu bitwy został już tylko Barbarossa.
- Strzelać w te statki! - krzyknął jakiś elf
Machiny zaczęły strzelać do wskazanych celów. Statki które bombardowały twierdzę od dłuższego czasu, zaczęły tonąć.