Mefisto głośniej wypuścił powietrze z płuc, był zdenerwowany na Cecillie.
- Cały szyb się zawalił. Kilka żołnierzy razem z nim zginęło, a kilka następnych może być uwięzionych w gruzach - odrzekł Mefisto.
- I nie obchodzą mnie kłopoty Ministerstwa. Domagam się rekompensaty za tą całą sytuację. Albo oddasz kopalnię i Smoczymost w moje ręce, albo sam sobie to odbiorę. Koniec żartów Cecillio. Zobacz jak poważna jest cała sytuacja - powiedział elf.
=====
Harkon odwrócił się do siostry, mówiąc szedł tyłem.
- Oczywiście że to wiem. I poradzę sobie - uśmiechnął się.
Po chwili Młody Bal zniknął za korytarzem.
- Mefisto... Nie próbuj mi nawet grozić! - Syknęła nieco głośniej.
- Dobrze wiesz, że moje relacje z goblinami są bardzo dobre. Są moimi przyjaciółmi i nie mogę odbierać im tego, co w połowie należy do nich. - Dodała.
- Oczywiście smuci mnie śmierć tych elfów, tak jak już mówiłam... I wierzę, że tych uwięzionych uda wam się ocalić. Zapłacę wam również tyle, ile będzie trzeba... Dajcie złoto rodzinom zmarłych i wykorzystajcie do odnalezienia tych uwięzionych, a także do odbudowania zniszczeń. - Powiedziała.
Nastała chwila ciszy, a następnie Cecilia spojrzała Mefisto prosto w oczy.
- Elfy są znakomitymi tropicielami, prawda? - Spytała.
Cecilia w tym momencie wróciła do tematu Ministerstwa... Obejrzała się do tyłu i spojrzała na Regisa.
- Wpuśćcie tutaj mojego sługę! - Powiedziała Cecilia.
Regis zapukał w drzwi od gabinetu Mefisto, a strażnicy je otworzyli.
- Królowa pragnie, aby sługa tutaj wszedł. - Powiedział. Strażnicy przepuścili w tym momencie sługę trzymającego portret Heitha.
Cecilia popatrzyła na Mefisto poważnym wzrokiem.
- W Ministerstwie pojawił się pewien Czarnoksiężnik, który omamił wielu Aurorów... Jego imię to Luthor, a jego Panem jest Heith. - Cecilia wskazała dłonią portret Heitha.
- Groził mi, całej Krainie i wszystkim jej mieszkańcom, włącznie z Elfami... - Kontynuowała Cecilia.
- Pała nienawiścią do wszystkich... Na pewno w najbliższym czasie planuje zaatakować te tereny. - Mówiła dalej.
- Skąd o tym wiem? Był w moim zamku... Wdarł się. - Dokończyła.
Znów spojrzała na Mefisto poważnym wzrokiem.
- To on wydał ten rozkaz. To on jest odpowiedzialny za wybuch na terenie kopalni. - Powiedziała i znów wskazała portret.
- Za wszystkim stoi Heith... - Powiedziała.
- Mam nadzieję, że Ty i twoi ludzie go znajdziecie i dopadniecie... Nie ma prawa panoszyć się w mojej Krainie i wyrządzać takich szkód. - Powiedziała Cecilia.
- Mefisto... Twoje zadanie to dopaść Heitha i go zniszczyć. Jeśli tego dokonasz, dam ci wówczas co tylko zechcesz... - Kontynuowała.
- Zemścij się na nim... To on zamordował Elfy. - Dodała.
- Dam ci wszystko, co tylko zechcesz, spełnię każde twoje życzenie jeśli schwytacie tego Czarnoksiężnika. Musicie go złapać. - Dokończyła.
- Cecillio... Nie zrozumieliśmy się. Jesteś w Daggerfall. Tą prowincje oddziela gruby i wysoki mur - powiedział Mefisto.
- Nie będę narażał elfów dlatego że ty chcesz odnaleźć jakiegoś czarodzieja.
- Kopalnia nigdy nie była goblinów. Zawsze była elfów. Oddaj mi kopalnię i Smoczymost, a zapomnę o całej sprawie - dodał król.
Pod Ministerstwem roiło się od redaktorów. Meret wychylał glowę z okna swojego gabinetu, bał się konfrontacji z dziennikarzami. Nagle, do jego gabinetu wszedł informator ministerstwa. Chyba ostatni jakie ministerstwo posiada...
- Ministrze, to nie może czekać! - krzyknął
- Tak?
- Heith, Heith Dorm, wiem jak się nazywa! - odparł Gary
- Nic mi to nie mówi. Mógłbyś jaśniej?
- Przeszukałem archiwa, wszystko, wszystkie biblioteki i znalazłem.. W 1901 roku stoczyła się w tej krainie bardzo potężna walka pomiędzy ówczesnym najpotężniejszym czarnoksiężnikiem - Gellertem Grinderwaldem i Heithem Dormem. Grinderwald zamknął go w jakimś więzieniu magicznym, nie mam pojęcia gdzie dokładnie, ale to nie najważniejsze. Wrócił. Wrócił po prawie 200 latach, a jest jeszcze potężniejszy niż wtedy. Ministrze, obawiam się że trzeba zwołać naradę, nie tylko Ministerstwa, ale i całej krainy. Trzeba się spotkać z Cecilią, Barbarossą, Elfami i goblinami. Musimy zebrać każdego potężnego przywódcę, inaczej nasza kraina upadnie.. - mówił z przejęciem Gary, informator Ministerstwa, były auror
Meret spojrzał przez okno. Potem na dokumenty i zapiski Garego, w których znajdowały się również inne postacie (Szalony Kapelusznik, Fester itd.) Podjął poważne kroki.
Już po zaledwie 20 minutach wyszedł do dziennikarzy.
- Mimo, że Ministerstwo upada, dokonamy wszelkich starań by powstrzymać wszystkie osoby które źle życzą krainie. Wiemy już o nic wszystkich. Były współpracownik oszusta i zabójcy Freda - Fester, Szalony Kapelusznikm, Heith Dorm, Jake Luthor i wielu innych! Ministerstwo we współpracy z Królową Cecilią dopadnie ich wszystkich! Ja, jako minister magii mogę wam to obiecać!
Mimo takiej przemowy, Meret spotkał się z falą krytyki. Ludzie i dziennikarze byli bardziej po stronie Clammant Industries i samego Obadiaha który obiecał im spokój i bogatą krainę. Minister Magii skierował się spowrotem do Ministerstwa po wygłoszeniu przemowy, skąd deportował się do swojego domu..
Heith obejrzał relację dziennikarzy. Był wściekły. Przepełniał go gniew. Postanowił deportować się natychmiastowo do mieszkania Ministra Magii. Doskonale wiedział gdzie mieszka, prawie każdy w krainie to wiedział. Było to miasteczko Hogsmeade, gdzie mieszkał od urodzenia.
Meret ujrzał Heitha siedzącego w fotelu po dotarciu do domu.
- Heith - powiedział z przerażeniem
- Tak. Merecie, nawet nie wiesz, jak bardzo zepsułeś sobie w moich oczach. Narazie chciałem Cię oszczędzić. Ale nie pozostawiasz mi wyboru. Muszę nieco zmienić swoje plany co do krainy. Co do Ciebie, co do ministerstwa.. - mówił z gniewem.
Harkon i 4 królewskich strażników znalazła się kilka metrów przed karczmą Connora.
Harkon zaczął iść pierwszy. Wszedł do niej, a barman od razu go powitał.
- Książę Harkon, witamy! Co podać? - spytał uśmiechnięty
- Przeszukać całą karczmę! - krzyknął elf
- Co się dzieje? - spytał Connor
- A jego zakuć w kajdany! - wydał polecenia
- Co!? Nie! - Connor zaczął uciekać na zaplecze jednak dostał od strażnika z drętwoty
W tym samym czasie...
- No to wchodzimy... - powiedział Ravcore
Alyssia i były zabójca weszli do portalu. Portal pojawił się przed karczmą, wyszli z niego. Ravcore usłyszał dobiegające z karczmy krzyki brata.
Alyssia była zaskoczona, nie do końca wiedziała co się dzieje. Patrzyła jak jej ojciec biegnie w kierunku karczmy...
Ravcore z hukiem otworzył drzwi. Nie miał swojego sprzętu, więc był bezbronny.
- Co tu się dzieje?! - krzyknął
- Connor? - dodał widząc jak jego brat leży skuty kajdanami na ziemii
Harkon obrócił się do mężczyzny i powiedział.
- Wyjdź, to nie twoja sprawa!
Nagle do elfa podszedł strażnik z laptopem w ręku.
- Książę... Z tego pochodzi sygnał mikrofonu.
- Dobrze... Zabezpiecz to. A ich wyprowadź - spojrzał na Ravcora, za nim stała Alyssia.
Strażnik kiwnął głową i skierował się do postaci. Obok niego szedł drugi strażnik z kajdanami. Oboje mieli schowane miecze.
- Podaj ręce, bez przekrętów - powiedział mężczyzna otwierając kajdany.
Ravcore posłusznie wyciągnął ręce w przód i złączył je do siebie. Alyssia nie wiedziała co się dzieje, chciała coś zrobić ale zaufała ojcu.
- Dobrze... - dodał strażnik
Mężczyzna miał już zakładać kajdany na ręce, gdy nagle Ravcore uderzył złączonymi dłońmi w podbródek strażnika. Ten od razu został znokautowany, ale jeszcze przez chwilę stał na nogach. Ravcore wyjął jego miecz, a ciało upadło na ziemię. Drugi strażnik od razu wyjął swój miecz, jednak nie zdążył zareagować. Były zabójca przeciągnął szybko ostrzem po jego nodze, ten upadł na kolano a po chwili dostał kopniaka i całkowicie upadł na ziemię zwijając się z bólu.
- Alyssia uciekaj! - powiedział do córki
Harkon obrócił się znów do postaci, wyjął siekierę z pochwy na plecach. Z ostrza zaczął ulatywać czarny dymek.
- Co ty robisz?! - krzyknął Connor leżąc na ziemii
Ravcore w tamtym momencie nie myślał racjonalnie. Próbował uratować brata.
Alyssia nie zamierzała słuchać Ravcora. Nie zamierzała uciekać...
- Nie ma takiej opcji.. - powiedziała zwracając się do swojego ojca poważnym tonem
Alyssia popatrzyła na leżącego na ziemi Connora i znokautowanych strazników, a następnie na Harkona.
- Wyjdźcie stąd, a królestwo skróci karę dla tego mężczyzny - powiedział Harkon.
- Nic nie zrobiłem! - zaprzeczał Connor
- Milcz! - uderzył go strażnik
Ravcore chwilę się zastanowił. Opuścił miecz w dół.
- Mogę chociaż wiedzieć co się stało? To mój brat - spytał.
- Podsłuchiwał królową Cecillie. Wyjdźcie stąd, inaczej wy również zostaniecie oskarżeni - odrzekł groźnie Harkon.
Mężczyzna spojrzał na córkę, nie wiedział co zrobić...
Alyssia chwyciła za ramię Ravcora.
- Agresją nie wielu już to zdziałamy.. tylko pogorszymy sprawę.. nie warto.. - powiedziała spokojnym tonem. Sama jednak nie była zbytnio zadowolona z zaistniałej sytuacji.