Kultysci Amona ladujac na ziemi zaczeli wyciagać swoje uzbrojenie w tym metalowe linki którymi łapali magów. Wywijając nimi jak lassem szykowali sie do ataku. Autorzy wtopieni w tłum ludzi który zebrali się na dworze o 4 w nocy w tajemniczych okolicznościach nie otrzymali rozkazów do ataku. Udawali więc że nic się nie dzieje
Ale panie mówiłem w poście że aurorzy wtopili się w tlum i zaiwazenie ich graniczylo z cudem
Ludzie dostrzegli zbliżajacych się od brzegu Kultystow. Poczatkowo nie mieli pojecia kim sa zamaskowani wojownicy do czasu gdy zauwazyli sterowiec na niebie. Kultysci ruszyli do ataku. Zaczeli rzucac swoimi linkami łapiąc losowe osoby i obezwładniając.
Czarodzieje na Kartis zaczęli atakować kultystów. Od hałasu zaczęli otwierać okna i atakować wrogów. Było ich bardzo dużo, kultyści zaczęli ostro dostawać.
Kultysci unikali ciosów dzięki swojej niezwykłej zwinnosci i syzbkości. Cześć z nich jednak oberwało jednak niezbyt powaznie. Ci co sie trzymali zaczęli wbijac do wnętrza budynkow i rozbijać szyby i okna próbujac dostac sie do czarodziejów którzy rzucali zaklęciami.
Tymczasem ze sterowca został wystrzelony kolejny harpun. Kolejny squadron kultystow zjeżdzał po linie w dół.
Tymczasem,
Szalony Kapelusznik spokojnie przesiadywał w swojej rezydencji (przez te wszystkie lata bardzo mocno się wzbogacił, podniósł swoją pozycję w Krainie itd).
Nagle, usłyszał dzwonek do drzwi. Dwójka masywnych mafiozów natychmiast do owych drzwi podeszła (Kapelusznik prowadził ogrom brudnych interesów, panował nad pewną częścią mafii i przestępców w Krainie, Isabella mocno przymykała oczy na jego pewne działania, a jego machlojki zostawały sprawnie usuwane z akt Ministerstwa).
Jeden z Mafiozów otworzył drzwi, w tych ujrzeli zaś czterech dobrze wyglądających, odzianych w czarne garnitury i czarne kapelusze mężczyzn.
Jeden z nich wyjął z kieszeni malutki zegarek kieszonkowy - to było znakiem, Mafiozi natychmiast ich przepuścili.
Mężczyźni podeszli do Kapelusznika, który siedział wygodnie w fotelu.
- Witaj, szefie. - Rzekł jeden.
Kapelusznik spoglądał w ogień rozpalony w kominku, po chwili zerknął na facetów.
- Vick? Z czym przychodzicie? - Spytał, a następnie uśmiechnął się psychodelicznie.
- Informacje. Z Ministerstwa. Najważniejsze, a mianowicie o Pani Minister - Księżniczce Isabelli. Jakiś czas temu została porwana. - Powiedział spokojnie Vick, bojąc się reakcji Szefa.
Kapelusznik ponownie spojrzał na kominek. Jego powieki zaczęły drgać, zęby zacisnęły się na ustach, a dłonie zaczęły mocno dusić podłokietniki fotela...
- DURNIE! - Ryknął Kapelusznik i powstał z fotela, następnie wyjął nóż zza pazuchy i wbił go w gardło trzeciego z facetów, ten padł martwy w kałuży krwi.
- Kiedy?!?! - Ryknął.
- Jakiś czas temu... Już jest dosyć długo w niewoli. - Odparł Vick.
Kapelusznik krzyknął przerażająco i zamordował drugiego faceta.
- Idioci! - Ryknął.
Vick przełknął ślinę.
- Nie chcieliśmy Cię tym martwić... Myśleliśmy, że najwyższa Władza zdoła odbić Księżniczkę... Tak się jednak nie stało.
Furia Czarnoksiężnika rosła z każdą sekundą. Przez ostatnie dni był pochłonięty w swoich biznesach, najświeższe wydarzenia go ominęły. Nawet te nieco starsze.
- Gdzie jest?! - Ryknął.
- Aktualnie... Na Kartis, z Amonem, który odpowiedzialny jest za to porwanie. - Powiedział Vick.
Czarnoksiężnik wyciągnął zza pazuchy swój Zegarek Kieszonkowy(Potężny Magiczny Hipnotyzer, najsilniejszy w całej Krainie). Wskazówka wariowała... Wyczuwała emocje swego Pana... Potrafiła wskazać mu właściwą drogę do celu.
- Sprowadź tutaj moich ludzi. Tych najlepszych.(przez lata zyskał wielu wpływowych przyjaciół, etc.) Wybieram się na Kartis. - Syknął Kapelusznik, spoglądając wściekle na swój Hipnotyzer.
======
Księżniczka Isabella przez ostatni czas była mocno stłamszona, jej wewnętrzny płomień, siła i odwaga zostały mocno przygaszone, miała ogromny mętlik w głowie, czuła się jakby ktoś podał jej mocne narkotyki, czuła się jak marionetka...
Znajdowała się na sterowcu, wraz z Amonem i resztą... I w tym momencie coś do niej dotarło... Że nie chce dłużej tkwić w tej beznadziejnej dla siebie sytuacji... W tej paskudnej niewiedzy, która ją frustrowała. Była bardzo mocno zdenerwowana, że przez tyle czasu nikt jej nie pomógł. Całe życie pracowała na swoją pozycję, a teraz Amon traktuje ją jak zwykłą zabawkę i podwładną, do własnych celów.
- Amon! - Krzyknęła głośno, znajdowała się w małym pomieszczeniu na sterowcu Amona(mam nadzieję, że takie tu jest - żeby na chwilkę sobie odpocząć czy coś).
- Amon! - Krzyknęła jeszcze raz, głośniej.
Czarodzieje zaczęli nawalać do atakujących ich kultystów. Na Kartis informacje bardzo szybko się rozchodziły. Wszyscy byli tutaj jedną dużą rodziną. Wszyscy zaczęli wychodzić z domów i atakować kultystów. Nawet ludzie oraz czarodzieje, magiczne istoty... Kultyści Amona nie mieli szans z taką ilością przeciwników.
Kultysci mimo prób, zrozumieli ze liczba czarodziei jest zbyt duza. Zaczeli powoli sie wycofywać. Co ciekawe jednak nie wracali do sterowca tylko biegli w stronę lasu znikajac w jego gąszczu. Nikt nie miał pojęcia czemu. Nagle sterowiec Amona wciągnął liny i wyrzucone harpuny. Czarodzieje patrzyli jak sterowiec rusza i powoli odlatuje w głąb wyspy.
Socher który pilotował sterowiec dostał odpowiednie rozkazy. Musiał się do nich dostosować. Usłyszał tez krzyki Isabelli, na chwile wiec oddał ster jednemu z kultystów i udał sie do pomieszczenia na pokładzie w którym była Isabella.
- Co jest? Czemu krzyczysz? - zapytał zdziwiony Socher
Aurorzy byli bardzo dobrze przygotowani. Kartis było wręcz fortecą, same miasto miało tylko trzy wyjścia ucieczki. Przez port na zachód, północna i południowa brama. Miasto było ogrodzone murem (kiedyś pisałem, ale domyślam się ze mało kto pamięta). I jakby ktoś nie wiedzial: Kartis to nazwa dalej wyspy ale i też miasta. Nagle sterowiec dostał pociskami z balist.
- Strzelać! - krzyczał Auror
Balisty zaczęły pruć w sterowiec, który po kilkunastu strzałach zaczął spadać.
=====
Tymczasem w porcie Kartis...
- Książę Harkon... Spodziewaliśmy się ciebie - powiedział portowy.
Młody Bal spojrzał oschle na mężczyznę i postawił stopę na lądzie. Zaraz po nim po kładce wyszli Scavengersi i Dagon.
- Widziano Amona w centrum miasta, panie - rzekł Talon.
Harkon spojrzał na wschodzące słońce kilka sekund po czym zaczął maszerować wgłąb miasta... Za nim szli Scavengersi, obok niego Dagon oraz kilku Aurorów którzy również przybyli na szkunerze.