MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- O, no kolejne zaproszenie w tym miesiącu.. - rzucil Agreggor
- A może wybierzesz sie ze mną, nowa asystentko? - spytal
---------------

- Takto, Mereta obecnie nie ma.. Ja przejalem jego obowiązki. - odparł Rufus
- No dobrze - odparła Alyssia - W sumie czemu nie, chociaż szczerze nie zbyt lubię takie imprezy..
Dziewczyna nie wiedziała jednak czy na rzekome wydarzenie powinna ubrać się bardziej elegancko. Myślała przez chwile patrząc na swój ubiór jakimi były szare szaty z kapturem i maską oraz pas na którym wisiały sztylety i jej ulubiony miecz.
Rzuciła szybko wzrokiem na Agreggora. Jej ubrania były wygodne więc nie chciała ich zmieniać. Postanowiła więc to zlekceważyć.
Nagle do baru w którym była Alyssia wszedł mężczyzna. Był ubrany w szary płaszcz z kapturem. Przy pasie miał mieszek, różdżkę i strzałki usypiające. Zrobił dwa kroki w przód i ustał. Wzrokiem szukał dziewczyny z porteru. Nie widział jej. Zaczął iść w przód, w stronę baru. Po kilku kolejnych krokach ją zobaczył. A raczej tył jej głowy. Kolor włosów się zgadzał. Usiadł jednak przy ladzie. Alyssie i tajemniczego mężczyznę oddzielało już tylko kilka miejsc siedzących. Postać zamówiła kufel piwa by nie wyróżniać się aż tak z tłumu. Szary płaszcz jednak mu to trochę ograniczał.
Mężczyzna nagle zaczął drapać się po nosie i mówił coś pod nosem. Z każdym słowem jego zegarek na ręce migał niebieską diodą.
- Znalazłem ją... - spojrzał na Alyssie, jednak szybko odwrócił wzrok
Postać po chwili podała szeptem ulicę na której znajdował się bar...
Łucznicy tłukli się z Młodymi Przystojniakami już od dobrych 6 minut, wyzywając się przy tym i rzucając różnymi epitetami... Wszyscy byli w takim szale, że nie usłyszeli pobliskiego krzyku Księcia Harkona... Albo nawet jeśli słyszeli, to nie spojrzeli w jego stronę, gdyż na nic nie zważali... A po barwie głosu nie rozpoznali go.
- Mnóstwo razy uratowałem wiele Panienek z opresji przed wilkami i innymi stworzeniami, a także bandytami! Byle chłystek mi nie straszny! - Krzyknął Alan i zadał kolejny cios pięścią jednemu z przystojniaków, krew polała mu się z nosa...
W tym czasie Henryk szarpał się z drugim... Chwilę się siłowali, a następnie zaczęli kopać i wymierzać ciosy pięściami... Gdy jeden trzaskał pięścią, drugi bronił się rękoma... Okładali się tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu Henryk zdołał mocno huknąć Przystojniakowi w głowę, a następnie pchnąć go do tyłu, aż ten stracił równowagę i zaczął bezwładnie lecieć do tyłu... Dostał takiego oszołomienia, że zanim upadł, zrobił kilka sporych i bezwładnych kroków w tył...
wpadł prosto przed Harkona, obalając się tuż pod jego nogami na ziemię. W Tym momencie Henryk zauważył Harkona...
Młody przystojniak leżąc przed Harkonem, splunął mu krwią z nosa i z gęby na buty... Oczy miał zamknięte, nie wiedział co robi.
- Cholera! Książę! - Krzyknął Henryk.
Podbiegł do Księcia i leżącego...
Alan i drugi przystojniak również go zauważyli... Przestali się okładać i również podeszli...
Harkon był wściekły.
- Wynoście się z zamku - powiedział powoli wyjmując siekierę, z której ulatywał zielony dymek energii.
- Już! - krzyknął, młodzieniec z ziemii aż się przestraszył i odskoczył w tył.
Młody Przystojniak który odskoczył w tył, stał zgarbiony i wycierał krew z twarzy... Nadal był oszołomiony po uderzeniu, a także wystraszony po wrzaskach Harkona.
- Co ty, kur*a, gnoj*, do Mnie takie teksty?! - Wrzasnął, zgarbiony i wypluł krew... Dopiero teraz zdołał się wyprostować i zauważyć Księcia Harkona. Wytrzeszczył oczy na jego widok.
- Szlag! Książę! Wybacz mi! - Wrzasnął natychmiast i ukłonił się, a potem podniósł ręce do góry, a następnie pokuśtykał i stanął obok swojego przyjaciela.
Henryk spojrzał na przystojniaków.
- Właśnie, frajerzy! Posłuchajcie Księcia! Zmiatać! - Krzyknął, stał podparty i pewny siebie.
Przystojni Młodzieńcy spojrzeli na siebie.
- On chyba też to mówił do was. - powiedział jeden.
- Nasi prawnicy skontaktują się z wami i zniszczą was! Mamy własną, dobrze prosperującą firmę... Nie macie szans! - Krzyknął jeden z przystojniaków, grożąc palcem Braciom.
- Już po was! A teraz... Idę do Mojej Księżniczki Nurbanu. - Powiedział jeden z przystojniaków, wycierając krew spod nosa chusteczką i poprawiając krawat.
Drugi spojrzał na niego.
- Stary, twojej? Co Ty gadasz?! - Spytał go, ten spojrzał na niego...
- Stary... Przecież jestem od Ciebie znacznie przystojniejszy... A Ty nie mógłbyś być w stałym związku, z uwagi na twoje codzienne... - Mówił.
- A raczej conocne... - dokończył, przyjaciel jednak szybko mu przerwał.
- Dobra, dobra... - Uciszył go.
- Faktycznie... Aczkolwiek umawialiśmy się, że to Księżniczka określi który z nas jest przystojniejszy. - Dodał.
Alan znów chciał się na nich rzucić, jednak Harkon z Siekierą wyglądał zbyt groźnie, więc powstrzymał się od kolejnej bijatyki... Wszyscy spojrzeli na Harkona...
Harkon lekko się uśmiechał. W środku wył ze śmiechu. Przetarł oczy palcami i pokiwał głową. Następnie spojrzał czerwonymi ślepiami na mężczyzn. Schował siekierę.
- Wyjdźcie po dobroci. Księżniczka Nurbanu nie ma teraz czasu na żadnego z was. Jeśli dowiedziała by się co tutaj robiliście, to żaden z was nie miał by szans - rzekł.
- Ode mnie się nie dowie. Chociaż... Kto wie... - zaśmiał się lekko Harkon, złożył ręce
- Wiesz co dam Ci moją wizytówkę, ja już musze właściwie iść.. W razie czego to wiesz, Agreggor Clammant - ten najlepszy - odparł, po czym wstał i rzucił duży banknot na stolik płacąc tym samym za wszystko co było zamówione.
Wyszedł w kierunku swojej Willi.
Alyssia chwyciła wizytówkę w ręce i patrzyła jak Agreggor wychodzi. Gdy wyszedł dziewczyna siedziała jeszcze przez chwilę przy stoliku dopijając do końca filiżankę kawy. Następnie założyła kaptur i maskę na twarz i wyszła z lokalu.
Dziewczyna szła ulicą miasta ministerstwa. Zbliżał się wieczór, słońce już zachodziło. Kilka metrów za nią szedł mężczyzna ubrany w szary strój z kapturem. Utrzymywał dystans, jednak dziewczyna czuła czyjś wzrok na plecach. Na jednym z balkonów stał drugi mężczyzna ubrany w taki sam strój. Patrzył się na idącą dziewczynę. Alyssia go zauważyła, czuła się coraz dziwniej. Po kilku minutach na jej drodze stanął trzeci mężczyzna, w szarym stroju. Na ulicy było dosłownie kilka osób, a od tajemniczej postaci Alyssie dzieliło kilka metrów.
Przekierowanie