(Sky widział co kombinuje co robi Avir bo go słyszał nie wiedział czy się ujawnić więc szepnął do Tauriel) - Avir planuje na cb i pathricka atak swoimi smoczkami
Pathriic lezał na ziemii. Jego wierny smok skrecił kark, on sam od ataku był cały poparzony. Przypomniał sobie jak mama śpiewała mu gdy był bardzo mały, gdy tata uczył go strzelać z kuszy.
-Wody... wody...-Pathriic obejrzał sie wokoł siebie.
Draco już chciał się teleportować wraz z Potyui, ale nagle oddzieliły ich kolejne pnącza.
- Uciekaj stąd, on nie pozwoli mi pójść z tobą!
Potem szybko zawrócił do żołądka. Kwas był na samym wierzchu jelita górnego.
- Jak już powiedziałem, to trochę zaboli...
Wskoczył do cieczy, czując niewyobrażalny ból w poparzonej nodze. Przez minutę szukał przełyku i w końcu znalazł. Wyszedł kilka metrów w górę i przystanął, aby zobaczyć rany. Jego lewa noga była praktycznie kupą mięsa, a łuski w wielu miejscach odpadły. Pazury u prawej stopy gniły i odpadały.
- Aaaaach! - krzyknął, gdy dotarło to wszystko do jego świadomości.
Jak najszybciej się wspiął i w końcu zobaczył rzędy zębów.
- Czas na głupią rzecz...
Skoczył i wytworzył kolejną implozję, która wybiła go do przodu. Zaczął spadać i wkrótce trafił w drzewo, które pod wpływem uderzenia pękło na dwoje.
Jego umysł zasnuła czarna mgła i Dracon stracił przytomność.
*Skoro Draco leży czas was wyeliminować!
-po moim trupie!! Ancoron pomożesz mi z nim znowu walczyć?
- Tylko na to czekam , teraz zobaczy potęgę mojej broni
Tymczasem Pathriic leżał nadal na ziemii obok martwego smoka-towarzysza...
Zaraz umrze. Ogień go wyniszczał, jeśli nie napije się wody w ciągu pół godziny zginie.
Nagle zobaczył Spike
-P-p-pomoc-cy!
Tymczasem Spike i Ancoron walczyli ze Slashem tak jak wcześniej czyli bez skutku
-Pathriic jestem tu chwilowo zajęty pogadaj z Waxyo albo ze Sky'em lub Potytui
Draco zniknął dziewczynie przed oczyma. - Dracooo! - krzyknęła. - Jeb*ne pnącza -mamrotała, próbując wykonać kolejną teleportację. - Ta magia... blokuje... moją magię. Musze... znaleźć Dr... zaraz, ostrze Sky'a!
Potyui stanęła na równe nogi. Wyciągnęła miecz i próbowała ciąć pnącza. Nagle usłyszała męski krzyk.
- Nie... nieee... tak zwana sytuacja beznadziejna... - dziewczyna padła na kolana. - Czas na ostateczność. Kij ze zdrowiem. Zobaczymy, co powiesz na to, smoku. - uśmiechnęła się, a wokół niej zaczęło pojawiać się światło.
Pathriic bladł coraz bardziej. Nikt mu już nie pomoże. Zginie na tej wyspie przez odmówienie pomocy. Darł sie jednak z całych (pozostałych mu) sił
-WOD-DY!
Ostrze Ancorona świeciło oraz płonęło . Nagle jego oczy błysnęły . Powiedział :
- Trzeba szybko zakończyć tę nierówną walkę ....
Ancoron wziął ogromny zamach , jego ostrze z wielkim hukiem uderzyło w zbroję Slasha . Poleciało wiele iskier, uderzenie było bardzo głośne , sama fala dźwięku wystraszyła ptaki z drzew niedaleko nich . Trawa wokół Ancorona , Spika i Slasha zamieniła się w płonący pył . Niewiele zostało z roślinności obok nich .
--------------------------------------------------------------------------
Czekam na odpowiedź irona co do tego , co stało się ze Slashem .