Raughn zaśmiał się.
- No cóż.. Przykro mi ze nie nasza wizyta Cie nie satysfakcjonuje.. - rzekł śmiejac się pod nosem. W tej chwili zobaczył również Jyggalaga i Harkona.
Jyggalag spojrzał na Cecillie.
- Jak widzisz Cecillio... To koniec. Dalsza walka nie ma sensu... - rzekł
- Nie zasłaniaj się innymi. Swoimi... Sojusznikami. Skończ przelewać krew - dodał spokojnie.
=====
Ministerstwo właśnie upadało. Elfy zwyciężały.
- Królu... Nasze wojska zwyciężają. Musimy iść w bezpieczne miejsce - powiedział doradca.
Po chwili Mefisto wraz z doradcą odjechali powozem. Jechali sporym konwojem...
Ministerstwu została zaledwie godzina, może lekko ponad. Elfy przejęły już budynek ministerstwa, bank Gringotta i inne ważne budynki.
Tymczasem przy płaczącej Zerrianie nad ciałem, pojawił się Baldur. Przez dłuższą chwilę patrzył się w ciszy na Limbo i Zerriane nie wiedząc co powiedzieć. Chciał też oddać jakikolwiek szacunek Limbo. W końcu jednak musiał przerwać ciszę...
- Zerriano... - powiedział
- Moi żołnierze zabiorą jego ciało... Teraz jesteś potrzebna gdzie indziej... - dodał
Baldur nie wiedział co mówić. Widział jak bardzo przybita jest kobieta...
Zerriana popatrzyła na Baldura ze łzami w oczach. Kiwnęła lekko głową. Wstała przecierając łzy jednak cały czas płynęły one z jej oczu. Była przybita, nie miała pojęcia co robić..
Elfy zaczęły wygrywać i aby ostatecznie zniszczyć wrogów przybyło niespodziewane wsparcie.. Mefisto dostrzegł ze w chmurach lata cos ogromnego. Całe ministerstwo usłyszało potężny ryk. Nagle z chmur wyłonił się smok.. Nieumarły smok stworzony z martwych ciał.. wytwór Ignathira... o jego imię było Drakkon. Był większy od niedoszłych smoków Cecili a jego ciało wypełniał zielony blask wiecznego płomienia.
Runął w dół paląc ostatnich, opierających się obrońców.
Cytat:NIEUMARŁY SMOK - DRAKKON
![[Obrazek: image.php?di=VTU3]](http://mineserwer.pl/uploadzdjec/image.php?di=VTU3)
Mefisto zanim wjechał do lasu, zobaczył z okna powozu smoka. Uśmiechnął się, po czym powiedział do doradcy.
- Gdy to się skończy, udamy się do zamku królewskiego. Zbierz kilka oddziałów, niech pojadą z nami. O ile będzie... Jeszcze stał - zaśmiał się.
Powozów jechał już do Daggerfall...
Baldur rozkazał swoim żołnierzom zabrać ciało Limbo. Wampiry podleciały i wzięły go do lasu, gdzie były obozy elfów...
Varran i Nirtheal wraz ze swoim oddziałem pozbyli sie ostatnich gargulców. Rozejrzeli się dookoła. Ogromne armie Cecili były zupełnie rozgromione. Na polach przed zamkiem leżało tysiące trupów.
Siły Cecili były w rozsypce. Nieumarli również stracili ogrom żołnierzy. Obrońcy musieli sie cofać coraz bardziej. Nieumarli zaczęli wchodzić nawet już do wnętrza zamku.
Berhest podbiegł do Nirtheala i Varrana
- Musimy wykończyć obrońców.. co do jednego.. - rzekł - Raughn jest już w zamku..
Tymczasem Drakkon siał spustoszenie w Ministerstwie. Wieczny ogień był bowiem niepowstrzymana siłą z którą nikt nie potrafił sobie poradzić. Po kilku minutach ciągłego ataku wylądował za murami miasta.
Ministerstwo było już dominowane przez elfy. Armia Cecilli wykruszała się coraz bardziej, z każdą minutą było ich coraz mniej.
Po kilkudziesięciu minutach Ministerstwo upadło. Elfy z pomocą wampirów i smoka Ignathira pokonały obrońców. Wojska elfów straciły ponad połowę wojska. Z prawie 25 tysięcy żołnierzy zostało jakieś 5, może 6 tysięcy. Żołnierze walczyli nieustannie przez ponad 30 godzin. Byli zmęczeni i głodni. Armia Cecilli była w podobnym stanie, co elfy. Jej armia jednak... Nie przypominała już armii. Niektórzy zdołali uciec, jednak była to tylko garstka żołnierzy.
Na ulicach ministerstwa było słychać bębny. Elfy ze sztandarami maszerowaly przez ulicę.
Ludzie zaczęli otwierać okna, wychodzić na ulicę. Ludzie byli przerażeni ilością trupów na ulicach ministerstwa. Wiedzieli jednak, że to było potrzebne. Wszyscy byli szczęśliwi, bo nachodziła lepsza era dla mieszkańców Magic World...
Ministerstwo zostało zdobyte jednakże bardzo dużym kosztem. Zerriana była ranna. Z jej twarzy i nóg przepełnionych ranami sączyła sie krew. Usiadała na chodniku. Rozejrzała się dookoła. Wszędzie leżały trupy obrońców i elfów. Dym unosił się nad miastem. Niektóre stanowiska jeszcze płonęły od ognia Drakkona. Czarodziejka opuściła głowę patrząc w brukowaną drogę.
Nie wiedziała co się z nią teraz stanie. Po raz kolejny była skazana sama na siebie. Emocje nią targały. Próbowała się otrząsnąć.... Zebrać myśli..
- Ocaliłeś mnie.. Obiecuje że twoja śmierć nie pójdzie na marne... - powiedziała kobieta cicho
Raughn tymczasem rozejrzał się po zebranych i ponownie popatrzył na Cecilie
- Cóż za ironia... - rzekł - Niedawno co, to ty przybyłaś do mnie otwarcie mi grożąc.... jak widać role się odwróciły.. Spójrzmy prawdzie w oczy.. jesteś skończona.. Kraina jest nasza.. Nikt Ci już nie pomoże... Po co walczyć dalej?
W tej chwili zaśmiał się
- Cecilio Carraboth... Daje Ci ostatnią szanse by się poddać.. - dodał poważnym i gniewnym tonem Raughn. Jego oczy zabłysły zielonym blaskiem.
Ignathir i Krill byli gotowi zareagować w każdej chwili.
Zamek królewski również chybił się ku upadkowi. Wampiry Baldura jeszcze jakoś się trzymały. Atakowały z całych sił, pomagając nieumarłym.
=====
Baldur tymczasem chodził ulicami miasta. Patrzył na leżące ciała. Było ich tysiące. Niekiedy musiał po nich iść, bo nie było jak ich ominąć. Hrabia był dumny z tego wszystkiego. Udało im się przejąć ministerstwo...
Wampir zdawał sobie sprawę że teraz już nikt tego nie odzyska. Armia Cecilli z Ministerstwa upadła. Tylko nieliczni zdołali uciec. Ludność Magic World ją nienawidzi. Musieli jednak być gotowi na jakiś atak...
Drakkon zakańczając swoją zadanie wzbił się ponownie w powietrze. Wszyscy mieszkańcy Ministerstwa widzieli przelatującego smoka który po chwili zniknął gdzieś w chmurach.
Cecilia pokiwała głową... Nabrała dużo powietrza w płuca i zdjęła już lewą nogę z prawej, którą wcześniej tak położyła.
- Nie groziłam ci, Raughn... - Powiedziała dosyć cicho. Zaczęła szybciej oddychać.
W tym momencie Cecilia już miała wydać rozkaz do ataku na przybyłych Głównych Wrogów, jednak w ostatniej chwili wstrzymała się po słowach Raughna...
- Poddać się... - Powiedziała cicho... Zdawała sobie sprawę ze wszystkiego... Zdawała sobie sprawę ile Osób i Istot straciło życie na polu bitwy... Dziesiątki tysięcy... Nawet więcej... Ogrom...
- Jeśli się poddam... - Kontynuowała, patrząc na podłogę przed swoim tronem.
- To co się wówczas stanie? - Spytała, patrząc już na Raughna i westchnęła.
Sojusznicy w tym momencie ogromnie zdziwili się na te słowa... Wielu wytrzeszczyło oczy, zapanowało ogromne zdziwienie...
- Co jest? - Spytał Regis cicho, ukradkiem Barbarossy... Kapitan zmrużył oczy, przyglądając się Cecilii.