Vincent był potężny magicznie... Jako jedyny w pomieszczeniu mógł wyczuć takie sztuczki...
- Co jest?! - wrzasnął.
- Co, Generale? - Spytał Straznik.
- Nie widzicie co ona robi?! - Krzyknął ponownie Vincent, a następnie trącił kubek z wodą, a ta się wylała.
Strażnicy byli zdziwieni.
Vincent dobył swojej Różdżki, a następnie przyłożył ją do gardła Ariadny.
- Natychmiast przestań...
Cecilia ponownie usiadła na swoim tronie, Skyres wskoczyła jej na kolana...
Nurbanu natomiast siedziała przy stole, Zaiross siedział obok niej na krzesełku... Feniks już znacznie urósł, nie był maciupeńki i potrafił już latać...
Tymczasem, Na Raughna i Krilla rzuciła się właśnie spora grupka Wampirów i Wilkołaków, a także spora grupa dużych pająków...
Grupą dowodziły 2 Wampiry Wyższe podlegające Regisowi...
- Nieumarli... - Przemówił jeden i splunął.
- Zdrajcy! - Krzyknął drugi... Rozpoczęła się batalia przybyłych Istot z dwójką Nieumarłych...
Cecilia zapatrzyła się na kotkę Skyres... Patrzyła na nią przez dłuższą chwilę, a następnie dobyła swojej Różdżki... Wycelowała w kotkę.
- Nie boję się... - Powiedziała Isabella.
- Przecież wiesz. - Dodała
Harkon doszedł do drzwi sali głównej. Były to poboczne drzwi, którymi mało kto chodził. Po drodze o dziwo nie było nikogo...
Elf otworzył drzwi i wszedł do głównej sali z Isabellą. Trzymał ją za ramię, za nimi stał Artur.
Wszyscy od razu popatrzyli na Harkona... Było tam wiele żołnierzy i innych bohaterów... Młody Bal zasłonił się Isabellą, by nikt w niego nie strzelił zaklęciem.
Ariadna od razu przestała. Lekko się przestraszyła reakcji Vincenta. Nie powiedziała jednak ani słowa.
Raughn i Krill spojrzeli po sobie
- Znowu to samo.. - rzekł Raughn - To już jest nudne..
Obaj dowódcy zaatakowali równocześnie. Błyskawicznie wybili wszystkich wojowników.
Raughn zaatakował pierwszego z wampirów wyższych. Ten nie był w stanie sie mierzyć z kimś takim jak Raughn. Błyskawicznie jego głowa została ścięta przy pomocy miecza Raughna. Drugiego z wampirów wybił Krill przy pomocy swojego gigantycznej siły i potężnej buławy miażdżąc czaszkę niedoszłego wampira.
Nastała cisza.
Raughn dał sygnał Krillowi i oboje ruszyli dalej. Zbliżali sie coraz bardziej do sali tronowej.
Jeszcze przed wejściem Harkona do sali, Cecilia rzuciła na kotkę Skyres kilka, dokładnie 5 zaklęć ochronnych... Kotkę otaczała mocna bariera ochronna, która wytworzyła się na skutek rzucenia zaklęć.
- Jesteś dla mnie zbyt cenna... Nie mogę pozwolić by coś Ci się stało. - Powiedziała Cecilia, kotka odpowiedziała cichutkim mruczeniem.
Batalia o zamek trwała... Generałowie Gwardzistów również wojowali, tak samo Opiekunowie Smoków... Aktualnie więc nie było ich w sali tronowej...
Szwedzki Krótkopyski zauważył, że błyskawice niezbyt działają na robala... Nie chciał się uginać, chociaż jad który już znajdował się w jego ciele dawał o sobie znać...
Szwedzki Krótkopyski zrobił następujące ruchy... Najpierw, wysunął w ogonie bardzo długie kolce, które także wysunęły się na jego grzbiecie, owe kolce zraniły Skolopendrę...
Smok postanowił tym razem zaatakować inaczej... Otworzył pysk, a następnie wypuścił w stronę robala kulę niebieskiego ognia, która musiała zadać robalowi spore rany...
Cecilia i wszyscy zebrani w sali głównej dostrzegli wchodzącego Harkona i Isabellę, a także Winchestera...
Królowa otworzyła szeroko oczy...
- Harkon... Żyjesz... - Powiedziała.
Przed salą tronową, właśnie w tym kierunku w którym zmierzali Generałowie Nieumarłych, stała spora grupa Strażników i Czarodziejów... Strażnicy byli uzbrojeni po zęby, Czarodzieje gotowi do walki...
Po sali tronowej rozległ się oddech Harkona. Ogarnął każdego. Był bardzo mroczny. Cecillia wyczula że to jej wnuczek...
- Powstrzymaj wojska... Albo ona zginie... - powiedział młody Bal patrząc w jej stronę
Skolopendra obroniła sie przed ogniem. Jej ciało pokrywał mocny pancerz. Nie odczuła więc bólu. Jeszcze raz cisneła smokiem i go puściła ponieważ kolce mogłyby ją zranić. Walka miedzy stworzeniami i tak dalej nie miała większego znaczenia. Jad skolopendry pływał już w żyłach smoka... Robal wiedział że to kwestia minut nim smok wyda ostatnie tchnienie.
Raughn i Krill zbliżali się do sali tronowej. Zauważyli strażników.
Raughn zaśmiał się szyderczo.
- No to jak panowie?... wpuścicie nas po dobroci czy po złości? - rzekł Raughn wyciągając miecz który zabłysnął wiecznym ogniem. Krill również dobył swoją potęzną buławę.
Cecilia siedziała na swoim złotym tronie, był na podwyższeniu ze schodkami, było widać wyższość Królowej nad przybyłym młodym elfem...
Królowa spojrzała prosto w oczy przybyłego... Nie okazywała na razie żadnych emocji.
- Jak śmiesz jeszcze się tu pojawiać, po zdradzie swojej rodziny? - Zaczęła.
- A w dodatku... zasłaniasz się moją wnuczką? Grozisz jej śmiercią? - Kontynuowała.
- Co zrobisz, jeśli nie wycofam wojsk? Poderżniesz jej gardło? A może ją udusisz? - Dodała.
Zamilkła na chwilę.
- Puść Isabellę... A następnie zrób to, co powinieneś... Przeproś za wszystko i poproś o wybaczenie... Zastanów się, Harkonie... Nie popełnij błędu... - Powiedziała w końcu.
Isabella szeroko otworzyła oczy... Słowa Babki ją zdziwiły.
- Babciu! - Krzyknęła.
- Jak możesz! - Dodała.
W tym momencie jeden z Tygrysów ryknął w stronę Harkona i Isabelli, nadal leżąc przy tronie... Nikt nikogo na razie nie atakował.
Strażnicy i Czarodzieje zauważyli Raughna i Krilla...
- Nie dajcie im przejść! Pod żadnym pozorem! - Krzyknął jeden z Czarodziejów.
- Macie ich zabić, zrozumiano?! - Krzyknął...
Po chwili, Strażnicy dobyli broni i tarcz, szturmem rzucili się na dwójkę Nieumarłych...
Czarodzieje natomiast pozostali z tyłu i bardzo celnie wymierzali zaklęciami w dwójkę Nieumarłych... Ciskali w ich kierunku Sectumsmeprami i Bombardami...
Raughn stał bez ruchu. Gdy straznicy dobiegli bez problemu zablokował ich ciosy swoim mieczem. Krill w tej chwili doskoczył do Raughna i przy pomocy swojej ogromnej siły cisnął strażnikami o ścianę a przy pomocy swojej buławy dokończył dzieła.
Na miejscu pozostali jedynie czarodzieje którzy ciskali zaklęciami.
- Lubicie ogień co? - zapytał Raughn i w tej chwili przyłożył dłoń do podłogi. - Też lubie...
Wieczny ogień który w nim się tlił zaczął wyłaniać się z podziemi. Czarodzieje byli zaskoczeni. Wieczny Ogień zaczął palić ich żywcem. Próbowali wzajemnie sie ugasić ale Raughn wykorzystując okazję podszedł do nich i wykonał kolejny cios mieczem ucinając im głowy.
Przez chwile oboje Dowódców patrzyło na trupy strażników. Teraz nic nie stało im już na przeszkodzie...
W głównej sali nadal panowała cisza. Było... Za cicho. Harkon i Cecillia na siebie patrzyli. Młody Bal nie odpowiedział babce, nastała chwilowa cisza. Było słychać tylko stłumione odgłosy bitwy.
Nagle jednak Cecillia kątem oka coś zauważyła. Był to cylinder wystający lekko ponad głowy innych. Rozległ się niski, lekko szaleńczy śmiech. Żołnierze odsunęli się ukazując Pyke'a. Zaczął powoli klaskać i posuwać się ku Cecilli. Klaskanie było jak powolne bicie zegara. Żołnierze nie wiedzieli jak zareagować. Mężczyzna w cylindrze przestał się śmiać, zdjął cylinder i ukłonił się patrząc cały czas w oczy Cecilli. Okazało się, że Jyggalag teleportował się do głównej sali niepostrzeżenie kilka minut temu. Mógł to zrobić, ponieważ kiedyś już w tym miejscu był.
Pyke wyprostował się, ubrał cylinder i zaczął mówić.
- Pocałował bym twoją dłoń, gdybyśmy tylko rozpoczęli to wszystko od nowa - powiedział niskim, spokojnym głosem patrząc w oczy królowej.
- Albo gdybyś do mnie podeszła - dodał, lekko uśmiechając się.
*Nie atakuj devil, pogadajmy trochę*
- Chlopaku, twoim przeznaczeniem jest przegrać, tak jak cała twoja rodzina - odparl Heith
- Nie mów tak! - krzyknął Jonathan
- Gdy Ty zginiesz ja uwolnie się całkowicie od waszej rodziny, wtedy będę mógł odzyskać to co straciłem - mówił Heith
- Franziska?
- Jak śmiesz wypowiadać jej imię! - wydarł się na cały głos czarnoksiężnik
Jonathan ujrzał światłość w oczach Heitha. Zdziwił się.