- Królowo. - podbiegł Jonathan
Vincent zauważył, że Cecilia ma łzy w oczach...
- Jonathanie... - Powiedziała Cecilia, jego widok również ją uradował... W tym momencie otarła oczy chusteczką od Vincenta.
- Heith już nigdy tu nie wróci. Razem z Tempusem poradziliśmy sobie z nim. - odparł Jonathan
- Obiecuję Ci, że pokonamy Harkona i pozostałych. - kucnął przed nią
Gdy Raughn wyszedł, Lord spojrzał na mężczyzn przed tronem.
- Czeka nas długa droga, nim uporządkujemy krainę. Trzeba pozbyć się wszystkiego co związane z Carrabothami... - powiedział do nich
- Zajmiemy się tym - odparł Baldur.
Malacath uśmiechnął się na jego słowa.
Harkon tymczasem podszedł do siostry.
- Wszystko dobrze...? - spytał mrocznym głosem
=====
Mefisto tymczasem zaczął wychodzić z sali głównej. Wszedł do swojego powozu i odjechał w stronę Daggerfall...
Cecilia jeszcze bardziej się uradowała.
- Dziękuję Wam... Przez godzinę od przegranej daliście mi już 2 powody do radości... - Powiedziała.
Spojrzała na Jonathana, Vincenta, Nurbanu, pozostałych w oddali... Teraz Oni także dodawali jej sił i otuchy, tak jak Ona wszystkim w wielkiej wojnie o Krainę...
- To dobrze, że pokonaliście Heitha... - Powiedziała. Miała do niego ogromny żal.
- Tak... Pokonamy ich. Za tą rzeź, której dokonali. - Powiedziała, patrząc na Vincenta i Jonathana.
Zamilkła na chwilę.
- A... Gdzie Tempus? - Spytała.
- Tempus? - zaczął rozglądać się Jonathan
- Mówił coś dziwnego. O jakimś magu który nazywa się Bershire. Znacie go? - spytał
- Nie pożegnał się nawet ze mną.. - powiedział lekko ze smutkiem
Cecilia zamyśliła się przez chwilę.
- Nie... Nie mam pojęcia kto to. - Powiedziała.
Westchnęła.
- Tempus na pewno jeszcze do nas powróci... - Powiedziała.
Vincent kiwnął głową i spojrzał w oczy Królowej.
- Przeżyłaś Cecilio, to najważniejsze. - Powiedział.
Pewna postać patrzyła na wszystkich zebranych z góry. Unosiła się nad nimi. Podsłuchiwała wszystko co mówiła Cecilia i Jonathan.
- Nie. Nie powróci. - powiedziała istota mrocznym głosem.
Tymczasem w wymiarze Heitha...
- Nieźle się tu zadomowiliście moi poddani. - zwracał się do swoich wojsk Heith, siedział po środku pustkowia na wysokim tronie, prawie sięgającym chmurom
- Chwała Heithowi! Chwała Heithowi! Chwała Heithowi! - wiwatowali wszystkie istoty zebrane wokół niego i jego ukochanej.
Wszyscy się zdziwili...
- Co się dzieje, Jonathanie?! - Spytała Cecilia, rozglądając się.
- Gniew Sithis obejmie was wszystkich. Już niedługo nadejdzie moment w którym Tempus i Pariah otrzymają to na co zasługują. - istota zbliżyła się do Jonathana i Cecilii. Unosiła się nad nimi, przypominała czarna głębie, była jednak czarno-czerwona. Wszyscy w pobliżu "tego czegoś" byli osłupieni.
Tajemnicza istota zniknęła...