Tempus mimo starań wdał się w kolejną bitwę międzyczasową, potem znowu był ścigany przez Huntera Caina, który zbuntował się Sithis. Od tej pory był żądny śmierci wszystkim sojusznikom Tempusa. Polował na czarodzieja od dekad. Tempus ukrywał się w najdalszych zaułkach czasu.
Jonathan, Agreggor, Helena i Jay znajdowali się od kilku tygodni w odbudowanym wymiarze kieszonkowym Saula. Dzięki potężnej magii Jonathana udało się go odbudować. Chaos jaki panował na świecie nie był odpowiedni do tego by wszczynać kolejne rozgałęzienie buntu. Mimo licznych sprzeciwów Jonathan zgodził się pozostać w ukryciu, by potem z podwojoną siłą uderzyć w Amona i jego ludzi oraz rozprawić się z Malacathem, Jyggalagiem oraz Harkonem.
Jonathan był bardzo rozwścieczony. Królową zabito, Nurbanu również. Nie chciał pozwolić na śmierć innych, innych bliskich mu osób.
Gdy Isabella podeszła blizej sceny zabłysły światła. Pojawił sie równiez dym
- Obywatele i mieszkańcy! Oto przed wami nasz wielki wódz! .. Amon!!! - krzyknął mężczyzna na scenie i błyskawicznie sie odsunął.
Platforma na scenie zapadła się i powoli zaczeła podnosić sie w górę. Na platformie z załozonymi za plecy rękami pojawił się Amon który wolnym krokiem podszedł do mikrofonu.
Ludzie natychmiast zaczeli wiwatować. Amon widząc zgromadzonych skierował ku nim swoją rękę
- Dziękuje że przybyliście tak tłumnie, aby wraz ze mną świętować ten przełomowy dla całej krainy dzień! - zaczął Amon
Po chwili obok Amona pojawił sie Maraal a za nimi w rzędzie ustawili sie kultysci.
- Dzięki naszej wspólpracy i staraniom bylismy w stanie osiągnąć to czego pragnieliśmy przez te wszystkie lata konfliktów! Ostateczna równość zagości na całym kontynencie!
Wspolnie stworzymy nasze własny raj .. Swiat który będzie wolny od magii która każdemu z nas przysporzyła w zyciu jedynie cierpienia i utrate bliskich osób.. Obiecuje że od dziś zadbam o bezpieczeństwo was wszystkich.. Nie zamierzam prowadzić konfiktów z innymi rasami czy królestwami.. Jedyne czego pragnę to bezpieczeństwo wasze i waszych dzieci.. Niedługo położymy kres przestepczym wybrykom czarodziejów i dzieki mojemu darowi zostaną oczyszczeni z tego brudu zwanego magią!
Ludzie wiwatowali jeszcze bardziej. Wierzyli bowiem w Amona i jego słowa. Chcieli zmian, chcieli w koncu zaznac pokoju po tylu latach wojen i konfliktów w których tak wielu z nich ucierpiało..
Amon wsrod tlumu dostrzegł Isabelle i otaczających ją w celu bezpieczenstwa kultystów. Ludzie nie zwracali na jej osobę teraz już w ogóle uwagi ze względu na Amona.
Amon wyciagnął po raz kolejny reke do tłumu aby go uciszyć. Ludzie błyskawicznie ucichli.
- Oprócz waszego bezpieczeństwa cenię sobie rozwój naszego kraju.. Dlatego też dzieki godzinom negocjacji doszedłem do porozumienia z największymi przedsiębiorcami tej krainy.. w tym Pana Sarro... Wspólnie ustalilismy że w miastach powstaną nowe fabryki oraz miejsca pracy dla tych którzy takowej szukają..
Hayden Sarro który stał w kącie sceny pokiwał głową i pogładził sie po brodzie.
- Dodatkowo dla chętnych i zainteresowanych.. powstanie możliwość dołączenia do armii moich żołnierzy... Każdy otrzyma możliwość nauczenia sie specjalnych technik samoobrony w centrach szkoleniowych które niebawem zostaną wybudowane..
Ludzie zaczeli znów wiwatować. Wierzyli bowiem w to ze rewolucja Amona niebawem zmieni świat na lepsze.
Sam Amon spoglądał na ludzi którzy cieszyli sie na jego widok. Obalajac monarchie zamierzał zmienić sposób rządzenia krainą. Chciał zlikwidować Ministerstwo magii a w jego miejsce stworzyć Parlament będący organem władzy ustawodawczej. W jego skład mieli znaleźć się wybitni politycy których niebawem miał wybrać sam Amon. Z racji iz urząd Króla/władcy również został zniesiony Amon miał otrzymać tytuł Najwyższego Wodza. Mezczyzna w masce nie planował budować dla siebie wybitnej rezydencji z tego względu.. Mimo wszystko zamierzał nadal przebywać w swojej podziemnej bazie która teraz dzieki mozliwością technologicznym oraz objęciu władzy miała zostać rozbudowana.
- Wspólnie stworzymy naszą przyszłość.. - rzekł Amon do ludu
- Amon! Amon! Amon! - krzyczeli ludzie
Dym po raz kolejny pojawił sie na scenie. Oznaczało to że spotkanie dobiega końca. Amon odszedł od mikrofonu i stanął na platformie wraz z Maraalem oraz kultystami którzy stali z tyłu. Schował ręce z plecy i bezsłownie wsłuchiwał się w wiwaty i okrzyki ludności na jego cześć.
Isabellę zdziwiło zachowanie Kultystów Amona... pomogli jej odsunąć się od ludzi pragnących odpowiedzi, zadających ni stąd ni zowąd multum pytań gdy tylko się tutaj teleportowała...
- Czekaj... - dała sygnał, żeby Czarny Wilk nie poszedł za nią... sama ruszyła nagle szybkim krokiem w stronę sceny na której stał Amon, a po chwili na nią weszła, rozglądając się na boki...
- Musiałeś to zrobić?! - Krzyknęła w stronę Amona...
zamilkła na chwilę, wzięła oddech i ponownie krzyknęła.
- Musiałeś go... zabić?!
Patrzyła ze smutkiem na Amona... wiedziała już, że zmasakrował Harkona... jej ukochanego brata. Nie chciała krzyczeć na Amona, nie chciała psuć mu takich chwil, wszak mówił dobre rzeczy... jedynie słowa o magii nie do końca jej się podobały, jednak to na razie zachowała dla siebie... jednak ogrom emocji dał o sobie znać, przez co podniosła głos.
Amon stojąc w Ministerstwie mówił o jego... zlikwidowaniu. O zlikwidowaniu czegoś, o co dbała przez lata, czegoś z czego utworzyła jeszcze większą potęgę... to również ją zasmuciło i zdenerwowało.
Platforma miala juz się opuszczać. Amon nie ruszajac sie z miejsca sluchał słów Isabelli. Spojrzał on na nią katem oka z pod maski. Maraal który stał obok Amona chciał już dac sygnał kultystom aby ściągli Isabelle ze sceny ale Amon go zatrzymał.
- To nie bedzie konieczne kapitanie... - odparł Amon - Zajmę sie ta sprawą...
Wolnym krokiem Amon z rękami schowanymi za plecami podszedł do Isabelli.
- Twój brat zabił więcej niewinnych osób niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić.. Wielokrotnie przeszkadzał mi w moich planach, podążajac za mną na kazdym kroku i próbujac zabić.. Trzykrotnie go obaliłem... Ostrzegałem go aby nie wchodził mi w drogę.. W końcu jednak jego upartość, próżność i gniew doprowadziły go do upadku.. Aczkolwiek nie zabiłem go z nienawiści.. nie... Zabiłem go, ponieważ poprosił mnie o to twój stryj...
W tej chwili Amon uśmiechnął się pod maską. A następnie odwrócił sie od Isabelli
- Niebawem Ministerstwo Magii przestanie istnieć.. - dodał Amon - Niech więc się na to Pani przygotuje.. Pani minister.. Niebawem zostanie przekształcone w wielki parlament kontynentalny.. Zasiądą w nim przedstawiciele niemagicznych obywateli.. Jeśli nie bedziesz przeszkadzać.. być może zachowasz swoje dotychczasowe stanowisko..
Po tych słowach Amon wolnym krokiem odszedł z powrotem na platformę gdzie stał Maraal i jego kultysci.
Isabella zastanowiła się przez chwilę... w pewnym sensie Amon znowu mówił najprawdziwszą prawdę... Harkon był machiną do zabijania, masakratorem... miażdżył absolutnie wszystko i każdego... zgniatał wszystkich.
Wiedziała też, że Harkon popadł w pewną obsesję na punkcie Amona... nie mieli zbyt wiele czasu aby o tym porozmawiać... mimo wszystko był jej ukochanym bratem... czuła w sobie ogromną pustkę i smutek, gdyż jego już po prostu nie było...
- Wuj... - Powiedziała cicho. Nie mogła w to uwierzyć... To Malacath kazał zabić Harkona? Dlaczego...
Wiedziała, że Amon nie kłamał... nie był kłamcą. Jednak nadal było to dla niej nierealne... nie wiedziała co o tym myśleć.
Isabella zrobiła kilka kroków za Amonem...
- Dobrze wiesz, że... latami pracowałam na swoją silną pozycję... latami wznosiłam potęgę Ministerstwa w górę i w górę... - Mówiła.
- Sama osiągnęłam wszystko. Mimo, że od zawsze jestem Księżniczką, nie używałam zbyt często przywilejów z tym związanych. - Powiedziała. Isabella oprócz wysokich stanowisk, nieruchomości, pieniędzy, etc, posiada ogromne doświadczenie i siłę, nad którą pracowała latami.
Spojrzała na Amona.
- Rozumiem Twój pomysł... Parlament... ale czy na pewno chcesz likwidować coś tak potężnego jak... Ministerstwo Magii? Instytucję z tak ogromną historią? - Spytała.
- Proszę, przemyśl to jeszcze... - Powiedziała. Nie wiedziała co na to wszystko Najwyżsi Aurorzy i Ministrowie... nie widziała ich tutaj...
- Zmiany są częścią życia Pani Minister - odparł już w towarzystwie Maraala, Amon - Ministerstwo mimo iż silne było nieskuteczne... Mimo prób nie było w stanie powstrzymac Jyggalaga przed przejęciem krainy, nie było w stanie powstrzymać Malacatha przed powrotem na tron, Nie było w stanie rozwiązać problemów obywateli gdy takowej potrzebowali, nie reagowało gdy Harkon mordował cywilów.. w końcu.. nie było w stanie powstrzymać mnie... Najwyższy czas to zmienić.. w twojej intencji jest to zaakceptować..
Po tych słowach Amon wraz z Maraalem i kultystami zniknęli z platformy. Lud nadal jednak wiwatował wykrzykując imię przywódcy rewolucji.
Isabella patrzyła tylko jak Amon wraz ze swoimi ludźmi znika... zerkała smutnym i osamotnionym wzrokiem.
Po krótkiej chwili jej wzrok skierował się w podłogę... zmrużyła oczy, chwilę później otarła dwie małe łzy, które w jej oczach się pojawiły, a następnie przygryzła zębami wargę i zaczęła intensywnie rozmyślać... o wszystkim... o swoim życiu, o przyszłości, o przyszłości Krainy... tutaj jednak ciężko było się skupić, tłum ciągle wiwatował...
Isabella nagle się zerwała i zeszła z platformy, a po chwili w towarzystwie Zeratu deportowała się z terenu Ministerstwa Magii i pojawiła się obok... Herbaciarni. Szalonego Kapelusznika.
Wolnym krokiem weszła do środka, a następnie zasiadła przy jednym ze stoliczków. O tej porze Herbaciarnia była pusta, panowała tutaj cisza i spokój. Zeratu przystanął obok niej.
Księżniczka oparła łokcie o stół, a głowę o ręce i zaczęła spoglądać przed siebie przez okno... rozmyślała o tym co może teraz zrobić... co byłoby najlepszą opcją.
Po kilku minutach ciszy, do stolika podszedł Szalony Kapelusznik.
- Herbata... spróbuj, najnowszy smak. - Postawił filiżankę na stoliku, siadając naprzeciwko kobiety.
Isabella uśmiechnęła się.
- Oczywiście, że spróbuję. - Odparła.
Kapelusznik zarzucił nogę na nogę, splótł palce u dłoni.
- Słyszałem o wszystkim... wiem, co chce uczynić Amon.
Isabella wzięła łyk herbaty i kiwnęła głową, nie odpowiadając.
- Ciekawa przyszłość czeka Krainę... - Rzekł Czarnoksiężnik.
Po chwili, do herbaciarni wszedł Artur Winchester, zauważył dwójkę i natychmiast się przysiadł, włączył się do rozmowy.
Gawędzili kilka minut, a następnie Artur zmrużył oczy.
- Ale... dlaczego w końcu Tobie Amon nic nie zrobił? Wszak rozprawił się z Harkonem, Malacathem... a Tobie, Isabello... - mówił, Księżniczka jednak mu przerwała.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie. - powiedziała uśmiechając się lekko.
Artur pokiwał głową. Wszystko było tajemnicze.
- Mimo tego wszystkiego nadal masz swoje dwa potężne nazwiska, własną siłę, pieniądze, wpływy... nasze wsparcie. - Powiedział Kapelusznik, zerkając na Artura, ten kiwnął głową. Zeratu warknął groźnie.
Isabella wciąż trwała w zamyśleniu... próbowała opanować wszystkie emocje, które w niej buzowały... niektóre zdawały się mieć wyższość nad innymi...
Jedno było pewne... Ministerstwo Magii zostanie zlikwidowane. Wiedziała, że Amon nie zmieni swego zdania.
END POST
Gdy Amon odszedl, Hayden Sarro jako jeden z kluczowych przywódców rewolucji i sojusznik Amona przejął jego rolę i osobiście przemawiał do ludu. Jako przedsiębiorca i właściciel firmy motoryzacyjnej obiecywał stworzenie nowych modeli samochodowych oraz stworzenie nowych ośrodków i miejsc pracy w każdym mieście.
Tymczasem gdy kultyści zaczeli patrolować ulice miast wyłapując niedobitków ( aurorów i magów), Amon wrócił do swojej bazy. Wchodząc do swojego gabinetu i zamykając za sobą drzwi ściągnął z twarzy swoją maskę. Podchodząc do okna popatrzył w dół na swoją fabrykę. Westchnął lekko. Był zadowolony ze jego plan się powiódł. Jego wizja świata w którym każdy jest sobie równy a magia która była przyczyną cierpienia i narzędziem zbrodni została zakazana w końcu zaczynała się spełniać. Z kieszeni wyciągnął nagle srebrny naszyjnik i przez moment spoglądał na niego w milczeniu.
- Nareszcie osiągnął to o co walczyłem... - myślał Amon - Żałuję że nie możesz tego zobaczyć Cynthio...
W tej chwili zacisnął pięść w której trzymał naszyjnik i schowal go z powrotem.
W międzyczasie na Abregado Krill otrzymał informacje od swoich żołnierzy o przybyciu królowej syren na wyspę. Udał się więc do portu pospiesznym krokiem aby wyjść jej na spotkanie. Stella widząc nadchodzącego Krilla szybko do niego podbiegła. Krill zauważył w jej oczach ogromny smutek i przygnębienie.
- Czy to prawda o czym mówią? Powiedz ze to tylko zły sen... Harkon żyje i ma się dobrze...
Krill nie odpowiedział. Nie wiedział w sumie co powiedzieć. Domyślał się ze Stella jest załamana ponieważ traktowała Harkona wręcz jak własnego syna. Gdy dostrzegł że w jej oczach pojawiają się łzy, opuścil głowę i wyciągnął ku niej ramiona. Stella błyskawicznie przytuliła go płacząc. Krill oraz towarzyszący mu nieumarli wsłuchiwali się w krzyki bólu i smutku kobiety. Krill jako dowódca nieumarłych zachowywał jednak zimna krew. Nie mógł płakać nawet jeśli by chciał. Stał więc bez ruchu patrząc na Stelle w kompletnym milczeniu. Nie wiedział co przyniesie przyszłość, nie wiedział co planuje Amon, musiał więc przygotować się i całe Abregado na wypadek nowej wojny. Sam jednak nie zamierzal już ingerować w sprawy kontynentu. Nic bowiem teraz nie trzymało go i jego ludzi na tamtym lądzie. Bez Harkona i Malacatha nie mial powodu aby kiedykolwiek wracac na kontynent w szczególności teraz gdy Amon przejął go na własność. Wielkie zmiany czekały magiczną krainę...
Tymczasem.. Bardzo bardzo daleko gdzieś na mrocznej wyspie... W wielkim siejącym grozą zamku..
W pewnym ciemnym korytarzu słyszalne były kroki. Niezwykle dostojne i eleganckie kroki. Jak się okazało była to kobieta w czarnej sukni i butach na obcasie. Podeszła do ogromnych drzwi i szybko je otworzyła wchodząc do ogromnej sali tronowej. Na owym tronie znajdującym się w tej sali siedziała pewna istota która błyskawicznie skierowała swój wzrok na nadchodząca kobietę.
- Ach... Cynthio... - powiedziała istota nie ruszając się z tronu - Rozumiem że przynosisz mi dobre wieści...
- Tak mój panie.... - odparła kobieta - Byłam w Ministerstwie.. Pewien człowiek o imieniu Amon przejął władze nad krainą, Malacath zniknął a książę Harkon uznawany jest za martwego.
Istota przez chwilę myślała wyraźnie się zastanawiając.
- To niezwykle interesujące... Z wielką chęcią będę śledził poczynania nowego władcy..
Kobieta pokiwała głową. Nagle do sali wparowała mała dziewczynka która szybko podbiegła do kobiety.
- Kochanie... Nie teraz.. mama jest zajęta.. Wróć do swojego pokoju... - szepnęła do dziewczynki kobieta
- Ale ja nie chce tam siedzieć.. - krzyknęła dziewczynka
Istota na tronie słysząc to zaśmiała się.
- Ach nie ma powodu byś wracała... Choć do wujka, posiedzisz sobie obok mnie..
Kobieta była zaskoczona tymi słowami. Dziecko jednak błyskawicznie podbiegło do istoty na tronie i usiadło obok jego tronu patrząc na niego z uśmiechem.
- A teraz Wujek Ignathir opowie ci pewna bajkę... - zaczął
Tego samego dnia, w ktorym zakończył się konflikt w krainie.
Nagle, w wymiarze Saula pojawił się portal. Jay, Jonathan i Agreggor podnieśli się z miejsc. Mieli przygotowane różdżki.
- Poczekajcie... - powiedziała postać
- Teraz dopiero się zacznie... - dokończyła postać
Wszyscy stali jak wryci gdy zobaczyli i usłyszeli to co powiedziała im postać z portalu...
Tymczasem w wymiarze nicości.
- Mój panie. Hunter Cain zbuntował się. Nie mamy nad nim kontroli.. - mówił Bershire
- Ja mam nad wszystkim kontrolę. - odparło Sithis
Po tych słowach jakaś umarła istota magiczna przyniosła mu na specjalnym futerale różdżkę pokrytą metalem, była cała czarna i miała wiele rys. Była dużo większa od zwyczajnej różdżki czarodzieja.
- W porządku, zajmę się tym osobiście - mówiąc to Sithis chwycił różdżkę do ręki.
The end.