- Chodźmy Harkonie.. - rzekł Krill - Na dziś starczy juz tych wrażeń.. Statki czekają..
Po tych slowach wspolnie ruszyli w stronę wyjscia gdzie czekal juz Nihil i armia Nieumarlych.
Tymczasem Kultysci pod nieobecność armii Malacatha przejeli jeden statek i jak tylko Amon i Maraal weszli na pokład, szybko odplyneli. Amon wszedl do kajuty i usiadł na fotelu. Maraal stał i patrzył na niego. Amon jęknął pod nosem trzymając sie za brzuch.
- Jesteś ranny.. i twoja maska.. - zaczął Maraal
- Wiem.. - odparł Amon - Ale to juz nie ma znaczenia..
- Gdy dopłyniemy, powiadomię chirurga.. zajmie sie twoimi obrażeniami..
Amon pokiwał głową.
- Naprawie swoją maskę.. a potem... uderzymy po raz kolejny.. - powiedział Amon zaciskajac pięści.
- Jesteś pewien ze będziesz dal rade?
- Muszę.. - odpowiedział Amon patrzac prosto w twarz Maraala.
- A co z Harkonem?
- Poczekamy... Nadejdzie dzien w ktorym jego stryj nie przybedzie mu na ratunek..
- Na statku... Naprawie respirator... - mówił Harkon mrocznym głosem
- Potem zacumujesz przy... Najbliższym brzegu... - dodał mając na myśli brzeg Magic World
=====
Dagon w tym samym czasie zaczął przeszukiwać komnate Cecilli. Żołnierze królewscy przeszukiwali pałac i całą wyspę.
Krill pokiwał głową. Wspólnie z Harkonem i resztą armii weszli z powrotem na statki. Krill dał sygnał aby podniesiono kotwice. Statki zaczeły powoli wypływać na otwarte morze... Krill stał i patrzył na wyspe z której wlasnie odplywały jego okrety.
Harkon poszedł pod pokład. Znalazł pustą kajutę i zaczął grzebać coś w respiratorze. Niemożliwe było teraz naprawienie go w całości, ale Harkon chciał by chociaż lżej mu się oddychało.
=====
Lord Malacath szedł korytarzami pałacu. Nie bez powodu, bo wyczuł... Nurbanu. Chciał ją zabić...
=====
Tymczasem u Nurbanu:
- Ten szaleniec powykręcał mi kończyny... Strasznie boli - mówiła zapłakana do Jonathana.
- Zaraz przyjdzie babcia i nas uratuje - dodała nadal płacząc.
Harh Krill udal sie do kajuty kapitana. Zaczął rozmyślać nad wydarzeniami które miały dziś miejsce. Wszystko bowiem działo sie niezwykle szybko. Nie spodziewał sie w koncu nagłej wyprawy, inwazji na wyspe czy walki Harkona z Amonem i to wszystko w ciągu jednego dnia. Harkon mógł dziś zginąć gdyby nie Malacath.. miał nadzieje ze jego przyjaciel będzie w stanie naprawić swój respirator. Nie zamierzał mu w tym przeszkadzać, wiedział że jeśli Harkon bedzie chciał z nim porozmawiać to sam do niego przyjdzie.
Krill wygodnie oprał sie o fotel i myslal juz tylko o balu które miało odbyć się jutro na Wyspach Skalnego Grotu. Byl ciekaw jak radzi sobie Stella, w koncu od bardzo dawna jej nie widział... liczył też, że Harkon gdy tylko zdoła zregenerować swoje siły zgodzi się na jego propozycje i przynajmniej na chwile zapomni o Amonie i wiążącymi sie z nim wydarzeniami udając się wspolnie z nim i Nihilem na owe przyjecie.
Tymczasem w krainie mimo pozorów, wcale nie było spokojnie. Baldur miał pełne ręce roboty. Po nocnym wystapienia Amona w radiu z samego rana gdy tylko Malacath odpłynął rozpoczeły sie po raz kolejny strajki. Tym razem jednak nie tylko w Racon City, ale prawie w kazdym mieście w krainie. Ludność wychodziła na ulice maszerując przez miasta wymachując flagami i symbolami charakterystycznymi dla Amona i jego rewolucji. Wojsko próbowało powstrzymywać ludność zagradzając im drogę jednakże doprowadzało to do bijatyk i zamieszek na ulicach. Kultysci Amona którzy również czesciowo nadzorowali owe wydarzenia dodatkowo jeszcze bardziej podburzali tłum.
Ludzie domagali sie aresztowania wszystkich magów, wygnania ich z królestwa i zwolnienia z wysokich stanowisk którymi dysponowali od władz. Doszło nawet do licznych aresztowań a kilkoro magów zostało pobitych przez wściekły tłum. Sytuacja była niezwykle trudna...
Harkon siedział w kajucie przy stoliku. Nad respiratorem siedział już od godziny i był bardzo blisko naprawienia. Nagle jednak lekko poraził go prąd, bo dotknął nie ten kabel co trzeba. Zirytowało go to i uderzył mocno w dębowy stół robiąc w nim wgniecenie. Zacisnął pięści i przypomniał sobie o Amonie. Irytował go również fakt, że musiał naprawiać respirator sam. Było to dość trudne zadanie, ponieważ w kajucie nie było żadnego lustra przy którym mógłby ustać i zobaczyć czy robi wszystko dobrze. Harkon naprawiał więc respirator, który miał założony na sobie. Bez swojej komory hiperbarycznej nie mógł go od tak zdjąć.
Elf zamierzał po powrocie do zamku Balów, od razu pójść do swojej komnaty i własnoręcznie usprawnić swoją zbroje. W walce z Amonem zauważył, że jego ramiona są mocno ograniczone. Ruchy są bardzo przewidywalne i wolne. W głowie miał również dodać do respiratora zabezpieczenie, które raziło by obce osoby, ale szybko ten plan odstawił na bok. Działanie prądu mogłoby obrócić się przeciwko niemu. Harkon dobrze wiedział, że prąd elektryczny to jego najgorszy wróg. Duże natężenie może nawet wyłączyć respirator, dlatego chłopak musi pomyśleć nad czymś innym...
Rejs trwał juz kilka minut. Krill przesiadywał w swojej kajucie gdy nagle do drzwi ktoś zapukał. Jak się okazało było to Nihil Vegha.
- Nihil? Gdzie jest Harkon? - zapytał Krill
- Pod pokładem.. Nadal naprawia swoj respirator..
Krill pokiwał głową.
- Amon zabrał jeden z naszych statków i zwiał wraz ze swoimi ludzmi.. - powiedział Krill zmieniajac temat
- Nie ma szans abyśmy ich dogonili.. - odparł Nihil - Nawet jakbyśmy przyspieszyli..
- Wiem.. i szczerze to nawet lepiej... - odpowiedzial Krill
Harkon zdołał przywrócić respirator do prawidłowego działania. Do perfekcji było daleko, ale teraz przynajmniej Młody Bal mógł normalnie oddychać. Gdy wróci do zamku, od razu zajmie się wymianą respiratora, bo obecny mimo że działa, to w każdej chwili może znów się uszkodzić.
Elf wyszedł z kajuty i wyszedł na pokład. Stanął przy burcie i patrzył przed siebie w milczeniu.
Tymczasem statek uprowadzony przez kultystów powoli zblizal sie do brzegu kontynentu. Niebawem mial wplynać do Riven Port. Amon siedział sam w kajucie kapitana. Jedna reką trzymał sie za bok gdzie Harkon zlamał jedno z jego żeber. Gdy probowal przyciskać to miejsce reką sprawiało mu to ból. Byl w stanie jednak go przezwyciężyć...
Przez moment patrzył się w podłogę rozmyslajac gdy nagle zdjął z twarzy swoją maskę. Trzymajac ja w ręce patrzył na nią w skupieniu. Widział ze jest zniszczona w połowie.. pęknięta.. jego tożsamość musiała nadal pozostać tajemnica.. wiedział ze musi być Amonem.. Mezczyzną w masce.. przywódcą Rewolucji, twórcą i Liderem idei ostatecznej równości.. Musi kontynuować swoje dzieło..
Z racji iż był sam w kajucie połozył swoją maskę na stoł. Westchnął i po chwili wyciagnął z kieszeni mały wisiorek..
- Obiecałem że stanę się silniejszy... znajdę sposób... mozesz byc tego pewna.. dotrzymam obietnicy.. - powiedział Amon zaciskajac medalion w swojej ręce i chowajac go z powrotem do kieszeni.
W tym samym czasie.. na Wyspach Skalnego Grotu...
- Czy przygotowania do uczty się rozpoczeły?
- Tak pani...Wszystko bedzie gotowe nim pierwsi goście przybędą.. - powiedziała służąca.
- Doskonale.. Ten wieczór ma być idealny.. Nie chce aby pojawiły sie jakieś problemy..
- Dopilnujemy aby takowe nie miały miejsca..
Kobieta pokiwała głową, uśmiechnęła się i wzieła do reki kieliszek wina.
- Nie wiem co się ze mną dzieje, czuje się tak słaba magicznie.. - odparła Nurbanu
Tymczasem Agreggor stoczył krótki pojedynek z wrogiem, deportował się by odnaleźć Jonathan i Jaya.