- Zobaczysz go, on i tak nie jest mi juz potrzebny.. ty również wkrótce przestaniesz być... - rzekł Amon nie ruszając się z miejsca - Na razie jednak będziesz wykonywać polecenia moje oraz Maraala jako mojej prawej ręki... Bądź grzeczna i posłuszna a włos Ci z głowy nie spadnie..
W tej chwili odwrócil sie w stronę Isabelli
-... Jednakże pomyśl tylko o niesubordynacji, ucieczce bądź ataku a poniesiesz srogie konsekwencje.. - powiedział Amon mrocznym tonem - Bardzo srogie..
Krill przez chwile stał wpatrzony na miasto. Nastepnie zwrocil sie do Harkona.
- Trochę sie juz uspokoiło.. Harkonie wroc do zamku i napraw swoj respirator... Malacath powinien niebawem wrocic.. A jutro spotkamy sie w tym samym miejscu i poplyniemy razem na Wyspy Skalnego Grotu.. Każdy zasluguje na chwile odpoczynku.. w szczegolnosci po udanej wyprawie.. Amonem zajmiemy sie później, szukanie go bowiem nie ma aktualnie sensu... Niebawem sam wyjdzie z ukrycia aby zaatakować ponownie a wtedy będziemy gotowi..
- Dobrze... Tak zrobie... - odrzekł Harkon mrocznym głosem
Elf zrobił kilka kroków w przód i będąc odwrócony tyłem dodał jeszcze:
- Trzymaj się Harh...
Zaraz po tym, nie czekając na odpowiedź przyjaciela, teleportował się do zamku Balów...
=====
Baldur w tym samym czasie ogarniał sprawy w Ministerstwie...
=====
Nurbanu patrzyła na stojącego w progu Lorda Malacatha z przerażeniem.
- Bombarda! - krzyknął Jonathan
Elf dostał zaklęciem, jednak ówcześnie ustawił ręce do gardy. Zaklęcie trafiło w jego ręce, a połowę sali pokrył dym od wybuchu. Jonathan był zadowolony. Patrzył się w stronę, gdzie wcześniej wstał Lord i mówił do Nurbanu.
- Widzisz księżniczko? Nie taki straszny ten Lord - powiedział i lekko się zaśmiał.
Chłopak jednak nie dostał odpowiedzi...
- Księżniczko...? - spytał po czym odwrócił się do dziewczyny
Wnet Jonathan ujrzał wiszącą Nurbanu. Była trzymana za kark przez Lorda Malacatha.
- Nie taki straszny, hm? - rzekł niskim i mrocznym głosem elf
- Tto... To niemożliwe! - krzyknął Jonathan
- Chłopcze... Nie masz pojęcia co jest możliwe - odrzekł Lord i puścił nieprzytomną Nurbanu na posadzkę.
- Może i masz rację Lordzie. Ale nie możesz chyba przegapić pojedynku z potomkiem Grinderwaldów. Puść dziewczynę. - odparł Jonathan
- Saul już raz z tobą toczył walkę, pozwól że ja ją dokończę. Twoją śmiercią - odparł złowieszczo chłopak.
Agreggor deportował się w okolice Jonathana, widział z oddali elfa i czarodzieja.
Lord spojrzał na Jonathana, a ten na niego. W otworach na oczy w jego masce ujrzał czerwone ślepia.
- Nigdzie się nie wybieram - odparł niskim głosem elf.
Lord czekał w skupieniu na atak Jonathana. Był przygotowany na blokowanie zaklęć.
- Saul... Dawno nie słyszałem tego imienia. Zdumiewające jakim był wojownikiem... - mówił nie odrywając wzroku od chłopaka
- Ale ty z pewnością mu nie dorównasz będąc po dobrej stronie. Tylko ciemna magia sprawi że staniesz się silniejszy - mówił wciąż.
- Nie słuchaj go... - wtrąciła się Nurbanu leżąc na ziemi, była bardzo słaba
- Otaczałeś się słabymi Carrabothami... Zobacz jak skończyli. Skończysz podobnie, idąc ścieżką dobra - dodał Lord.
Gdy Harkon sie teleportował Krill zwrocil sie do aurora dowódcy.
- Wracajcie do swoich obowiazków i czekajcie na rozkazy Baldura.. Jak Malacath wroci stopniowo protesty sie uspokoją... Badzie jednak czujni, kultysci Amona będą nadal probowali atakow.. Raporty z tych incydentow maja trafic w trybie natychmiastowym do Ministerstwa.
- Jaka rozkazesz dowódco..
Krill juz chcial wracac na swoj statek gdy sie zatrzymal i jeszcze raz spojrzal na aurora
- I stworzcie w końcu kartotekę o Amonie.. podsumujcie wszystko co o nim wiadomo..
- Przekaże twoje rozkazy do Ministerstwa... - odparł auror
Po tych slowach Krill kiwnął głową i wspólnie z Nihilem udali sie na statek. Flota odbiła od brzegu i ruszyła w powrotny rejs na Abregado.
Tymczasem w zamku Balów...
Harkon wisiał w swojej komorze hiperbaryczne, która była zalana wodą z degeneracyjnymi substancjami. Był podpięty różnymi kablami i rurkami.
- Mój panie... - odezwał się nagle Spenser
- Naprawiłem respirator, ponad to do twojego kombinezonu wprowadziłem mały baniak z tlenem. Wystarczy on na dodatkowe 10 minut oddychania w przypadku ciężkich uszkodzeń - dodał.
Mężczyzna nie otrzymał odpowiedzi. Harkon spojrzał się tylko na niego mrocznym wzrokiem, lecz po chwili spuścił go w dół, na stół. W komorze hiperbarycznej Spenser przed wejściem Harkona umieścił mosiężny stół, na którym elf mógł samodzielnie naprawić swój strój i wprowadzić do niego udoskonalenia.
- To... Ja już pójdę - odezwał się Spenser.
Mężczyzna odwrócił się i zaczął wychodzić z komnaty. Po chwili jednak zatrzymał się, bo usłyszał wytłumiony, mroczny głos Młodego Bala.
- Poinformuj Lorda Malacatha... O mojej jutrzejszej wyprawie...
- Oczywiście... Poinformuje - odrzekł Spenser odwracając się w jego kierunku.
- Mojemu oddziałowi każ się przygotować... Niech będą w gotowości... - mówił nie patrząc się na mężczyzne
- Ale... Lord Malacath... - zaprzeczył Spenser, jednak po chwili przerwał mu Harkon
- Wyrusze na poszukiwania Amona... Zaraz po balu... O Malacatha się nie bój...
- Dobrze... Panie. Poinformuje oddział... Jakieś rozkazy? - spytał Spenser
- Tak... Wyjdź... - odparł gniewnie i mrocznie Harkon
Spenser kiwnął głową i wyszedł z komnaty.
- Taak. Mój ojciec był wspaniałym wojownikiem - zaśmiał się Jonathan
- Drętwota Penta! - krzyknął chłopak w stronę Malacatha
Zaklęcie w net zatrzymało się przed klatką Malacatha.
- To na mnie nie zadziała... - rzekł niskim głosem
- Jonathan uciekaj! - krzyknęła Nurbanu ze łzami w oczach
Nagle drętwota uderzyła w dziewczynę. Zaklęcie było tak mocne, że odrzuciło sparaliżowaną dziewczynę na ścianę. Upadając bardzo się podobała, złamała kilka żeber.
Zaraz po tym Lord zacisnął prawą pięść. Jonathan nagle zesztywniał, a ręka w której trzymał różdżkę powędrowała w stronę Nurbanu. Chłopak miał bardzo ciężko, próbował się oprzeć ale magia Malacatha była bardzo mocna. Nic dziwnego, skoro siedział tyle czasu w Apokyfie. Żyłach elfa płynęła już tylko czarna magia, a ciało było przesiąknięte mocą apokryfu.
- No dalej... Nie opieraj się czarnej magii - mówił elf.
Malacath chciał, by Jonathan własnoręcznie zabił Nurbanu. Lord wyczuł w Jonathanie duży potencjał, szczególnie gdyby pozostał na dobrej drodze, dlatego chciał by pochłonęła go czarna magia. Chciał zabić w Jonathanie dobro.
Isabella pokiwała głową
- Tak.. rozumiem.. - odparła cicho
Amon nie odrywając wzroku od widoku ze swojego okna zwrocil sie do Isabelli
- Domyslam sie ze nie lubisz przesiadywać w celi... - rzekł Amon - Dlatego też bedzie miala okazje pokazać swoją użyteczność podczas następnej misji na którą udamy się wspólnie..
Isabella byla zaskoczona słowami Amona. Nie wiedziala jakie plany ma wobec niej tajemniczy mężczyzna w masce. Wiedziala jednak ze aktualnie nie ma wyboru i musi byc posłuszna jego woli...
Harkon już od godziny przebywał w swojej komorze hiperbarycznej. Pracował nad strojem, dokładnie nad pancerzem w klatce piersiowej i ramionami. Teraz jego zakres ruchów był większy. Mógł od teraz stosować więcej taktyk. Przybliżył się nawet lekko do swojej zwinności z czasów kiedy nie miał jeszcze pancerza. Warto jednak nadmienić że za tych czasów Harkon nie był aż tak dobrym wojownikiem jak teraz.
W komorze hiperbarycznej były 4 kroplówki. Każda podpięta do żył Harkona. W kroplówkach była ciemna substancja, dość gęsta, przypominająca nawet dym. Był to swego rodzaju suplement, który Harkon zażywał. Jako że miał problemy z jedzeniem, musiał przyjmować substancje za pomocą kroplówek. Suplement dodawał Balu sił.. fizycznych jak i magicznych. Dzięki temu Harkon był silniejszy. Stosował tę substancję w tajemnicy przed Malacathem, bo bał się jego reakcji. Zażywa ją od 2 lat, zazwyczaj wtedy gdy Lorda nie ma w zamku. Teraz jednak, gdy pojawił się Amon, Harkon uzależnił się od substancji i zażywa ją coraz częściej, nawet wtedy gdy wuj jest w zamku.
Nagle wokół komory zaczął pojawiać się dym. Spowił ją dookoła w kilka sekund. Po chwili chłopak usłyszał kroki. Bardzo ciężkie. Usłyszał charakterystyczny odgłos mosiężnych butów, a w krainie nosił je tylko jeden mężczyzna... Z dymu po chwili wyszedł Jyggalag.
- Zawiodłem się - odezwał się.
Harkon podniósł głowę i ujrzał przy szybie swojego dawnego znajomego.
- Do ciebie mówię, Quagmirze - dodał i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Nie nazywam się tak... - odparł elf
- Zapewniłem ci wszystko. Całą krainę. A ty znów jesteś na łańcuchu... - mówił Pyke
- Nigdy nie byłem... - odrzekł mrocznym głosem i zacisnął pięść
- Zawsze będziesz. Taki jest twój los...
Nagle Harkon pod wpływem napływającego gniewu uderzył pięścią w szybę. Dym w net rozpłynął się, to samo stało się z Jyggalagiem. Gdy złudzenie zniknęło, elf ujrzał stojącego przed komorą Spensera, który był mocno zdziwiony zachowaniem Bala.
- Panie... Poinformowałem oddział... - odezwał się niepewnie po chwili ciszy
Harkon patrzył na wystraszonego Spensera i po chwili odwrócił się do niego plecami i spojrzał na stół, na którym leżał pancerz.
- Znakomicie... - odparł mrocznym głosem
Spenser słyszał wytłumiony oddech elfa, który w tej chwili powodował na jego ciele ciarki. Przełknął ślinę i spytał...
- Wszystko... W porządku, panie?
- Bądź gotowy na jutrzejszy bal... Zaraz po nim wyruszymy na polowanie... - odparł od razu chłopak
- Dobrze... Panie. Będzie jak każesz.
- Dowiedz się czegoś o wojownikach Amona... Znajdź słaby punkt i przekaż informacje mojemu oddziałowi... - mówił dalej mrocznym głosem
- Oczywiście, panie - odparł Spenser.
Harkon przez chwilę nic nie mówił. Patrzył się swoimi czerwonymi oczami na swój pancerz. Spenser słyszał tylko jego wytłumiony oddech i unoszące się bąbelki powietrza zaraz po jego wydechu.
- A teraz... - zaczął Harkon podnosząc głowę. - Wyjdź... - dokończył i odwrócił się w jego stronę
- Tak, mój panie... - odrzekł Spenser
Mężczyzn ukłonił się powoli i po chwili wyszedł z komnaty, zostawiając Harkona samego.
Młody Bal zaczął myśleć. Słyszał krzyki swojej siostry, słowa Amona podczas walki, słowa Jyggalaga... Harkon czasem nie wiedział czy to co widzi to iluzja czy rzeczywista rzecz. Wszystko to przez niedobór snu, bo już od dłuższego czasu borykał się z tym problemem. Elf nie potrzebował zbyt wielu snu, ale mimo to musiał czasem iść spać... A na to teraz nie miał czasu...