-Znam sekrety wszystkich Skywalkerów. Ale po tym co mi zrobiłeś nigdy Ci nie powiem- Rey zaczęła oglądać się i zobaczyła że Galen uciekł i nie ma nikogo kto by jej pomógł. Nie miała broni nie miała praktycznie niczego prócz mocy.
-A jak mnie zabijesz, trudniej będzie Ci się zabijało pozostałych...
- Co.... gdzie ja jestem? - powiedział zdekoncentrowany Galen
Starkiller czuł ból w ramieniu, nie wiedział gdzie się znajduje.
- Musisz mi powiedzieć Rey, rebelianci się poddali, nikt cię nie uratuje...
-Nigdy! Może kiedyś gdy nie będziesz mnie ciągle dusił!- Rey wiedziała że jest zdana na siebie. Dokładnie jak kiedyś gdy cała rodzina ją opuściła. Nagle od tych wspomnień zaczęły jej lecieć łzy z oczu.
-Chce być sama... Na zawsze...
Cad Bane patrzył na całą sytuację. Zaczeło mu się trochę robić żal Rey.
GreekLend patrzył na całą tą akcję z daleka. Podszedł bliżej i przemówił:
- Czy zawsze trzeba zabijać, nie da się tego inaczej załatwić? - I GreekLendowi jak nigdy dotąd zrobiło się przykro Rey
Postać zdjęła maskę i kaptur. Osoba ta była łysa z gęstą, brązową brodą. Miała na ogolonej głowie wytatuowane zdania w obcym języku.
-Witaj na Czarnej Wampie, mym statku. Zhaus Mailk, do usług. Jak się nazywasz?
- Chcesz być sama? To po co ciągle mnie atakujesz i pomagasz Jedi? To ty zabiłaś Grievousa! - krzyknął Maul
- Nazywają mnie Starkiller... moje imię to Galen, Galen Marek. - powiedział w stronę Zhausa
Galen nie był tym razem zbyt pewny. Sam nie wiedział jak tu się znalazł.
Rey spojrzała z łzami w oczach na Maula.
-Ja go nie zabiłam! Boba go zabił a Grievous Bobe! Ale skąd ty to możesz wiedzieć jak siedzisz tutaj zabijając! A pomagam Jedi dlatego że nie chcę być taka jak ty! Bez uczuć!