Neclar wszedł do komnaty. Cecilia siedziała na tronie, spojrzała na Neclara złowrogo. W komnacie, po bokach stało 4 Aurorów.
- Neclarze! Dotarły do mnie informacje, że knujesz za moimi plecami... Że pod nieobecność Davy'ego, sprowokowałeś zamieszki pod Ministerstwem, że... - Cecilia na chwilę przerwała...
- Próbujesz przejąć władzę razem ze swoją rodziną... - Powiedziała ciszej Cecilia.
- Nie uwierzyłam w to, Neclarze... Mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz... - Powiedziała Cecilia.
- Nic nie wspominałeś, że ktoś z twojej rodziny jeszcze żyje... Okłamałeś mnie! - krzyknęła ze smutkiem Cecilia, patrzyła na Neclara.
- Neclarze... Dlaczego nie chcesz wpuścić moich Alchemików?! Czy zrobili coś złego? Dobrze wiesz, że są dla mnie ważni... Szukają lekarstwa dla Vincenta... - Mówiła Cecilia, patrzyła na Neclara.
- Zaśniesz za 3 2 1.. - powiedział Ros
Tempus leżał pod narkozą..
- Co...?
- Żadnych zamieszek nie robiłem! - podniósł głos
- Byłem w Daggerfall, szukałem informacji o tym Wyklętym M.
- Moja rodzina nie żyje, jestem jedyną osobą z rodu Balów...
- Kazałem strażą by pod moją nieobecność nikt nie wchodził, ani nie wychodził z zamku dla bezpieczeństwa Azuly i twojego - spoważniał.
- W Daggerfall jacyś ludzie krzyczeli że Molag wrócił i chce dokonać zemsty. To jest nierealne, rozumiesz?
- Ja jestem ostatnim z Balów, nikogo więcej nie ma.
- Nigdy nie widziałem tylu informacji, tak starego umyslu.. - powiedział Ros
- Tempus spędził ponad 20 lat w przeszłości, jego umysł i ciało są już stare jak na to że urodził się 29 lat temu niespełna.. - wyjaśnił Drigory
- Ok, widzę tutaj, resztki kamienia czasu utknęły koło serca, usuwamy je? - spytał Ros
- Nie, Tempus nalegał by ich nie usuwać, wie że zagrażają jego życiu, ale to jest ryzyko jakiego chciał się podjąć. - powiedział Drigory
Już wróciłem, jedziemy! ^^
====================
Cecilia spojrzała na Neclara.
- Neclarze, wierzę Ci... Ale Pod Ministerstwem jacyś ludzie krzyczeli... - Spojrzała na Informatora, ten wyjął jakąś kartkę.
- Ekhm. "Balowie odzyskają utracony honor, będą panować nad krainą!" - Powiedział Informator.
- Właśnie... To mnie zdenerwowało. Pomyślałam, że ukrywasz przede mną jakieś wyrzutki ze swojej rodziny. - Powiedziała Cecilia.
- Na szczęście, zostali schwytani przez Aurorów, niedługo pewnie zostaną przesłuchani. - Powiedziała.
- Co do Alchemików. - Powiedziała Królowa. - W Pełni im ufam, ale twoja ostrożność była jak najbardziej na miejscu... Na szczęście już ich wpuszczono. Wysłałam ich, żeby również sprawdzili Bank Gringotta, do którego się włamano. - Powiedziała Cecilia, następnie spojrzała i dotknęła swojego pierścienia na palcu. Znów spojrzała na Neclara
- Jak mogłeś nie powiedzieć mi o szczegółach śmierci tego zamaskowanego Czarodzieja, który wkradł się do zamku? Dostałam informację, że podawał się za mojego... - Przerwała na chwilę. - Dziadka.
- Neclarze, bardzo Cię Kocham, w pełni Ci ufam co do rządzenia krainą, ale Nie zapominaj, że jesteś jedynym kogutem, który może piać na tej grzędzie, ale ta grzęda jest moja. - Powiedziała Cecilia.
- Dobrze wiesz, że jestem potężną Czarodziejką, mam pod sobą Ministerstwo, najpotężniejszą instytucję... Jacyś obłąkani szaleńcy nie są w stanie mi zagrozić. - Powiedziała Cecilia i się uśmiechnęła.
- Aha, Neclarze! Odłóż lepiej Czarną Księgę na miejsce... Nie wiem, po co brałeś ją do Hogwartu. - Powiedziała Cecilia.
- Też cię kocham... - pocałował Cecillię
- Wracam do Ministerstwa, muszę być przy przesłuchaniu tych ludzi - zaczął wychodzić.
Nagle Cecillia wspomniała o Czarnej Księdze, Neclar obrócił głowę.
- Co...?
- Jaka Czarna Księga...?
- Przecież jej nie... brałem...
- Kur**! - wybiegł z sali, pobiegł do komnaty gdzie była przechowywana Czarna Księga
Chłopak ujrzał rozwalone drzwi, w sali dwóch nieżywych strażników.
- Nie...
- Nieee...!
Rozglądał się dookoła, nie widział Księgi.
- Gdzie ona jest?! - krzyczał, wymachiwał rękami obok stojaka
- Tempusie, słysysz nas? Zostałeś wybudzony. - powiedział Ros
- Ttak.. - odpowiedział Tempus
- W twoim ciele widoczne są kawałki kamienia czasu które uaktywniły się gdy zniszczyłeś swój kamień, masz nadal swoje moce.. - powiedział Drigory
- Ale i tak za jakiś czas umrę.. - dodał Tempus
- Niestety, kawałki kamienia podążają w stronę serca i to kwestia czasu..- powiedział Ros
Cecilia spojrzała za wybiegającym Neclarem.
- Nie powiedziałeś nic o śmierci tamtego Czarodzieja! - Krzyknęła za nim, jednak nie słyszał. - Cecilia wstała z tronu.
- Uff, Neclar, Neclar... - Powiedziała.
- Pani! - Do Cecilii podszedł jakiś sługa.
- Słucham? - Powiedziała Królowa.
- Pani, ja wiem o szczegółach śmierci tamtego Czarodzieja. Śledziłem Króla Neclara, Mogę opowiedzieć. - Powiedział.
- Mów! - Krzyknęła Cecilia.
- Pani... Król Neclar wyruszył z jakimś człowiekiem. Nazywał się Tempus - Zaczął sługa.
- Tempus? On tutaj był?! - Krzyknęła Cecilia.
- Pewnie podczas zamieszania... Nie zauważyłam Go. - Pomyślała Cecilia.
- Pani. Wyruszyli za tym Czarodziejem, który się tu włamał... Podobno nazywał się "Hex". - Mówił Sługa.
- Deportowałem się za nimi, pojawili się w jakimś domu, powitał ich jakiś człowiek. Krzyczeli do niego "Arcan".
- Arcan! - Krzyknęła Cecilia, bez emocji. To on był odpowiedzialny za śmierć jej Dziadka.
- Weszli do środka, rozmawiali o czymś... Po chwili, ktoś zakradł się od tyłu i cisnął bombardą w budynek, w którym byli. Napastnik był bardzo podobny do Lorda Carrabotha, jednak nie posiadał jego Różdżki i korony. Przybył z małą armią. Twój mąż, Pani i tamtych dwóch rozpoczęło z nim walkę. Krzyczeli do niego na zmianę: Hex, Carraboth. - Mówił sługa.
- Co? - Powiedziała Cecilia.
- Pani... Walczyli przez chwilę, następnie pokonali napastnika. - Mówił Sługa.
- Niemożliwe... Dziadek nie mógł wrócić do tego świata... Odszedł... Faktycznie, jego potęga była tak wielka, że mógł wrócić, jednak wiem, że nie robiłby takiego desperackiego Ataku... - Mówiła Cecilia.
- Chwila, Hex? Hex... - Cecilia myślała... Wspomnienia wróciły, znów widziała śmierć Dziadka. Zauważyła leżącego Carrabotha, nad nim grupkę Buntowników. Potem widziała czarny dym, następnie jakiś młodzieniec zaatakował resztę buntowników, jednak łatwo go powstrzymali i gdzieś zabrali...
- To był Hex! Mój dziadek przed śmiercią go opętał! Użył na nim jakiegoś czaru, którym mógł zarządzać jego bytem! Nie zdołali go uleczyć! - Krzyczała Cecilia, wszyscy patrzyli.
- Niesamowite! Ale dlaczego chciał zabić mnie? - Myślała Cecilia.
- No cóż, Hexa już zgładzono... To najważniejsze, wzbudzał tylko zamieszki. - Powiedziała Cecilia i ruszyła przed siebie.
- Davidzie! Później zajmę się planowaniem Balu Halloweenowego! Teraz mam inne sprawy! - Krzyknęła Cecilia do Davida, wychodząc, ten się ukłonił.
Cecilia szła korytarzem, zauważyła siedzącą przy stole Azulę i Dianę, podeszła do nich.
- Mamusia! - Azula wstała od stołu i przytuliła się do Królowej. Cecilia pocałowała ją w czoło.
- Azulciu... Moja księżniczko. Teraz pobaw się troszkę z Dianą, później zabiorę Cię w pewne miejsce. - Powiedziała Cecilia i poszła do komnaty, w której leżał Davy.
Weszła do komnaty, Davy siedział już na łóżku, pił coś. Pałacowi Medycy już go uzdrowili.
- Davy! Jesteś cały! - Krzyknęła Cecilia.
- Tak, Królowo - Powiedział Minister Magii, wstając.
- Ale teraz muszę ruszać do Ministerstwa... Wiele obowiązków wzywa, będę Cię o wszystkim informował, Królowo! - Krzyknął Davy i deportował się do Ministerstwa.
=========================
Tymczasem Fred ostatni raz spojrzał na Grobowiec Carrabotha, następnie deportował się na Nokturn.
Szedł przez ciemne uliczki, nagle podszedł do niego jakiś parszywy Czarodziej.
- To przez Ciebie! - krzyknął.
- Co? - Spytał Fred.
- Aurorzy tu byli! Przeszukiwali budynki! Na pewno szukali Ciebie! - Krzyczał Czarodziej.
- Złaź mi z drogi! - Krzyknął Fred, następnie postraszył Czarodzieja Różdżką, ten się odsunął.
Fred szedł przez ciemne uliczki...
Ralof usłyszał krzyki, podbiegł do Neclara.
- Panie, co się stało?! - spytał
Chłopak był załamany, klęczał przed stojakiem z głową skierowaną na posadzkę, miał zamknięte oczy.
- J...jak? - powiedział Ralof, wiedział co się stało
- Ralofie... Obawiam się że Molag wrócił...
- Czarna Księga jak dobrze wiesz... jest użyteczna tylko dla Balów...
- Molag był Balem... Mógł ją wykraść...
- Panie, sądzisz że to możliwe? Myślisz że Molag wrócił? - pytał
- Nie wiem co myśleć... Księga jest bezużyteczna dla tych, którzy nie są z mojej rodziny. Jest bezwartościowa, nikt jej nie kupi, więc sprzedaż jej jest pozbawiona sensu...
- Nie wiem co tu się dzieje, Ralofie... Obawiam się najgorszego...
- Czego, panie?
- Rodzice coś... Kogoś przede mną ukryli - wstał, otworzył oczy, były krwisto czerwone.
- Ruszamy do ministerstwa - stał plecami do szkieleta, pstryknął palcami, obaj zniknęli...
- Dobrze, zanim stanie się to co może się stać, muszę udać się do Neclara. - powiedział Tempus
- Do, do Neclara? Króla? Idę z Tobą! Chcę go poznać! - powiedział Ros
- W porządku.. - odpowiedział Tempus
Tempus i Ros deportowali się pod zamek Cecilii i Neclara