MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Wyspa.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
*** w między czasie Tashman z daleka zauważył jasny dym , taki jakby ktoś próbował podpalić rośliny . Pomyślał , że dym ten widać w kierunku jaskini , gdzie leżał Draco .
Potyui drzemała w jaskini, gdy nagle usłyszała przez sen donośny huk, a po chwili się obudziła.
- Co to było? - rozejrzała się. Wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła tylko małe ognisko i rośliny, starte w pył.
- Draco?... - pomyślała i szybko pobiegła w las.
Sky był już zmęczony, noc była ciepła i bezchmurna nagle zauważył że jedno drzewo nadaje się na tymczasowy schron wspiął się na nie i poszedł spać. Powiedział sam do siebie
-Jutro poszukam jakiejś cywilizacji jeśli jakakolwiek jest, długi był ten dzień, Dobranoc
Tashman uznał , że skoro ludzie na tej wyspie nie są nastawieni na niego wrogo powinien gdzieś znaleść dla siebie miejsce .
Poszedł w głąb lasu , w poszukiwaniu idealnego miejsca .

- Hmmm .. coś nie widać niczego ciekawego .

Nagle zauważył starą , pełną pajęczyn "dziurę" w wzniesieniu . Podszedł do niej , zaczął się ciekawsko przyglądać .

- Może dało by się coś z tego zrobić .

Miejsce które znalazł nie było tak duże i wygodne jak jaskinia jego towarzyszy , ale nie miał większego wyboru , więc postanowił się tam jakoś zabudować . Usunął część pajęczyna oraz przyciągnął troche cienkich drzew , aby zabudować wejście . Przydarł kilka starych pni do środka , aby było na czym siadać oraz kłaść przedmioty . Potem zaczął się tam bardziej urządzać .
Daedroth po wejściu do nablizszej do jaskini natychmiast padł i jego ciało zaczęło hibernacje. Podczas snu jednak ujrzał w swego rodzaju wizję.

"Daedroth" obudził się w dziwnym magicznym lesie który otaczało mnóstwo motyli gatunku "Butterfly paradiso voluptatis", natomiast same drzewa były wysokie i miały wrażenie że siegały niebios. Natomiast w samym lesie była ścieżka wśród zielonych gór i wzgórz które prowadziły do białej wieży która Deadrothowi przypominala tą z opowieści o "Praesidiis animas". Nie kontrolując swojego snu miał swiadomość że idzie prosto do tej wieży a podróż miała wrażenie ze zajęła nie mało czasu. Gdy już był w samym ogrodzie wieży Strażników ujrzał nadlatującego smoka który wypowiedział w jezyku smokow słowa
niezrozumiałe słowa. Po czym zwrócił się do niego

- Witaj "Daedroth", zwą mnie "Quod animae et salutis". Czy zastanawiasz się jak tu się znalazłeś?

- Niestety nie, co ma związek z tym że jestem na tej wyspie?

- "Quod animae et salutis" odparł że ciebie oraz pozostałych towarzyszy łączy wspólny los, zjednoczenie możecie dokonać wielkich żeczy, nie bez powodu odwiedzam ciebie we śnie. Nie bez powodu miałeś także ocaleć podczas niebezpiecznego sztormu. Po czym powiedział że grozi wam niebezpieczeństwo i pewnego dnia znowu odwiedzi ciebie ale też twoich towarzyszy we snach. Na wyspie nie jesteście sami, tylko razem będziecie mogli stawić czoła złu.

Po czym smok odleciał a Deadroth zaczoł się budzić po nastaniu nowego dnia na niebie. Gdy "Deadroth" się obudził wspomniał na głos, ale dziwny sen miałem, którego samemu ciężko mi pojąć.
Spike obrócił się i zauważył że dziewczyna gdzieś poszła
-no super tera sam mam szukać innych i im powiedzieć by się gdzieś schronili
Wtedy patrząc na fabrykę dziwadeł spojrzał iż ruszyły na wyspę
-upss coś mi się wydaje że to będzie długa noc walki
Potem wyszedł z jaskini górskiej i przeraził go widok. Mnóstwo bestii, straszydeł, dziwolągów ruszyło na wyspę i zaczęło polowanie
-to mi się chyba nie spodoba muszę ruszyć po całej wyspie i zabijać każdego z wrogów kogo spotkam
Wtem Spike z dala zobaczył i zorientował się kto jest szefem całej armii a był to Slash i kilku jego sługusów czyli: Rahzar, IceBeast, Niszczyciel i TigerSpice.
-pięciu najgorszych przestępców na świecie no sześciu w sumie bo Rhino zgładzony
Spike nie miał wyboru ruszył i tak jak planował zaczął w drodze walczyć.
Gdy Tashman skończył swoją kryjówkę , postanowił wybrać się do jaskini Draco , żeby zobaczyć co z towarzyszami . Nie chciał zostawić ich samych . Droga była dość długa , ale szedł pewnie w stronę jaskini . Po drodze usłyszał odgłosy jakby walki oraz huk , jakby ktoś nie małego wzrostu spadł na ziemię . Nie chciał wiedzieć co to było , więc tylko przyspieszył i nadalkierował się w stronę towarzyszy .
*bzzzt* (używa defibrylatora)
Ożyj temacie!
* Ciśnienie w porządku, oddycha... przeżyje.*



Jorwet w jednej chwili pobiegł za Potyui i tym samym za Draco. Chłopak szybko dogonil dziewczyne i przystosowal sie do tępa jej biegu.
Mijali drzewo za drzewem, krzak za krzakiem.
Elf stracil na chwile dech w piersiach, uderzyl w galaz brzuchem.
Nie stanal, biegl.
- Ej! - krzyknęła Potyui, widząc kaszlącego Draco po środku... małego krateru. Zanim do niego podbiegła, zauważyła, że coś jest nie tak.
- WTF??... - Obróciła się nagle i za sobą ujrzała sporych rozmiarów lisi ogon.
- WTF
Przekierowanie