Ancoron spadł na ziemię . Ustawił miecz tak , aby blokować wampiry . Wepchnął jednego z nich i podbiegł kawałek . Niestety wampiry i tak atakowały . Jego broń nie była zbyt skuteczna . Próbował zrobić im cokolwiek .
Smoki już zbliżały się do plaży, gdy zostały zaatakowane przez wampiry. Upuściły Draco i ten po raz drugi spadł z łoskotem na ziemię. Ledwo wiedział, co się dzieje, był mocno połamany. Dwa z trzech smoków padły, a wampiry w końcu zginęły. Gdy gad zleciał na ziemię, Draco był ponownie nieprzytomny. Wziął umierającego Dracona w pazury i leciał, jak szybko się dało.
***
Draco zbudził się. Leżał na czymś słomianym.
- Gdzie... Gdzie ja jes-stem...
- Leż spokojnie Draconie, za dużo krwi straciłeś. Gdyby nie Zeramus zginąłbyś.
- Gdzie... Co...
- Ech, jesteś na wyspie niedaleko tej, z której cię uratowaliśmy. Jesteś tutaj niemalże cały dzień. NIE WSTAWAJ! - osoba, która to powiedziała, natychmiast przytrzymała Dracona... Zaskakująco dużą łapą?
Gdy wzrok mu się poprawił, zobaczył średniej wielkości smoka.
- Zaskoczony? Tak, umiem ludzki. Nie wstawaj, zaklęcie regeneracji złamań działa. Jak teraz wstaniesz, cofną się efekty i znowu będziesz miał złamany w kilku miejscach kręgosłup, twoje cholerne szczęście, że nie uszkodziło ci nerwów.
- Gd-dzie reszta?
- Prawdopodobnie wciąż na wyspie. Tylko jeden smok wrócił z tobą.
- M-muszę tam pój-jść...
- Nie wierzę, że to mówię, ale dobrze. Polecisz na Zeramusie. Ale za godzinę, gdy kości będą scalone. Trzymaj się z dala od walki. Wciąż jesteś słaby.
***
Godzinę później Draco leciał z powrotem.
- Oby nie było za późno. Zeramus, trudno mi jest się utrzymać w tym stanie, leć ostrożniej proszę - powiedział dotykając metalowej stopy.
Tymczasem walka trwała . Ancoron wykonał kilka precyzyjnych ciosów . Ogień z miecza zabijał poszczególne wampiry . Było to dość dziwne , bo na nie powinien działać tylko drewniany kołek luk czosnek . Jednak te były o wiele słabsze od Avira , więc i ogniem można było je pokonać . Czekał na wsparcie od innych , które odziwo jeszcze nie przybyło . Smokobójca walczył z całych sił , lecz nie mógł za długo jeszcze tak wytrzymać
- Dziękuję za pamięć i pomoc. - Burknął Charlie, bardziej sam do siebie.
Stęknął, leżało na nim ciało zombie, choć jeszcze przed chwilą próbował mu wydłubać oczy. Odepchnął go jak najdalej od siebie i niezgrabnie wstał z ziemi. Jego legendarny patyk złamał się po zderzeniu z główką nieszczęsnego trupa. Kopnął badyla (teraz już dwa) z irytacją i rozejrzał się dookoła.
Potyui wciąż leżała na ziemi. Nad sobą widziała tylko parę smoków. - Gdzieee jest Draco? - zapytała i nagle przypomniało jej się, że nie zna języka smoków. Dziewczyna uniosła głowę i obejrzała swoje ciało.
Bluza była w strzępkach. Z butów został popiół. Włosy w kilku miejscach były śnieżnobiałe. - Czy to wina Existence? - pomyślała. Opuściła głowę. Z przerażeniem stwierdziła, że praktycznie nie czuje lewej ręki.
całe ciało było w fatalnym stanie, liczne oparzenia i urazy. Twarz miała całą w krwi i kurzu, jednak nie swojej krwi.
Dziewczyna spróbowała wstać. Będąc na czworakach nagle zauważyła...
ogromnego smoka, z jeszcze większą dziurą w brzuchu. - To chyba moja zasługa - uśmiechnęła się. Obejrzała się za siebie i zobaczyła Charliego. - Czarls... tttutaj jestem, pomóż mi wstać... ugh.
(Popchnijcie akcję do przodu bo jestem o dzień przed wami xD)
- Teraz to się znalazła... - Burknął bez entuzjazmu, odwracając się w stronę Potyui.
Gdy wreszcie zdał sobie sprawę, z tego w jakim jest stanie cała radość życiowa jaką w sobie posiadał - choć i tak było jej niewiele - uleciała z niego jak powietrze z balonika. Przeczłapał do niej i pomógł jej wstać. Zachwiała się więc był zmuszony pomagać jej utrzymać się na nogach.
- Coś ty do cholery zrobiła? - Zapytał Charlie tonem gdybym-ja-coś-zrobił-wszystko-skończyłoby-się-dobrze-a-tobie-nic-by-się-nie-stało-dziewczyno.
Choć wiedział, że sam by nic nie zdziałał zawsze pozostawało mu zgrywać pozory.
- Crystal LUXTRA ! (Kolejny promień który zniszczył wampirów atakujących smokobójce) (podszedł bliżej) - Avirze ja wiem co kombinujesz i ci się to nie uda - Crystal Luxtra (W Avire)
Ancoron uratowany padł na konana na ziemię . Walka była bardzo męcząca więc musiał odpocząć . Oddychał dość ciężko , stara rana od pająka na plecach dawała się w znaki . Odpoczywał , ale był nadal skupiony aby nikt go nie zaatakował .
Sky zauważył że Ancorn jest zmęczony wyciągnął sky swoją księgę i znalazł zaklęcie przywracające siły witalne oraz leczące rany -Crystal Umena ! - I jak lepiej ciut ?
Oraz zauważył że ten wilczek nie ma broni
- Ey jaką ty się bronią posługujesz bo tym patykiem raczej nic nie zdziałasz