MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [RolePlay] Magic World 3 - Fall of the Kingdom
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Haal viik!
Wnet linki wyleciały w stronę Lorda. Upadły przed jego stopami, a ten zatrzymał się.
- To nie będzie potrzebne...
Kultyści nie wiedzieli co robić. Poczuli mrok Lorda, zastygli wręcz w miejscu. Po chwili linki spaliły się na popiół.
- Przyszedłem z wizytą do Amona - powiedział mrocznym głosem.
- Amona nie ma - odparł strażnik patrząc gniewnie i nie ufnie na Malacatha.
Nagle z korytarza prowadzacego do wnętrza fabryki przybylo więcej kultystow którzy uslyszeli odgłosy. Od razu zauważyli Malacatha i juz wyciągali broń gdy za nimi pojawił się Maraal. Kultysci od razu sie odsunęli przepuszczając swojego kapitana. Maraal spojrzał na Malacatha srogim wzrokiem.
- Więc tak traktujecie swojego Króla... - rozłożył ręce i powiedział niskim, donośnym głosem patrząc na Maraala
Po chwili schował ręce do boku.
- Dla nas nie istnieje takie coś jak słowo król - odparł srogo Maraal - Mów czego chcesz i co ty robisz lordzie..
- Przyszedłem złożyć ofertę Amonowi w cztery oczy - powiedział Lord.
- Jak zapewne wiesz Amon udał sie na Kartis - odparł Maraal - A twoje wojsko za nim.. Wiec na razie nie jest dostępny i szczerze wątpie by miał ochote z tobą rozmawiać gdy wróci.. Chyba że to coś ważnego..
- Mówił ci to? - spytał retorycznie Lord
Maraal nie odpowiedział. Poniekąd elf miał rację, Amon nie mówił mężczyźnie czy ma ochotę rozmawiać z Lordem czy nie. Lord po chwili kontynuował.
- Mógłbym położyć was a potem zabić dwoma ruchami - mówił niskim głosem. - To oczywiste że to coś ważnego - dodał.
- Jesli przyszedłeś negocjować to radziłbym nie rzucać groźbami.. - odparł gniewnie Maraal , nie obchodziło go bowiem jak potezny jest Malacath. Nie podobało mu sie że po prostu wszedł do bazy Amona jak do siebie. Zaden z kultystów nie lubił Malacatha i najchetniej by sie na niego rzucili ale posłusznie wypełniali rozkazy swoich przywódców wiec sie wstrzymali.
Maraal spojrzał na swoich żołnierzy i kiwnął do nich głową. Ci opuścili broń.
- Pójdziesz za mną lordzie.. Jesli to tak ważne jak mowisz to poczekasz sobie na powrót Amona w jego gabinecie.. - odparł oschle Maraal. - I bez żadnych sztuczek.. będziesz pod obserwacją..
Malacath nie odpowiedział. Zaczął iść za Maraalem.
Maraal prowadził Malacatha w milczeniu przez labirynt korytarzy i rozwidleń. Po drodze mijali duże ilości kultystow którzy oglądali się za Malacathem z pogardą i gniewem. W końcu oboje dotarli do metalowych drzwi prowadzących do fabryki. Maraal wpisał czterocyfrowy kod w panelu i drzwi się otworzyły. Oboje znaleźli się w centrum fabryki gdzie roiło się od ludzi pracujących przy ogromnych mieszających ciekły metal maszynach. Maraal nagle skręcił w bok udając się w górę po aluminiowych schodach a następnie zatrzymał się przed żelaznymi drzwiami gdzie stało dwóch kultystow. Zamienił z nimi dwa słowa a ci się od razu odsunęli. Maraal otworzył drzwi i wpuścił lorda do środka. Oboje znaleźli się w gabinecie Amona gdzie z ogromnego okna był widok na całą fabrykę. Ogromny dębowy stół przy owym oknie wraz z fotelem również wyróżniał się na tle starych mebli i półek z księgami. Na ścianach wisiały plakaty z podobiznami Amona i hasłami rewolucjonistycznymi. A na biurku leżała jego maska, ta która została uszkodzona podczas walki na wyspie Cecili.
Przekierowanie