MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Alyssia wyczuła że coś jest nie tak, wiedziała że ktoś ją śledził. Weszła w boczna uliczkę i zatrzymała się pośrodku niej. Stała bez ruchu. Czekała..
Nagle w uliczkę weszło dwóch mężczyzn w szarych strojach. Zatrzymało się naprzeciw dziewczyny. Po kilku sekundach ciszy za Alyssią pojawił się kolejny mężczyzna. Zeskoczył z dachu. Po chwili spytał.
- Alyssia?
- Ktoś cię szuka - dodał.
- Zależy kto pyta.. - odparła trzymając rękę w gotowości do wyjęcia miecza. - Coście za jedni i czego chcecie?
- Nie musisz wyjmować oręża. Nie zrobimy ci nic złego - powiedział mężczyzna z tyłu.
- Przysyła nas Connor. Chce się z tobą spotkać w Hammersteel, w najlepszej karczmie w mieście. Zna twojego ojca - mówiła trzecia postać.
Alyssia była zaskoczona. Jej serce zaczęło mocnej bić. Natychmiastowo opuściła rękę
- Mojego ojca? Ale... ale jak ? On żyje?
- Będzie na ciebie czekać w karczmie jutro wieczorem. Od nas to tyle - powiedziała postać.
Nagle wszyscy trzej teleportowali się...

=====

Harkon nie miał czasu (aż devil łaskawie coś napisze) na łuczników i dwójkę młodocianych chłopaków. Postanowił wezwać straże a sam teleportował się do Tel Miryn...
Alyssia stała jeszcze przez moment w miejscu gdy tajemniczy mężczyźni zniknęli. Nie potrafiła zrozumieć co tak naprawdę jest prawdą. Przez lata próbowała zrozumieć kim tak naprawdę jest. Dopiero dzięki magii Doktora Limbo odkryła, że jej matka została zamordowana przez Raughna podczas ataku na Khanan.. A teraz.. teraz dowiaduje się ze jej ojciec żyje? Po tylu latach? Przecież nawet go nie znała... nigdy go nie widziała.. nie wie jak wygląda.. ani jak ma na imię.. czy to ten "Ravcore" a którym mówiła jej matka w obrazowanej wizji której doświadczyła? A może ktoś zupełnie inny?
W jej głowie kroiło się wiele pytań ale ani jeden odpowiedzi.. Tak wiele lat była sama, służyła u boku Raughna nie wiedząc nic o swojej przeszłości.. Przeszłości która została wymazana z jej pamięci i trzymana w sekrecie.
Dziewczyna czuła jakby coś rozpalało ją od środka, ledwo trzymała się na nogach pod wpływem emocji. Musiała podtrzymać się aż ściany budynku. Czuła strach, radość, gniew, zaskoczenie i poirytowanie równocześnie. Wiedziała jednak że to dopiero początek... Zamierzała przybyć na umówione spotkanie.
Tymczasem niedaleko kopalni Tel Miryn...
- Nadrabiamy produkcją żelaza. Mamy 2x większy przychód od tego goblińskiego ścierwa.
- Żołnierze wystraszyli ich robotników - mówił elf.
- I bardzo dobrze - odezwał się inny. - A wiesz czemu elfom tyle żelaza i stali?
- No dawaj - odpowiedział opierając się o szpadel.
- Podobno w fabrykach zaczęli produkować więcej broni - dokończył szeptem.
- Myślisz że szykują się na wojnę? Może to coś z atakiem na Sollum - dodał.
- Nie wiem. Nie interesuje mnie polityka. To banda debili. Dla mnie ważne jest to żeby elfy godnie żyły - odpowiedział mu i zaczął kopać kilofem...

Tymczasem przed kopalnią Tel Miryn, kilkadziesiąt metrów za jej granicą, w jej stronę szedł Jyggalag. Wiedział że nie wejdzie na teren kopalni bez Harkona, dlatego postanowił na niego poczekać. Doszedł w końcu przed umowną bramę obiektu. Bramy jako takiej nie było ani żadnego muru, ale była budka a obok niej kilku strażników elfów, w budce był goblin. Trzymał się zdala od tej budki. Mimo że nie wszedł jeszcze na teren kopalni, to jego obecność była podejrzana. Wokół terenu kopalni był iglasty las, a do niej prowadziła polna droga po której jeździły pwozy. Był sam, pośrodku niczego. Przed nim była tylko budka z kilkoma strażnikami i goblinem w jej środku.
Erresir wypłynął na otwarte morze wraz ze wschodem słońca. Raughn na nową wyprawę zabrał ze sobą Harh Krilla i Berhesta. Ignathir tymczasem pozostał w Sollum kontrolując przebieg prac nad nowym miastem i prowadząc badania nad odnalezieniem bestii z podziemi grobowca Lorda Carrabotha.
Harh Krill oraz pozostali żołnierze byli ciekawi kursu jaki obrał Raughn, był on zupełnie przeciwny od strony kontynentu.. trasa prowadziła ich prosto w otwarty ocean.
Krill wraz z Berhestem podeszli do Raughn który stał za sterem trzymając kompas w ręce.
- Kiedy wyjawisz tą tajemnice? Dokąd my właściwie płyniemy? - zapytał Krill
Raughn nie odpowiedział, patrzył dalej przez siebie wolno obracając sterem. Po chwili dziwnego milczenia Raughn rzekł cicho:
- Pamiętasz jak opowiadałem Ci o popełnionych przeze mnie w życiu błędach?
- Tak.. - odparł Krill
- Było ich dużo... a niektórych do tej pory żałuje.. czasem myślę, że mogłem postąpić inaczej.. zrobić coś więcej.. Niestety.. było już za późno..
- Mhm.. Mieliśmy chyba szukać sprzymierzeńców a nie naprawiać błędy których się nie da naprawić.. - rzekł srogo Harh Krill
- Niestety, ale te dwa stwierdzenia się ze sobą łączą.. - odpowiedział tajemniczo Raughn
Berhest i Krill popatrzyli po sobie ze zdziwieniem. Nie odzywali się więcej, ale byli tak naprawdę ciekawi co na myśli miał Raughn. Wiedzieli jednak, że prędzej czy później się dowiedzą.
Harkon pojawił się przed wejściem na teren Tel Miryn. Zaczepił go elfi żołnierz.
- Co cię sprowadza do kopalni, książę Harkonie.
- Szukam pewnego mężczyzny... - zaczął mówić, jednak ktoś mu przerwał
Przerwał mu Jyggalag, który się wtrącił.
- Harkonie. Miło znów cię widzieć.
Bal odwrócił się do mężczyzny.
- Witaj... - rzekł zaskoczony
Oboje weszli na teren kopalni Tel Miryn.

=====

Magnus tymczasem rozstawił ludzi Jyggalaga po twierdzy Malacatha. Nie byli rozstawieni po całym obiekcie, bo było to bez sensu. Miał do dyspozycji za mało ludzi. Rozstawił kilku przy bramie na zewnątrz, przed wrotami do środka twierdzy i w głównej sali...

=====

- Piękne miejsce, co? - spytał nagle Jyggalag
- Szkoda że zostało dotknięte korupcją... - dodał
- To znaczy? - spytał Bal, nie był zbytnio w temacie polityki
- Elfy po przegranej 40 lat temu musiały podzielić kopalnię pomiędzy sobą a goblinami.
- To... Chyba dobrze - odpowiedział Harkon.
- Tak sądzi Ministerstwo. Myślało że załatwili sprawę, a fakty są inne. Biją się o nią, z każdym rokiem coraz bardziej - odrzekł Pyke.
Znajomi szli przez teren kopalni jeszcze przez kilka minut rozmawiając. W końcu jednak doszli do wielkiego dźwigu. Był ustawiony obok głębokiej dziury w ziemi, ramię zwrócone w jej kierunku. Stalowa lina zwisała wprost do szybu i ściągała w górę jak i w dół kamień i inne surowce. Wszystko było transportowane do Daggerfall.
- Elfy na przestrzeni 20 lat bardzo się rozrosły... Gdyby nie reparacje wojenne, z pewnością były by jeszcze potężniejszą rasą - rzekł Pyke.
Oboje patrzyli na dźwig. Po chwili jednak elf spojrzał na mężczyznę i spytał.
- A ty kim tak naprawdę jesteś?
- Jyggalag Pyke. Mam 35 lat - spojrzał na chłopaka.
- No dobra ale... Po co ci ta maska?
Jyggalag odwrócił powoli wzrok znów na dźwig.
- Widzisz... Świat już nie jest kolorowy. Są albo źli, albo dobrzy ludzie. Ja w przeszłości miałem styczność z tymi pierwszymi - odpowiedział Jyggalag.
- To znaczy?
- To długa historia. Nie chce do niej wracać, wybacz...
Harkon poczuł jakąś więź z Jyggalagiem. Czuł że ma z nim dużo wspólnego.
Mężczyźni rozmawiali ze sobą jeszcze przez kilkadziesiąt minut. Harkon coraz więcej wiedział o nowo poznanym przyjacielu. Również na odwrót...
Przekierowanie