MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 2
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jyggalag tymczasem wrócił do mieszania. Od razu ruszył do swojej tablicy. Dagon się mu przyglądał. Pyke od razu coś na niej namazał. Ptak zdołał tylko zobaczyć że na tablicy jest zdjęcie Harkona. Po chwili mężczyzna zasłonił tablice. Dagon nic nie mówił.
- To on jest częścią planu? - spytał w końcu
Jyggalag nie odpowiedział.
Flota Raughna dopływała już na Abregado. Wyspa była na horyzoncie. Podróż trwała kilka długich godzin w końcu jednak dotarli do celu.
- Nareszcie... - rzekł Raughn sterując statkiem - Czas już nadszedł.. Płyniemy po zemstę...
- Czuje zapach krwi.. - dodał Ignathir
- Przyzwyczajaj się - odparł Raughn śmiejąc się - Wracając jednak.. Jestem ciekaw jak poradził sobie Nirtheal..
- Wykonał swoje zadanie.. jestem tego pewien - powiedział Harh Krill
- Nie wątpię w to.. raczej bardziej chciałbym wiedzieć jak wygląda postęp..
- Spokojnie... cierpliwości.. wszystko dowiemy się na miejscu..
- Ignathir.. szykuj się, już niedługo czeka cię pewne zadanie - rzekł Raughn
- Wiem..
- To byli ludzie tego czarnoksiężnika - odparł Jonathan
- Zapewne, coś tam potrafili.. - powiedział lekceważąco Arcan
- Szukam mojego brata. Ma 34 lata, jest bardzo podobny do mnie, nie widzieliście go? Nazywa się Azmuth. - odparł Teodor
- Nie, niestety nikogo tu nie widzieliśmy - powiedział Arcan

Meret nie słuchał nikogo, był bardzo przejęty całą sytuacją. Postanowił udać się do swojego gabinetu. W tle był włączony telewizor...
-"Minister Magii chowa się w swojej twierdzy. Niewidoczny od kilku dni po ogłoszeniu specjalnego dekretu."
"Meret Thimot - tchórz czy wróg?"
Meret w głębi duszy był tym samym zagubionym chłopakiem. Otrzymał to stanowisko tylko ze względu na to że Cecilia go szanowała i lubiła. Nie miał żony, nie miał dzieci, przez 40 lat był samotnikiem. Bał się, że ponowne ataki sprowadzą na krainę tyle samo nieszczęścia co Carraboth i Malacath 40 lat temu.

Luthor medytował..
- Jaki czarodziej?! - krzyknęła istota
- Nie wiem panie. Był ponoć bardzo potężny.. - odparł Luthor
- Masz go znaleźć! - istota zniknęła, Luthor zbudził się
Czarnoksiężnik odwrócił się do Alastora i Triny oraz kilku czarodziei.
- Idziecie ze mną. Po czym deportowali się w nieznane.

- Gdzie jesteśmy? - zdziwił się Alastor
- Niegdyś ten teren należał do Lorda Malacatha, niedołężnego elfa który nie przejął krainy 40 lat temu. W tej twierdzy znajduje się coś, co nam się przyda.
- Co dokładnie? - zdziwiła się Trina.
- Zobaczycie - odparł Luthor po czym zaczął prowadzić ludzi do zamku.
Jyggalag zadzwonił po Magnusa.
- Magnus... Przyjedź do mojego mieszkania. Musimy coś omówić - Pyke w tle słyszał muzykę.
- Dobrze, zaraz będę - odpowiedział.
- Co tam się dzieje?! - krzyknął mężczyzna.
- Nic szefie - rzekł Magnus, przyłożył telefon do piersi by zasłonić mikrofon. - Ściszcie to barany... - muzyka przestała grać
- Magnus... Masz godzine by się tu zjawić - dodał Pyke i się rozłączył.
Magnus schował telefon i podszedł do Sanguina.
- Jadę do szefa. Coś chciał. Ty pilnuj złota.
- Jasne... - odpowiedział
Czarodziej zaczął wychodzić z jaskini.
Luthor wraz ze swoimi ludźmi wszedł do zamku Malacatha.
Magnus nie spotkał Luthora. Oboje szli innymi korytarzami i nie natrafili na siebie. Magnus spokojnie wyszedł z twierdzy Lorda i wsiadł do zaparkowanego furgonu, którego nie dostrzegł Luthor we mgle. Odjechał...

=====

- Harkon... Ma moc... potencjał - mówił Jyggalag.
- Śmierć Neclara zakończyła istnienie Balów. Tych z krwi i kości... Jednakże Harkon... Nadal żyje - dodał.
- Co zamierzasz? - spytał Dagon
- Wszystkiego dowiesz się gdy przyjedzie Magnus, skrzydlaty przyjacielu - odpowiedział i usiadł w fotelu.
- No dobra... ale spiesz się. Złoto nie ma opiekuna - powiedział kruk.
- Złoto nie jest już priorytetem. Będzie potrzebne, ale nie najważniejsze. To on jest teraz najważniejszy... - odrzekł Jyggalag
Statki Raughna dobiły do portu w Sollum. Na miejscu czekał już na nich Nirtheal wraz z kilkoma nieumarłymi wojownikami. Gdy statki zacumowały w porcie, Raughn, Krill, Ignathir i kilku innych wyszli na brzeg a następnie podeszli w stronę zebranych
- Panie.. - odparł Nirtheal kłaniając się a za nim wszyscy zebrani zołnierze
- Powstań Nirthealu - rzekł do niego Raughn - Melduj..
- Zgodnie z twym rozkazem zająłem się Sollum osobiście.. Moja armia zdobyła Khanan i Rhut. Z dalszymi działaniami czekaliśmy na twój powrót i rozkazy..
- Co się dzieje w Morgud?
- Nasi zwiadowcy donieśli ze sytuacja w mieście jest zła.. ludzie bija się miedzy sobą, pada gospodarka, zwiększa się inflacja a Cecilia nadal nie zareagowała...milczy..
- Doskonale.. jest nam to na rękę.. Ludzie zaczną sie buntować przeciw własnej królowej, będą chcieli ja zdetronizować... spalą ją na stosie prędzej czy później..
- A wiec nie atakujemy Morgud? - zapytał Nirtheal
- Nie widzę póki co takiej potrzeby...Poczekamy.. - odpowiedział spokojnym tonem Raughn
- Jak sobie życzysz.. - odparł Nirtheal
- A co z Varranem?
- Jest w środku miasta, gdy odpłynąłeś ruszył tropem Ghereta. Mój wywiad doniósł ze zabił większość z jego ludzi. Ciała Ghereta jednak nie znaleziono.. musiał uciec.
- A więc Cecilia wie już o naszej operacji... - odparł zastanawiając się Raughn - Wróćmy jednak do konkretów... Zebraliście wszystkie zwłoki?
- Tyle ile się dało.. i tak jest ich kilkadziesiąt tysięcy
- Ignathir... nadeszła twoja kolej.. pokażesz na co cię stać..
- Z rozkoszą.. - odparł Ignathir i wspólnie ruszyli w stronę miasta.
Luthor wszedł do zamku. Gestem dłoni zatrzymał podwładnych.
- Muszę się upewnić czy nikt nas nie zaatakuje - powiedział
Luthor nie wyczuł w zamku nikogo. Zaczęli iść do przodu...

Agreggor był zmęczony długim poszukiwaniem nieprawidłowości w firmie. Poszedł spać.

Arcan Teodor i Jonathan rozmawiali przez dłuższy czas przy ognisku. Arcan dowiedział się że Teodor i Azmuth to synowie Rufusa, jego dawnego przyjaciela. Dowiedział się o śmierci Neclara Bala.
- Śmierć Neclara jest mi na rękę - rzekł Jygglag po dłuższej ciszy.
- Domyślam się... - odpowiedział Dagon
- Ale nie tylko mi. Atak na Abregado nie jest przypadkiem - mówił Pyke.
- Gdy Neclar zabił Malacatha, w krainie zrobiło się cicho. Każdy złodziej... Morderca... Czarodziej... Wszyscy bali się wielkiego Króla Magic World, który nie tylko rządził krainą ale też ją chronił. Ludzie nie wiedzieli w jakim stanie był Neclar po walce z moim dziadkiem. Cecillia to ukryła. Wiesz czemu? - spytał nagle, jednak nie oczekiwał odpowiedzi od kruka
- Bo nie chciała się narażać. Dobrze wiedziała że jeżeli Neclar żyje, to nic jej nie grozi. Jeśli ludzie myśleli że z królem jest wszystko dobrze i jest gotowy by zabić każdego kto zrobi krzywdę jego rodzinie, to i złoczyńcy nie wychodzili na zewnątrz. Bali się go.
Tymczasem Magiczne Istoty zaczęły się zbierać w Magicznych Lasach Krainy, w których trwała wycinka drzew i miały powstać wieżowce, Istoty znajdowały się jeszcze w dość dalekiej odległości od maszyn, ale dyskutowały między sobą rozwścieczone i planowały ruszyć z szarżą na machiny. Ministerstwo jeszcze nic w tej sprawie dotychczas nie przedsięwzięło.
=========

Cecilia nabrała powietrza w płuca. Spojrzała na Ghereta i Starego Czarodzieja z poważną miną.
- Idziemy tam... - Zaczęła.
- Musimy tam iść natychmiast. Nie możemy okazać strachu, nie możemy pozostawić tych ludzi w niebezpieczeństwie... Nie mogą umierać!
- Pójdę tam osobiście z nimi porozmawiać... Oni muszą uwolnić chociaż niewinnych ludzi, którzy nadal tam żyją, którzy mogą w każdej chwili zginąć! - Powiedziała. Widziała, że niezbyt im się to podoba...
- Nie martwcie się, moje smoki będą w pobliżu... Gdy będzie trzeba, zareagują. Meret byłby temu przeciwny, ale muszę działać! Muszę uratować tych ludzi i te kobiety! - Powiedziała Cecilia. Jeden z Aurorów w opowieści nadmienił, że widział kobiety uwięzione w klatkach...
Przekierowanie