16-December-2020, 21:46:12
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148
16-December-2020, 22:23:29
Alyssia uśmiechnęła się lekko
- Ja również... - odpowiedziała - Pytanie brzmi teraz... Co dalej?
====================================================
Raughn i Nirtheal podążając wspólnie przez las natrafili w końcu na miejsce o którym wspominał komandor nieumarłych. Wioska w środku lasu zamieszkana przez elfie plemię.
Ich domy były słomiane i drewniane.. Część zbudowanych było na ziemi a część na drzewach, pomiędzy którymi były łączniki w postaci drewnianych, wiszących mostów.
- Nieźle się tu urządzili - powiedział Nirtheal - Zamieszkują te tereny od dawna..
Na Raughnie nie zrobiło to jakiegoś większego wrażenia. Po chwili podszedł do nich jakiś przedstawiciel plemienia. Był uzbrojony w włócznie i łuk.
- Coście za jedni? Czego tu?
- Nieumarli... - odparł Raughn
- Zaraza... żywe trupy.. - krzyknął przerażony
- Nie posikaj się... Nie przyszliśmy tu by was straszyć - rzekł spokojnym tonem Raughn
- To czego chcecie? - zapytał elf
W tej chwili Nirtheal chciał sie wtrącić ale Raughn go zatrzymał. Kilka kolejnych elfów podeszło do przybyłych. Wyłonili się oni zza drzew a poruszali się prawie bezszelestnie..
- Co jest powodem dla którego odłączyliście się od innych elfów zamieszkujących na kontynencie?
- To długa historia.. i szczerze nie mamy ochoty jej opowiadać.
- Powodem była władza Cecili?
- Nie.. po prostu uznaliśmy, że potrzebujemy wrócić do korzeni... do starych metod i życia w spokoju i harmonii z naturą.. Życia z dala od wojen i problemów wielkiego świata..
Nirtheal kiwnął głową. Podobał mu się tok myślenia elfów. Sam też w głowie cały czas miał pomysł rzucenia wszystkiego i odpłynięcia w siną dal z Cassandrą... ta gdzie nikt ich nie znajdzie..
- No dobra.. widzę, że nie przekonalibyśmy was nawet siłą na naszą stronę w zbliżającej sie kolejnej wojnie, więc zostawimy was w spokoju. Nie zmienia to jednak faktu ze tereny te są od teraz pod naszą kontrolą. - mówił Raughn
- Róbcie co chcecie.. i bijcie się z kim chcecie ale nas zostawcie w spokoju i nie wchodźcie do naszego lasu...
- Umowa stoi... - odparł zadowolony Raughn - Zanim jednak odejdziemy....
- Tak?
- Mój żołnierz dostrzegł, że na stokach pobliskiej góry znajduje się parę domostw.. Wiecie może kto tam mieszka?
- Nie zapędzamy się na te tereny... ale podobno mieszka tam paru chłopów, a w drewnianej chatce mieszka miejscowa czarownica...
- Czarownica.... a to ciekawe.. - powiedział sam do siebie Raughn
Nirtheal spojrzał na Raughna, pierwszy raz od czasu podróży jego dowódca wyglądał na zaciekawionego..
- Ja również... - odpowiedziała - Pytanie brzmi teraz... Co dalej?
====================================================
Raughn i Nirtheal podążając wspólnie przez las natrafili w końcu na miejsce o którym wspominał komandor nieumarłych. Wioska w środku lasu zamieszkana przez elfie plemię.
Ich domy były słomiane i drewniane.. Część zbudowanych było na ziemi a część na drzewach, pomiędzy którymi były łączniki w postaci drewnianych, wiszących mostów.
- Nieźle się tu urządzili - powiedział Nirtheal - Zamieszkują te tereny od dawna..
Na Raughnie nie zrobiło to jakiegoś większego wrażenia. Po chwili podszedł do nich jakiś przedstawiciel plemienia. Był uzbrojony w włócznie i łuk.
- Coście za jedni? Czego tu?
- Nieumarli... - odparł Raughn
- Zaraza... żywe trupy.. - krzyknął przerażony
- Nie posikaj się... Nie przyszliśmy tu by was straszyć - rzekł spokojnym tonem Raughn
- To czego chcecie? - zapytał elf
W tej chwili Nirtheal chciał sie wtrącić ale Raughn go zatrzymał. Kilka kolejnych elfów podeszło do przybyłych. Wyłonili się oni zza drzew a poruszali się prawie bezszelestnie..
- Co jest powodem dla którego odłączyliście się od innych elfów zamieszkujących na kontynencie?
- To długa historia.. i szczerze nie mamy ochoty jej opowiadać.
- Powodem była władza Cecili?
- Nie.. po prostu uznaliśmy, że potrzebujemy wrócić do korzeni... do starych metod i życia w spokoju i harmonii z naturą.. Życia z dala od wojen i problemów wielkiego świata..
Nirtheal kiwnął głową. Podobał mu się tok myślenia elfów. Sam też w głowie cały czas miał pomysł rzucenia wszystkiego i odpłynięcia w siną dal z Cassandrą... ta gdzie nikt ich nie znajdzie..
- No dobra.. widzę, że nie przekonalibyśmy was nawet siłą na naszą stronę w zbliżającej sie kolejnej wojnie, więc zostawimy was w spokoju. Nie zmienia to jednak faktu ze tereny te są od teraz pod naszą kontrolą. - mówił Raughn
- Róbcie co chcecie.. i bijcie się z kim chcecie ale nas zostawcie w spokoju i nie wchodźcie do naszego lasu...
- Umowa stoi... - odparł zadowolony Raughn - Zanim jednak odejdziemy....
- Tak?
- Mój żołnierz dostrzegł, że na stokach pobliskiej góry znajduje się parę domostw.. Wiecie może kto tam mieszka?
- Nie zapędzamy się na te tereny... ale podobno mieszka tam paru chłopów, a w drewnianej chatce mieszka miejscowa czarownica...
- Czarownica.... a to ciekawe.. - powiedział sam do siebie Raughn
Nirtheal spojrzał na Raughna, pierwszy raz od czasu podróży jego dowódca wyglądał na zaciekawionego..
16-December-2020, 22:51:57
- Jeszcze zanim cię odnaleźli, ja i Connor chcieliśmy odbudować bractwo do którego należałem z twoją pomocą. Zniszczył je Malacath... - mówił Ravcore
- Bo widzisz... Ja tak jak ty przez długi czas też nie znałem swoich rodziców. Właściwie nie wiem nawet kim byli do teraz... Nie wiem jakie mam nazwisko i czy Ravcore to moje prawdziwe imię... - uśmiechnął się sam do siebie mężczyzna, potem westchnął i spojrzał na Alyssie
- Robiłem w życiu wiele złego... - mówił dalej
- Miałem wiele zleceń od bractwa. Uważali mnie za najlepszegi zabójcę w Magic World. Nie raz wyznaczali cenę za moją glowę. Ale wiem jedno.
- Nie zabijałem bez powodu. Nie za to mi płacili... I wiem że nigdy nie zabiłem pożądanego człowieka.
- Jednakże przemyślałem całą sprawę i...
- Nie chcę żebyś miała krew na rękach.
- Bo widzisz... Ja tak jak ty przez długi czas też nie znałem swoich rodziców. Właściwie nie wiem nawet kim byli do teraz... Nie wiem jakie mam nazwisko i czy Ravcore to moje prawdziwe imię... - uśmiechnął się sam do siebie mężczyzna, potem westchnął i spojrzał na Alyssie
- Robiłem w życiu wiele złego... - mówił dalej
- Miałem wiele zleceń od bractwa. Uważali mnie za najlepszegi zabójcę w Magic World. Nie raz wyznaczali cenę za moją glowę. Ale wiem jedno.
- Nie zabijałem bez powodu. Nie za to mi płacili... I wiem że nigdy nie zabiłem pożądanego człowieka.
- Jednakże przemyślałem całą sprawę i...
- Nie chcę żebyś miała krew na rękach.
17-December-2020, 01:34:01
Księżniczka Isabella spojrzała na Harkona ze zdumieniem.
- Że co? W Apokryfie? - Spytała. Isabella również słyszała opowieści o tym miejscu od Dziadka i od Babci.
- Po co Ci to? - Dodała. Z jednej strony była niepewna, z drugiej cieszyła się, że Harkon w końcu jest zadowolony.
======================
Cecilia spojrzała na Strażnika trzymającego mikrofon.
- Idź z tym do kogoś innego, ja nie mam czasu. - Powiedziała i machnęła ręką. Strażnik ukłonił się i postanowił poszukać którejś z Księżniczek bądź Księcia.
Cecilia w tym całym zamieszaniu, przegapiła zniknięcie Mereta... Słyszała, że wybiera się do Rufusa, ale nie odpowiedział jej co z jego stanowiskiem.
Spojrzała więc na Tempusa.
- Tempusie... Meret jest w złym stanie i nie jest w stanie wykonywać już obowiązków Ministra Magii... A ja nie mogę dopuścić do upadku Ministerstwa Magii... Muszę mianować inną osobę na to stanowisko. - Powiedziała stanowczo.
W tym momencie Dyrektor Banku Gringotta klasnął w ręce z zadowolenia.
I właśnie w tym momencie do sali wpadł Informator z wieściami o napaści Heitha...
- Królowo! Czarnoksiężnik imieniem Heith napadł miasteczko! Dokonał rzezi! - Krzyknął i podbiegł do Tempusa i Jonathana.
Cecilia ponownie się zdenerwowała... Nabrała powietrza w płuca i westchnęła.
- Odważnie sobie poczyna... Nie pozwolę na to! - Powiedziała głośno, a następnie pstryknęła palcami do jednego Służącego i rozkazała mu chwycić portret Heitha, ten natychmiast to zrobił.
W tym momencie również wszedł Regis, który także usłyszał słowa Informatora.
- Cecilio. - Powiedział i ukłonił się.
- Regisie! - Cecilia ucieszyła się na jego widok... Był aktualnie w Ministerstwie Magii jedyną osobą z ważnym stanowiskiem, racjonalnie myślącą i nie pogrążoną w żałobie...
Regis kiwnął głową i przywitał się ze wszystkimi obecnymi w sali tronowej.
- Co to za... Heith? - Spytał.
- Groził mi. - Odparła Cecilia.
- Że co?! - Krzyknął Regis. Cecilia uspokoiła go dłonią.
- Spokojnie... Dopadniemy go. - Odpowiedziała.
Regis spojrzał na Królową.
- Cecilio, przynoszę wieści... Widziałaś wiadomości? Już wiemy, kto jest odpowiedzialny za ten atak na Azkaban... I wiemy, kto jest twórcą prochu. Nie wiemy natomiast, jakie ilości tego prochu posiada... Oby nie posiadał tego prochu zbyt dużo, bo wówczas... Achh, nie dopuszczajmy nawet takich myśli. - Mówił Wampir Wyższy.
- Nie widziałam... Byłam zajęta innymi sprawami. - Odpowiedziała.
- Scarecrow, Szalony Kapelusznik... Fester im pomaga. - Powiedział Regis.
- Fester? Powinien już dawno temu zostać zamknięty! - Odpowiedziała Cecilia.
- Złapiemy całą trójkę. Nie pozwolimy im panoszyć się po Krainie. Wysłałem już Aurorów do Mereta aby wydał odpowiednie rozkazy. - Mówił.
- Meret... Meret tutaj był. Nie może być już Ministrem Magii. - Powiedziała.
- Że co? - Spytał Regis.
- Regisie... Przez jego niedopatrzenia Ministerstwo jest na skraju upadku i bankructwa... Jak zawsze był, tak będzie moim przyjacielem... Ale Ministerstwo Magii musi uratować nowy Minister. - Powiedziała.
- Więc... Kto? - Spytał.
- To zostanie ogłoszone w ciągu następnych godzin. Jak najszybciej. - Odpowiedziała Cecilia.
Regis kiwnął głową. Z jednej strony był zdziwiony, a z drugiej wiedział, że Meret ostatnio fatalnie postępuje... To było widać.
- Mówiłaś, że ktoś się włamał do twojego zamku? Rozkażę Dementorom i Wilkołakom przybyć... Dzięki nim Ty będziesz bezpieczna i cała Twoja rodzina. - Powiedział.
- Sądzę, że innych Magicznych Istot na razie nie potrzeba. - Dodał.
Cecilia kiwnęła głową.
- Dobrze, wspaniale... Niechaj przybędą. - Odpowiedziała.
Regis spojrzał na Neville'a.
- Dyrektorze. Jak sprawy w Hogwarcie? - Spytał.
- Dziękuję, Aurorze... Hogwart ma się bardzo dobrze. Jeśli miałoby zjawić się jakiekolwiek zagrożenie, nasza obrona jest solidna. - Odpowiedział Neville.
Cecilia podeszła do swojego tronu i znów pogłaskała Skyres po główce.
- Sądzę, że wszystkie sprawy zostały wyjaśnione... Wszystko zostało omówione i ustalone. - Powiedziała Cecilia.
- Pani... Za drzwiami czeka jeszcze kilku informatorów! - Powiedział Strażnik.
- Muszę udać się do Daggerfall i uspokoić Mefisto... A także polecić mu pewną rzecz. Nie mogę ich już przyjąć. - Odpowiedziała.
- Matko... Ja przyjmę resztę osób. - powiedziała Azula.
- Doskonale, córko. - Odpowiedziała zadowolona Cecilia.
Do Tempusa i Jonathana podszedł służący.
- Wasze komnaty są gotowe... Możecie odpocząć. - Rzekł do nich.
=======
Milton z Charles'em porozmawiali jakiś czas, a następnie opuścili komnatę Miltona.
Idąc dziedzińcem, natknęli się na trójkę Strażników, która w pośpiechu zmierzała do zamku.
- Generale! - Nagle zatrzymali się, widząc Generałów Gwardzistów.
- Wiemy... Wiemy, kto był w ruinach zamku Lorda Carrabotha... - Rzekł. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo delikatny to temat dla Cecilii.
- Mówże, Strażniku! - Krzyknął Charles.
- Jeden właściciel sklepu z Herbatą zaczął gadać... Oczywiście po wypiciu Serum prawdy, ale powiedział, że ostatnio ogromne zakupy robił u niego... Szalony Kapelusznik. - Powiedział.
Charles uderzył lewą pięścią o prawą.
- Skurczybyk... - Powiedział Milton.
- Natychmiast powiadomię Cecilię. To ważne wieści. - Rzekł Charles. Milton kiwnął głową.
Po chwili, Charles wpadł do sali tronowej... Zauważył wszystkich, jednak jak najszybciej dotarł do Cecilii.
- Królowo... Już wiemy. Wiemy, kto był w ruinach zamku Lorda Carrabotha. - Rzekł.
Cecilia natychmiast na niego spojrzała.
- Mów! - Syknęła.
- To... Szalony Kapelusznik. - Powiedział.
Regis trzasnął prawą pięścią w lewą dłoń.
- Bydlak! - Krzyknął.
Cecilia bardzo mocno się zdenerwowała...
- Macie go złapać, pojmać... Ministerstwo albo inni, nie obchodzi mnie to! Macie wydusić z niego informacje, jakim prawem tam przybył i z kim się pojedynkował! Przecież sam nie dokonał takich zniszczeń! - Powiedziała.
Regis i Charles kiwnęli głowami...
- Że co? W Apokryfie? - Spytała. Isabella również słyszała opowieści o tym miejscu od Dziadka i od Babci.
- Po co Ci to? - Dodała. Z jednej strony była niepewna, z drugiej cieszyła się, że Harkon w końcu jest zadowolony.
======================
Cecilia spojrzała na Strażnika trzymającego mikrofon.
- Idź z tym do kogoś innego, ja nie mam czasu. - Powiedziała i machnęła ręką. Strażnik ukłonił się i postanowił poszukać którejś z Księżniczek bądź Księcia.
Cecilia w tym całym zamieszaniu, przegapiła zniknięcie Mereta... Słyszała, że wybiera się do Rufusa, ale nie odpowiedział jej co z jego stanowiskiem.
Spojrzała więc na Tempusa.
- Tempusie... Meret jest w złym stanie i nie jest w stanie wykonywać już obowiązków Ministra Magii... A ja nie mogę dopuścić do upadku Ministerstwa Magii... Muszę mianować inną osobę na to stanowisko. - Powiedziała stanowczo.
W tym momencie Dyrektor Banku Gringotta klasnął w ręce z zadowolenia.
I właśnie w tym momencie do sali wpadł Informator z wieściami o napaści Heitha...
- Królowo! Czarnoksiężnik imieniem Heith napadł miasteczko! Dokonał rzezi! - Krzyknął i podbiegł do Tempusa i Jonathana.
Cecilia ponownie się zdenerwowała... Nabrała powietrza w płuca i westchnęła.
- Odważnie sobie poczyna... Nie pozwolę na to! - Powiedziała głośno, a następnie pstryknęła palcami do jednego Służącego i rozkazała mu chwycić portret Heitha, ten natychmiast to zrobił.
W tym momencie również wszedł Regis, który także usłyszał słowa Informatora.
- Cecilio. - Powiedział i ukłonił się.
- Regisie! - Cecilia ucieszyła się na jego widok... Był aktualnie w Ministerstwie Magii jedyną osobą z ważnym stanowiskiem, racjonalnie myślącą i nie pogrążoną w żałobie...
Regis kiwnął głową i przywitał się ze wszystkimi obecnymi w sali tronowej.
- Co to za... Heith? - Spytał.
- Groził mi. - Odparła Cecilia.
- Że co?! - Krzyknął Regis. Cecilia uspokoiła go dłonią.
- Spokojnie... Dopadniemy go. - Odpowiedziała.
Regis spojrzał na Królową.
- Cecilio, przynoszę wieści... Widziałaś wiadomości? Już wiemy, kto jest odpowiedzialny za ten atak na Azkaban... I wiemy, kto jest twórcą prochu. Nie wiemy natomiast, jakie ilości tego prochu posiada... Oby nie posiadał tego prochu zbyt dużo, bo wówczas... Achh, nie dopuszczajmy nawet takich myśli. - Mówił Wampir Wyższy.
- Nie widziałam... Byłam zajęta innymi sprawami. - Odpowiedziała.
- Scarecrow, Szalony Kapelusznik... Fester im pomaga. - Powiedział Regis.
- Fester? Powinien już dawno temu zostać zamknięty! - Odpowiedziała Cecilia.
- Złapiemy całą trójkę. Nie pozwolimy im panoszyć się po Krainie. Wysłałem już Aurorów do Mereta aby wydał odpowiednie rozkazy. - Mówił.
- Meret... Meret tutaj był. Nie może być już Ministrem Magii. - Powiedziała.
- Że co? - Spytał Regis.
- Regisie... Przez jego niedopatrzenia Ministerstwo jest na skraju upadku i bankructwa... Jak zawsze był, tak będzie moim przyjacielem... Ale Ministerstwo Magii musi uratować nowy Minister. - Powiedziała.
- Więc... Kto? - Spytał.
- To zostanie ogłoszone w ciągu następnych godzin. Jak najszybciej. - Odpowiedziała Cecilia.
Regis kiwnął głową. Z jednej strony był zdziwiony, a z drugiej wiedział, że Meret ostatnio fatalnie postępuje... To było widać.
- Mówiłaś, że ktoś się włamał do twojego zamku? Rozkażę Dementorom i Wilkołakom przybyć... Dzięki nim Ty będziesz bezpieczna i cała Twoja rodzina. - Powiedział.
- Sądzę, że innych Magicznych Istot na razie nie potrzeba. - Dodał.
Cecilia kiwnęła głową.
- Dobrze, wspaniale... Niechaj przybędą. - Odpowiedziała.
Regis spojrzał na Neville'a.
- Dyrektorze. Jak sprawy w Hogwarcie? - Spytał.
- Dziękuję, Aurorze... Hogwart ma się bardzo dobrze. Jeśli miałoby zjawić się jakiekolwiek zagrożenie, nasza obrona jest solidna. - Odpowiedział Neville.
Cecilia podeszła do swojego tronu i znów pogłaskała Skyres po główce.
- Sądzę, że wszystkie sprawy zostały wyjaśnione... Wszystko zostało omówione i ustalone. - Powiedziała Cecilia.
- Pani... Za drzwiami czeka jeszcze kilku informatorów! - Powiedział Strażnik.
- Muszę udać się do Daggerfall i uspokoić Mefisto... A także polecić mu pewną rzecz. Nie mogę ich już przyjąć. - Odpowiedziała.
- Matko... Ja przyjmę resztę osób. - powiedziała Azula.
- Doskonale, córko. - Odpowiedziała zadowolona Cecilia.
Do Tempusa i Jonathana podszedł służący.
- Wasze komnaty są gotowe... Możecie odpocząć. - Rzekł do nich.
=======
Milton z Charles'em porozmawiali jakiś czas, a następnie opuścili komnatę Miltona.
Idąc dziedzińcem, natknęli się na trójkę Strażników, która w pośpiechu zmierzała do zamku.
- Generale! - Nagle zatrzymali się, widząc Generałów Gwardzistów.
- Wiemy... Wiemy, kto był w ruinach zamku Lorda Carrabotha... - Rzekł. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo delikatny to temat dla Cecilii.
- Mówże, Strażniku! - Krzyknął Charles.
- Jeden właściciel sklepu z Herbatą zaczął gadać... Oczywiście po wypiciu Serum prawdy, ale powiedział, że ostatnio ogromne zakupy robił u niego... Szalony Kapelusznik. - Powiedział.
Charles uderzył lewą pięścią o prawą.
- Skurczybyk... - Powiedział Milton.
- Natychmiast powiadomię Cecilię. To ważne wieści. - Rzekł Charles. Milton kiwnął głową.
Po chwili, Charles wpadł do sali tronowej... Zauważył wszystkich, jednak jak najszybciej dotarł do Cecilii.
- Królowo... Już wiemy. Wiemy, kto był w ruinach zamku Lorda Carrabotha. - Rzekł.
Cecilia natychmiast na niego spojrzała.
- Mów! - Syknęła.
- To... Szalony Kapelusznik. - Powiedział.
Regis trzasnął prawą pięścią w lewą dłoń.
- Bydlak! - Krzyknął.
Cecilia bardzo mocno się zdenerwowała...
- Macie go złapać, pojmać... Ministerstwo albo inni, nie obchodzi mnie to! Macie wydusić z niego informacje, jakim prawem tam przybył i z kim się pojedynkował! Przecież sam nie dokonał takich zniszczeń! - Powiedziała.
Regis i Charles kiwnęli głowami...
17-December-2020, 08:48:55
- W końcu wszystkim pokażę że jestem coś wart - odrzekł Harkon.
Tymczasem strażnik wygnany przez Cecillie podszedł do Isabelli i Harkona.
- Książę, księżniczko... - ukłonił się
- Znalazłem mikrofon w głównej sali, ktoś miał nas na podsłuchu. Królowa kazała zwrócić się do kogoś innego - dodał.
Tymczasem strażnik wygnany przez Cecillie podszedł do Isabelli i Harkona.
- Książę, księżniczko... - ukłonił się
- Znalazłem mikrofon w głównej sali, ktoś miał nas na podsłuchu. Królowa kazała zwrócić się do kogoś innego - dodał.
17-December-2020, 11:07:34
- Dziękujemy - odparł Tempus
- Nie możemy tu zostać! - szepnął do Tempusa Jonathan
- Musimy, to jedyne rozsądne wyjście. - odpowiedział mu
Dwójka magów skierowała się w stronę swoich komnat.
- Nie możemy tu zostać! - szepnął do Tempusa Jonathan
- Musimy, to jedyne rozsądne wyjście. - odpowiedział mu
Dwójka magów skierowała się w stronę swoich komnat.
17-December-2020, 11:42:47
Alyssia lekko się uśmiechnęła ale po chwili opuściła głowę.
- Dziękuję.. ale.. to nie takie proste... Ja również nie byłam święta... przez lat służąc u boku Raughna.. doprowadziłam do śmierci wielu osób.. wykonywałam jego polecenia bo wierzyłam że był jedyną bliską mi osobą... Myślałam, że to co robię jest dobre.. Ale..wcale takie nie było.. Do tej pory nie jestem w stanie wymazać jego osoby z mojej głowy.. Jego spojrzenie śni mi się po nocach..
=======================================================
Po konwersacji z elfami, Raughn i Nirtheal powrócili do miejsca gdzie miał na nich czekać Varran. Za ten czas żołnierze zdołali dotrzeć na to miejsce. Nie byli jednak zbytnio zadowoleni. Siedzieli na ziemi i gawędzili ze sobą. Varran natomiast.. cóż... zasnął na skale.
- Koniec biesiady.. ruszamy dalej.. - rzekł poważnym tonem Raughn podchodząc do siedzących.
- Dowiedzieliście się czegoś Panie? - zapytał jeden z żołnierzy wstając.
- Można tak powiedzieć.. choć.. liczyłem na coś więcej.. - mówiąc to Raughn popatrzył na Nirtheala
Ten jednak od razu odwrócił wzrok udając, że patrzy na coś innego.
- A więc gdzie teraz? - zapytał drugi z żołnierzy.
- Na stoku pobliskiej góry jest mała wioska... żyje tam jakaś czarownica...odwiedzimy ją..
Żołnierze popatrzyli po sobie. Byli lekko zdziwieni, że oprócz elfów może tu mieszkać jeszcze ktoś inny.
- Dziękuję.. ale.. to nie takie proste... Ja również nie byłam święta... przez lat służąc u boku Raughna.. doprowadziłam do śmierci wielu osób.. wykonywałam jego polecenia bo wierzyłam że był jedyną bliską mi osobą... Myślałam, że to co robię jest dobre.. Ale..wcale takie nie było.. Do tej pory nie jestem w stanie wymazać jego osoby z mojej głowy.. Jego spojrzenie śni mi się po nocach..
=======================================================
Po konwersacji z elfami, Raughn i Nirtheal powrócili do miejsca gdzie miał na nich czekać Varran. Za ten czas żołnierze zdołali dotrzeć na to miejsce. Nie byli jednak zbytnio zadowoleni. Siedzieli na ziemi i gawędzili ze sobą. Varran natomiast.. cóż... zasnął na skale.
- Koniec biesiady.. ruszamy dalej.. - rzekł poważnym tonem Raughn podchodząc do siedzących.
- Dowiedzieliście się czegoś Panie? - zapytał jeden z żołnierzy wstając.
- Można tak powiedzieć.. choć.. liczyłem na coś więcej.. - mówiąc to Raughn popatrzył na Nirtheala
Ten jednak od razu odwrócił wzrok udając, że patrzy na coś innego.
- A więc gdzie teraz? - zapytał drugi z żołnierzy.
- Na stoku pobliskiej góry jest mała wioska... żyje tam jakaś czarownica...odwiedzimy ją..
Żołnierze popatrzyli po sobie. Byli lekko zdziwieni, że oprócz elfów może tu mieszkać jeszcze ktoś inny.
17-December-2020, 12:18:30
Ravcore w głowie miał jedną, nieustannie przewijającą się myśl... chciał zabić Raugnha. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu może byłoby to możliwe, lecz teraz jako prawie 70-letni mężczyzna nie miał szans w starciu z Raughnem.
- Ja jestem już stary Alyssio. Moje czasy świetności dawno minęły. Mimo to... - pomyślał Ravcore
- Chciałbym zemścić się na Raughnie...
=====
Harkon spojrzał na strażnika który przerwał mu rozmowę z siostrą.
- Co takiego? - rzekł elf, szybko zabrał mikrofon od strażnika i zgniótł go w ręce
- Namierz skąd pochodzi sygnał i wróć do mnie. Zajmę się tą sprawą - dodał wściekły Bal.
- Ja jestem już stary Alyssio. Moje czasy świetności dawno minęły. Mimo to... - pomyślał Ravcore
- Chciałbym zemścić się na Raughnie...
=====
Harkon spojrzał na strażnika który przerwał mu rozmowę z siostrą.
- Co takiego? - rzekł elf, szybko zabrał mikrofon od strażnika i zgniótł go w ręce
- Namierz skąd pochodzi sygnał i wróć do mnie. Zajmę się tą sprawą - dodał wściekły Bal.
17-December-2020, 12:32:07
Alyssia westchnęła
- Gdyby to jeszcze było takie proste... ale wcale nie jest.. Zdobył całe Abregado... posiada ogromną armię... Nie pytaj nawet skąd wiem.. Ludzie mówią ze zbliża się wojna. Pytanie brzmi jednak kto ją wygra..
- Gdyby to jeszcze było takie proste... ale wcale nie jest.. Zdobył całe Abregado... posiada ogromną armię... Nie pytaj nawet skąd wiem.. Ludzie mówią ze zbliża się wojna. Pytanie brzmi jednak kto ją wygra..
17-December-2020, 12:40:45
- Na pewno to nie jest nasza wojna - odparł Ravcore.
Po tych słowach wstał z łóżka. Trzymał się już normalnie na nogach.
- Powinienem wracać. Nie lubię siedzieć u obcych w domu - dodał lekko się uśmiechając i rozluźniając atmosferę.
=====
Connor tymczasem nie wiedział że obok jego karczmy znajduje się laptop, który jest właśnie namierzany przez strażnika.
Po tych słowach wstał z łóżka. Trzymał się już normalnie na nogach.
- Powinienem wracać. Nie lubię siedzieć u obcych w domu - dodał lekko się uśmiechając i rozluźniając atmosferę.
=====
Connor tymczasem nie wiedział że obok jego karczmy znajduje się laptop, który jest właśnie namierzany przez strażnika.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148