Sky przebudził się, nie wiedział co się dzieje był zdezorientowany i nie pamiętał jak się znalazł na tej wyspie
-Gdzie ja jestem?! Powiedział z przerażeniem, wstał otrząsnął się z piachu
-Pewnie znowu zabłądziłem ... no cóż będę tak siedział bezczynnie idę zwiedzić tą wyspę - Powiedział osamotniony. I poszedł w stronę dżungli.
Zanim Tashman dotarł za towarzyszami do wąwozu , minęło kilka minuty , gdyż po drodze zatrzymał się on aby pozbierać troche jagód , bo był dość głodny . W czasie marszu oglądał on swoją "czarodziejską" laskę , znalazł na niej napis 'przeznaczenie' , co go bardzo zdziwiło . Nagle nabrał wiary w to , że jej znalezienie nie było przypadkiem
- KUNSZTOWNE WDZIANKO MILORDZIE - zawołała Potyui do Tashmana. Po czym zwróciła się do Daedrotha:
- Niezłe to. Dobra, teraz uważaj - powiedziała łapiąc mężczyznę mocno za ramię i wykonała teleportację. - To tu?
Wspomnial Deadroth "tak", po czym po teleportacji zaczol zbierac rosliny lotosu, do wytworzenia jednego setregena potzeba bylo conamniej z 5 zebranych roslin, wiedzial jednak ze przy zbieraniu musial uwazac aby roslin nie uszkodzic bo mogly by stracic swoje lecznicze wlasciwosci. Po czym po zebraniu roslin zaczol slyszec ze cos sie zbliza a odglos odbiegal z ciemnej groty jaskini ktora znajdowala sie na dnie wawozu. Po czym z cienia wylonil sie duzy pajak i deadrorh wspomnial slowa "pajaki Tenebris, tylko tego mi brakowalo, najpierw katastrofa statku, teraz brzydale". Tenebris to rzadka rasa duzych pajakow ludozercow zamieszkujace wyspy morza sztormow oraz poludniowe ziemie namtaru. Po czym Deadrothnie majac innego wyjscia wyciagnol i miecz i wypowiedzial "niech to ostrze przyniesie kres tenebris". Polegajac na dawnym doswiadczeniu w walce z pajakami zaczol najpierw szybko je okrazac i podcinac nogi". Bowiem te pajaki mimo ze sa niebezpieczne sa wolne i malo zwrotne.
Długa ta dżungla hmm - Powiedział Sky. Ale nagle jego uwagę przykuło źródełko wody
- Hm chyba czysta ta woda przydało by się w coś ją nabrać ale w co Wpadł na pomysł żeby użyć kokosów jako przenośnego bukłaczka. Znalazł jednego, oraz wyprofilował na kamieniu żeby woda się nie wylewała.
- Dobra wodę już mam pora teraz na jedzenie, widzę że jest tu sporo bananów, zerwę parę i ruszam w drogę. - Zrobił tak jak powiedział i ruszył dalej w drogę po dżungli.
- Tylko nie one, nie nie NIE! Hmmm... może w tej jaskini jest ich siedlisko? - pomyślała i postanowiła ze niedługo tu wróci.
Obezwladniajac i zabijajac pajaki tenebris jednego po drugim Deadroth chcial najszybciej chcial wrocic w miejsce z ktorego potyui teleportowala na dno wawozu, szczegolnie ze zaczelo sie pojawiac pajakow coraz wiecej wychodzacych z groty. Swiadomy zagrozenia Deadrot zawolal potyui z zdenerwowanym glosem aby mnie i siebie zabierala z tad. Po czym po telwportacji wspomnial towarzyszom zabierajmy sie z tad. Niestety dla Deadrotha zaczela wybijac czarna godzina bowiem zaczelo zachodzic slonce. Brak slonca oznaczal dla dwarvena obnizenie sil witaknych podczas ktorych zaczol tracic sily oraz zaczelo powodowac zawroty oraz brak panowania nad cialem, zaczely dawac we znaki podatnosc na magie. To odwieczna slabosc i zarazem klatwa na ktora do tej pory nie znalesiono skutecznego artefaktu niszczace slabosc czyniaco Deadrotha bezbronnym.
Widząc co się stało , Tashman wypowiedział słowo "gardianum" . Do około niego w odległość do 7m wytworzyła się magiczna bariera w kształcie półkuli . Osłoniła ona też towarzyszy.
- Dobra .... trzeba z tąd iść , ja bariery długo nie utrzymam ... Tylko jest jeszcze coś , ona nie blokuje magi , tylko przeciwników . Szybko chodźmy .
Popatrzył chwilę na Deadrotha , wyglądał na dziwnie osłabionego ,
- Co z tobą ? Ugryzł cię któryś czy jak ?
Nagle w umyśle Draco zaczął tlić się płomień.
- O nie, o nie, O NIE! Tylko nie pełnia!
Pomimo uporczywego bólu, wybiegł na zewnątrz i spojrzał w górę. Słońce prawie zaszło, a księżyc stawał się widoczny.
W tym momencie zgasło mu światło i jego rozumne myślenie uleciało.
Gdy się obudził, z pobliskiej roślinności pozostał tylko popiół. On sam był gdzieś w głębi lasu. Jego drogę wyznaczał szlak spalonych drzew i krzewów. Jego łuski promieniowały bardzo jasnym, czerwonym światłem.
- Moja głowa, może inni będą wiedzieć, co się stało?
Waxyo biegnąc nocą przez las zauważyła tajemniczą postać i postanowiła jej się dokładnie przyjrzeć i z nią porozmawiać.
-Witaj, a tobie to co się stało?