MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Harkon tymczasem po swoim śnie, o którym zresztą szybko zapomniał poszedł do sali głównej. Spotkał tam Nurbanu. Spotkał ją przed pojawieniem się Isabelli. Zobaczył że jest zdenerwowana.
- Co się stało? - spytał
Cecilia, Gheret i aurorzy odeszli już za bramę Sollum gdzie czekał na nich ten sam nieumarły strażnik który ich wprowadził. W pobliżu był ten Varran który obserwował ich z zaciekawieniem.
- Wasze różdżki.. - rzekł strażnik oddając bronie aurorom - A teraz żegnam wielmożne państwo..
Gheret i Stary Czarodziej zwrócili się do Cecili
- A więc co teraz? - zapytał Gheret

=====================================================

Alyssia w tym czasie zdążyła zażyć kąpieli i udała się do swojego tymczasowego pokoju wyznaczonego jej przez Limbo. Położyła się na łóżku i bardzo szybko zasnęła. Ta noc jednak nie była dla niej spokojna... Śnił jej się Raughn, wioski i miasta płonęły a jego armia szła na przód...On zaś sam na nieumarłym koniu gnał zostawiając po sobie tylko gruz i zniszczenie. Alyssia nie potrafiła zrozumieć dlaczego nie może się uwolnić od tych koszmarów. Cały czas to samo... Ocknęła się szybko i dostrzegła, że Limbo stoi nad nią.
- Znów śniłaś o Raughnie?
- Cholera...tak.. - odparła chwytając się za głowę - Chwila.. skąd niby wiesz?
- Potrafię wyczytywać informacje z umysłów innych istot...
Alyssia najchętniej by zaczęła krzyczeć ze złości, że Limbo czyta w jej umyśle, ale powstrzymała się.
- Czemu nie mogę przestać o tym śnić? Co jest ze mną cholera nie tak... Przecież odeszłam od niego..
- Cieleśnie tak.. ale nie duchowo.. - odparł jej poważnym tonem Limbo. - Cały czas jest miedzy wami więź...
Alyssia milczała patrząc w podłogę.
Mineła godzina. Jonathan pakował się by wyruszyć do Ministerstwa. Teodor również uda się z nim, będą chronić się nawzajem. Chłopak uda się do swojego ojca Rufusa by powiedzieć mu o wszystkim. Jonathan natomiast będzie starał się przekonać Mereta by do nich dołączył i pomógł im w walce z Łowcą.

Agreggor udał się do lasu wraz ze swoim asystentem. W miejsce, w którym miała lada moment powstać budowa wieżowca. Robotnicy byli już na miejscu.
Magnus dojechał do twierdzy. Zaparkował furgonetkę i poszedł do Jyggalaga.

Kwadrans później był już w jaskini. Zobaczył go Sanguin.
- Szefie, patrz! - powiedział
Pyke odwrócił się. Ujrzał jak jego ludzie przytrzymują Magnusa, wręcz pomagają mu iść.
- Misja się nie powiodła jak mniemam - rzekł Jyggalag.
- Nie myślalem że będzie taki dobry... - odpowiedział, czarodzieje go puścili a ten upadł na kolana przed Pyk'em. Był wyczerpany.
Mężczyzna w cylindrze uderzył Magnusa z ręki w policzek, ten obrócił głowę przez uderzenie.
- Mówiłem ci żebyś uważał! - krzyknął
Magnus nie odpowiedział. Wiedział że z Jyggalagiem nie można dyskutować.
Mężczyzna przemyślał swoje słowa i czyny. Podszedł jeszcze bliżej klęczącego czarodzieja.
- Powiedział coś? Gdzie uciekł? - pytał
- Dostałem bombardą i straciłem przytomność... - odpowiedział
Pyke uśmiechnął się i poklepał Magnusa po ramieniu.
- Dobrze że żyjesz przyjacielu - kiwnął ręką, od razu podszedł do niego jeden z jego ludzi.
- Wymagasz odpoczynku. Regeneracji - w tym momencie Magnus został podniesiony przez wezwanego czarodzieja.
- Zabierz go do komnaty medycznej. Sanguin, idź z nimi - wydał polecenia.
Sanugin i podtrzymywany Magnus odeszli od szefa w ciszy. Nie chcieli powiedzieć złego słowa.
Jyggalag mimo że nie okazywał zbytnio wściekłości, w środku wręcz walczył ze sobą by nie zabić Magnusa. Wiedział jednak że jest mu potrzebny, a śmierć Connora to tylko kwestia czasu. Nie ważne kto go zabije, myślał. Ważne, że zostanie zabity. Pyke domyślał się że barman mógł uciec do domu swojego brata. Mężczyzna wiedział już co zrobi...
Limbo usiadł obok Alyssi.
- Jak wiele pamiętasz ze swojego dzieciństwa? - zapytał w pewnej chwili Limbo
Alyssia spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem
- Skąd.. skąd to pytanie?
- To może nam poniekąd pomóc zrozumieć twoje połączenie z Raughnem..
Dziewczyna westchnęła.
- Problem tkwi w tym, że praktycznie nic nie pamiętam.. W sensie.. domyślam się, że Raughn nie jest moim prawdziwym ojcem, ale.. nie wiem... naprawdę nic nie wiem.. Odkąd sięgam pamięcią był przy mnie on.. kształtował mnie... nauczał.. A swojej prawdziwej rodziny nie znałam.
- Mogę ci w tym pomóc.. - odparł Limbo
- Zapewne znowu jakieś czary..
- Nie powinny być Ci obce, sama tez używasz magii. Jest w tobie większy potencjał niż myślisz.. wyraźnie wyczuwał w tobie tą pulsująca energię.. Przy odrobienie treningu mogłabyś być dużo potężniejsza..
- Jestem za stara na naukę magii... Zresztą, chyba miałeś mi pomóc w czymś innym..
- Jak wolisz.. jutro z samego rana zaczynamy... dowiemy się prawdy..
Connor uciekał lasem. Był już kilka kilometrów od Hammersteel. Coraz bardziej zbliżał się do domu Ravcore. Nie wiedział jednak co stało się kilka dni temu z jego bratem... W głowie miał różne myśli. Jeśli znaleźli jego, musieli znaleźć też Ravcore. Bądź na odwrót. Każdy scenariusz był nieciekawy.
Zabójca zatrzymał się na chwilę. Spojrzał na swoją nogę. Bardzo krwawiła. Wyjął szybko z płaszcza fiolkę z miksturą. Trzęsącą ręką wylał jej zawartość na zranione udo. Od razu poczuł lekką ulgę. Z minuty na minutę rana zaczęła się goić. Connor wciąż podążał do swojego brata...
Cecilia wraz ze swoimi ludźmi wyszła przed bramę. Odeszła kawałek z Gheretem i Rozejrzała się, czy nikt nie podsłuchuje, a następnie powiedziała Gheretowi:
- Chodźmy teraz Gherecie po ludzi... Po poddanych i po cierpiące kobiety. Po twoją żonę. Najważniejsze, że Ty i twoja Żona żyjecie. Zabierzemy teraz stąd bezpiecznie ludzi i wrócimy do zamku... Ale wrócimy tutaj. Gdy wszyscy będą bezpieczni, wrócimy tutaj i odbierzemy im Abregado. Wraz z Ministerstwem Magii zaatakujemy ich z ogromną mocą i być może uda nam się odzyskać Abregado... A nawet jeśli nie, to przynajmniej wyplenimy ich oddziały i nie damy im się zbyt mocno rozwinąć i umocnić. - Powiedziała stanowczo.
- Dobrze wiem, do kogo muszę się zwrócić... Dobrze wiem, kto może ich sponiewierać. - Dodała.
- Chodźmy teraz do tych klatek, Gherecie... Udało mi się tutaj zrobić to, czego chciałam... Wyprowadzę stąd bezpiecznie ludzi, a dopiero potem tutaj wrócę... Jak dobrze słyszałeś, oni nie chcą mi służyć. - Powiedziała zadowolona i zerknęła w niebo... Roggogon był niewidoczny.
Do Cecilii podeszło dwóch Aurorów.
- Pani... Za to co powiedział, już mieliśmy rzucić się na niego z pięściami... Ale nas przytrzymano... Aczkolwiek nie ręczę za siebie... - Powiedział i Spojrzał na Strażników.
- Wiem, widziałam. - Odpowiedziała Cecilia.
- Jednak nie mogliśmy ich teraz atakować... Gdybyście się na nich rzucili, byłoby niezbyt ciekawie. - Dodała.
=======

Nurbanu zauważyła Harkona.
- Harkon? Babcia wyruszyła do Abregado... Zostało podobno zaatakowane przez Nieumarłych... Może jej grozić niebezpieczeństwo! - Powiedziała.
Zaraz po chwili dostrzegła Isabellę i natychmiast do niej podeszła.
- Isabello! Co robiłaś tak długo w Ministerstwie? - Spytała.
Isabella uśmiechnęła się lekko.
- Mnóstwo spraw, siostrzyczko. Ale Ciebie chyba niezbyt to interesuje, prawda? - Spytała.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. - Odpowiedziała Nurbanu.
- Byłam na zebraniu, przecież wiesz. - Dodała Isabella.
- Tyle czasu? - Spytała Nurbanu.
- Owszem. A później zaciekawiły i zajęły mnie rzeczy, które ostatnio się wydarzyły... Uwierz mi Siostrzyczko, w Krainie ostatnio bardzo dużo się zadziało. - Powiedziała Isabella.
- Dlaczego się tutaj zebraliście? - Spytała i spojrzała ze zdziwieniem na Sabrinę... Jeszcze jej nie widziała.
- I kim Ty jesteś? - Spytała, nadal patrząc na Sabrinę.
Harkon postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Cicho! - krzyknął do sióstr
Siostry od razu zamilkły, spojrzały się na brata (był najstarszy z rodzeństwa, toteż był najbardziej szanowany)
- Skoro Cecillia udała się na Abregado nic nie mówiąc, to znaczy że nic jej nie grozi i jest pewna swoich działań. Nie panikujcie i zostańcie w zamku. Starczy nam problemów - dodał.
Jonathan wyruszył w drogę wraz z Teodorem.
Luthor deportowal sie pod postacia zwyklego czarodzieja wraz z trojka swoich sojuszników pod ministerstwo magii.
Raughn, Krill, Nirtheal i Ignathir zebrali się wspólnie aby ustalić swoje dalsze działania.
- Cecilia i tak nie wytrzyma.. czułem to w jej oczach.. wróci tu - rzekł Nirtheal
- Dobrze o tym wiem.. - odparł oschle Raughn - Dlatego też musimy się przygotować.
- Powiedz Raughn, dlaczego pozwoliłeś jej iść wypuścić ludzi? Mogli by się nam jeszcze przydać jako karta przetargowa - powiedział Krill
- Spokojnie... Nie powiedziałem jej wszystkiego, byłbym głupcem jakbym odkrywał wszystkie karty na początku gry.. Cecilia wpadła prosto w moją pułapkę i nie prędko z niej wyjdzie... Da nam to czas na realizacje naszego planu..
- A więc co robimy? - zapytał Krill
- Ty i Nirtheal pozostaniecie tutaj.. zapanujecie nad sytuacją.. w ewentualności pozbędziecie się wroga w razie nieproszonego ataku.. - rzekł Raughn - Natomiast ja i Ignathir udamy się w miejsce które od dawna powinniśmy przeszukać... Powiadomcie jednostki aby stały w gotowości..
- Niech tak będzie - odparł Krill kiwając głową.
- Dam wam amulet.. w razie problemów aktywujcie go...działa on bowiem na zasadzie komunikacji.. - mówił Ignathir - Przybędziemy my albo... wyśle wam odpowiednie wsparcie na odległość..
- Przydatne ustrojstwo - wtrącił się Nirtheal - Przydałoby nam się więcej takich artefaktów
- Jeden w zupełności wystarczy - odrzekł spokojnie Ignathir trzymając kostur
- No dobrze a co z Varranem ? - zapytał Krill - Bierzecie go ze sobą?
- Tak.. Jego zmysły są bardzo wyostrzone... z pewnością przydadzą się w poszukiwaniach.. - odparł Ignathir
Raughn w tym momencie spojrzał na mapę Abregado która leżała na stole.
- Jeszcze jedna sprawa.. - powiedział Raughn - Wyślijcie Berhesta do Morgud.. Niech trochę pobawi sie na koszt Cecili.
- Berhesta? Zwiadowce i szpiega? - rzekł zdziwiony Nirtheal
- W rzeczy samej.. On już dobrze wie co ma robić.. - odrzekł śmiejąc się Raughn - No dobrze panowie.. koniec gadania.. robota czeka.
Przekierowanie