Malacath tymczasem pił sterna z Akatoshem czeka aż beszie kolacja masno ni naura
Alyssia przeszukując scenę nie znalazła żadnych śladów które pomógłby by jej ustalić gdzie zabrano Azule. Wyczuła jednak pozostałości aury magicznej w miejscu gdzie stała. To tu napastnik musiał się teleportować zabierając ze sobą matkę księżniczek. Zdołała wyobrazić sobie jak potoczyły się wydarzenia krok po kroku. Po chwili dostrzegła również kawałek oderwanego sukna. Od razu rozpoznała, że należał do Azuli. Był bowiem tego samego koloru.
Podeszła do Isabelii i podała jej kawałek materiału.
- Z tego co wiem to chyba materiał który zdobił suknie waszej matki. Ja niestety nic z z tym nie zrobię, bo nie jestem czarodziejką z krwi i kości... Ale może dzięki temu będziecie mogły ją namierzyć...wyczuć jej magiczną aurę ... - powiedziała Alyssia spokojnym tonem.
Cecilia widziała jak Tempus zmierza w kierunku wyjścia.
- Oczywiście, uderzymy w Heitha... Nie pozwolę mu na robienie takich rzeczy... Moja córka nie będzie przez nikogo przetrzymywana. Już jutro rozpocznę działania. - Powiedziała Królowa. Cieszyła się, że Tempus tutaj przybył i powiedział wiele cennych rzeczy, które ona sama i tak ma w planach zaraz wprowadzić w życie.
Wiedziała, że po tej akcji w której Heith ośmieszył Mereta, wielu straciło do niego szacunek... Nie mogła już liczyć na niego w Ministerstwie.
W tym samym czasie Królowa dostrzegła i usłyszała również rozmowę Isabelli i Nurbanu z Alyssią. Podeszła do kobiet.
- Babciu. - Powiedziała Isabella.
Cecilia usłyszała co powiedziała Alyssia.
- To oczywiste, zdołamy ją namierzyć, wspierają mnie najpotężniejsi w tej Krainie. - Powiedziała.
- Kim jesteś? - Spytała Alyssi. Dziwiła się, że tak długo tu jescze została.
- To Alyssia. - przedstawiła ją Isabella.
- Zna się na tropieniu. - Dodała.
- Doprawdy? - Powiedziała Cecilia.
- My musimy teraz wracać do zamku, ale jeśli chciałabyś pomóc i faktycznie bardzo dobrze znasz się na tropieniu i znajdziesz miejsce do którego zabrano moją córkę wówczas spełnię twoje życzenie. - Powiedziała Cecilia.
- Skorzystaj z pomocy Regisa Rohelleca, sama zamierzałam go jutro o tym powiadomić, zapewne już teraz się o tym dowiedział... W każdym razie, jak znajdziecie jego kryjówkę to przybądź do mnie, wówczas natychmiast zaatakujemy go i uratujemy Azulę. Wtedy dostaniesz swoją nagrodę. - Powiedziała Cecilia. Zrobiła to, ponieważ wyczuła coś dziwnego w Alyssi... W Krainie było stosunkowo mało osób potrafiących wyśmienicie tropić, dlatego każda pomoc może okazać się przydatna.
- My natomiast musimy juz iść ponieważ kolacja jest bardzo ważna dla Harkona. - Powiedziała Cecilia do Isabelli.
Królowa spojrzała na Nurbanu.
- Moja piękna wnuczko, weź się w garść, wasza matka wróci cała i zdrowa, a płacz nie przystoi tak ślicznej Księżniczce. - Powiedziała Cecilia.
Nurbanu otarła łzy.
W tym samym momencie Mauricio w końcu zdołał dotrzeć do Cecilii.
- Królowo! Twoja suknia i buty! - Krzyknął. Przygotował ten prezent specjalnie dla Królowej.
- Tak... Nici z afterparty. - Odpowiedziała Cecilia.
- Musimy już wracać do zamku dla bezpieczeństwa. - Dodała.
- Mauricio, zapraszam Cię na kolację w moim zamku... Tam już zaprezentujesz mi prezenty i spokojnie omówimy to, co się stało. - Powiedziała Królowa.
Pellavencini kiwnął głową i zgodził się.
Po chwili, udali się do Królewskich karet i wyruszyli w drogę do zamku...
Pisze posta zeby devil napisal
Alyssia patrzyła jak Cecilia wraz ze swoją rodziną wychodzi z sali. Ona również po chwili wyszła. Zastanawiała się nad słowami Królowej. Jedno Życzenie... Pora była jednak już późna, więc postanowiła udać się pieszo w stronę miasta prosto do hotelu gdzie wynajęła swój pokój i zostawiła swój sprzęt...
Podróż Królewskich karet do zamku odbyła się spokojnie i bez żadnych problemów, w towarzystwie ogromnej obstawy Aurorów, Strażników i Wilkołaków.
Wszyscy jechali tak samo jak wcześniej, teraz jedynie Mauricio jechał razem z Sabriną. Prezenty Cecilii jechały za nimi w osobnych karetach Pellavenciniego...
Wjechali przez bramy i w końcu, po pełnym wrażeń wieczorze dotarli do zamku... Tutaj czekała ich już tylko kolacja Harkona, którą każdy uważał za spokojne wydarzenie...
Cecilia wyszła z karety, reszta tak samo. Natychmiast podeszli do nich słudzy i Strażnicy... Wielu wiedziało już co wydarzyło się pod koniec pokazu.
Księżniczka Nurbanu ruszyła do swojej komnaty... Nadal była zrozpaczona porwaniem matki. Musiała szybko sprawdzić coś w swojej komnacie...
Rozmowę mężczyzn przerwał strażnik...
- Książę. Przyjechała królowa Cecillia.
Elf spojrzał na Jyggalaga.
- Zostań na miejscu. Powitam babkę - powiedział.
Bal zaczekał przed wejściem do zamku na rodzinę. Po chwili ujrzał jak Nurbanu wchodzi do zamku szybszym krokiem.
- Coś się stało? - spytał elf, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi
- Mówię do ciebie! - krzyknął, ale Nurbanu zniknęła za korytarzem, usłyszał ciche szlochanie
Nadal czekał na wejście reszty rodziny.
Pyke tymczasem siedząc przy stole, tyłem do zamkowych wrót obrócił lekko głowę w bok. Kątem oka ujrzał płaczącą Nurbanu. Uśmiechnął się pod maską a następnie zwrócił wzrok na stół.
- Już czas Dagonie. Wiesz co robić - powiedział w myślach do ptaka.
Kruk zrozumiał polecenie. Zaczął wsyzsktich bacznie obserwować.
Księżniczka Nurbanu wpadła do swojej komnaty. Swoje małe łóżeczko miał tutaj Zaiross - Feniks Nurbanu. Spał bardzo słodziutko. Księżniczka podeszła do niego i pogłaskała po główce... Malec otworzył ślepka i słodko zakwilił.
- Mój maluszku... Przynosisz mi tyle szczęścia... Ale teraz, porwano moją matkę... - Powiedziała smutnym głosem patrząc na Feniksa.
Chwyciła go w ręce i ruszyła w kierunku drzwi od komnaty. Udała się w kierunku komnaty Harona... Chciała powiedzieć ojcu o tym jako pierwsza... Zapukała do jego drzwi, a łzy znów napłynęły jej do oczu... Chciała rzucić się w ramiona ojca...
Cecilia, Skyres, Isabella, Sabrina i Mauricio ruszyli w stronę wejścia... Reszta kroczyła za nimi. Harkon stał przy wejściu...
Tymczasem rozmowy przeprowadzane przez Raughna dobiegły końca. Wszyscy przygotowywali się do przeprowadzenia ataku. Flota Nieumarłych była gotowa do wypłynięcia - 6 statków na czele z najpotężniejszym z nich - Erresirem należącym bezpośrednio do Raughna.
- Każdy wie co ma robić, mam nadzieje.. - rzekł Raughn
- O to bym się nie martwił... - odparł Ignathir
Raughn kiwnął głową i popatrzył w niebo swoimi błyszczącymi zielonym światłem oczyma.
- Niedługo nastanie północ... Wyruszamy za kilka godzin..
Haron nie dawał znaku życia... Nurbanu była zdenerwowana i spanikowała... Zauważyła dwóch Strażników kroczących korytarzem.
- Wywalcie te drzwi! - Rozkazała.
Strażnicy zdziwili się.
- Już! Rozwalcie! - Krzyknęła. Przed chwilą porwano jej matkę... Jeśli jeszcze coś stało się ojcu...
Strażnicy zaczęli trzaskać w drzwi Harona.
Walili, tłukli, rąbali, grzmocili, aż w końcu roztrzaskali drzwi od komnaty mężczyzny, huk był głośny i pofrunął daleko, wgłąb korytarzy...