13-February-2021, 09:17:48
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148
13-February-2021, 16:07:07
Nieopodal ruin zamku Carrabotha otworzył się portal z którego wyszli Raughn i Ignathir. Rozejrzeli sie dookoła, nie było jednak nikogo. Spokój i cisza. Pogoda jednak była kiepska. Słonce schowane było za chmurami, a z nieba sączył się drobny deszcz.
- Mam nadzieje, że ona wie co robi.. - powiedział Raughn
- Cóż.. myślę, że sobie poradzi.. ale trudno jednak się domyśleć jak zareaguje Starożytny..
- Ty spędziłeś w tym lesie całą noc.. Mówiłeś, że cię on nie zaatakował..
- Ponieważ okazałem mu szacunek.. Wszedłem do tego lasu po to by zdobyć ukrytą moc której on był strażnikiem, nie zezwolił mi na to więc odpuściłem..
- I wtedy odszedł..
- Tak.. Trzeba zrozumieć, że jest to istota inteligentna.. rozumna.. Nie zabija gdy nie widzi ku temu powodu. Kto jednak łamie zasady musi ponieść zasłużoną karę..
Raughn pokiwał głową.
- Dobra... nie traćmy czasu... - powiedział i oboje ruszyli w kierunku grobowca.
Gdy po kilku minutach dotarli na miejsce Ignathir przy pomocy magii przesunął głaz i obaj weszli do środka.
Raughn od razu zauważył ze tajemne przejście do podziemi zostało zamurowane.
- Widać że nie próżnowali..
- Nie tylko to sie zmieniło... - dodał Ignathir wskazując na ścianę.
Podczas ostatniej ich wizyty w grobowcu na ścianach frasowały się malowidła przedstawiające Lorda, jego armie oraz generałów.. Ci ostatni jednak zostali wymazani z obrazów.
- Można było się tego spodziewać.. - rzekł Raughn - Być może Cecilia wymazała nas z malowideł... ale za to juz wkrótce my wymażemy ją z rzeczywistości...
Następnie zwrócił się do Ignathira
- Bierz to co potrzebujesz i znikamy stąd
Ignathir kiwnął głową i gestem reki przesunął pieczęć sarkofagu. Po ciele Carrabotha niewiele już zostało ponieważ jego ciało zostało rozerwane, ale w grobowcu zachował się jednak jeden drobny kawałek kości z której składało się ciało wielkiego lorda i zabrał go ze sobą. Następnie zamknął sarkofag.
- To powinno wystarczyć.. - powiedział cicho Ignathir.
- Mam nadzieje, że ona wie co robi.. - powiedział Raughn
- Cóż.. myślę, że sobie poradzi.. ale trudno jednak się domyśleć jak zareaguje Starożytny..
- Ty spędziłeś w tym lesie całą noc.. Mówiłeś, że cię on nie zaatakował..
- Ponieważ okazałem mu szacunek.. Wszedłem do tego lasu po to by zdobyć ukrytą moc której on był strażnikiem, nie zezwolił mi na to więc odpuściłem..
- I wtedy odszedł..
- Tak.. Trzeba zrozumieć, że jest to istota inteligentna.. rozumna.. Nie zabija gdy nie widzi ku temu powodu. Kto jednak łamie zasady musi ponieść zasłużoną karę..
Raughn pokiwał głową.
- Dobra... nie traćmy czasu... - powiedział i oboje ruszyli w kierunku grobowca.
Gdy po kilku minutach dotarli na miejsce Ignathir przy pomocy magii przesunął głaz i obaj weszli do środka.
Raughn od razu zauważył ze tajemne przejście do podziemi zostało zamurowane.
- Widać że nie próżnowali..
- Nie tylko to sie zmieniło... - dodał Ignathir wskazując na ścianę.
Podczas ostatniej ich wizyty w grobowcu na ścianach frasowały się malowidła przedstawiające Lorda, jego armie oraz generałów.. Ci ostatni jednak zostali wymazani z obrazów.
- Można było się tego spodziewać.. - rzekł Raughn - Być może Cecilia wymazała nas z malowideł... ale za to juz wkrótce my wymażemy ją z rzeczywistości...
Następnie zwrócił się do Ignathira
- Bierz to co potrzebujesz i znikamy stąd
Ignathir kiwnął głową i gestem reki przesunął pieczęć sarkofagu. Po ciele Carrabotha niewiele już zostało ponieważ jego ciało zostało rozerwane, ale w grobowcu zachował się jednak jeden drobny kawałek kości z której składało się ciało wielkiego lorda i zabrał go ze sobą. Następnie zamknął sarkofag.
- To powinno wystarczyć.. - powiedział cicho Ignathir.
13-February-2021, 18:08:18
Isabella przełknęła ślinę... Wpatrywała się w ślepia Harkona... Była coraz bardziej przekonana... Mogłaby być u boku brata, do którego czuje... Dużo emocji i obok Pyke'a, który wywarł na niej duże wrażenie... Myśli tłukły jej się w głowie... Myślała... Myślała, z kim mogłaby więcej zyskać.
- Bracie... - Rzekła, głoś jej zadrżał...
- Gdybym wybrała ich... Czy wówczas mnie także byś skrzywdził? - Spytała... Lekko się przestraszyła, bo mogła tym pytaniem zdenerwować Harkona... Chociaż nie była to odpowiedź jednoznaczna co do jej decyzji, a jedynie pytanie zadane przed odpowiedzią...
============
Cecilia spojrzała na Agreggora... Była zadowolona. Poczuła przypływ siły i odwagi, bardzo uradowały ją słowa Agreggora... Jeśli uda jej się teraz odbić córkę...
- Agreggorze... W takim razie musimy udać się tam niezwłocznie. Nie pozwolę na dalsze trzymanie mojej córki w niewoli! - Powiedziała.
- Jonathanie, wyruszysz razem z nami? - Spojrzała na Czarodzieja.
- Udamy się tam jeszcze przed moim wypłynięciem... Jeśli uda nam się uratować Azulę, wówczas dam Ci co zechcesz Agreggorze. - Powiedziała Cecilia, a następnie wyjęła swoją Różdżkę... Spoglądała na nią przez chwilę. Nie zamierzała próżnować.
- Przygotujcie ludzi! Gwardzistów, Strażników, Aurorów! - Krzyknęła, widząc zbliżającego się Miltona i Charles'a.
- Zaraz ruszamy w bój! Moja córka nie będzie dłużej zamknięta! - Krzyknęła do Miltona i Charlesa. Ci natychmiast ruszyli wszystko przygotować...
Spojrzała na Opiekunów.
- Niechaj Heith poczuje żar mojego gniewu, za porwanie mojej córki... Niechaj ogień usmaży jego skórę... - Mówiła.
- Przygotujcie Roggogona. - Powiedziała ostro. Bill i Alastor kiwnęli głowami.
- Bracie... - Rzekła, głoś jej zadrżał...
- Gdybym wybrała ich... Czy wówczas mnie także byś skrzywdził? - Spytała... Lekko się przestraszyła, bo mogła tym pytaniem zdenerwować Harkona... Chociaż nie była to odpowiedź jednoznaczna co do jej decyzji, a jedynie pytanie zadane przed odpowiedzią...
============
Cecilia spojrzała na Agreggora... Była zadowolona. Poczuła przypływ siły i odwagi, bardzo uradowały ją słowa Agreggora... Jeśli uda jej się teraz odbić córkę...
- Agreggorze... W takim razie musimy udać się tam niezwłocznie. Nie pozwolę na dalsze trzymanie mojej córki w niewoli! - Powiedziała.
- Jonathanie, wyruszysz razem z nami? - Spojrzała na Czarodzieja.
- Udamy się tam jeszcze przed moim wypłynięciem... Jeśli uda nam się uratować Azulę, wówczas dam Ci co zechcesz Agreggorze. - Powiedziała Cecilia, a następnie wyjęła swoją Różdżkę... Spoglądała na nią przez chwilę. Nie zamierzała próżnować.
- Przygotujcie ludzi! Gwardzistów, Strażników, Aurorów! - Krzyknęła, widząc zbliżającego się Miltona i Charles'a.
- Zaraz ruszamy w bój! Moja córka nie będzie dłużej zamknięta! - Krzyknęła do Miltona i Charlesa. Ci natychmiast ruszyli wszystko przygotować...
Spojrzała na Opiekunów.
- Niechaj Heith poczuje żar mojego gniewu, za porwanie mojej córki... Niechaj ogień usmaży jego skórę... - Mówiła.
- Przygotujcie Roggogona. - Powiedziała ostro. Bill i Alastor kiwnęli głowami.
13-February-2021, 20:36:43
Heith zszedł na dół po schodach w swoim dworku rodzinnym. Skierował się w stronę piwinicy gdzie byli przetrzymywani Tempus oraz Azula. Oboje nie mogli używać swojej magii dzięki specjalnym kajdanom skonstruowanymi przez Azmutha, geniusza techniki, syna Rufusa.
- Im dłużej będziesz się opierał, tym dłużej nie dostaniesz jedzenia. Otwórz portal do Apokryfu, otwórz bramę do Akatosha. - odparł swoich mrocznym głosem Heith
- Nigdy!
- A więc pozwolisz na to by Azula zmarła za twoje widzimisię? - powiedział nonszalancko
- Co?!
- Otwórz przejście do wymiaru Akatosha, a oszczędzę jej życie, chyba nie pozwolisz by ktoś umierał za Ciebie? - powiedział pewnie Heith
Tempus nie wiedział co zrobić. Heith wyjął swoją różdżkę.
- Zatem ułatwię Ci wybór - mówiąc to przyłożył różdżkę do skroni Azuli.
- Nie!! - krzyknął Tempus
- Już dobrze, już dobrze. Otworzę portal do Akatosha. - odparł Tempus.
-------
- Jasne Królowo, muszę się udać tam z wami. Heith na pewno pojmał i Tempusa, muszę go odbić. - powiedział Jonathan
- Im dłużej będziesz się opierał, tym dłużej nie dostaniesz jedzenia. Otwórz portal do Apokryfu, otwórz bramę do Akatosha. - odparł swoich mrocznym głosem Heith
- Nigdy!
- A więc pozwolisz na to by Azula zmarła za twoje widzimisię? - powiedział nonszalancko
- Co?!
- Otwórz przejście do wymiaru Akatosha, a oszczędzę jej życie, chyba nie pozwolisz by ktoś umierał za Ciebie? - powiedział pewnie Heith
Tempus nie wiedział co zrobić. Heith wyjął swoją różdżkę.
- Zatem ułatwię Ci wybór - mówiąc to przyłożył różdżkę do skroni Azuli.
- Nie!! - krzyknął Tempus
- Już dobrze, już dobrze. Otworzę portal do Akatosha. - odparł Tempus.
-------
- Jasne Królowo, muszę się udać tam z wami. Heith na pewno pojmał i Tempusa, muszę go odbić. - powiedział Jonathan
13-February-2021, 21:51:45
Harkon pomyślał przez kilka sekund. Jego oddech powodował ciarki na ciele Isabelli.
- Nie wiem... - rzekł w końcu
- Ale nie jestem już... Tym samym elfem co kiedyś... - dodał
Charakter i myślenie Harkona już po śmierci Neclara uległy zmianie. Teraz, gdy w jego rodzinie nie było już żadnego elfa... Być może mógłby skrzywdzić Isabelle. Czuł z nią ogromną więź, ale gdyby weszła mu w drogę, a przy tym byłby Jyggalag... Harkon z pewnością zrobiłby coś siostrze. Pyke wpłynął na młodego Bala do tego stopnia, że zrobiłby dla mężczyzny w cylindrze wszystko. Bez niego wahałby się czy zrobić coś Isabelli.
Harkon po wydarzeniach z kolacji stał się nieczuły i bardzo posłuszny Jyggalagowi. Może wydawać się że Harkon jest głupią, nie rozumną i tępą maszyną do zabijania, która jest ciągana na łańcuchu za swoim panem. Tak jednak nie jest...
- Nic do ciebie nie mam siostro... Ale jeśli wejdziesz mi w drogę... Możesz tego pożałować... - dodał
Elf kochał siostrę, ale nie potrafił okazać już jej żadnych pozytywnych uczuć...
- Nie wiem... - rzekł w końcu
- Ale nie jestem już... Tym samym elfem co kiedyś... - dodał
Charakter i myślenie Harkona już po śmierci Neclara uległy zmianie. Teraz, gdy w jego rodzinie nie było już żadnego elfa... Być może mógłby skrzywdzić Isabelle. Czuł z nią ogromną więź, ale gdyby weszła mu w drogę, a przy tym byłby Jyggalag... Harkon z pewnością zrobiłby coś siostrze. Pyke wpłynął na młodego Bala do tego stopnia, że zrobiłby dla mężczyzny w cylindrze wszystko. Bez niego wahałby się czy zrobić coś Isabelli.
Harkon po wydarzeniach z kolacji stał się nieczuły i bardzo posłuszny Jyggalagowi. Może wydawać się że Harkon jest głupią, nie rozumną i tępą maszyną do zabijania, która jest ciągana na łańcuchu za swoim panem. Tak jednak nie jest...
- Nic do ciebie nie mam siostro... Ale jeśli wejdziesz mi w drogę... Możesz tego pożałować... - dodał
Elf kochał siostrę, ale nie potrafił okazać już jej żadnych pozytywnych uczuć...
13-February-2021, 23:04:43
Gdy Raughn i Ignathir udali się do grobowca Carrabotha, Ariadna wyszła z miasta i ruszyła w kierunku Mrocznego Lasu. Zatrzymała się na granicy równiny a gęstwiny leśnej. Próbowała szukać wzrokiem jakichś tajemniczych ruchów między drzewami ale nic nie mogła dostrzec. Było zbyt ciemno. Z lasu nie wydobywał się też żaden dźwięk... kompletna cisza.. cisza która budzi grozę w sercu każdego kto odwiedza to miejsce. Ariadna westchnęła.
- Cóż.. skoro Ignathir dał radę... to chyba ja też sobie poradzę - pomyślała i weszła przez gęstwinę.
Przedzierała się przez krzewy wolno i ostrożnie. Co chwile musiała sie zatrzymywać ze względu na to ze jej błękitna suknia zahaczała o kolczaste gałązki co niezwykle ją irytowało. Żałowała, że nie zmieniła swojego odzienia, ale mimo to jakoś sobie radziła.
- Przynajmniej to nie bagno.. - myślała. (Miała bowiem ona na sobie buty na wysokim obcasie, ale na szczęście podłoże było suche i twarde)
Idąc dalej robiło się coraz ciemniej i mimo ze było południe, w lesie było ciemno jak po zmroku. Słońce nie dochodziło tu bowiem ponieważ wysokie i gęste korony drzew zakrywały kompletnie cały nieboskłon.
Ariadna używając swojego berła postanowiła oświetlić sobie drogę. W tej chwili poczuła, że ktoś ją obserwuje, podąża jej śladem. Obejrzała sie za siebie jednak nikogo tam nie było. Szła więc dalej bardzo ostrożnie. Po chwili marszu podeszła do jednego z drzew gdzie znalazła leżącego trupa. Podeszła do niego i przyklękła. Chciała dowiedzieć się co też spowodowało śmierć tego człowieka. Dostrzegła, że truchło zaczęło gnić więc jest już stare. Na brzuchu miało wyraźnie ślady cięcia.
Ariadna wstała i rozejrzała się ponownie. W okolicy było jeszcze dużo więcej trupów. Przy jednym z nich żerował nawet wilk.
Nie chciała jednak mu przeszkadzać... Ruszyła wiec dalej przez gęstwinę leśną. Nie trudno było się domyśleć, że to miejsce niezbyt jej się podobało, wiedziała jednak że musi wykonać zadanie.
Droga stawała się wyboista, a wiele drzew które napotykała było martwych. Nie wiedziała jednak co jest tego powodem. Nie żyzna ziemia? Szkodniki? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Ruszyła więc dalej.
Po długich minutach dotarła na polane w środku lasu. Była to ta sama polana na której był Iganthir. Pośrodku niej znajdowało sie niewielkie jezioro o skalnym podłożu. Jego woda była krystalicznie czysta i świeciła zielonkawo-błękitnym kolorem oświetlając tym samym całą polankę wśród wiecznego mroku lasu.
Ariadna była zachwycona tym widokiem. Przypominało jej to bowiem źródła wody w Zatoce Syren gdzie sprawowała rządy jako królowa. Z lekką niepewnością zanurzała rękę w wodzie jeziorka. Wyraźnie wyczuła w niej magię.. nie jednak jakąś zwykła... była to magia której nie potrafiła zrozumieć.. nieskazitelna i przyjemna.. Poczuła ciepło które przepłynęło przez całe jej ciało.
Po chwili wyciągnęła rękę z wody i biorąc fiolkę napełniła ją do pełna wodą z magicznego jeziora. Gdy wstała i już miała odchodzić z powrotem dostrzegła za sobą potężną istotę. Stała ona bez ruchu i patrzyła na Ariadnę. Na drzewach zebrały się wrony które trzepotały skrzydłami. Ariadna domyśliła się od razu że jest to Pan Lasu.. Starożytny. Nie wiedziała jak powinna się zachować. Nie chciała prowokować stworzenia bo mogłoby to się dla niej skończyć tragicznie. Uklęknęła więc, pochylając lekko głowę w geście szacunku.
Stwór przez chwile nie ruszał się, ale gdy zobaczył, że Ariadna okazuje swoją uległość, zrobił kilka kroków w stronę jeziora i stanął na brzegu. Rozglądnął się a następnie donośnie zaryczał. Od razu wszystkie wrony zleciały z gałęzi i zaczęły krążyć wokół potwora. Na oczach Ariadny stwór przemienił się w czarny dym wyparowując, a wrony który krążyły wokół znikającej sylwetki Starożytnego głośno zakrakały i rozdzielając się poleciały, każda w inną stronę.
Ariadna wstała lekko zdezorientowana i zaskoczona.
- Cholera.. rzeczywiście .. Ignathir miał racje.. - pomyślała.
I bez zbędnego zastanowienia ruszyła w drogę powrotną. Starożytny darował jej bowiem pobyt w lesie.. przynajmniej póki co.. dlatego też nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Swoje zadanie wykonała i z tego powodu była bardzo zadowolona..
- Cóż.. skoro Ignathir dał radę... to chyba ja też sobie poradzę - pomyślała i weszła przez gęstwinę.
Przedzierała się przez krzewy wolno i ostrożnie. Co chwile musiała sie zatrzymywać ze względu na to ze jej błękitna suknia zahaczała o kolczaste gałązki co niezwykle ją irytowało. Żałowała, że nie zmieniła swojego odzienia, ale mimo to jakoś sobie radziła.
- Przynajmniej to nie bagno.. - myślała. (Miała bowiem ona na sobie buty na wysokim obcasie, ale na szczęście podłoże było suche i twarde)
Idąc dalej robiło się coraz ciemniej i mimo ze było południe, w lesie było ciemno jak po zmroku. Słońce nie dochodziło tu bowiem ponieważ wysokie i gęste korony drzew zakrywały kompletnie cały nieboskłon.
Ariadna używając swojego berła postanowiła oświetlić sobie drogę. W tej chwili poczuła, że ktoś ją obserwuje, podąża jej śladem. Obejrzała sie za siebie jednak nikogo tam nie było. Szła więc dalej bardzo ostrożnie. Po chwili marszu podeszła do jednego z drzew gdzie znalazła leżącego trupa. Podeszła do niego i przyklękła. Chciała dowiedzieć się co też spowodowało śmierć tego człowieka. Dostrzegła, że truchło zaczęło gnić więc jest już stare. Na brzuchu miało wyraźnie ślady cięcia.
Ariadna wstała i rozejrzała się ponownie. W okolicy było jeszcze dużo więcej trupów. Przy jednym z nich żerował nawet wilk.
Nie chciała jednak mu przeszkadzać... Ruszyła wiec dalej przez gęstwinę leśną. Nie trudno było się domyśleć, że to miejsce niezbyt jej się podobało, wiedziała jednak że musi wykonać zadanie.
Droga stawała się wyboista, a wiele drzew które napotykała było martwych. Nie wiedziała jednak co jest tego powodem. Nie żyzna ziemia? Szkodniki? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Ruszyła więc dalej.
Po długich minutach dotarła na polane w środku lasu. Była to ta sama polana na której był Iganthir. Pośrodku niej znajdowało sie niewielkie jezioro o skalnym podłożu. Jego woda była krystalicznie czysta i świeciła zielonkawo-błękitnym kolorem oświetlając tym samym całą polankę wśród wiecznego mroku lasu.
Ariadna była zachwycona tym widokiem. Przypominało jej to bowiem źródła wody w Zatoce Syren gdzie sprawowała rządy jako królowa. Z lekką niepewnością zanurzała rękę w wodzie jeziorka. Wyraźnie wyczuła w niej magię.. nie jednak jakąś zwykła... była to magia której nie potrafiła zrozumieć.. nieskazitelna i przyjemna.. Poczuła ciepło które przepłynęło przez całe jej ciało.
Po chwili wyciągnęła rękę z wody i biorąc fiolkę napełniła ją do pełna wodą z magicznego jeziora. Gdy wstała i już miała odchodzić z powrotem dostrzegła za sobą potężną istotę. Stała ona bez ruchu i patrzyła na Ariadnę. Na drzewach zebrały się wrony które trzepotały skrzydłami. Ariadna domyśliła się od razu że jest to Pan Lasu.. Starożytny. Nie wiedziała jak powinna się zachować. Nie chciała prowokować stworzenia bo mogłoby to się dla niej skończyć tragicznie. Uklęknęła więc, pochylając lekko głowę w geście szacunku.
Stwór przez chwile nie ruszał się, ale gdy zobaczył, że Ariadna okazuje swoją uległość, zrobił kilka kroków w stronę jeziora i stanął na brzegu. Rozglądnął się a następnie donośnie zaryczał. Od razu wszystkie wrony zleciały z gałęzi i zaczęły krążyć wokół potwora. Na oczach Ariadny stwór przemienił się w czarny dym wyparowując, a wrony który krążyły wokół znikającej sylwetki Starożytnego głośno zakrakały i rozdzielając się poleciały, każda w inną stronę.
Ariadna wstała lekko zdezorientowana i zaskoczona.
- Cholera.. rzeczywiście .. Ignathir miał racje.. - pomyślała.
I bez zbędnego zastanowienia ruszyła w drogę powrotną. Starożytny darował jej bowiem pobyt w lesie.. przynajmniej póki co.. dlatego też nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Swoje zadanie wykonała i z tego powodu była bardzo zadowolona..
15-February-2021, 21:05:32
Cecilia spojrzała na Jonathana.
- Tempusa?! - Krzyknęła zdziwiona.
- Nieee, tego już za wiele... Jakim cudem schwytał Tempusa? - Spytała Czarodzieja... To było niemożliwe, zezłościła się.
W tym momencie podeszli do Cecilii Milton i Charles, a także Bill i Alastor.
- Królowo... Gwardziści i Strażnicy są do twojej dyspozycji. - Rzekł Milton.
- Pani... Roggogon jest wściekły. Może warto także poprosić Szwedzkiego o wsparcie? - Spytał Bill.
- Wówczas z Heith'a nie pozostałoby nic... A przy tak potężnym ataku moja córka i Tempus mogliby ucierpieć. Zresztą, jestem ciekawa co Heith ma mi do powiedzenia... - Odpowiedziała Cecilia.
- Niechaj Szwedzki pozostanie w zamku. - Dodała. Bill kiwnął głową.
W tym samym momencie przybył posłaniec z Ministerstwa, który wcześniej został tam posłany...
- Piękna Królowo, Ministerstwo zostało powiadomione o twoim planie. Oczywiście wesprą Cię przy akcji odbicia Księżniczki Azuli. Najpotężniejsi spotkają się z Tobą po drodze do pałacu Czarnoksiężnika. - Zameldował.
Cecilia kiwnęła głową.
============
Isabella przemyślała wszystkie słowa Harkona... Czuła do niego dużo emocji, był jej braciszkiem, często mu pomagała gdyż sobie nie radził...
Księżniczka spojrzała poważnie na Brata.
- Harkonie... Od zawsze bardzo Cię kocham i wspieram. Często sobie pomagaliśmy... Teraz Ty wyrwałeś mnie z łap tych Nieumarłych... Ten ich mag prowadził na mnie jakieś paskudne badania... - Zaczęła mówić.
- Czuję się przy Tobie bezpiecznie... A przecież Nieumarli porwali mnie właśnie z zamku, w którym chronić miała mnie Cecilia... - Powiedziała. Czuła do Harkona tak wiele... Ale do reszty rodziny również...
- Ale z drugiej strony, to Cecilia jest Wielką Królową Krainy... To tylko kwestia czasu, kiedy wysłałaby po mnie swoje wojska... Ty znalazłeś się tam akurat, dziwnym przypadkiem. - Dodała.
- I to Ona zna te największe, mityczne zaklęcia... Których poprzysięgła już więcej nie używać, chyba że zostanie do tego zmuszona...
- Szanuję Cię, bracie... Ale teraz, odstaw mnie do domu, potem dam ci odpowiedź. - Powiedziała stanowczo. Spojrzała srogim wzrokiem na brata. Wiedziała, że wiele jej zawdzięcza... Gdyby nie Ona, już dawno mógłby trafić za kraty Azkabanu. Mimo wszystko, nie odmówiła mu... Chciała przemyśleć jeszcze jego propozycję "dołączenia do nowej rodziny"...
Zamyśliła się przez chwilę... Najlepiej jakby oni wszyscy nawzajem się wybili, a wtedy Ona wkroczy i obejmie władzę, bez żadnych utrudnień po drodze... To najbardziej jej odpowiadało, wszak straciła przez ich głupotę ojca... W każdym razie, nie chciała na razie zrazić do siebie żadnej z dwóch stron.
======================
Tymczasem, Księżniczka Nurbanu wraz z Łucznikami pojawiła się w zamku Królewskim, w swojej komnacie... Zauważyli panujące dookoła zniszczenie i sprawne naprawy.
- Co jest?! - Krzyknął Henryk, rozglądając się.
- Księżniczko... Złamałaś prawo. - Rzekł Alan. Nurbanu stała do nich tyłem, milczała.
- Co się tutaj... Wydarzyło? - Spytał Henryk, wyglądając przez okno.
Alan patrzył na Nurbanu.
- Księżniczko... Dziękujemy za ratunek. - Rzekł.
- Owszem, złamałam. - Powiedziała nagle Nurbanu.
- Sądzisz, że ktoś ośmieli mi się coś za to zrobić? - Dodała, zachichotała lekko i dosyć parszywie.
- Co tu się stało? W tym zamku? - Spytał ponownie Henryk.
- Nie ważne, moja komnata nie ucierpiała... - Odpowiedziała Nurbanu. Zasłoniła kapturem całą twarz i odwróciła się do Braci.
Alan spoglądał na Nurbanu.
- Księżniczko... Dlaczego cała się zakrywasz? - Spytał, przełknął ślinę.
Henryk nalał im wody do szklanek, z dzbanka stojącego obok. Napili się.
- Proszę, odsłoń twarz... Chcę podziękować Ci, patrząc na Ciebie. - Powiedział Alan. Nurbanu milczała...
Księżniczka Nurbanu spod kaptura zauważyła miecz przypięty do pasa Henryka... Wpatrywała się w niego.
- Słuchajcie... - Powiedziała nagle.
- Musicie coś dla mnie zrobić. - Dodała.
- Oczywiście... Wedle życzenia, uratowałaś nas Księżniczko. - Odparł Henryk.
Księżniczka zamilkła na chwilę.
- W waszym domu... Czeka 10 skrzyń pełnych złota i kosztowności... - Powiedziała nagle.
Bracia zdziwili się...
- Kupicie sobie... Wszystko. Co zechcecie. Armie, ludzi, najemników, pałac... - Kontynuowała Księżniczka.
- Kupicie sobie ogromny pałac, z dala od centrum Krainy, na dalekich jej obrzeżach... Spokojnych. Do końca życia nie zabraknie Wam niczego. Później Waszym dzieciom przyjdzie żyć w dobrobycie, a następnie ich dzieciom... A potem następnym. Wszyscy będą bogaci i będą wieść życie w dostatnim dobrobycie. - Dodała...
Bracia cały czas milczeli... Henryk musiał aż usiąść z wrażenia na pobliskim fotelu. Alan wytrzeszczył oczy...
- Tempusa?! - Krzyknęła zdziwiona.
- Nieee, tego już za wiele... Jakim cudem schwytał Tempusa? - Spytała Czarodzieja... To było niemożliwe, zezłościła się.
W tym momencie podeszli do Cecilii Milton i Charles, a także Bill i Alastor.
- Królowo... Gwardziści i Strażnicy są do twojej dyspozycji. - Rzekł Milton.
- Pani... Roggogon jest wściekły. Może warto także poprosić Szwedzkiego o wsparcie? - Spytał Bill.
- Wówczas z Heith'a nie pozostałoby nic... A przy tak potężnym ataku moja córka i Tempus mogliby ucierpieć. Zresztą, jestem ciekawa co Heith ma mi do powiedzenia... - Odpowiedziała Cecilia.
- Niechaj Szwedzki pozostanie w zamku. - Dodała. Bill kiwnął głową.
W tym samym momencie przybył posłaniec z Ministerstwa, który wcześniej został tam posłany...
- Piękna Królowo, Ministerstwo zostało powiadomione o twoim planie. Oczywiście wesprą Cię przy akcji odbicia Księżniczki Azuli. Najpotężniejsi spotkają się z Tobą po drodze do pałacu Czarnoksiężnika. - Zameldował.
Cecilia kiwnęła głową.
============
Isabella przemyślała wszystkie słowa Harkona... Czuła do niego dużo emocji, był jej braciszkiem, często mu pomagała gdyż sobie nie radził...
Księżniczka spojrzała poważnie na Brata.
- Harkonie... Od zawsze bardzo Cię kocham i wspieram. Często sobie pomagaliśmy... Teraz Ty wyrwałeś mnie z łap tych Nieumarłych... Ten ich mag prowadził na mnie jakieś paskudne badania... - Zaczęła mówić.
- Czuję się przy Tobie bezpiecznie... A przecież Nieumarli porwali mnie właśnie z zamku, w którym chronić miała mnie Cecilia... - Powiedziała. Czuła do Harkona tak wiele... Ale do reszty rodziny również...
- Ale z drugiej strony, to Cecilia jest Wielką Królową Krainy... To tylko kwestia czasu, kiedy wysłałaby po mnie swoje wojska... Ty znalazłeś się tam akurat, dziwnym przypadkiem. - Dodała.
- I to Ona zna te największe, mityczne zaklęcia... Których poprzysięgła już więcej nie używać, chyba że zostanie do tego zmuszona...
- Szanuję Cię, bracie... Ale teraz, odstaw mnie do domu, potem dam ci odpowiedź. - Powiedziała stanowczo. Spojrzała srogim wzrokiem na brata. Wiedziała, że wiele jej zawdzięcza... Gdyby nie Ona, już dawno mógłby trafić za kraty Azkabanu. Mimo wszystko, nie odmówiła mu... Chciała przemyśleć jeszcze jego propozycję "dołączenia do nowej rodziny"...
Zamyśliła się przez chwilę... Najlepiej jakby oni wszyscy nawzajem się wybili, a wtedy Ona wkroczy i obejmie władzę, bez żadnych utrudnień po drodze... To najbardziej jej odpowiadało, wszak straciła przez ich głupotę ojca... W każdym razie, nie chciała na razie zrazić do siebie żadnej z dwóch stron.
======================
Tymczasem, Księżniczka Nurbanu wraz z Łucznikami pojawiła się w zamku Królewskim, w swojej komnacie... Zauważyli panujące dookoła zniszczenie i sprawne naprawy.
- Co jest?! - Krzyknął Henryk, rozglądając się.
- Księżniczko... Złamałaś prawo. - Rzekł Alan. Nurbanu stała do nich tyłem, milczała.
- Co się tutaj... Wydarzyło? - Spytał Henryk, wyglądając przez okno.
Alan patrzył na Nurbanu.
- Księżniczko... Dziękujemy za ratunek. - Rzekł.
- Owszem, złamałam. - Powiedziała nagle Nurbanu.
- Sądzisz, że ktoś ośmieli mi się coś za to zrobić? - Dodała, zachichotała lekko i dosyć parszywie.
- Co tu się stało? W tym zamku? - Spytał ponownie Henryk.
- Nie ważne, moja komnata nie ucierpiała... - Odpowiedziała Nurbanu. Zasłoniła kapturem całą twarz i odwróciła się do Braci.
Alan spoglądał na Nurbanu.
- Księżniczko... Dlaczego cała się zakrywasz? - Spytał, przełknął ślinę.
Henryk nalał im wody do szklanek, z dzbanka stojącego obok. Napili się.
- Proszę, odsłoń twarz... Chcę podziękować Ci, patrząc na Ciebie. - Powiedział Alan. Nurbanu milczała...
Księżniczka Nurbanu spod kaptura zauważyła miecz przypięty do pasa Henryka... Wpatrywała się w niego.
- Słuchajcie... - Powiedziała nagle.
- Musicie coś dla mnie zrobić. - Dodała.
- Oczywiście... Wedle życzenia, uratowałaś nas Księżniczko. - Odparł Henryk.
Księżniczka zamilkła na chwilę.
- W waszym domu... Czeka 10 skrzyń pełnych złota i kosztowności... - Powiedziała nagle.
Bracia zdziwili się...
- Kupicie sobie... Wszystko. Co zechcecie. Armie, ludzi, najemników, pałac... - Kontynuowała Księżniczka.
- Kupicie sobie ogromny pałac, z dala od centrum Krainy, na dalekich jej obrzeżach... Spokojnych. Do końca życia nie zabraknie Wam niczego. Później Waszym dzieciom przyjdzie żyć w dobrobycie, a następnie ich dzieciom... A potem następnym. Wszyscy będą bogaci i będą wieść życie w dostatnim dobrobycie. - Dodała...
Bracia cały czas milczeli... Henryk musiał aż usiąść z wrażenia na pobliskim fotelu. Alan wytrzeszczył oczy...
18-February-2021, 20:33:14
Tymczasem, składna drużyna zebrana przez Królową była już w połowie drogi, niedługo mieli dotrzeć na miejsce... Roggon sunął w powietrzu, między chmurami nad całą drużyną. Chcieli zaatakować z zaskoczenia.
Właśnie minęli Ministerstwo Magii i napotkali na drodze Regisa i Sabrinę.
- Witajcie. - Powiedziała Cecilia. Obok niej stał Jonathan, Agreggor, Bill i Charles. (Milton i Alastor zostali w zamku - więc ruszył tylko 1 Opiekun i 1 Generał Gwardzistów).
- Cecilio, zrobimy wszystko by wyrwać Ksieżniczkę Azulę z łap Heitha... Już za długo się w nich znajduje. - Rzekł Regis.
Sabrina spojrzała na Królową.
- Cecilio, zaraz po uratowaniu Twojej córki i Tempusa możemy ruszać... Statki czekają na nas w porcie. - Powiedziała.
Królowa kiwnęła głową...
Zbliżali się do terenów Heitha, NIE można ich było teraz zauważyć... Atak miał być nagły i niespodziewany, z ogromną siłą rażenia.
Właśnie minęli Ministerstwo Magii i napotkali na drodze Regisa i Sabrinę.
- Witajcie. - Powiedziała Cecilia. Obok niej stał Jonathan, Agreggor, Bill i Charles. (Milton i Alastor zostali w zamku - więc ruszył tylko 1 Opiekun i 1 Generał Gwardzistów).
- Cecilio, zrobimy wszystko by wyrwać Ksieżniczkę Azulę z łap Heitha... Już za długo się w nich znajduje. - Rzekł Regis.
Sabrina spojrzała na Królową.
- Cecilio, zaraz po uratowaniu Twojej córki i Tempusa możemy ruszać... Statki czekają na nas w porcie. - Powiedziała.
Królowa kiwnęła głową...
Zbliżali się do terenów Heitha, NIE można ich było teraz zauważyć... Atak miał być nagły i niespodziewany, z ogromną siłą rażenia.
18-February-2021, 22:03:05
Raughn i Ignathir otwierając portal wrócili z powrotem do Dohl de Lokke. Raughn zastanawiał się cały czas nad tym czy owy eliksir rzeczywiście będzie działał i czy w ogóle Ariadna przeżyła i wróciła w jednym kawałku z Mrocznego Lasu do miasta.
- Myślisz, że jej się udało? - zapytał Ignathir spoglądając na Raughna
- Nie wiem.. liczyłem na to, że ty mi odpowiesz na to pytanie.. Znasz ten las bardzo dobrze.. i znasz też stwora..
Iganthir nic nie odpowiedział, zaśmiał się tylko pod nosem.
- Myślisz, że jej się udało? - zapytał Ignathir spoglądając na Raughna
- Nie wiem.. liczyłem na to, że ty mi odpowiesz na to pytanie.. Znasz ten las bardzo dobrze.. i znasz też stwora..
Iganthir nic nie odpowiedział, zaśmiał się tylko pod nosem.
19-February-2021, 13:50:47
Harkon patrzył poważnie na Isabelle.
- Krzyki to moc... Stworzona przez boga... Teraz jestem bogiem... - powiedział Harkon
Zrobił krótką przerwę i dodał.
- Dobrze się zastanów... I nie mów nikomu że nas spotkałaś...
Po tych słowach elf wyszedł z kajuty...
Szkuner dopływał już do twierdzy
- Krzyki to moc... Stworzona przez boga... Teraz jestem bogiem... - powiedział Harkon
Zrobił krótką przerwę i dodał.
- Dobrze się zastanów... I nie mów nikomu że nas spotkałaś...
Po tych słowach elf wyszedł z kajuty...
Szkuner dopływał już do twierdzy
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148