Tymczasem Boba Fett ćwiczył celność na placu przed pałacem. Wszyscy łowcy nagród nie mogli się nadziwić nad jego umiejętnościami w końcu nie bez powodu uważany był za najlepszego lowcę w galaktyce. Jabba natomiast za bardzo sporą część swojego majątku wynajmował coraz to nowszych najemników do obrony swej nowej twierdzy.
Fett widział, ze szykuje się coś jeszcze straszniejszego niż zniszczenie gwiazdy śmierci.
Wtem łowca, aby zmotywować swoich ludzi do treningów krzyknął
- Już niedługo nadejdzie ten dzień, w którym Separatyści klękną przed nami na kolana, a nasza potęga będzie tak wielką, jak władza Jedi ! Lecz do tego czasu musimy przetrwać mimo przeciwności losu.
Grievous po obradach stołu otrzymał od wszystkich dowódców poparcie. Mianowali go na dowódce wojsk Separatystów, tak jak i Maula. Armia Separatystów liczy teraz 1 000 000 droidów bojowych, 500 000 superdroidów i 1000 MagnaGuardów. Tak olbrzymia armia jest gotów by pomóc zdobyć władzę Separatystów nad cała Galaktyką.
Grievous był wielce zadowolony.
- Nasz pierwszy cel, Zabić Jabbe the Hutta i jego żałosnych łowców nagród na czele z Boba Fettem!
- Tak jest Generale! - krzyknęły wszystkie droidy zgromadzone w jednym olbrzymim hangarze.
Po 3 godzinach z nieznanych przyczyn z pod pałacu Jabby odlecieli handlarze. Nie pozostał nawet jeden. Zaniepokoiło to trochę najemników, lecz nie zaprzestawali swojej pracy. Boba poszedł więc powiedzieć o tym swojemu zleceniodawcy.
- Panie, handlarze nagle zniknęli... wszyscy co do jednego
- A więc musi się dziać coś naprawdę złego... każ wszystkim mieć się na baczności - Odpowiedział Jabba
Po chwili zastanowienia Fett zapytał o jeszcze jedno :
- Jaki jest stan naszych ludzi?
- Po moim ogłoszeniu łowcy zlecieli się ze wszystkich stron. Tutaj, w zamku jest około 30 specjalnie wyszkolonych ludzi, 20 łowców nagród gotowych oddać za mnie życie. Oprócz nich jest 10 moich osobistych strażników.
Boba nieco się zaniepokoił. Ich ludzi było bardzo mało, a co gorsza wiedział, że z strony Jedi może się spodziewać tysięcy klonów a ze strony Separatystów nawet milionów robotów.
Łowca poszedł więc jeszcze na chwilę, na swój statek. Otworzył tam pomieszczenie z arsenałem. Postanowił przygotować się najlepiej, jak tylko może do walki. Zabrał ze sobą swój ulubiony blaster EE-3, specjalny, bo wmontowany w ochraniacz na nadgarstek blaster dur-24. Zabrał ze sobą również dosyć niestandardową dla niego broń - miecz świetlny i uwiesił go u pasa, gdyby na wszelki wypadek mu się przydał. Następnie odesłał zamaskowany statek i nakazał robotowi pokładowemu czekać na rozkazy.
Tymczasem u KeyLeya... . KeyLeya znudziło czekanie, a więc pomyślał, czy kiedyś przeżyje coś cudownego. Wtedy usłyszał tajemniczy głos nie wiedział kto do niego przemówił, ale brzmiało to tak:
- KeyLey wiem, że chcesz wejść w zakon Jedi, lecz nie wiesz od czego zacząć
- Nie wiem jak się tego dowiedziałeś, ale Ci nie ufam.
- Tak, wiem, ale powinieneś. Znam tajniki mogę Cię uczyć, lecz twarzy nie pokaże.
- Nie ufam Ci, ale zaryzykuję.
KeyLey podjął ważna decyzję, bycie uczniem, lecz nie widział twarzy kto go uczy.
Rey poczuła że musi lecieć na Tatooine. Wzięła najbliższy statek i poleciała. Po godzinie już tam była. Krążyła po całej planecie i zobaczyła pałac.
-Pewnie tam jest Jabba...- Wylądowała i weszła do pałacu. Nie myliła się. Nagle do głowy wpadł jej pomysł
- Witaj, słyszałam że masz mało strażników, może masz ochotę zatrudnić jedną dziewczyną posługującą się mocą Jedi?...
Jabba patrzył na dziewczynę z niedowierzaniem.
- Czy ty w ogóle potrafisz walczyć ? Nigdy nie widziałem kobiety, która dobrowolnie by się zgłosiła, nie pytając o zapłatę.....
- KeyLey mogę zaprowadzić Cię do mistrza Yody - powiedział Chewie - musimy polecieć na Dagobah co ty na to?
-Chcesz bym pokazała Ci jak umiem walczyć na jednym z twoich strażników?- Rey chciała za wszelką cene zabić Grievousa by się wykazać.
- Czy chcesz zostać u niego? - powiedział
- Chewie oczywiście, że możesz, ale czy będę mógł przejść szkolenie, bo od dawna coś z mocą mam, ale nie umiem jej kontrolować?