MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Furgonetka jechała już 2 godziny. Nagle Magnus zboczył z drogi. Przed nimi pojawił się gęsty, ciemny las. Wóz zatrzymał się. Jyggalag wyszedł, zaraz po nim Magnus i Sanguin.
- Więc po co tu jesteśmy? - spytał Sanguin
- W 2029 Malacath miał wiele sojuszników - mówił Jyggalag i szedł przed siebie
- Sojusznikami byli też legioniści, którzy chronili za wszelką cenę Namire Kahale. Było ich 5 - cały czas kontynuowali marsz przez las.
- Miraak. Talos. Sha'dir. Auriel. I Dagon - dodał.
- Mam rozumieć że wszyscy zginęli... - rzekł Sanguin
- Dagon przeżył i ukrywa się pod postacią czarnego kruka w tym lesie - odrzekł Jyggalag.
Minęło kilka chwil, Arcan rozpalil ognisko w swoim malym obozowisku.
- Nie martw się młody, nic nam tutaj nie grozi, to pradawna magia, zaklęcie maskuje naszą obecność. - powiedział starzec
- Co tak naprawdę wydarzylo się w Azkabanie 20 lat temu?
- Tak naprawdę do dzisiaj nie wiem wszystkiego, jakiś czarodziej zaatakowal więzienie, chcial zabić mnie, ale pomylił kogoś ze mną, cudem przeżyłem. Ten starzec.. on mówił coś o tym że muszę żyć. Że będę potrzebny i gdy zobaczyłem Ciebie w lesie i tamtego czarodzieja zrozumiałem że to coś jest związane z Toba. To byl ten sam czarodziej który zaatakowal Azkaban 20 lat temu.. - odparł
- On poluje na moją rodzinę, zostałem tylko ja, jedyny Grinderwald.
- Grinderwald?! Jesteś potomkiem Gellerta?!
- Tak
- Gdy bylem jeszcze maly slyszalem o nim legendy, byl złym czarodziejem ale potężnym, robil straszne rzeczy, ale wielkie, o tak..
- Mój pra pra dziadek byl takim człowiekiem, ale ja jestem inny..
Zmęczona Alyssia nadal podążała wzdłuż ulic miasta. Szukała miejsca do noclegu, ale jak się okazało większość hoteli nie przyjmowała nowych gości przez zarezerwowane lub zajęte już pokoje, a te hotele które były wolne, nie chciały ją wpuścić do środka ze względu na to że posiada przy sobie broń.. Dziewczyna musiała pogodzić się z faktem że dnia dzisiejszego będzie spać na ulicy. Schowała się pod jednym z dachów przed deszczem i usiadła na podstarzałej i poniszczonej już kostce brukowej. Przez chwile zastanawiała się patrząc na spadające krople deszczu a następnie położyła się na ziemi obok kontenera na śmieci.
- "Zabiłabym za miękkie łóżko i prysznic" - mówiła do siebie w myślach.
Marzenia jednak te były póki co nierealne. Oczy jej się same z siebie zamykały. Po kilku minutach zasnęła.
Strażnik trzymał parasolkę nad głową Królowej, Cecilia patrzyła jeszcze przez chwilę na Katakumby, do których została wniesiona trumna z ciałem Neclara... Przez jej myśli w głowie przeszły wszystkie cudowne wspomnienia i wydarzenia, a także przygody których wspólnie doświadczyli. Uśmiechnęła się na myśl o tych wszystkich radosnych wspomnieniach... Było ich tak wiele. Po tych radosnych, pojawiły się jednak te złe... Wszystkie makabryczne wydarzenia przeleciały jej przez myśli... Po chwili jednak zniknęły. Odwróciła się i zauważyła mieszkańców. Cieszyła się, że tak licznie przybyli. Spojrzała na Mereta i Regisa.
- Zostaniecie na kolacji, czy obowiązki już Was wzywają? - Spytała.
WYSPA ABREGADO - SOLLUM / Godzina 21:47

Na ulicach był pusto. Światła lampa przebijały się w oknach budynków i na ulicach. Muzyka grała w jednej z karczm na całego, jak gdyby nigdy nic. Liście drzew od czasu do czasu powiewały od delikatnego wiatru. Było bardzo spokojnie.. tak jak zazwyczaj.. W całym tym nocnym klimacie, dwójka dzieci biegała sobie swobodnie po ulicach bawiąc się w berka.
- Nie złapiesz mnie!
- Jeszcze zobaczymy..
Po chwili otworzyły się drzwi jednej z kamienic. Była to kobieta, która patrzyła uważnie na dwójkę biegających dzieci.
- Koniec tej zabawy! Pora do łóżek! - rzekła
Dzieci zatrzymały się i popatrzyło po sobie z lekkim smutkiem
- Jeszcze pięć minut...
- Nie ma takie opcji, jest już ciemno... wchodźcie do środka - odparła
- Ech.. no dobrze.. dokończymy to jutro.. ale to ja wygram! - rzekł chłopiec
- Chyba śnisz, jestem 5 razy szybszy od ciebie - odparł drugi
Cala trójka weszła do środka kamienicy Drzwi zamknęły się za sobą. Było słychać jak owa kobieta zamyka je na klucz.
W międzyczasie w porcie Sollum przebywało paru strażników. Przechadzali się wzdłuż niego i spoglądali raz to na wodę, raz na gwieździste nocne niebo.
- Widzisz William, taką służbę to mógłbym mieć codziennie. Cisza, spokój, nic się nie dzieje...
- Nudno jest i tyle.. wczoraj przynajmniej złapaliśmy gościa co był złodziejem..
- Złodziejem? Chyba kolekcjonerem.. dałeś mu mandat a to, że wziął kilka kamieni z plaży
- Przecież nie wolno tego robić! Burmistrz zakazał.
- Ech William, za dużo wypiłeś wczoraj..i teraz gadasz jakieś pierdoły.
- A no w sumie może.. cholera.. nie pamiętam.. To co z nim zrobiłeś?
- Puściłem do domu
- Aha, to dobrze... - odparł i obaj ruszyli dalej patrolując port.
W końcu dotarli do dużego drzewa po środku Mglistego Lasu. Mgła nieco zasłaniała widok, jednak nie sposób było zauważyć tego ogromnego dębu. Jyggalag wiedział że to może być kryjówka Dagona. Nawet był tego pewien. Tak było napisane w notatce Talosa, którego kilka godzin temu zabił. Nagle z nikąd przyleciał czarny kruk. Zostawiał po sobie czarny dym, który znikał po kilku sekundach. Fruwał przed Jyggalagiem, w końcu zatrzymał się w powietrzu przed nim.
- Kim jesteś... - spytał kruk w myślach Jyggalaga
- Jestem Jyggalag Pyke. Syn Miraaka i wnuczek Lorda Malacatha - odrzekł.
- Malacath... Nie miał dzieci... - mówił Dagon
Sanugin i Magnus stali nieco dalej, domyślil się że to kruk którego szukali.
- Jak mnie znalazłeś - dodał kruk.
Jyggalag wystawił rękę, w dłoni miał notatki Talosa które zaprowadziły go do Dagona.
- Muszę odnaleźć złoto które zaginęło w 2029 - powiedział w pewnej chwili mężczyzna w cylindrze.
- Domyśliłem się... - powiedział Dagon
- Pomogę ci... Musisz jednak pomścić mnie i zabić pewnego Aurora... - dodał
Jyggalag nie odpowiedział. Słuchał kruka.
- Stacjonuje w Markardzie. Kilka razy go tam widziałem. Ja sam jednak już nic nie zrobię. Wskaże ci go, a Ty go uśmiercisz... - mówił Dagon
- Zgoda - rzekł Jyggalag.
WYSPA ABREGADO - SOLLUM / Godzina 22:52

Burmistrz Sollum - Gheret Von Avallan przebywał aktualnie w urzędzie miasta w towarzystwie najlepszych czarodziejów na Sollum. Siedział przy swoim stanowisku na fotelu i przeprowadzał z nimi poważną rozmowę na temat ostatnich wydarzeń.
- Bardzo żałuje, że nie mogę być na pogrzebie króla Neclara.. - rzekł Von Avallan
- Rozumiemy twój smutek...Wiesz jednak że nie możesz zostawić Sollum na pastwę losu... szczególnie teraz.. - odparł jeden z magów
- Wiem.. dlatego też proszę abyście dostarczyli ten oto list ode mnie dla Królowej Cecylii z kondolencjami...
- Oczywiście.. Wyślemy posłańca. A może nawet użyjemy portalu do przeteleportowania go prosto do Ministerstwa..
- Czy to w ogóle bezpieczne?
- Coż.. wymaga to ogromnej siły.. kilku z nas musi połączyć moce.. niestety, ale jest to teleportacja na bardzo daleki dystans... Nikt nie mówił, że to będzie proste.. - odparł czarodziej
- Dobrze, róbcie co musicie.. - rzekł burmistrz
W tej chwili do gabinetu przybył również i sam posłaniec. Ukłonił się i podszedł do stanowiska burmistrza. Gheret Von Avallan podał mu list i dał znać magom żeby rozpoczęli swoje działania. Czarodzieje łącząc swoje siły otworzyli portal prosto do Ministerstwa.
- Przekaż list sługom Cecilii, oni już go zaniosą osobiście... - rzekł Gharet
Posłaniec kiwnął głową na znak zrozumienia, wszedł do portalu i zniknął.
Jeden z magów w tej chwili spojrzał przez okno. Na zewnątrz zaczęła pojawiać się jakaś dziwna mgła...
- "Coś tu jest nie tak jak powinno... to nie jest zwykła mgła... coś się stanie.." - myślał.
Dagon wzleciał w powietrze. Jyggalag odwrócił się i zaczął iść.
- I jak? - spytał Sanguin, jednak nie dostał odpowiedzi
Mężczyzna w cylindrze przeszedł obok Sanugina, Magnus szedł już za nim. Nagle na ramieniu Jyggalaga zasiadł Dagon w postaci kruka. Sanguin po dłuższej chwili do nich dołączył.
- Długo żyjesz jak na ptaka - powiedział zaczepnie Jyggalag.
- Jestem animagiem, nie zwierzęciem. Większość animagów po śmierci tak ma - odrzekł Dagon.
Sanguin gadającym ptakiem spojrzał na Jyggalaga i spytał.
- Więc gdzie teraz?
Jego szef zaś znowu mu nie odpowiedział.
- Przygotujcie się, moi Bezgłowi... - Mówił Scarecrow. Ręce trzymał za plecami, stał ukazując wyższość nad swoimi sługami.
Od prochów Scarecrowa którymi potraktował młodzieńców, ich szaty zmieniły kolor na czarny... Emanował z nich również dziwny, mroczny, czarno-magiczny dym... To było wynikiem zaklęć, którymi potraktował ich Scarecrow.
- Idziemy na spacer! - Krzyknął Czarnoksiężnik i klasnął rękami, a następnie deportował siebie i dwóch Bezgłowych na uliczkę w Centrum Krainy...
- Ahhh... - Scarecrow zaciągnął się powietrzem.
- Parszywy zapach Centrum... - Powiedział krocząc przed siebie. Bezgłowi szli za nim, wzbudzając strach i obrzydzenie wśród przechodniów... Natychmiast od nich jak najszybciej uciekali.
- Teej, dziwadła! - Krzyknął jakiś pewny siebie Czarodziej, stając na drodze Scarecrowa i jego Bezgłowych.
- Wynocha stąd! - Wrzasnął, celując w Scarecrowa.
Czarnoksiężnik poprawił swój kapelusz na głowie, a następnie wycelował w Czarodzieja swoją Kosą... Czarodziej natychmiast uniósł się w powietrze, szamotał się, Różdżka wypała mu z ręki i spadła na ziemię.
Scarecrow wypowiedział swoje autorskie zaklęcie...
Czarodziejem zaczęło miotać na wszystkie strony, zaczął wrzeszczeć pod wpływem nagłego strachu... Widział potworne zwidy, halucynacje... Jego serce zaczęło mocno walić, aż w końcu nie wytrzymało... Czarodziej umarł i padł na ziemię.
Scarecrow podniósł jego Różdżkę i rzucił w ręce jednego z Bezgłowych.
- Jeszcze jedna Różdżka, dla mojego Bezgłowego... - Rzekł Scarecrow, lecz nagle znów usłyszał krzyk:
- Gnidy! Zabiliście Bartosza! Już po was, kur*a! - Wrzasnęło 3 Czarodziejów, którzy natychmiast rzucili się do walki...
Jeden rzucił się z pięściami na Bezgłowego Czarnoksiężnika, który Różdżki jeszcze nie posiadał... Zaczęli się przepychać, jednak Bezgłowy był znacznie mężniejszy, dostał ogromnej siły i mięśni od Czarów Scarecrowa, więc z łatwością chwycił Czarodzieja za gardło i ścisnął, miażdżąc je całkowicie... Truchło spadło na ziemię, Bezgłowy zaś chwycił jego Różdżkę.
- Gnidy! - Wrzeszczeli Czarodzieje i zaczęli ciskać zaklęciami.
Scarecrow odskoczył w bok... Chciał sprawdzić umiejętności swoich Bezgłowych.
Bezgłowi Czarnoksiężnicy natychmiast zaczęli parować i blokować każde frunące w ich stronę zaklęcie, a następnie z ogromną szybkością odpowiadali Cruciatusem... Wszystkie zaklęcia Bezgłowych idealnie frunęły w stronę wroga...
Jeden z Czarodziejów oberwał Cruciatusem, który sprawił mu ogromny ból... Padł na ziemię i zaczęło nim miotać.
Z końca Różdżki drugiego Bezgłowego Czarnoksiężnika wydobyło się zaklęcie SECTUMSEMPRA, które huknęło w sam środek klatki piersiowej drugiego jeszcze stojącego Czarodzieja, który natychmiast padł z powodu ostrych ran ciętych na klatce piersiowej... Czarodzieje leżeli obok siebie, Bezgłowi zaś podeszli do nich i wycelowali. Z końca ich Różdżek błysnęło jedynie zielone światło zaklęcia śmierci, które natychmiast uśmierciło wrogów...
Scarecrow podszedł do Bezgłowych.
- Ahahahaha, moi zacni Bezgłowi... - Zaczął, śmiejąc się. Z jego ubrań za każdym razem gdy się poruszył wylatywał kurz i proch.
- Tego oczekiwałem... Perfekcji. - Powiedział, ciesząc się, że przez tyle lat udało mu się do perfekcji dopracować jego zaklęcie, eliksiry i prochy...
- Teraz jestem pewien, że nie muszę więcej czasu poświęcać na szlifowanie... Teraz mogę zająć się moimi planami, które wkrótce się powiodą... To nieuniknione... - Mówił do Bezgłowych.
- Prowadźcie, moi Bezgłowy... Moi niemi. Prowadźcie mnie, do najpaskudniejszego miejsca, które jest w tej okolicy... - Rzekł. Bezgłowi natychmiast ruszyli przed siebie, Scarecrow ruszył za nimi, dumnym krokiem.
- Krok 1... Więcej roślinek, które będę pielęgnował. Hahaha! - Powiedział sam do siebie.
Jyggalag wszedł z Dagonem na ramieniu do furgonu na siedzeniu pasażera. Reszta po chwili również zajęła miejsce. Magnus ruszył furgonetką w stronę Markardu.
Jyggalag zaś przypomniał sobie o Ravcore, którego zabił kilka dni temu. Słyszał że był animagiem, jednak nie był pewien. Szybko jednak zostawił tą myśl i skupił się na złocie Lorda Malacatha...
Przekierowanie