- Twój brat i ja jesteśmy poszukiwani listem gończym. Ale skoro chcesz się przekonać na własne oczy, to na dole jest telewizor. Możesz z niego skorzystać - odparł Jyggalag patrząc na księżniczkę.
=====
Harkon stał na rufie już od kilku minut. Postanowił że pójdzie do swojej siostry jej coś powiedzieć.
- Mój wuj, Mój wuj ma teraz wszystkie udziały w mojej firmie! To on musi współpracować z Heithem! - odparł Agreggor
- Wiem, wiem gdzie się ukrywa. - odparł poważnie po chwili.
W międzyczasie Nirtheal dotarł do nowo wybudowanej kamiennicy w Dohl de Lokke. Przyszedł tu nie bez powodu. To tutaj bowiem mieszkała jego wybranka.. Cassandra. Odwiedził ją już wcześniej i rozmawiał z nią dość długo, ale postanowił ponownie ją odwiedzić. Przechodząc przez drzwi wejściowe do wnętrza budynku od razu przemienił swoją postać w człowieka. Ruszył po schodach na górne piętro i zapukał do pierwszych drzwi. Usłyszał odgłos kroków i po chwili drzwi otworzyły się. Cassandra była lekko zaskoczona jego przybyciem
- Co ty tutaj znowu robisz? - zapytała
- Przyszedłem Cię odwiedzić..
- Byłeś już w odwiedziny godzinę temu... masz amnezje czy co?
Nirtheal zaśmiał się. Cassandra od początku jak tylko ją poznał, miała impulsywny i buntowniczy charakter. Nie zaprzeczał że był to jeden z powodów dla których tak bardzo mu się spodobała.
- Głuchy jesteś? - zapytała głośniej bo nie otrzymała odpowiedzi na poprzednie pytanie
- Troszeczkę - odparł Nirtheal z uśmiechem - Mogę wejść?
Cassandra westchnęła
- No dobra... - odpowiedziała wpuszczając go do środka i zamykając drzwi.
Nirtheal od razu poszedł do salonu gdzie usiadł na sofie i włączył telewizor. Cassandra stanęła obok niego
- Rozgościłeś się jak u siebie.. - rzekła
- A tak nie jest? - zapytał spoglądają na jej twarz. - To jedynie miejsce gdzie mogę odpocząć... Ciągle tylko bitki, wojny, negocjacje i tak w kółko od 20 lat.... I nadal nie widać końca..
Cassandra usiadła obok niego i zaczęła delikatnie masować jego ramię.
- Cóż jesteś komandorem.. chyba to normalne.. - powiedziała
- Ta.. normalne.. czasem żałuje że jestem trzeźwy... wolałbym leżeć gdzieś pod stołem, ale z uśmiechem na ustach...
- Nikt nie powiedział że to będzie proste..
- I nie jest... Od wielu dni próbuje znaleźć sposób na zrealizowanie obietnicy którą Ci złożyłem ale jestem bezsilny..
- Przecież nie musisz...
- Wiem - przerwał jej - Ale chce..
Nastała chwila ciszy którą przerywały rozmowy w telewizyjnych wiadomościach. Po chwili Nirtheal kontynuował.
- Raughn przeprowadził negocjacje... Szykuje się wojna która zakończy ten konflikt na dobre.. Ktoś zginie... ktoś przeżyje.. Ale jedno jest pewne...Po wojnie wszystko będzie wyglądało inaczej.. nic już nie będzie takie samo..
Cytat:NIRTHEAL (LUDZKA FORMA) I CASSANDRA
![[Obrazek: image.php?di=S3II]](http://mineserwer.pl/uploadzdjec/image.php?di=S3II)
Alyssia rozglądała się po mieście. Wiedziała, że nie dzieje się najlepiej. Postanowiła przeteleportować się do Hammersteel gdzie ostatnio widziało swojego ojca. Liczyła na to, że nic mu nie jest i nie wpakował się w żadne niebezpieczeństwo. Przy pomocy amuletu otworzyła portal i przeszła przez niego na drugą stronę.
Berhest przechodził się po mieście. Cały czas myślał o Isabelli i badaniach Ignathira. Po drodze postanowił wstąpić do baru i napić się jakiegoś dobrego piwa. Liczył na to, że to pomoże mu odgonić myśli.. przynajmniej na jakąś chwilę. W środku było wielu nieumarłych. Niektórzy widząc go kiwnęli głową z szacunkiem, wiedzieli bowiem że jest on wyżej postawionym żołnierzem w hierarchi od nich. Siadając do stolika i popijając z kufla ciemnego piwa usłyszał rozmowę i tym jak kilku żołnierzy założyło się o to kto dłużej przeżyje w Mrocznym Lesie. Jeden z nich bowiem już nie wrócił. Berhesta nie zbyt to jednak interesowało. Zamierzał jednak poinformować o tym Raughna, że niektórzy żołnierze zaczynają się nudzić i robią głupie, nie przystające dla nich rzeczy.
- Odrobina dyscypliny by nie zaszkodziła - powiedział sam do siebie w myślach.
Księżniczka zrobiła spore oczy na słowa Pyke'a.
- To w takim razie... Musicie mieć się na baczności, skoro osobiście wyznaczyła na Was list gończy... Królowej Cecilii lekceważyć nie można, na pewno ma ogrom sztuczek i asów w rękawie, dobrze znam Babkę. Skoro udało jej się utrzymać na tronie przez tyle długich lat, to zapewne zrobi wszystko by zatrzymać go na kolejne lata... - Powiedziała i westchnęła. Nie wiedziała co to będzie.
Następnie Isabella obejrzała dokładnie całe wiadomości... Dowiedziała się wszystkiego. Dowiedziała się o nowych rządach w Ministerstwie... Dowiedziała się, że Cecilia zbiera ludzi... Zastanawiała się, czy będzie chciała widzieć ją przy swoim stole Najpotężniejszych i tym, którym najbardziej ufa... Wiedziała, że dla Cecilii teraz to będzie priorytetem, zebranie wszystkich swoich przyjaciół...
Wpatrywała się jeszcze przez chwilę w telewizor... Myślała o Sabrinie Spellman i o Arturze... Ciekawiło ją, czy podjął jakieś kroki w tej sprawie.
=======
Sabrina Spellman zasiadła w fotelu w gabinecie Ministra Magii w Ministerstwie... Oparła ręce o biurko...
Dokumentów i papierów było ponad 30 tysięcy...
W Gabinecie stało 5 Aurorów.
- Wielu pracowników po prostu się zwolniło. Wielu informatorów poznikało... Aurorzy też zaczynają odchodzić... Sędziowie. - Meldowali.
- Wielkim problemem było złoto, ale teraz wraz z twoim objęciem urzędu, to nie będzie już na szczęście problemem. - Dodał drugi.
- Ogrom ludzi wróci, gdy dostaną znaczną, ogromną podwyżkę... A jeszcze więcej wróci, gdy zarobki będą takie same jak... 40 lat temu, gdy rządził... Fred. - Powiedział.
To prawda... 40 lat temu Ministerstwo było tak bogate, że każdy pracownik, nawet na najniższym stanowisku stawał się bogaczem po zaledwie kilku miesiącach pracy... Wtedy każdy chciał dostać pracę w Ministerstwie, walczono o stanowiska... Aurorów było tak dużo, że potem przyjmowano już tylko najlepszych Czarodziejów na stanowiska Aurorów...
Sabrina Spellman westchnęła.
- Wszystko po kolei... - Zaczęła.
W tym samym momencie, rozległ się stukot do drzwi.
Aurorzy otworzyli drzwi, a do środka wszedł Artur Winchester...
- Witam Panią Minister. - Powiedział Artur, spoglądając na Czarownicę.
- Witaj. Cóż Cię sprowadza? - Spytała Sabrina i oparła się wygodnie na fotelu.
Artur uśmiechnął się.
- Czy... Moglibyśmy porozmawiać na osobności? - Spytał.
Aurorzy spojrzeli na Sabrinę.
- To ważna sprawa. - Dodał.
Sabrina westchnęła i zgodziła się. Aurorzy opuścili gabinet.
- No więc? Słucham. - Powiedziała Czarownica.
- Pani Minister... Już zdążyliśmy poznać się w Zamku Królewskim. - Zaczął Artur.
- Jak dobrze wiesz, jestem na stanowisku Aurora już od bardzo długiego czasu, w Ministerstwie... - Kontynuował.
- Meret Thimot... Nie traktował mojej osoby poważnie. Tak samo, jak jego nie traktowano poważnie. - Dodał.
- Przychodzę tutaj dzisiaj do Pani Minister z prośbą... Z Prośbą o stanowisko Głównego Aurora w Ministerstwie Magii. - Powiedział, spoglądając na Czarownicę.
Kobieta również patrzyła mu prosto w oczy... Umiała doskonale przejrzeć człowieka. Wiedziała, że Winchester jest odważny i silny, jest doskonałym Czarodziejem, ale większość rzeczy robi jedynie dla swoich korzyści... I dla korzyści jeszcze kogoś. Kogoś, na kim mu zależy.
- Hmm... - Mruknęła Czarownica.
- Co możesz mi zaoferować, w zamian za to stanowisko? - Spytała.
- Posiadam sporą grupę ludzi w Ministerstwie, którzy mi podlegają... Wielu Aurorów słucha moich rozkazów, żaden z moich ludzi nie opuścił Ministerstwa w kryzysie, tak jak większość tchórzliwych szczurów... - Mówił.
- Mogę Ci obiecać, że zwerbuję na stanowiska Aurorskie jak największą ilość odpowiednich osób... Również pragnę potężnego Ministerstwa. - Dodał.
- Mam spore środki do działania. - Dodał.
- Środki? Skąd je bierzesz? - Spytała Sabrina.
Winchester zamilkł na chwilę.
- Wspiera mnie Księżniczka Isabella. - Rzekł w końcu.
Sabrina uśmiechnęła się.
- Aha... - Rzekła. Zastanawiała się, dlaczego Księżniczka przeznacza tyle środków na sprawy w Ministerstwie... Czym kieruje się Księżniczka? Zaciekawiło ją to.
- Czyli pragniesz zostać Głównym Aurorem, u boku Regisa Rohelleca i Rufusa? - Spytała, ponownie opierając ręce o biurko.
- Owszem. Sądzę, że moje argumenty są przekonujące. - Odpowiedział.
- Aha, jeszcze jedno... - Powiedział nagle.
- Mogę zaoferować Pani Minister sprowadzenie do Ministerstwa jednego z poszukiwanych... Szalonego Kapelusznika. W ciągu kilku dni. To tak na początek. Potem zmiażdżymy resztę. - Dodał.
Sabrinę zdziwiły jego ostatnie słowa... Był pewny siebie.
- Arturze... - Powiedziała. Winchester wiedział, że albo teraz albo nigdy... Zrobił to, co poleciła mu Isabella.
Jyggalag na słowa Isabelli tylko szyderczo się uśmiechnął pod maską. Po chwili odeszła pod statek...
Do Isabelli przyszedł Harkon. Wszedł do kajuty i zamknął za sobą drzwi powoli. Spojrzał na siostrę swoimi czerwonymi ślepiami. Dziewczyna poczuła przez chwilę zimno wydobywające się z Harkona. Czarną magię...
- Isabello... - rzekł niskim głosem i podszedł do niej nieco bliżej
- Zobacz... Co mi zrobili...
Każde zdanie Harkona przerywała potrzeba wzięcia oddechu. Nie przyzwyczaił się jeszcze do respiratora. Jego płuca były wręcz do niego podpięte. Dźwięk wdechu wzmocniony przez respirator był bardzo mroczny i budzący strach.
- Twoja babka... Zawsze była katem... - dodał patrząc siostrze w oczy
Jonathan przybiegł i stanął na przeciwko Clammanta.
Rufus postanowił ocknąć się z letargu i ruszyć w końcu do Ministerstwa, chciał wprowadzić nowego Ministra Magii w życie ministerstwa. Deportował się do budynku Ministerstwa.
Cecilia spojrzała poważnie na Agreggora...
- Twój wuj? Jak to możliwe? - Spytała poważnie... Dobrze znała jego firmę.
- Jeśli faktycznie z nim współpracuje, i jeśli rzeczywiście wiesz, gdzie się ukrywa... Wówczas spełnię każdą Twoją prośbę, Agreggorze. - Powiedziała, patrząc na niego poważnie.
- Mówże! Zdradź jego kryjówkę! - Dodała. Była zadowolona z takiego obrotu spraw... Śledztwo w sprawie kryjówki Heitha prowadzone przez Ministerstwo cały czas trwało, a żadnych nowych szczegółów nie było... A teraz, mogła osobiście odbić córkę z rąk Czarnoksiężnika...
===========
- Dam Ci szansę. - Powiedziała Sabrina i uśmiechnęła się, nieco szyderczo, troszkę chytrze...
Winchester uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Wspaniale! Pani Minister... Wiedziałem, że jest Pani odpowiednią osobą na to stanowisko. - Powiedział Winchester. Teraz był Głównym Aurorem... Miał ogromne wpływy. Miał ogrom myśli w głowie.
- Jestem Sabrina. Bądźmy na ty. - Powiedziała Pani Minister wstając i podając rękę Aurorowi. Artur uścisnął jej dłoń, a następnie poprawił rękaw koszuli.
- Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i szybko przyniesie bardzo dobre efekty... Nie możemy tracić ani chwili czasu. Dobrze wiesz, że wielu szaleńców dybie na życie Królowej Cecilii... Należy chronić ją za wszelką cenę... - Powiedziała Sabrina. Wiedziała, że otrzymała bardzo, bardzo trudne zadanie... W głębi serca liczyła jednak, że przyjaciele Cecilii, którzy mają niedługo przybyć, ogromnie jej pomogą... Wszak to najpotężniejsi i każdy czuje przed nimi lęk i szacunek...
W tym samym momencie Regis Rohellec wszedł do Gabinetu.
- Witajcie. - Powiedział, zauważając dwójkę.
- Witaj, Regisie... Właśnie mianowałam kolejnego Głównego Aurora.
Regis zerknął na Winchestera... Dobrze go znał. Artur był dziwnym, ale efektywnym człowiekiem.
- To Ty podejmujesz najważniejsze decyzje. Wierzę, że będzie to dobra decyzja. - Powiedział Wampir Wyższy, a następnie uścisnął dłoń z Winchesterem.
- Witaj w gronie Głównych Aurorów. - Rzekł. Winchester uśmiechnął się.
- Nie próżnujmy, Panowie... Trzeba zacząć działać. - Powiedziała Sabrina.
- Czy odnaleziono Rufusa? - Spytała. Chciała, żeby cała trójka Głównych Aurorów w tym momencie się tu pojawiła. Należało ustalić najważniejsze fakty i dalsze działania... Jedno miejsce dla Głównego Aurora cały czas pozostawało wolne.
- Nie... Jeszcze nie. - Odparł Regis.
=====================
- Widzę... To okropne... - Powiedziała Isabella, a następnie pogładziła go po ramieniu...
- Nie wiem, dlaczego dopuściliście do takich wydarzeń... Ale Babka powinna częściej ukracać niektóre zachowania mojej rozwydrzonej siostrzyczki. - Dodała... Cały czas patrzyła na niego.
- Dlaczego "zawsze była katem"? - Spytała.
Harkon zaczął szybciej oddychać. Gniew się w nim wzburzył gdy usłyszał że "dopuściliście do takich wydarzeń". Próbował się jednak powstrzymać, by nie wybuchnąć. Próbował ukryć emocje, lecz słabo mu to wychodziło.
- Nic nie wiesz... Nic... - mówił niskim głosem
- Zabije Cecillie... Nurbanu... Za mojego ojca... - oczy Harkona przybrały krwisty kolor, był wściekły, ale nie na Isabelle
- Carrabothowie... Zniszczyli mi życie... Dam ci czas... Abyś wybrała stronę... - dodał
Isabella była bardzo, bardzo zmieszana... Panowało w niej mnóstwo emocji... Widziała winę po obu stronach, myślała nad tym intensywnie... W końcu opadła na łóżko stojące obok niej... Usiadła, patrząc w podłogę i milcząc...
Po chwili, uniosła lekko głowę i spojrzała prosto w oczy Harkona.
- Kocham Cię, bracie... - Powiedziała, jednak głos jej drżał...
- Naprawdę tego chcesz? Chcesz wyrządzić im krzywdę, mimo że kiedyś... Byli twoją rodziną? Najbliższymi? - Spytała, pokiwała lekko głową.
- Chcesz zniszczyć Cecilię, wyrządzić jej krzywdę? Przecież bardzo kochałeś Dziadka... A On bardzo kochał swoją żonę, tak jak Ona jego. Zawsze się wspierali i razem przezwyciężali wszystkie przeciwności losu. Nie wiem, czy warto... Może przez wzgląd na Dziadka? On by nie chciał... Śmierci Babki... - Mówiła... Nie wiedziała kogo bronić... Nie wiedziała za kim stanąć... Myśli biły się w jej głowie.
Harkon bez zastanowienia odparł siostrze.
- Nie obchodzi mnie... przeszłość... Zbyt długo w niej... Tkwiłem i błądziłem...
- Jyggalag pokazał mi... Kim naprawdę jestem... - mówił Harkon
- Teraz to on... Jest moją rodziną... Chce żebyś... Do nas dołączyła... - dodał