MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Harkon poszedł spać.


Connor kilka godzin temu dotarł do zamku. Siedział już w lochu.
Ruch na ulicach ucichł, nastała bowiem już noc. Dla Ignathira i Berhesta nie był to jednak duży problem. Przez cały dzień zdołali dokładnie prześledzić miasto w tym celu też się rozdzielili. Spotkali się dopiero w miejscu gdzie rozpoczęli swoje poszukiwania.
- Nic więcej tu nie znajdziemy.. - powiedział Berhest
- Ta.. To co nas najbardziej interesuje to już wiemy..- rzekł spoglądając na ogłoszenie Ignathir - Wracamy...
Po tych słowach Ignathir otworzył portal i obaj w nim zniknęli.
Ravcore dotarł na rynek Hammersteel. W miejsce, gdzie kilkadziesiąt lat temu stała fontanna która kontrolowała umysły mieszkańców. W miejsce, gdzie zginął Marcus, lider bractwa i inni członkowie... Rodzina Ravcora...
Na prawo od niego, kilkaset metrów dalej był niepozorny budynek. Wozak pobiegł tam i po dłuższej chwili był już przy wejściu. Zamienił się w człowieka i wszedł do środka. Od razu przykuły jego uwagę schody w dół na lewo od wejścia. Zaczął nimi schodzić i po chwili dotarł do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło...

Rok 2014.
- Oczekiwałeś mnie... Co się stało? - spytał Marcus, kątem oka ujrzał jakieś stojące 12 letnie dziecko, szlochało
- Franco zainterweniował gdy jakiś czarodziej chciał zrabować jeden z domów. Jego rodzice zginęli z jego rąk. Ten dzieciak przeżył. Chciałbym abyś go trenował.
- Mistrzu, nie jestem jeszcze gotowy - odparł Marcus.
- Jesteś. Czuję że zabiera mnie czas, niedługo ty wstąpisz na moje miejsce... Poprowadzisz bractwo... - mówił starszy mężczyzna, popchnął lekko ręką dziecko
Marcus spojrzał na dziecko z góry i spytał.
- Jak się nazywasz?
- Andy... - odpowiedział niepewnie nadal szlochając
Marcus spojrzał na lidera. Kiwnęli do siebie głowami.
Po chwili lider wyjął różdżkę i cisnął zaklęciem w dziecko. Oszołomiony upadł na ziemię. Niebieska wiązka wyleciała z jego ucha i uleciała gdzieś w dal.
- Będzie nazywał się Ravcore... Trenuj go. Wyjaśnij mu wszystko. Niech zacznie nowe życie - rzekł starszy mężczyzna chowając różdżkę.
Marcus tylko kiwnął głową. Wziął na ręce nieprzytomnego Ravcora i odszedł.

Teraźniejszość...
Ravcore dotarł do piwnicy. Na środku był piec, w którym kiedyś bractwo wytwarzało pancerze. Jego natomiast, zapasowy, wisiał w jego pokoju. O ile jeszcze nikt go nie ukradł... Wszedł do pokoju, bo nie był zbytnio daleko i ujrzał na stojaku swój strój. Podobny do tego w którym chodził 40 lat temu. Otrzepał go z kurzu i pajęczyn. Po chwili zaczął się przebierać...
Alyssia przechadzała się po ulicach miasta w samotności. Była noc. Księżyc wisiał wysoko na niebie. Była zamyślona. Mimo późnej pory nie chciało jej się w ogóle spać. Spojrzała na wysoką wieżę na której znajdował się ogromny zegar. Wskazówki przesuwały się szybko aż w końcu wszystkie spotkały się w jednym punkcie. Wybiła północ. Usiadła na ławce na placu na rynku miasta. Lampy oświetlały całą okolice. W domach pogasły wszystkie światła... Panowała jedynie cisza.. a w tej ciszy siedziała ona... i myślała....w samotności..
Jyggalag spędzał noc na przeszukiwaniu notatek i ksiąg Lorda Malacatha. Szukał odpowiedzi na to, jak Harkon może nauczyć się krzyków...

Ravcore tymczasem poszedł spać w swoim dawnym pokoju. Był ubrany już w swój stary strój...
Wiatr lekko się zmógł. Alyssi było jednak ciepło, futerko bowiem lekko ją ogrzewało w tą dosyć chłodną noc. W pobliżu nie było ani żywej duszy. Wszyscy dawno już posnęli głębokim snem.. Siedziała tak myśląc o tym co się wydarzyło w karczmie. Ktoś próbował się pozbyć Connora, zwalić na niego całą winę... Teoretycznie od początku to nie była jej sprawa...nie miała w tym żadnego udziału i nie chciała zbytnio się mieszać, zamierzał jednak bronić tych na których jej zależy a w szczególności własną rodzinę...
Zaczynała dostrzegać, że umiejętności, które nabyła przez te wszystkie lata rzeczywiście są jej pomocne w świecie pełnym zagrożeń, spisków i intryg... Umiejętności walki nabyte dzięki srogim szkoleniom Raughna oraz magiczne zdolności wyuczone dzięki Zerrianie... Przynajmniej w tej kategorii była im wdzięczna... ale zabicie matki? Raughn był po prostu zły i nie ma co do tego żadnej wątpliwości.. Został stworzony ze zła do czynienia złych rzeczy... Tego nie zamierzała mu wybaczyć..
Nagle przypomniała sobie również rozmowę z Aggregorem który zaproponował jej pracę.. Nie widziała go od dosyć dawna. Pamiętała również o Pokazie Mody na który dostał zaproszenie. Nie lubiła takich imprez, ale wypadałoby się na owym wydarzeniu pokazać w szczególności ze sama królowa ma się na nim pojawić. Była ciekawa jak ona wygląda, nigdy w życiu jej nie widziała. Jedynie pojedyncze pochwały i słowa opowiadane przez innych ludzi.. wychwalające jej urodę i dobroć.. Alyssia spodziewała się że zapewne Cecilia będzie nadawać na tych samych falach co tutejsi arystokraci, czego szczerze nie mogła znieść. No właśnie.. próbowała sobie przypomnieć kiedy ta nienawiść do arystokracji w niej zakwitła... Zawsze była skromna... nie wyróżniała się na tle innych.. nigdy w zasadzie tego nie chciała. Nie była też towarzyska...a te wszystkie bogactwa, skąpstwo, potęga... to nie było dla niej.. Ona tylko chciała od początku znaleźć samą siebie .. znaleźć swoich bliskich od których została oddzielona, a teraz ustabilizować sobie życie.. z dala od problemów.. Nie spodziewała się, że to nie będzie znowu takie proste... Szczególnie teraz...
Patrzyła tak w niebo w milczeniu. Nagle zauważyła jak chodnikiem idzie jakaś para trzymając się za ręce. Zamyślała się po raz kolejny ale szybko się otrząsnęła gdy odwróciła wzrok w inną stronę. Westchnęła.. Czekała aż nastanie świt.. bo tej nocy raczej już nie zaśnie..
Jyggalag szperając w notatkach Lorda znalazł coś, co go bardzo zainteresowało. Notatka była bardzo, bardzo stara.

Akatosh powiedział mi że mam zabić Darona. Jutro wracam do Apokryfu odbyć ostatnią naukę. Zagwarantował mi moc kontrolowania umysłów w zamian za uśmiercenie Darona. Myślałem że mój brat go zabił, ale jak widać nie. Nie zamierzam się jednak go słuchać. Jutro oszukam Akatosha. Oszukam boga demonów. Potem będę musiał zebrać armię. Wszystko trwać będzie latami, jednakże mam nadzieję że Akatosh mi w tym nie przeszkodzi. Mogę się założyć że będzie chciał mnie zabić. Wykorzysta do tego mojego brata, na którym tak bardzo chce się zemścić. Jestem tego pewien...
Krzyki opanowałem do perfekcji. Nie mam z nimi żadnego problemu. Zauważyłem że podczas wyzwolenia gniewu krzyki stają się potężniejsze. Wiedza co do ich używania przyszła mi z czasem...


Pyke skończył czytać. Odnalazł to, co było mu potrzebne...

=====

*Kilka godzin przed północą*
Magnus pojawił się w królewskim miasteczku. Był tam umówiony z królewskim kucharzem. Bardzo szanownym zresztą. Mężczyzna nie wiedział co zaraz go spotka...
- Ty jesteś Alberto? - spytał Magnus
- Tak. To z tobą miałem się spotkać? - spytał
- Musimy pogadać - mężczyzna zaciągnął go w boczną uliczkę.
- O co chodzi?! - podnosił głos
Magnus nagle wyciągnął różdżkę. Przyłożył ją do jego gardła.
- Zamknij się... Wrzucisz to do zupy księżniczki Nurbanu. Zaraz przed podaniem jej na stół, by nikt przed nią tego nie spróbował. Jasne? - rzekł groźnie Magnus
- Że co proszę?!
- Słuchaj durniu... Wiem gdzie mieszka twoja mała córeczka. Chyba nie chcesz żeby ostatnie co poczuła, to mój śmierdzący oddech, hm?
- Nie wiem kim jesteś, zostaw mnie! - protestował kucharz
- Mieszka w Dunwall z twoją żoną i schorowaną matką. Naprawdę chcesz żebym je odwiedził? - pytał Magnus dociskając bardziej różdżkę
- Dobra, okej... Tylko nie rób im krzywdy... - odrzekł
Magnus uśmiechnął się. Opuścił różdżkę.
- Jutro odbędzie się kolacja. Zrób to co ci mówiłem - podał fiolkę kucharzowi.
- Po tym znikniesz? Zostawisz moją rodzinę? - pytał zaniepokojony
- Jeśli się nie rozprujesz a zrobisz co chce... To tak. Jednak pamiętaj że twoja córka ma na gardle nóż. Ty zdecyduj co wolisz zrobić - odrzekł.
- Dobra... Wrzucę to do zupy...
Magnus dodał jeszcze kilka słów a następnie się teleportował. Kucharz odszedł do zamku.
Nastał ranek... Kotka Skyres obudziła się jako pierwsza. Wskoczyła na łoże swojej Pani, a następnie zbliżyła się cichutko do jej twarzy i zaczęła dotykać ją noskiem po buzi. Cecilia uśmiechnęła się, zaczęła się budzić. Skyres zaczęła leciutko pukać ją lewą łapką po buzi... Po chwili, Królowa się obudziła. Natychmiast chwyciła kotkę i przytuliła, a następnie ucałowała w czoło. Noce bez Neclara były dla Cecilii bardzo samotne, ale tak musiało być...
- Witaj, moja słodka! - Powiedziała głośno. Królowa dzisiaj była zdecydowanie bardziej zadowolona i uśmiechnięta od samego rana. Bardzo wypoczęła.
Następna godzina minęła na szykowaniu się. Dzisiaj znów ubrała wspaniałą suknię i swoją piękną biżuterię, a służące pomogły jej z włosami i makijażem.

Tymczasem, cała Kraina dzisiaj żyła tylko jednym... Już nadszedł następny dzień i to dzisiaj miał odbyć się pokaz mody Mauricio Pellavenciniego. Cała Kraina od rana żyła tylko tym i przygotowywała się na wieczór... (Oczywiście wieśniacy z różnych wiosek niezbyt się tym interesowali - ale ludzie z miast owszem.) Wielu śledziło wydarzenie w mediach, które miało być transmitowane wieczorem na żywo, a zaproszona arystokracja, bogacze, ludzie sukcesu i ludzie z najwyższych sfer od samego rana się przygotowywali. W całym centrum Krainy straże i patrole zostały potrojone... Ruchem kierowali Strażnicy i Aurorzy, aby tłum ludzi nie przeszkadzał osobom, które otrzymały zaproszenie w dojeździe do Rezydencji.
Wszystkie Media skierowane były na rezydencje w centrum Krainy. (Na obrzeżach centrum). Wszystkie media były podekscytowane pokazem mody Mauricio Pellavenciniego, który odbędzie się w pięknej, ogromnej i wspaniale przeszklonej rezydencji "Grand Palasis", która od lat jest centrum mody i sztuki. Od 3 lat prawo do organizowania tam swoich pokazów mody ma tylko i wyłącznie Mauricio - reszta Projektantów organizuje swoje pokazy w innych zacnych miejscach, jednak Grand Palasis to absolutny top, tak jak marka Mauricio.

Wszystkie przygotowania w Grand Palasis trwały od samego rana, a w przygotowaniach brało udział ponad 2 tysiące osób.
Mauricio Pellavencini był już w Rezydencji wraz z całą dużą grupą swoich pomocników i uczniów. Wspaniałe Modelki i piękni Modele również byli już na miejscu.
- Ten pokaz mody musi być perfekcyjny. - Mauricio zacierał ręce, stojąc przed lustrem w swoim pokoju w Rezydencji.
Do pokoju weszło dwóch pomocników.
- Maestro! Katering przybywa... Kucharze od samego rana przygotowują najznamienitsze potrawy. Wspaniałe trunki również dojechały. - Informował. Trzymał w rękach różne listy.
Mauricio zerknął na niego.
- Kiedy przyjedzie nasza gwiazda?! Ma dać wspaniały koncert zanim rozpocznie się pokaz! - Krzyknął. Zaśpiewać i otworzyć pokaz miał Marco Arevalldi - Najwspanialszy piosenkarz w Krainie.
- Niedługo powinien przybyć. - Odparł Pomocnik.
Mauricio miał berecik na głowie, dosyć długie wąsy, biało-różowy(jasny różowy) sweterek i dopasowane spodnie. Pod szyją miał piękną beżową muchę, rękawy sweterka były wywinięte, by odsłaniać ręce i dłonie i ukazać zegarek na jego nadgarstku. Buty miał do kostek, koloru jasno-niebieskiego.
Mauricio przeglądał się w lustrze.
- Ta kolekcja będzie jedną z lepszych... Być może nawet najlepszą! - Zacierał ręce, uśmiechając się.

==============
Tymczasem, na farmie Scarecrowa pojawił się Riddler.
Wszedł do chaty Scarecrowa.
- A więc... Pogadałem z Mafiozami. - Zaczął Riddler.
Scarecrow spoglądał na niego.
- Chcą z Tobą porozmawiać. - Dodał Riddler.
- Co... Z Hotelem? - Spytał Scarecrow.
- Może być gotowy... Ale chcą z Tobą pogadać. - Odparł Riddler.
Czarnoksiężnik kiwnął głową.
Harkon po przebudzeniu zaczął szukać babki.
Tymczasem, Księżniczka Nurbanu od samego rana również była cała w skowronkach. Bardzo cieszyła się na pokaz mody, gdyż ją kochała. Szła uradowana korytarzem i natknęła się na braciszka.
- Braciszku! - Podeszła do niego, uradowana.
- Cieszysz się? - Spytała, uśmiechając się.
Przekierowanie