Malacath usłyszał przemówienie Cecilli w radiu, które było porzucone gdzieś w pobliskim rowie.
- Widzisz! Królowa was wszystkich zamknie w pierdlu! - powiedział Edward, splunął pod nogi Lorda
- Wielka szkoda że nie będziecie mogli ujrzeć końca tej historii... - powiedział Malacath
- Chcę abyś wiedział jedno, odrażający robocie... Wiem o was wszystko, a nawet więcej niż wy wiecie o samych was - zbliżył się do Alphonse.
- Zanim cię zabije, mój przyjacielu, to chcę abyś wiedział, że ostatnią rzeczą którą poczuje wasza rodzina, będzie mój oddech na ich ramieniu... - uderzył go w żelazną twarz
- Yol... TOR SHUL! - z ust wyleciała fala ognia, która powoli zabijała Alphonse...
- Nie! - krzyknął Edward ze łzą w oku
Chłopak patrzył jak jego brat miota się w pnączach, paląc się... Nie mógł nic zrobić...
- Chyba musimy iść.. - odparł Tempus
- Tak, chyba właśnie musimy! Nie dostaliśmy pomocy! - odparł Ros
- Nie, musimy iść wszyscy.. - dodał Tempus
Czarodziej przeteleportował wszystkich do szpitala. Przed nimi klęczał przy łóżku Meret ze łzami w oczach, odwrócił się.
- Moja mama, ona odchodzi.. - odparł
- Ulrino! - krzyknął Arcan
- Słuchaj Arcanie, wiem że dasz sobie radę i poradzisz sobie z twoim lękiem, nie bój się walczyć, nie bój się być odważnym, wspieraj świat magii.. - powiedział Ulrina
Arcana oczy zaczęły wydzielać łzy...
Meret trzymał za rękę swoją mamę..
Królowa Cecilia ruszyła do sali głównej, w której przebywała Azula i Diana. Nagle, usłyszała krzyki i huki.
Vincent rąbał pięścią w stalowe drzwi od komnaty. Strażnik stojący przy drzwiach trzasnął pięścią w drzwi.
- Cicho, bydlaku! - Ryknął Strażnik.
Vincent dalej trzaskał w drzwi, wziął rozbieg, biegł na 4 łapach, z całej siły wbił się w drzwi, huknął, drzwi poruszyły się, zawiasy zaczęły puszczać. Skoczył na drzwi drugi raz, potem trzeci, w końcu drzwi się przewaliły, był ogromny huk.
- Do cholery! Wracaj do środka! - Krzyknął Strażnik, wyjmując Różdżkę. Vincent chwycił dwie ręce Strażnika, następnie podrzucił go, ten trzasnął z całej siły w sufit plecami, spadł na dół łamiąc kark.
Vincent pobiegł korytarzem.
Cecilia podeszła do siedzącej Azuli.
- Diano! Wezmę teraz Azulę ze sobą, pokażę Jej coś. - Powiedziała Cecilia, Diana się ukłoniła, Azula się ucieszyła, zaczęła podskakiwać i klaskać. Odwróciła główkę w stronę pobliskiego korytarza, ujrzała tam skrywającego się za ścianą Vincent'a. Zauważyła jego wypukłe oczy i szarą gębę, czarny kaptur na głowie.
- A mamusiu! A co to! - Krzyknęła Azula, pokazując paluszkiem i chichocząc.
- Ale co, skarbie? - Cecilia odwróciła się, ale Vincent'a nie było już przy ścianie.
Ulrina umarła. Czwórka czarodziei pogrążyła się w smutku.
- Merecie, jakbyś potrzebował pomocy.. - powiedział Tempus
- Jasne.. pozwólcie że się udam do swojego domu sam.. - odparł Meret i wyszedł
- Fus... Ro death! - promień uśmiercający trafił w Alphonse, zabijając go na dobre...
- Nie! Zabiję cię za to! Zabiję! - krzyczał Edward, nadal nie mógł się ruszyć
- Nie wątpię w twe umiejętności... Jesteś zuchwały, ale i głupi myśląc że zdołasz cokolwiek mi zrobić...
- Fus... RO DAH! - Edwarda odrzuciło na 100 metrów w tył, Malacath i Clavius teleportowali się...
- Mamusiu, tam za ścianą! - Krzyczała Azula.
Cecilia ruszyła w kierunku Korytarza, nagle zza ściany wyłonił się Vincent.
- Vincent! - Cecilia pociągnęła go za rękę, schowała się z nim za ścianą, aby Azula siedząca przy stole ich nie widziała.
- Co ty tutaj robisz? Wracaj do komnaty! - Krzyknęła Cecilia.
Vincent stał zgarbiony, spuścił głowę, zrobił młynek kciukami.
- Vincent... Smutny, bo Cecilia nie odwiedziła go od wielu długich dni i nocy... - Powiedział smutnym głosem Vincent.
- Vincencie... Jestem bardzo zajęta! Ostatnio miałam strasznie dużo spraw! Faktycznie, troszkę Cię ostatnio zaniedbałam... Ale obiecuję Ci, że niedługo Cię odwiedzę! Wtedy porozmawiamy! - Mówiła Cecilia.
- Chwila... Jak wyszedłeś z komnaty? - Spytała Cecilia.
- Vincent... Otworzył sobie drzwi. - Powiedział Vincent. Cecilia zachichotała, Vincent zawsze ją rozśmieszał, ale natychmiast spoważniała.
- Vincencie! Nie możesz od tak rozwalać drzwi i wychodzić! Tamta komnata to twój dom! Wracaj tam natychmiast, niedługo Odwiedzę Cię, wtedy porozmawiamy o wszystkim! - Powiedziała Cecilia.
- Strażnik... Wredny. - Powiedział Vincent.
- Strażnik? Przyślę Ci nowego! Będzie strzegł twoich drzwi od komnaty! - Powiedziała Cecilia, Vincent się uśmiechnął.
- A czy Cecilia... Bezpieczna? Czy Vincent ma połamać komuś kości? - Spytał Vincent i zrobił młynek palcami.
- Nikogo ma nie łamać! Wracaj do komnaty! Już! - Krzyknęła Cecilia, Vincent posłusznie podreptał do komnaty. Wszedł, drzwi zostały naprawione, a nowy Strażnik ustawiony.
- Uff... - Cecilia westchnęła, następnie wróciła do Azuli.
- A mamusiu? A kto to był? - Spytała Azula.
- To był... - Cecilia przerwała.
- Moja Księżniczko! Chcesz iść z mamusią na wycieczkę? - Cecilia zaczęła smyrać Azulę po policzku, ta zaczęła chichotać.
- Taak, Taak! - Krzyczała Księżniczka.
Ros, Arcan i Tempus udali się do wymiaru kieszonkowego.
- Wiesz co, przemyślałem wszystko.. to co powiedziała mi Ulrina..
- Ja, pomogę wam.. - powiedział Arcan
- Dziękuję - odparł Tempus
- Jaki jest plan? - zapytał Ros
- Plan? - dodał Arcan
- Musimy zlokalizować siedzibę Malacatha, o ile takową posiada. Po drugie, musimy bacznie obserwować poczynania Neclara, nie może się mu nic stać. - mówił pewnie Tempus
- Alphonse Erlic - EnderDragon Dodany do Cmentarza.
===========================================
Cecilia chwyciła Azulę za rączkę. Diana została przy stole.
- Uwaga, deportujemy się. - Powiedziała Cecilia. Po chwili Królowa wraz z Księżniczką zniknęły. Pojawiły się w okolicach ruin zamku Lorda Carrabotha...
- Ros, Arcan - udajcie się do drzewa mądrości, natomiast Ty Merecie, udaj się do Hogwartu, by upewnić się czy szkole nie zagraża niebezpieczeństwo. - oznajmił Tempus
- A ty Tempusie? - powiedział Ros
- Ja, udam się sam, w jedno miejsce.. - odpowiedział
Czarodzieje deportowali się w wyznaczone miejsca. Tempus znalazł się kilka metrów za plecami Cecilii.
- Podręczniki historii magii nie opisują tego zamku zbyt dobrze.. - powiedział Tempus w stronę Cecilii
Cecilia odwróciła się w stronę Tempusa, Azula także.
- Tempusie?! Ty tutaj? - Spytała Cecilia, Azula skryła się trochę za nią.