Jack wyciągnął blaster.
-Znalazłem go na Geonosis! - powiedział, po czym strzelił zabijając Oficera - jeszcze 10 000 HaHa!
Oficer zrobił krok w bok
-Kolejny padawan Sith z przedrostkiem ambicji?
-Można tak powiedzieć.. - Jack strzelał w Jedi. Kilku padło
----
Ja bym ostrzegł Dania, bo nic nie pisze..
Danio, masz czas do dziś wieczora albo wywalam.
----
Jedi odbijali strzały.
- Jack, Ruszaj na Sullust po naszą armię. - Ignis popchnął go w tłum
-Wy to Jedi? HaHa! - śmiał się Jack - nie chwakicie równej walki?
Jack przeładował blaster
Anakin złapał Jack'a, odpychając go mocą do reszty Sithów.....
Jedi i Klony złapali Jacka, Ignisa i Lavera... Załadowali ich na statek po obezwładnieniu.
Zostaną wyrzuceni w przestrzeń kosmiczną...
Statek skoczył w nadświetlną.
(Sorry za takie proste rozwiązanie ale nie wiem co z wami zrobić tak aby obyło się bez trupów i kiereszowana)
Anakin udał się do Kanclerza.....
- Kanclerzu, czy można posiąść taką moc jak Ci niegdyś?
Koło Jacka była skrzynka (ta z bezpiecznikami, itp.). Jack podniósł jakiś pręt z ziemi i uderzył w skrzynie. Jedi nie zdązyli zareagować. Statek zaczął zwalniać. Elektryka i silnik padły.