MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Dziadek chciał byśmy pochowali go w Roriksted... - odezwał się niespodziewanie Harkon
- Mówił mi że tam zaczęła się jego przygoda i tam chce żeby się też zakończyła... - dodał
Alyssia przebywając pod pokładem statku siedziała wpatrzona w okno. Cieszyła się, że uwolniła się od Raughna. Zawsze czuła, że nie pasuje do jego osoby i otaczających go ludzi. Siedząc tak na drewnianym krześle i myśląc zaczęła podrzucać sobie swoim sztyletem z nudów. Stary Kupiec zauważył to i zwrócił jej uwagę.
- Panienka tak nie podrzuca bronią, bo zaczynam się bać..
- Spokojnie, włos ci z głowy nie spadnie.. - odparła podrzucając sobie dalej sztyletem
Kupiec podszedł do niej z zaciekawieniem.
- Tak w ogóle, kim ty jesteś? Pierwsze widzę kobietę tak ubraną i uzbrojoną.
Alyssia słysząc te słowa schowała sztylet i popatrzyła na kupca. Westchnęła głęboko
- Długo by opowiadać..
- Do królestwa dopłyniemy dopiero za kilka godzin, mamy czas - odparł
Alyssia przez chwile patrzyła w milczeniu na kupca. W końcu jednak się przełamała i rozpoczęła z nim rozmowę. Sam kupiec również się przedstawił. Na imię mu było Ephyr.
Sanguin znalazł się przed Azkabanem. Zaczepili go strażnicy.
- Coś za jeden! - wycelowali do niego z różdżek
- Na widzenie - odparł spokojnie.
- Imię? - spytał strażnik
- Sanguin Gorath.
- Yhmm... Dobra - strażnik zapisał to w notatniku. - Do kogo?
- George Von Zipper - odpowiedział.
- Dobra, wchodź - rzekł strażnik po napisaniu w notatniku.
Sanguin zaczął wchodzić do więzienia.
Tymczasem w Pont Vanis, Raughn wraz z Krillem przygotowywali swoje siły do ataku na Sollum. Raughn wiedział ze stolica Abregado nie jest w ogóle gotowa na nagły atak. Co prawda ludność tych terenów nadal rozpamiętywała oblężenie z przed 27 lat na Khanan, kiedy to nawet zwróciła się do władzy o wsparcie militarne, jednak z biegiem lat wszystko ucichło, gdyż piraci nie pojawili się ponownie... Teraz nadeszła okazja aby zadać kolejny cios, idealna okazja.. Raughn dobrze o tym wiedział. Wszyscy będą skupieni na ceremonii pogrzebowej króla Neclara.. nikt nie przyjdzie Sollum na pomoc...nie zdążą...a może nawet...nigdy się o tym nie dowiedzą?
Raughn wrócił na swój statek, wszedł do swojej kajuty i usiadł wygodnie na fotelu. Dobył swój miecz i zaczął mu się przyglądać.
- Ach szablo!... szlachetna.. stalowa szablo - mówił wpatrując się swoim zielonym wzrokiem na miecz - Kogo dosięgniesz swoim ostrzem? Nadchodzi bowiem czas.. nowy czas... nasz czas.. nasz sprzymierzeniec....
- Nasz napad zagłuszyła śmierć Neclara - rzekł Jyggalag.
- Jednak musimy dostać się do Talosa - wzrokiem wskazał na wizerunek legionisty sprzed 40 lat.
- Malacath coś zaplanował - dodał po chwili ciszy.
- Co ty mówisz? - spytał Magnus
Mężczyzna spojrzał się na niego.
- Miraak coś przede mną ukrył. Tajemnica o złocie to nie jedyny sekret - rzekł.
- Najpierw skupmy się na zlocie - przerwał mu Magnus.
- Skupiamy się. Cały czas chodzimy po moim planie.
Jyggalag jednak nie wiedział o co w tym wszystkim chodzi. Nie wie że jest częścią wielkiego planu "Pyke" i to on ma za zadanie doprowadzić do upadku Carrabothów...
Gdy Raughn delektował się swoimi myślami o wielkiej bitwie, Porucznik Harh Krill rozmawiał ze swoimi żołnierzami. Historia Krilla jako dawnego zastępcy Raughna oraz jego prawej ręki była teraz już jedynie odłamem przeszłości. Jednakże po upływie lat, posiadania własnej nieumarłej armii i floty przewyższającej znacząco flotę Raughna, posiadał dalej do swojego dawnego kapitana wielki szacunek, bo od zalania dziejów był jego wiernym kompanem. Wspólnie służyli u Carrabotha i wspólnie uciekli po jego śmierci kształtując nową formację terroryzująca morza bez wiedzy Cecili. Krill miał jednak inny charakter od Raughna i preferował inny styl walki od niego. Raughn miał bowiem obsesje na punkcie większej władzy, mordowania i zdobywania coraz większego majątku, natomiast Krill preferował walkę w ostateczności, nigdy nie lekceważył swojego wroga i oszczędzał życie tym którzy walczyli przeciwko niemu z honorem. Prawdę mówiąc dosyć dziwne zachowanie, jak na postać tak masywną i potężną. Tak.. Siła Harha Krilla była ogromna... Jako broni używał.. kotwicy.. co prawda własnej roboty ale i tak robiło to ogromne wrażenie. Rzucał nią na paręnaście metrów miażdżąc całe grupy swoich wrogów równocześnie. Sam Raughn przyznawał, że na dzień dzisiejszy miałby problemy aby pokonać dawnego kompana..."Dobrze jest go mieć po swojej stronie" - mówił wpatrując się przez okno ze swojej kajuty Raughn.
- Tak... Neclar również mi o tym mówił. - Odpowiedziała Cecilia Harkonowi.
- Dlatego też za chwilę udamy się do Roriksted i to właśnie tam odbędzie się ceremonia pogrzebu. - Dodała.
Po chwili, Księżniczka Nurbanu się odezwała:
- Wysłałam już Sowę z listem do Mefisto. Napisałam o śmierci Dziadka, a także o tym żeby przygotowali ceremonię pogrzebu, a następnie ucztę na cześć Dziadka. - Powiedziała.
- Doskonale, Nurbanu. - Pochwaliła ją Cecilia.
W tym samym momencie do sali weszli Strażnicy niosący trumnę... Postawili ją przed Neclarem i spojrzeli na Cecilię.
Królowa przez chwilę wpatrywała się w zmarłego męża, a po chwili dała znak żeby włożyli go do trumny...
Przygotowania armii Raughna powoli dobiegały końca. Nieumarli uzbrojeni po zęby nie mogli doczekać się nieuniknionego rozlewu krwi. Ekscytacja była duża, pobudzała ich umysły i napełniała agresją. Zaczęli się nawet miedzy sobą przepychać a by sprawdzić który z nich jest silniejszy. Tymczasem Raugh siedział bez ruchu przy swoim stole wpatrzony w pole szachownicy z ustawionymi po przeciwnych stronach figurami szachowymi. Po chwili słyszalne było pukanie do drzwi jego kajuty.
- Wejść - rzekł Raughn
Przez drzwi wszedł Porucznik Harh Krill. Od razu dostrzegł plansze szachownicy na jego stole. Postanowił się dosiąść. Gdy Krill już zasiadł, wzrok Raughna skierował sie w jego stronę.
- I jak? - zapytał
- Wszystko gotowe, ruszamy niedługo - rzekł Krill patrząc na figury szachowe
- Doskonale...
- Przed odpłynięciem chciałeś zagrać partyjkę szachów? Mogłeś powiedzieć, przyszedłbym wcześniej - odrzekł Porucznik Krill
Raughn nie odpowiedział nic, wyciągnął rękę i podniósł pierwszego pionka a następnie przesunął go pole do przodu.
- Nasza armia jest jak te pionki Krill... - mówił Raughn
Harh Krill w tym czasie również przesunął swojego pionka do przodu.
- Idą do przodu...idą walczyć z wrogiem, części z nich wygra nieuniknione spotkanie...a cześć zostanie pokonana.. - kontynuował Raughn przesuwając kolejnego pionka
- Takie jest ich zadanie.. - odparł Krill - odpowiadając tym samym ruchem
- Owszem.. ich poświecenie pozwala silniejszym dołączyć do gry - rzekł Raughn przesuwając figurę wieży i zbijając jednego z pionków należących do Krilla
- Nie siła jednak ma tu najważniejsze znaczenie - odparł Krill zbijając wieże Raughna swoim drugim pionkiem - Liczy się taktyka..
- ...Oraz element zaskoczenia - dodał Raughn - pokonując pionka Krilla, koniem
- Rozumiem więc, że masz już plan - odparł Krill opierając się o krzesło
Raughn spojrzał na niego a następnie chwycił jego figurę króla i zrzucił ją na podłogę.
- Gdy nie ma już króla... a królowa została sama ze swoimi wojownikami - mówił Raughn przekładając pionki po planszy - To tylko kwestia czasu... nim każdy z nich zostanie pokonany pod liczebnym naciskiem wroga, jeden po drugim... aż w końcu... pozostanie sama Królowa.... bezbronna i samotna..
Krill spoglądając na plansze dostrzegł, że wszystkie pionki Raughna wyeliminowały jego figury otaczając z każdej strony figurę królowej.
- Wiesz, że tak się nie gra w szachy? - odparł niezadowolony Krill widząc że jego figury zostały porozrzucane po stole i podłodze.
- W szachy może nie.. ale w grę w której ja dyktuje warunki... Owszem.. - odparł zadowolony Raughn
Porucznik Krill pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że masz jednak plan w razie niepowodzenia tej misji..
- Krill... Abregado to jest dopiero początek...
- A więc jest coś więcej...
- Powiedzmy, że muszę spotkać się z dawnym znajomym...
- Znam go? - zapytał Krill
- Nawet zbyt dobrze.. I tak się składa, że dobrze wiem gdzie go znaleźć.. - odparł Raughn patrząc w okno kajuty.
Jonathan spojrzał na swój zegarek. Zobaczył na nim wiadomość która pojawiała się na ekranach wszystkich telewizorów w Krainie.
"Król Neclar Bal nie żyje. Królowa w żałobie..."
Chłopak przyjął tą wiadomość w miarę obojętnie, ukrywał się od lat od życia publicznego i sprawy krainy były dla niego najmniej istotne, chronił siebie.
Czarodziej zaczął podążać w stronę miejsca, w którym niegdyś znajdowało się drzewo mądrości.

Do Cecilii przybył również Rufus. Był urzędnikiem w ministerstwie, nie widywał się z Meretem zbyt często. Zamienił przy okazji pobytu Ministra Magii kilka zdań z nim..
- Wiesz że Carraboth wrócił? Ludzie plotkują, inni sądzą że to Malacath lub Voldemort się odrodził. A jeszcze inni, zwolennicy legendarnego Tempusa twierdzą że całkowicie inna istota pojawiła się w krainie. Mówią na nią Łowca. - odparł Rufus
- On wcale nie wrócił! - powiedział stanowczo po cichu Meret
- Możesz ukrywać prawdę przed ludnością, ale sam wiesz jak jest. Gdy on zaatakuje, to ministerstwo pierwsze upadnie, wiem że próbujesz zapobiec klęsce, ale czasy się zmieniły.. - odparł Rufus
Sanguin wszedł do pokoju gdzie więźniowie mogli spotkać się z odwiedzającymi ich ludźmi. Kultysta powiadomiony wcześniej zasiadł przed Sanguinem. Oddzielał ich stół. Przy drzwiach stał strażnik.
- George... Tak? - spytał
Stary i związany kajdanami oficer kiwnął głową.
- Wiem że pracowałeś z Malacathem - oczy oficera zrobiły się większe. - Byłeś prawą ręką Namiry Kahali - mówił.
Oficer nic nie mówił, bał się imienia Lorda.
- Musisz mi coś powiedzieć. Wiem że znasz prawdę. Proszę, to dla mnie ważne... - mówił Sanguin
- Mów... - powiedział po dłuższej ciszy George
Sanguin westchnął i zaczął mówić.
- Przysłał mnie wnuczek Lorda Malacatha... - rzekł szeptem, by strażnik go nie słyszał
- Chcemy dowiedzieć się czegoś o złocie, które ukradł z banku Gringotta w 1329 roku - dodał.
Oficer spojrzał się kątem oka na strażnika, który stał do nich bokiem i rozmawiał przez telefon. Na ich szczęście, strażnik był bardzo nierozważny ponieważ był pierwszy tydzień w pracy.
- Cudem uniknąłem śmierci... Gniew Lorda przy stracie mojej Pani, Namiry... Był ogromny... - mówił starzec. - Sam chciałem je odnaleźć... Jednak powstrzymało mnie Ministerstwo... - dodał
- Mogę ci powiedzieć do kogo możesz się udać po więcej informacji... - rzekł
- Mów - odpowiedział Sanguin.
- Nie za nic...
Sanguin przypomniał sobie o tabletce. Wyjął ją z kieszeni i dyskretnie dał oficerowi.
- Dzięki temu wyjdziesz na wolność. Za informacje które mi dostarczysz.
- Tabletka? Sprawi że będę niewidzialny? Za kogo mnie uważasz? - oburzył się lekko George
- Ej! Spokój, bo się przejdę! - krzyknął strażnik, po chwili znowu miał słuchawkę przy uchu
Sanguin spojrzał na George'a.
- Zaufaj mi... Gdy wyjdziesz, dostaniesz trochę złota... - przekonał go
- Dobra... Ponoć Talos, członek legionu, był przy tym jak Malacath ukrywał złoto. Mieszka w Doftown, tyle wiem.
Sanguin pospiesznie wstał i uśmiechnął się przyjacielsko do oficera.
- Dziękuję, bardzo ci dziękuję - mówił.
- Pamiętaj, zaufałem ci - przypomniał mu starzec.
- Nie martw się, będzie dobrze - rzekł Sanguin.
Po wszystkim wyszedł z Azkabanu i teleportował się do mieszkania Jyggalaga...
Przekierowanie