Fred spojrzał na Neclara, Pariaha, Ralofa szczerząc się.
- Cóż to za szepty?! - Krzyknął w ich stronę, następnie stanął obok Namiry.
- Nie zechcecie dołączyć do naszej zabawy? My bawimy się świetnie! - Krzyknął Fred, następnie chwycił szczękę Namiry, mocno ścisnął palcami, tworząc grymaśny uśmiech z jej ust. Po chwili puścił.
Wyszedł z celi, podszedł do swojej walizki stojącej na krześle przed celą, była zamknięta, obok były 3 eliksiry. Otworzył ją Różdżką i wyjął z niej sznur. Zamknął walizkę, wrócił do celi.
- Inkarserus! - Fred cisnął zaklęciem w nogi Namiry. Pnącza owinęły jej całe nogi i mocno się zacisnęły...
Fred zauważył mały haczyk na suficie w celi. Zarzucił sznur, który zaczepił się o haczyk. Fred owinął sznur wokół szyi Namiry, zaplątał, sznur zacisnął jej się na gardle, jednak nie dusił jej.
- Póki siedzi na krześle, nic jej nie będzie. - Mówił, szczerząc się.
- Jeśli postanowi wstać i stać równo na nogach, nic jej nie będzie. - Kontynuował.
- Jeśli zaś postanowi zejść z krzesła i położyć się na podłodze... - Mówił.
- Sznur, który jest owinięty o gardło Elfiej Zdziry, natychmiast ją udusi. - Powiedział. (Wystarczyło kopnąć w krzesło, wtedy Namira spadnie na podłogę. Jako iż ma spętane nogi i ręce, nie zdoła stanąć na równych nogach - Sznur ją udusi. Uduszenie może spowodować również gwałtowne zerwanie się Namiry z krzesła, co spowoduje upadek, gdyż ma spętane nogi...)
Fred zaśmiał się i stanął przed Namirą.
- Elfi Lord... Twój Pan. - Powiedział.
- Szczekaj psino. Szczeknij mi, co Samozwańczy Lord teraz zamierza. - Powiedział Fred.
=========================
- Gdzie jest Minister? - Spytał Auror Lucjusza.
- Nie wiem. - Odpowiedział. Tak naprawdę, Lucjusz wiedział. Zaczął się zastanawiać, czemu tak długo go nie ma, skoro miał porozmawiać tylko z Cecilią.
=======================
Cecilia spojrzała na horyzont, następnie na płótno. Po chwili, ręcznie zaczęła pisać(Mogła machnąć Różdżką i wypowiedzieć zaklęcie, by pióro samo pisało myśli przychodzące jej głowy, jednak tego nie zrobiła.)
Statek był już w połowie drogi do Pont Vanis.
Namira uśmiechnęła się, popatrzyła w drugą stronę. Z kącika ust leciała krew.
- Tak traktujecie elfy... - powiedziała
- Malacath miał racje. To wy stoicie za zamachami. To wy odpowiadacie za śmierć Samira.
- Słuchaj no... - wtrącił się Neclar
- Nie zabieraj głosu, Królu, bo nigdy nie będziesz wiedział o co walczą elfy. Ty już nim nie jesteś - powiedziała.
Neclar nic nie powiedział. Było mu trochę wstyd.
- Wolę zdechnąć niż cokolwiek ci powiedzieć - odpowiedziała Fredowi.
=====
- Miej oko na Freda - powiedział Neclar.
- A.... Jeszcze jedno... Jeśli nie wrócę, Pariahu... Odzyskajcie Azule beze mnie.
Neclar odszedł od Pariaha i Ralofa. Otworzył Księgę, macki owinęły się wokół szyi. Chłopak po chwili zniknął, a księga upadła na ziemię.
@trox, zmień - powiedział Neclar, bo jest błąd
----------
Pariah ujrzał Neclara wessanego do środka czarnej księgi. Czarodziej podniósł księgę, by Fred jej nie wziął. Schował ją pod płaszczem.
- Co teraz? - spytał ironicznie Pariah Freda
Arcan resztkami sił doplynął do maleńkiej wysepki. Posiadała ona kilka drzew i ceglany murek na środku. Miała ona wymiary 30x30 metrów.
Czarodziej usiadł na murku, zaczął rozmyślać jak dostać się do Point Vanis, wiedział jednak, że bliżej jest mu do Twierdzy Malacatha...
Neclar pojawił się na kamieniu. Przed nim pojawiła się Czarna Głębia.
- A więc i jesteś... - powiedział Akatosh
- Coś mi podpowiedziało że mam się do ciebie udać - odpowiedział.
- I dobrze. Lecz prędko do swych przyjaciół nie wrócisz - rzekł tajemniczo bóg.
- Jak to? - odrzekł zdenerwowany Bal
Nagle Czarna Głębia zniknęła, za nią pojawiły schody.
- Dlaczego nie wrócę?! - krzyknął, ale nie uzyskał odpowiedzi
Elf postanowił wejść po schodach. Gdy tylko wszedł na nie dwoma nogami, kamień za nim utonął. Na samej górze schodów znajdował się kolejny kamień. Neclar wszedł na niego, schody za nim zawaliły się.
Platforma była trochę większa od poprzedniej.
- By pokonać Malacatha, musisz nauczyć się krzyków i kontr na ataki przeciwnika... - powiedział bóg
Nagle przed Neclarem pojawiły się dwa Seekery. Nie atakowały go.
- Dlaczego mi pomagasz? - spytał Bal
- Nie pomagam. Twoja obecność jest mi potrzebna by zgładzić Malacatha i posiąść jego duszę. Ale do tego jeszcze długa droga, Neclarze - powiedział.
- Więc mam zabić Lorda za ciebie? Wysługujesz się mną... - odrzekł Neclar
Czarna Głębia pojawiła się przed Neclarem, w powietrzu.
- W Apokryfie jest zapisana nasza umowa. Gdy ją przekreślisz, ja przekreśle twoje życie.
- Nic nie podpisywałem! - zaprzeczył Młody Bal.
- Podpisałeś ją w momencie pierwszego wejścia do Apokryfu - rzekł Akatosh.
Seekery strzeliły w mężczyznę z kul paraliżujących, Neclar upadł na kolana.
- Twoja służba zakończy się w momencie gdy dusza Lorda znajdzie się w Apokryfie.
- Jak mam go sprowadzić do Apokryfu...? - spytał elf, nadal klęczał
- Ty i twoi przyjaciele muszą zniszczyć wszystkie horkruksy. Gdy to zrobicie, musicie zabić Lorda, a on pojawi się w Apokryfie, wtedy to nastąpi starcie tych, którzy głos Apokryfu w sobie mają - odrzekł tajemniczo Akatosh.
- Pariah powiedział, że odebrałeś Tempusowi moc. Dlaczego? - spytał mężczyzna
- Niektórych rzeczy nie zrozumieją zwykli śmiertelnicy, a ja nie mogę ich im mówić - odpowiedział bóg.
Nagle Czarna Głębia zniknęła, Seekery również. Po chwili paraliż minął, a przed Neclarem pojawiła się księga.
Mężczyzna wstał na nogi i podszedł do niej. Otworzył ją, macki momentalnie z niej wyskoczyły i porwały Bala do środka.
- Tak traktujemy szumowiny. - Powiedział Fred do Namiry, nadal stał obok niej.
- Elfem mogłaś się nazywać, nim przystąpiłaś do ślepych Malacatha, który okazał się być głupcem. Teraz jesteś zwykłą szumowiną. - Dodał.
Spojrzał na Pariaha.
- Gdzie Neclar?! - Krzyknął do niego.
======================
Cecilia pisała listy. Powiedziała szeptem:
- Neclar i Fred wiedzą już o spotkaniu... Fred przygotuje salę w Ministerstwie, z Neclarem przybędzie Ralof. Vincent przyjdzie w postaci mojego gościa... - Mówiła.
- A więc teraz... - Mówiła.
Zaczęła pisać piórem po płótnie.
- Drogie Istoty Magiczne... Pragnę, aby wasz przedstawiciel przybył na najważniejsze spotkanie w Krainie. Jesteście w Krainie równie ważne, co Czarodzieje, Magiczne Istoty! (Dalsza treść listu, zaproszenie do spotkania w Ministerstwie itp)
- Teraz list do Tempusa i jego kompanów... Nie wiem, gdzie jest Tempus. Napiszę do Pariaha i zaproszę w tym liście wszystkich.
- Drogi Pariahu... Pragnę, abyś pojawił się na najważniejszym spotkaniu w Krainie, które odbędzie się w Ministerstwie wraz z Tempusem, Meretem, Ikarem i wszystkimi, których uznasz za swoich przyjaciół i zechcesz, by również byli na spotkaniu. Powiadom ich o tym spotkaniu i pokaż im zaproszenie. (dalsza część listu itp).
Pisała następne listy:
- Drogi Dyrektorze Hogwartu...
- Główny Aurorze, Erveście...
- Główny Aurorze, Lucjuszu...
Po chwili, skończyła pisać.
- Teraz wystarczy jeszcze przekonać Barbarossę... - Powiedziała szeptem. Podszedł do niej Kapitan.
- Pani... Zapada już zmrok. - Powiedział.
Cecilia zrobiła na każdym liście pieczęć Królowej, co znaczyło, że są autentyczne.
- Kapitanie... Te listy trzeba natychmiast wysłać. - Powiedziała.
- Mamy 3 Sowy na pokładzie, Pani. Są bardzo zwinne i sprawne, bardzo szybko dostarczą listy. - Powiedział, po chwili kazał przyprowadzić Sowy. Marynarze przyprowadzili 3 Sowy. Włożyli listy do małych toreb, które zawiesili na nich.
- Ruszajcie... Dostarczcie każdemu list! - Krzyknął Kapitan. Sowy pofrunęły i ruszyły w drogę.
Cecilia wstała od stołu i ruszyła do swojej kajuty. Vincent leżał już w mniejszym łóżku przy drzwiach... Był wycieńczony po wcześniejszym odbudowaniu mu ręki.
Cecilia również położyła się i zasnęła.
Neclar pojawił się na platformie w kształcie okręgu. Wokół niej była czarna mgła.
- Musisz nauczyć się kontrolowania swoich słów, by te przeistoczyły się w krzyk - rzekł Akatosh.
Nagle z mgły wyszedł Seeker I biegł w jego stronę.
- Fus! - Seeker zachwiał się, po chwili znów biegł
- Fus... Kah dis! - nic się nie stało
- Kah diin! - nadal nic się nie działo
Seeker rzucił się na Neclara. Mężczyzna uderzył istotę, ta zamieniła się w dym i odleciała.
- Kontroluj słowa, Neclarze... - powiedział bóg
- Neclar jest teraz na ważnym spotkaniu. Deportował się - odparł Pariah i wyszedł..
Pariah wszedł do głównej sali w której wszyscy wcześniej byli zgromadzeni. Rozejrzał się dookoła i deportował się do lasu, w pobliże jaskinii w której był KeyLey.
Arcan w tym czasie zdjął płaszcz i narzucił go na siebie, ognisko które rozpalił nie dawało mu wystarczającej ilości ciepła. Zapadła noc..
Jedna z trzech sów wysłanych ze statku Kapitana Charles'a doleciała już do ogromnych lasów Krainy. Leciała, mijając ogrom drzew. W końcu dotarła.
Regis Rohellec siedział w środku lasu, w Namiocie. Przed namiotem stały dwa Wampiry. Sowa spuściła list pod ich nogi, zauważyli ją, lecz ona natychmiast odleciała.
Do namiotu wszedł Wampir z listem w ręku.
- Regisie... Sowa przybyła, wraz z Listem. - powiedział.
Regis siedział przy stole.
- Podaj mi list. - Powiedział. Wampir podszedł i wręczył mu list. Regis zauwazył pieczęć Cecilii. Zerwał się z krzesła i szybko otworzył kopertę. Wyjął list, zaczął czytać.
- I co? - Spytał Wampir.
Regis uśmiechnął się, ukazując swoje kły.
- Ruszam w drogę. - Powiedział.
- Dokąd? - Spytał Wampir. Regis podszedł do niego.
- Niedługo Kraina znów będzie wolna i bezpieczna. - Powiedział Regis, następnie zaczął pakować rzeczy do swojej torby, którą nosił na ramieniu.
=====================
- Wiesz... - Zaczął Fred.
- Znałem kiedyś Elfa. Imieniem Ailios. Pracował w Ministerstwie. - Mówił.
- Był bardzo pracowity, poczciwy... Zdobył dzięki temu wysokie stanowisko. Był pokorny i wdzięczny Czarodziejom. On był prawdziwym Elfem, a nie Ty, Malacath i wasza nędzna hołota. - Powiedział, szczerząc się do Namiry.
- Nie obchodzi mnie twój nędzny żywot. Ale cenię twoją odwagę... Ze sznurem na szyi, buntujesz się i nie odpowiadasz na pytania. Taak. - Powiedział Fred.
- A może to nie odwaga, tylko zwykła plebejskość? Zwykła głupota? Ale czegóż można się spodziewać po prostackiej Elfce? - Powiedział.
Stanął za Namirą, szarpnął krzesło, zrzucił Namirę na ziemię. Sznur zacisnął się na jej gardle, dusił ją.
Fred chichotał, po chwili podniósł Namirę i znów posadził na krześle, dyszała ciężko.
- Mówże. - Powiedział, a następnie wycelował w nią Różdżką.
================
Statek Kapitana Charles'a zaś cały czas płynął przed siebie, bardzo szybko.
Tempus medytował, w tym czasie Ikar obudził się z głębokiego snu
- Delphino. - oznajmił Ikar
- Muszę wyruszyć. Potrzebują mnie. - odparł poważnie
- Teraz?! - z żalem powiedziała kobieta
- Naprawdę, to jest dla waszego dobra, dla dobra całej krainy i całego świata. To jest moja pokuta, moje odkupienie. - powiedział Ikar
Ikar pożegnał się z żoną, ucałował córkę, jeszcze raz spojrzał się na nich i deportował się do wymiaru Saula..
Noc była ciężka, fale ciągle uderzały o brzeg wyspy. Arcan nie mógł spać. Potrzebował kogoś, kto mu pomoże, na bezludnej wyspie jednak było to niemożliwe. Nagle, zza jego pleców pojawiła się nieznajoma postać.
- Arcanie - powiedział gruby głos
Zakapturzona postać wychodząca zza krzewi zbliżała sie do Arcana..
- Kim jesteś! - mówił Arcan z różdżką w dłoniach
- Pomogę Ci - odparł mężczyzna
- Co?! - zdziwiony spytał
- Służysz Malacathowi.. - odparł mężczyzna
- Nie nie, to nie jest tak jak.. - postać nie pozwoliła mu dokończyć
- Masz, tutaj jest część jedzenia. Chodźmy.. - postać chwyciła Arcana za ramię i teleportowali się..
Tymczasem..
Jaskinia w której przebywa widmo KeyLeya, zaklęte od ponad 5 lat..
Pariah wszedł do środka jaskinii, dostrzegł z oddali pewne widmo. Było to widmo KeyLeya. Chłopak był już bardziej dojrzalszy, starszy i wyglądał poważnie. Jednak jego psychika nie zestarzała się. Jako duch oszalał w zamknięciu. Był niczym jęcząca Marta z Hogwartu.
- O no proszę, kolejny gość! - odrzekł KeyLey
- Masz ich wielu? - spytał Pariah
- Łącznie z Tobą licząc? - spytał
- Tak.
- To dwóch haha - odparł KeyLey
- Przychodzę do Ciebie by pomówić o pewnej inicjatywie. - odparł Pariah siadając na kamieniu.
- No dalej, zabij mnie - Namira uśmiechała się lekko.
- Twoja głowa będzie więcej warta - splunęła na buty Freda krwią.
Ralof przyglądał się poczynaniom mężczyzny. Nie wiedział co ma zrobić na wypadek gdyby Fred postradał zmysły.
======
- Jak mam je kontrolować, skoro nie wiem jak mam się ich nauczyć... - powiedział Bal
- Słowa są już w tobie. Musisz poczuć je w sobie i je wyrzucić. Wtedy powstanie krzyk - mówił tajemniczo Akatosh.
Nagle z mgły wyskoczył Seeker.
- Krah diin! - istota została zamrożona, zamieniła się po chwili w czarny proch
- Są krzyki, które mogą używać wszyscy przebywający w Apokryfie. Są takie, które zostały stworzone dla konkretnej osoby. Są też i takie, które mogą użyć tylko ci, którzy zaznali największego bólu.
- Twój brat używa najpotężniejszych krzyków, bo w młodości przeżył wiele strasznych rzeczy - dodał.
- Jakich? - spytał Młody Bal
Nagle obraz Neclara zaczął się rozmazywać...