MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Alyssia oczekując na odpowiedź od Limbo usiadła na swoim łóżku. Po chwili jednak tuz obok niej otworzył się portal z którego wyszedł Limbo we własnej osobie.
- Panienko... w czym mogę pomóc? - zapytał kłaniając się.
Alyssia od razu wstała i podeszła do niego
- Potrzebuje pomocy.. chce abyś... - nie dokończyła ponieważ w tej chwili dostrzegła, że z portalu wychodzi ktoś jeszcze. Była to Zerriana jak zwykle dostojnie i elegancko ubrana. Alyssia przez chwile nie miała jednak zielonego pojęcia kto to. Zerriana uśmiechneła się lekko a łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
- Alyssia.. moja droga.. tak wiele lat minęło..
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Dopiero teraz słysząc te słowa dotarło do niej z kim tak naprawdę rozmawia..
- Pani Zerriana?... To nie możliwe.. - powiedziała Alyssia uradowana.
Przez kilka minut nie mogły sie od siebie oderwać. Zerriana była dla niej zastępcza matką podczas jej służby u Raughna. Opiekowała się nią jak własną córką za co Alyssia była jej dozgonnie wdzięczna.
- Limbo.. jak ty.. jak Ci się udało ją znaleźć? - wypytywała Alyssia
Czarodziej nie miał za bardzo pojęcia jak odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby powiedział ze oboje tak naprawde spotkali się po to by pomóc Raughnowi wygrać wojnę nie skończyłoby się to dobrze... Mógłby nawet tą informacją złamać Alyssi serce, szczególnie po tym co przeżyła.. Postanowił więc skłamać.
- Cóż.. Spotkałem ją przez przypadek.. Wiem jak wiele dla ciebie Zerriana znaczyła, więc uznałem, że dobrze bedzie jeśli spotkacie się ponownie po tych długich latach..
Alyssia kiwnęła głową.
- A więc to tutaj mieszkasz... - powiedziała Zerriana rozglądając się po pomieszczeniu
- Tak... Nie stac mnie na własny dom... tymczasowo więc wynajęłam pokój w hotelu.. Jest może skromny, ale przynajmniej jestem w stanie opłacać czynsz...
- Widać, że wydoroślałaś.. Czas bardzo szybko minął..
- To prawda... Powiedz mi prosze, co sie z tobą działo przez te wszystkie lata? - wypytywała Alyssia
- Po tym jak Raughn Cie zabrał po raz ostatni wyjechałam na Abregado.. Tam zamieszkałam z dala od cywilizacji żyjąc w skromnych warunkach i bez bieżącej wody..
- Rozumiem.. wybacz ze Cię nie rozpoznałam.. Minęło tyle czasu a te ostatnie wydarzenia zawładnęły moim umysłem..
Limbo przysłuchiwał sie z boku rozmowie obu pań. W końcu jednak postanowił sie wtrącić
- Alyssio.. przejdźmy moze już do konkretów... co chciałaś mi powiedzieć?
- Ach no tak.. Potrzebuje twojej pomocy aby odnaleźć Connora.. Obiecałam mojemu ojcu że go odnajdę..
Zerriana lekko była zaskoczona słowami Alyssi
- Ojcu? Twój ojciec żyje?
- Tak.. Ja również byłam zaskoczona gdy się dowiedziałam, ale tak.. to prawda... on żyje
- Chociaż tyle dobrej nowiny.. - rzekła z uśmiechem Zerriana - Może kiedyś mnie z nim poznasz?
- Z chęcią.. - odparła Alyssia - A więc? Limbo? Mogę na ciebie liczyć?
Limbo pokiwał lekko głową.
- Jasne.. Pomogłem twojemu ojcu, pomogę i Connorowi..
- Dziękuję.. Jesteś niezastąpiony.. - powiedziała Alyssia uradowana
- Czyżbym usłyszał komplement z twoich ust?
- Nie przyzwyczajaj się..
- Jasna sprawa.. dobrze wiec... weźmy się do roboty - rzekł Limbo
Connor szedł dalej lasem. Najbliższe miasto było 5 kilometrów stąd, dokładnie było to Doftown. On jednak nie miał żadnej mapy, nie był czarodziejem i nie znał się na tutejszych terenach. Mężczyzna po prostu się zgubił, a pomoc nie nadchodziła. Coraz bardziej żałował że uciekł z zamku. Chociaż z drugiej strony może to i dobrze, bo nieumarli wybili praktycznie całą służbę, więc jego też mogli zabić. Connor trenował razem z Ravcorem za młodu i był doskonale przygotowany na przetrwanie w takich warunkach. Coś jednak od dłuższego czasu nie dawało mu spokoju. Czuł się obserwowany.
Nagle z gęstych krzaków wyskoczył wilk. Connor nie miał szans uniknąć ataku. Z jego zranionym barkiem i skręconą kostką był dla wilka łatwą ofiarą.
Zwierzę wręcz rzuciło się na niespodziewającego się ataku mężczyznę, obalając go na ziemię. Wilk drapał go łapami po klatce piersiowej, a szczęką próbował wgryźć się w szyję Connora. Ten jednak zachował trzeźwy umysł i chwycił wściekłe zwierzę rękoma za jego szczękę. Próbował go z siebie zrzucić, odepchnąć, ale nic nie pomagało. Wilk był bardzo blisko, by zrobić mężczyźnie krzywdę. Connor w jednej chwili zaczął otwierać paszczę wilka. Zwierzę z początku się nie szamotało, bo nie wiedziało co chce uczynić mężczyzna. Po chwili jednak zaczęło zamykać gębę, ale nadaremno. Wilk miał silny ścisk szczęki, ale siła Connora była większa.
Po kilku sekundach Connor rozwarł wilkowi szczękę do tego stopnia, że wyrwała się z zawiasów, uniemożliwiając tym samym zwierzęciu zrobienie krzywdy mężczyźnie. W jednej chwili zrzucił go ze swojego brzucha, a wilk uciekł przeraźliwie skamlając. Connor leżał i dyszał lekko przestraszony...
Isabella widziała, że Pyke ma tutaj dużo do zrobienia, ona także miała swoje sprawy.
- Oczywiście, to twój teren, ty tutaj wydajesz rozkazy. - Powiedziała, patrząc mu w twarz.
- Jednak przed odpłynięciem muszę porozmawiać z bratem. - Dodała.
Jyggalag spojrzał jeszcze na Isabelle. Wyjął z kieszeni swojego płaszcza mały, naprawdę bardzo mały mikrofon. Urządzenie rozmiarami przypominało małą muche. Mikrofon był zapakowany w małą foliową torebkę, by dziewczyna go nie zgubiła.
- Księżniczko... Zanim odejdziesz. Musisz coś dla mnie zrobić - zaczął mówić.
- Powiedzmy że to... Mały pstryczek w nos dla Cecilli, z którego oboje skorzystamy - dodał.
Pyke wysunął swoją rękę i podał Isabelli foliową torebkę z podsłuchem.
- Przyczep to do korony Cecilli, jej biżuterii... Do czegoś, w czym chodzi praktycznie non stop. Jeśli to dla ciebie zbyt wiele, wyrzuć to do pierwszego lepszego śmietnika. Jeśli masz na tyle odwagi, zrób to co powiedziałem, a na pewno nie będziesz żałowała - dodał Pyke.
Jyggalag wyczuł po zachowaniu i głosie Isabelli że ta mu zaufała i jej się podoba. Wykorzystał to, ale nie był nachalny. Zaproponował dziewczynie prosty układ, z którego obie strony mogły skorzystać. Po tych słowach mężczyzna w cylindrze odszedł do wyjścia z jaskini, zostawiając księżniczkę z przemyśleniami...
Limbo natychmiast wziął się do pracy. Usiadł na ziemi a Zerriana patrzyła z boku na niego z zainteresowaniem.
- Pamiętasz jego energie? Jesteś w stanie go zlokalizować? On żyje prawda? - wypytywała Alyssia
Limbo jednak nie odpowiadał. Był wyraźnie skupiony. Pod nosem zaczął wypowiadać jakieś zaklęcia których Alyssia nie rozumiała.
Po chwili zaprzestał i spojrzał na swój amulet.
- Żyje.. - powiedział Limbo - Wiem gdzie jest..
- Gdzie? - zapytała
- Prościej będzie chyba jak otworzę portal, bo rozumiem, że "w lesie" nie jest satysfakcjonującą dla ciebie odpowiedzią. - rzekł Limbo wstając z ziemi
Alyssia pokiwała głową. Chciała jak najszybciej sprowadzić Connora z powrotem.
Księżniczka podeszła do brata.
- Braciszku... Powiedz mi, dlaczego to właśnie tutaj zamieszkaliście? - Spytała. Nie chciała go w żaden sposób urazić, cały czas myślała nad słowami Pyke'a...
Harkon spojrzał na siostrę groźnym wzrokiem. Elf teraz praktycznie zawsze ma taki wzrok.
- Nie wiem... - odpowiedział
Na tych słowach odpowiedź Harkona się zakończyła. On sam wiele rzeczy jeszcze nie rozumiał...
Księżniczka Isabella zmrużyła oczy... Ewidentnie było widać, że to Pyke jest tutaj samcem alfa i rozdaje karty... Tak bardzo ją intrygował.
- Braciszku... Na to miejsce lepiej uważać. Dobrze znasz opowieści o Wielkich Wojnach Krainy... Malacath próbował wyrządzić wiele zła Dziadkowi i Babci. - Powiedziała.
- Chciałam ci coś powiedzieć. - Dodała.
- Słyszałeś może o licytacji, która ma się odbyć jutro? Organizują ją jacyś nowi właściciele jednego z hoteli. - Powiedziała.
Harkon odwrócił nagle wzrok od siostry. Spojrzał gdzieś w dal, na wylot z jaskini, który ukazywał ocean.
- Malacath zrobił więcej dobrego... Niż ci się wydaje... - powiedział
Isabella patrzyła cały czas na brata. Wyglądał bardzo potężnie i mrocznie w swoim nowym ciele. Nagle po krótkiej ciszy spojrzał na księżniczkę powoli przesuwając głowę.
- Nie słyszałem... - rzekł
- Ale jeśli ją wygrasz... - elf obrócił się całym ciałem w jej stronę
- To chce żebyś mi pokazała co to jest... - stanął przed nią i lekko patrzył na nią z góry, siostra przez chwilę się go bała
- Możesz wziąć stąd złoto jeśli uważasz że masz za mało... - dodał patrząc jej w oczy.
Skradzione złoto przez Malacatha, a teraz należące do Jyggalaga, zostało przetransportowane i podzielone na dwie części. Jedna jest w banku w Racon City, druga część zakopana na wybrzeżu niedaleko Smoczymostu. W jaskini została mała kupka złota.
- Braciszku... Dobrze wiesz, że mam dużo złota. - Odpowiedziała Księżniczka.
- Ale dzięki za propozycję.
- Co do tej licytacji... Podobno jakiś dowód na Babcię... Jestem ciekawa co to. Chętnie Ci pokażę, jeśli uda mi się wygrać... Nie wiem kto tam przybędzie. - Powiedziała.
Przekierowanie