Iorweth dosiadł smoka, który stał się bardzo posłuszny po wydarzeniach w "zamku". Odleciał od tak. Podczas lotu dostrzegł znajomą postać(Noah) i zleciał niżej.
Haric schował się i skupił na tworzeniu zaklęcia
ktore miało spowodować lekkie trzęsienie ziemi
(Nie chodzi mi o takie ktore rozwali budynki tylko o takie ktore przewroci wszystkich wszystkich wrogów)
Smok podleciał tak, że odtrącił Rek'sai na bok. Iorweth zeskoczył na ziemię.
-Witaj!
Ketron wyszedł z budynku.
- Wrócę tu z Większą armią i zniszczę ten budynek. [Skoro sam ich atakować nie mogę ;p.]
-Znowu ty? Chcesz mi prawić kazanie o dobrych smokach? - drwił Noah
-Jezus, Maria! Gdzie ja mam głowę?- Krzyknął Pathriic- Przecież to ognisty stwór!
Pathriic wyskoczył zza zapory i spróbował użyć swej mocy. Udało mu się ledwie chlapnąć w Harica ilością wody równą dużej szklance, ale to chyba pomogło. Gdy stwór się miotał w bólu zwołał żołnierzy i uciekł.
-Nie, proponuje rozejm. Widzisz oboje nie jesteśmy, ani dobzi, ani źli(Ale na sr jesteśmy jedyni neutralni). Pomyślałem, że nasze połączenie sił będzie ogromnym ciosem dla obu stron.-Powiedział Iorweth.
-Ehh... jestem typem samotnego wilka, jednak moglibyśmy zawrzeć tymczasowy "układ" - odparł Noah - Zgadzam się.
Rek'Sai rzuciła sie na Noaha, który myślał że już po nim, jednak ona czekała aż znowu ja podrapie za uchem.
Ty nie dobry potworze ! (Haric krzyczał z bólu i patrzyl w stronę Pathrica)
I pobiegł za Ketronem.