MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Elfy wciąż atakowały mury. Jedna z wież oblężniczych została przeciągnięta na tyle blisko, że elfy mogły już wejść na mury. Kilkadziesiąt elfów zeskoczyło z niej na nie, ale po chwili wieża przewróciła się na wieże obok przez rzucane zaklęcia. Elfy na murach zaczęły atakować, ale na marne. Tutaj przeciwników było zbyt wiele...
Elfy zaczęły walkę z istotami i czarodziejami przed murami... Elfów było zbyt wiele...
- Musimy odnaleźć horkruksy Heitha, z tego co wiem ma dwa - odparl Jonathan
- Ma trzy. Z tego co ujrzałem w przeszłości to coś cennego dla Heitha, dwa pozostałe znajdują się w szkole, więcej nie wiem... - powiedział Tempus
- Mój wuj, Obadiah na pewno coś wie, gdyby go przycisnąć.. - powiedział Agreggor
Ravcore, Alyssia i Connor szli lasem już od 30 minut. Była już północ (to było przed atakiem jeszcze). Nagle wtrącił się Connor:
- Na pewno pamiętasz drogę? - spytał przerywając półgodzinną ciszę
- Na pewno - odparł Ravcore dalej idąc.
Bohaterowie szli tak jeszcze przez kilometr. W końcu jednak dotarli do pewnego kamienia. Było widać że nikogo nie było tutaj przez dobre 40 lat, bo był cały porośnięty mchem.
- To tutaj - rzekł nagle zabójca stojąc obok kamienia.
- Tu nic nie ma - odparł Connor.
- Co ty nie powiesz... - powiedział Ravcore i zaczął odpychać kamień.
Po kilku chwilach odsłoniła się dziura w ziemi. Ravcore do niej wskoczył. Connor spojrzał na Alyssie.
- Idź przodem, dziecko - powiedział do niej.
Alyssia spojrzała na ojca i wskoczyła za nim do dziury
- Dobrze, mogę poprowadzić - odparła
Przy pomocy swojej magii postanowiła trochę oświetlić sobie drogę, było bowiem dosyć ciemno.
Connor wskoczył od razu po Alyssi.
Cała trójka znalazła się w korytarzu. Jego ściany były pokryte mchem i pajęczynami. Było strasznie wilgotno, więc na podłodze było trochę wody. Ravcore zaczął prowadzić ich wgłąb tunelu. W niektórych miejscach musieli nawet schylać głowy.
Po kilku minutach dotarli do drewnianych drzwi. Były porośnięte ogromną pajęczyną. Widać było że rozpadały się ze starości. Zabójca je otworzył i wszyscy weszli do okrągłego pomieszczenia. Na przeciw nich były kolejne drzwi prowadzące do innego tunelu, na środku był krąg w którym można było rozpalić ognisko, a dookoła niego kamienne ławki. Po bokach pomieszczenia były jakieś stojaki na zbroje, i to wszystko...
- To tutaj - rzekł Ravcore.
- Kiedyś przychodziliśmy tutaj i spotykaliśmy by coś zjeść, poopowiadać sobie... - dodał
Na ścianach były liczne wyrzeźbienia, malowidła. Niektóre były pokryte mchem i pajęczynami, niektóre były popękane. Większość jednak można było bez problemu obejrzeć.
- Za tymi drzwiami jest korytarz prowadzący do innych pomieszczeń. Na końcu niego jest wejście do jaskini prowadzącej na zewnątrz. Rozejrzyjcie się, może będą tu jakieś koce, czy drewno na opał. Wieczorem może być tu zimno - powiedział Ravcore patrząc na dwójkę bohaterów.
Alyssia rozejrzała się po pomieszczeniu. Natychmiast poszła poszukać jakiegoś drewna. Po kątach były pochowane jakieś drobne patyki więc postanowiła je pozbierać. Znalazła też jakiś stary koc, był zakurzony, poniszczony i brudny. Z drugiej strony mógłby posłużyć na opał wiec zabrała go ze sobą.
Elfy walczyły już wręcz z przeciwnikiem pół godziny. Starcie było zadarte, ale elfów było bardzo dużo. W końcu wszyscy co byli poza murami zostali doszczętnie wybici. Strażnicy widzieli, że nie ma sensu już zsyłać żołnierzy poza mury. Była by to już pewna śmierć.
Wieża oblężnicza dotknęła murów. Kilkadziesiąt elfów zeskoczyła na mury. Po kilkudziesięciu sekundach elfów na murach było jeszcze więcej. Po chwili kilka następnych wież oblężniczych dotknęło murów.
Elfy zaczęły opierać drabiny o mury i po nich wchodzić. Wampiry Regisa mocno utrudniały wejście na mury. Na szczęście elfy to doskonali łucznicy i wiele wampirów które próbowały strącić żołnierzy z drabin, dostały strzałą. Również wampiry Baldura osłaniały elfy.
Na murach było już tysiąc elfów. Było za późno na wypędzenie ich z murów.
Kilka tysięcy ciał leżało już przed murami Ministerstwa. 3/4 z nich należała do armii Cecilli...
Nieumarli przedostali się przez mury Hogwartu. Główne źródło obrony zostało przedziurawione jak sito przez Ignathira.
Raughn patrzył z zadowoleniem jak jego armia powoli zdobywa Hogward. Zwrócił sie do Harkona.
- Widzisz ten piękny widok? Już niedługo Hogwart będzie nasz... Nie stójmy jednak bezczynnie
W tej chwili Raughn dobył swojego miecza. Ignathir przeteleportował siebie i kilkuset zołnierzy do wnętrza Hogwartu , zaczęli atakować od środka. Wszelkie ataki w stronę Ignathira były bezcelowe i bezskuteczne. Stworzył wokół siebie tarcze i przy pomocy swojego berła i potężnej magii strzelał piorunami mordując kolejno dziesiątki obrońców.
nieumarłych było tak dużo że armia otoczyła Hogwart dookoła. Raughn wraz z Harkonem weszli na mury i wybijali tych którzy na nich pozostali.
Tymczasem w środku Harh Krill, Nirtheal, Berhest i Ignathir wyrządzali pogrom wśród dementorów i kamiennych rycerzy.
Harkon wyjął siekierę z pochwy na plecach i rzucił ją przed siebie. Siekiera zaczęła lecieć z ogromną szybkością przebijając się przez pancerze i ciała przeciwników. Jeden taki przelot wybił ponad 20 uczniów, czarodziejów, Aurorów i innych obrońców Hogwartu. Siekiera wróciła po chwili do ręki Młodego Bala.
- Fus... Ro dah! - krzyknął, wiele przeciwników wypadło z murów, wielu też widząc Harkona po prostu zaczęło uciekać w inną stronę
- Nie uginać się! - Krzyknął Neville Logbottome...
Wszyscy obrońcy i armie Hogwartu byli bardzo odważni... Nikt nie zamierzał się poddawać, przygotowali tutaj żelazną obronę już od dłuższego czasu, Neville mimo swego wieku nadal był dobrym taktykiem.
- Brońcie zamku! - Krzyknął Neville, motywując pozostałą armię Kamiennych Rycerzy... Ogromna ilość Kamiennych Rycerzy nadal wojowała z Nieumarłymi... Generałów Nieumarłych nie byli w stanie pokonać, jednak z nieumarłymi żołnierzami Kamienni Rycerze mieli spore szanse...
Ogromna armia wielkich kamiennych rycerzy huknęła w Nieumarłych... Tutaj walka była już bardzo wyrównana. Kamienni rycerze byli bardzo potężni... Niektórzy wojowali mieczami, inni toporami, a jeszcze inni siekierami... Każdy posiadał tarczę.
- Atak! - Krzyknął Neville, patrząc na swoich Uczniów... Długo trenowali używanie katapult, a Hogwart posiadał ich sporo...
Po chwili, Potężne katapulty Hogwartu zaczęły mocno walić w atakujące siły Nieumarłych... Udało im się ich mocno obić...

Neville zauważył, że Nieumarli znacznie zbliżają się do niego, Władcy Goblinów i Naczelnego Dementorów...
- Teraz pora na mój ruch... - Rzekł Dyrektor, dobywając swojej Różdżki.
Dyrektor Hogwartu Neville był jak wszyscy wiedzą ekspertem w dziedzinie magicznych roślin... Przygotowano ich bardzo wiele, w wypadku ataku nieprzyjaciela...
W tym momencie Neville zaczął wypowiadać zaklęcia... Spowodowały one wybudzenie roślin, które były ukryte pod ziemiami Hogwartu...
Gdy Nieumarli wbiegli na teren Hogwartu, spod ziemi zaczęły wyrastać ogromne kolczaste rośliny z ogromnymi szczękami, które zaczęły chwytać Nieumarłych i ich pożerać, a tym samym nie pozwalając im szarżować dalej...
Neville uśmiechnął się na widok swoich roślin... Miał sporo czasu na ich przygotowanie, wraz z Profesorami... Cieszył się, że jego zasadzka się powiodła...
Przekierowanie