MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 3 - Fall of the Kingdom
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Amon zatrzymał się. Przez chwile nie ruszał się. Spodziewał się że władze nie popuszczą. Powoli podszedł do strażników
- W czym mogę pomóc panowie? - zapytał spokojnym tonem

- Co to za ludzie? - zapytał strażnik patrząc na kultystów.
- To moi pracownicy, pomagają mi w pracy. - powiedział Maraal - Wie pan jak to jest.. samemu ciężko coś osiągnąć. Warto miec przy sobie ludzie którzy Ci pomagają..
- Tak .. rzeczywiście.. - powiedział myśląc strażnik. Po chwili oddał mu dowód. Standardowo wszyscy zostali przeszukani ale żaden z nich nie miał nic podejrzanego
- No dobrze możecie wejść.. - dodał strażnik
- Dziękujemy.. miłego wieczoru.. - odparł Maraal
Straznik pokiwał głową i wrócił na swoją pozycję.
Maraal wspólnie z kultystami ruszyli w kierunku miejskiej drukarni.
Gdy tylko Amon podszedł bliżej, światło latarni ukazało jego charakterystyczną maskę. W tym momencie każdy z oddziału wyciągnął w stronę Amona różdżkę (1 oddział = 10 żołnierzy w tym oficer).
- Nie ruszaj się! Jesteś aresztowany! - krzyknął oficer
Amon zaśmiał sie
- Nie wydaje mi się.. - odparł
Strażnicy wycelowali w Amona zaklęciami. Ten jednak bez problemu uniknął każdego z nich. Przez przypadek dwóch strazników trafiło w siebie nawzajem. Amon zaczął podbiegać do każdego żołnierza po kolei i w jakiś tajemniczy sposób używając tylko swoich rak obezwładniać ich. Każdy strażnik upadał na ziemie jak sparaliżowany. Oficer był zaskoczony. Wszyscy jego żołnierze leżeli na ziemi nie mogąc sie ruszać. Amon spojrzał na niego swoim grobowym wzrokiem z pod maski i pokiwał palcem.
Oficer przełknął ślinę. Wyjął szybko krótkofalówkę i zaczął mówić.
- Kod czerwony, kod czerwony!

=====

Rango tymczasem teleportował się z osady Cecilli. Zamierzał wydać lokalizację wyspy.
Amon domyślał się że niebawem przybędzie wsparcie. Nie miał czasu aby walczyć teraz z żołnierzami. Miał ważniejsze sprawy do zrobienia. Władza zaczęła powoli mu zawadzać i utrudniać jego plan wiec musiał działać szybko.
- Zostałbym trochę dłużej panie oficerze.. ale mam własne priorytety.. Żegnam - powiedział Amon i wyciągnał z pasa granat dymny i rzucił go pod swoje stopy. Założył ręce za plecy. Dym który zaczął się wydobywać był coraz gęstszy i większy. Zakrył całą sylwetkę Amona. Gdy dym opadł Amona już nie było.

Maraal tymczasem wraz z kultystami dotarli do drukarni. Bezszelestnie włamali się do środka i zaczęli drukować ulotki i pakować je do worów. Gdy napełnili wory po brzegi wybiegli z drukarni. Standardowo podłożyli ładunki wybuchowe. Gdy byli już w drodze powrotnej Maraal aktywował ładunki. Ogromna eksplozja pobudziła całe miasto. Ogień i dym natychmiastowo zwabił strazników z całego miasta.. równiez tych z pod głownej bramy. Maraal i kultyści wykorzystując okazje chwilowej nieobecności strażników wybiegli z miasta. Po bramę podjechały wozy kultystów. Błyskawicznie wrzucili na przyczepy wory pełne ulotek.
- Jechać! Juz! już! - krzyknął Maraal
Wozy natychmiast ruszyły i zniknęły gdzieś w głębi leśnej drogi.
Tymczasem w Markard panowało zamieszanie. Wybuch był bardzo potężny.
Oficer miasta poinformował już Ministerstwo o zaistniałej sytuacji...

======

Oficer stojący obok Baldura dostał sygnał. Od razu chwycił za krótkofalówkę.
- Co się stało!? - spytał krzycząc do urządzenia
Nic jednak nie usłyszał. Oficer w tym samym czasie słuchał słów Amona.
- Żołnierzu, zgłoś się! - dodał
Gdy Amon zniknął, oficer w końcu odpowiedział...
- To był on... Powalił cały oddział... - mówił, po chwili podał ulice na której się znajduje
Baldur wraz z jego Autorami oraz oficerem miasta udali się na miejsce...
Amon był już daleko od miejsca w którym walczył z żołnierzami. Odebrał w tej chwili wiadomość o Maraala na krótkofalówkę.
- Amon! Mamy ulotki.. Jesteśmy w drodze.. Jak sprawa u ciebie?
- Nie wesoło - odparł Amon
- To znaczy? - zdziwił sie Maraal
- Musiałem walczyć z żołnierzami, władza już wie że działamy..
- To co teraz?
- Nic.. idziemy dalej zgodnie z planem.. - odparł Amon - Wszystkie ulotki mają trafić do bazy.. Ja mam jeszcze pewna osobę do złapania..
- Przyjąłem.. bez odbioru.. - odparł Maraal
Amon schował krótkofalówkę do kieszeni. Idąc w ciemności bocznymi uliczkami aby nie zwracać na siebie uwagi zbliżał się powoli do banku centralnego.
Baldur i reszta dotarli na miejsce.
- Co tu się stało do cholery! - ryknął Baldur w stronę oficera oddziału
- Jakiś czarodziej tu był. Chyba to ten Amon... - odrzekł
- Cholera... Trzeba powiadomić burmistrza. Niech jego siedziba będzie podwójnie chroniona - mówił Baldur.
- Dobrze...
- A co z twoimi ludźmi? - pytał Hrabia, jego Aurorzy właśnie się nimi zajmowali
- Obezwładnił ich, nie mogłem nic zrobić... - wyjaśniał oficer
Hrabia chwilę pomyślał. Jeśli faktycznie Amon bez problemu obezwładnił cały oddział, to czemu zostawił oficera. Czemu ich nie zabił... Baldur domyślił się że ten zabieg ma jakiś cel.
- Powiadom Malacatha. To nie jest zwykły złodziej - rzekł nagle do oficera miasta.
- Oczywiście, powiadomię - odrzekł.

=====

Do Ministerstwa trafiła już wiadomość o ataku na Markard. Jako iż Baldura nie było w budynku ministerstwa, informacje przyjęła Isabella... Została powiadomiona przez jednego z Aurorów.
Bank Centralny był już w zasięgu wzroku Amona. Rozejrzał się po okolicy. Było cicho i spokojnie.. przynajmniej póki co. Północ miała wybić za 20 minut. Nagle Amon usłyszał jakieś samochody. Podjechały one pod Bank i zatrzymały się na krawężniku.
- Tak jak myślałem.. - powiedział sam do siebie Amon
Z wozu wyszli bandyci. Byli on przedstawicielami mafii która dominuje w Racon City. Amon rozpoznał również i lidera który osobiście uczestniczył w akcji. Albert Vigo... Amon zamierzał go złapać nim zrobią to władze. Był on bowiem cennym elementem w jego planie.
Amon zaczął wychodzić z ukrycia gdy bandyci zaczęli włamywać się do banku. Natychmiastowo zawyły syreny. Mafiozi wiedzieli ze mają mało czasu i za chwile pojawią sie strażnicy i aurorzy. Zbierali błyskawicznie wszystkie pieniądze jakie tylko sie dało i ładowali je do worków. Zamierzali już uciekac gdy drogę zagrodził im Amon. Wszyscy zdziwili sie na jego widok. Nie wiedzieli kto to.
- Albert Vigo? - zapytał Amon
- Ta.. - rzekł jeden z nich wychodząc na przód i wyciągając broń - I nic ci do tego dziwaku..
Natychmiast zaczął strzelac do Amona. Ten jednak schował się za ścianą by uniknąć strzałów.
- Szybko chłopcy! Bierzemy i zwijamy sie! - krzyknął Vigo
Przestępcy zaczęli biec do wozów. Ponownie jednak drogę zagrodził im Amon który zaczął obezwładniać każdego z nich. Jeden po drugim lądowali na ziemi sparaliżowani. Wory wraz ze swoja cenną zawartością porozsypywały się. Amon popatrzył na nie ale nie był nimi zainteresowany. Zwrócił swój wzrok na lidera -Alberta Vigo, który ostał się juz jako jedyny.
Vigo wyciągnął różdżkę i pełen gniewu zaczął ciskac w Amona zaklęciami. Ten jednak będąc niezwykle zwinnym wojownikiem unikał ich bez problemu. Lider mafii widzac że to nie skutkuje zaczął uciekać. Amon jednak był tuz za nim.
Nagle Vigo potknął się na chodniku i upadł na ziemię.
- Cholera.. - krzyknął spoglądając na zbliżającego sie Amona - Kim ty jesteś?!
- Ja .. jestem.. rozwiązaniem.. - odparł Amon i jednym ciosem w brzuch całkowicie sparaliżował mafioza. Ten od razu stracił przytomność. Amon wziął go na plecy i nim zjawili sie strażnicy zniknął z miejsca zdarzenia. Na miejscu pozostały jedynie wozy, sparaliżowani członkowie mafii oraz nieustający alarm sygnalizujący włamanie..
W krainie Magic World nastawał nowy dzień.
Lord Malacath wiedział już o wszystkich sytuacjach, prócz tej z Markardu.
Do spotkania było jeszcze kilka godzin... (Powiedzmy że o 18 się zaczyna)
Malacath wraz z Dagonem byli w głównej sali zamku Balów. Baldur udał się na odpoczynek po ciężkiej nocy poszukiwań Amona, a Harkon przebywał właśnie w swojej komorze hiperbarycznej...
Przekierowanie