Lowe uklęknął i zaczął medytacje
//Nic że mną nie robić będę jutro//
Dawno mnie nie było :v
-------------
Endriu obudził się w swoim statku na planecie Geneosis. Wciąż nie był pewny co ujrzał w ułamku sekundy. Endriu przypomniał se, że podniósł dziwny przedmiot. Młody Jedi, a można powiedzieć nowy Jedi. Wziął miecz i go aktywował. Endriu teraz coraz bardziej poznawał świat. Wiedział, że istnieją inni. Lecz walczą pomiędzy sobą.
- Muszę zgłębić wiedzę o tym! Muszę! - powiedział cichym i donośnym głosem do siebie Endriu
- Tak... Wreszcie, moja dawna moc... Wróciła! HAHAHAHAHAHAHA! - Mówił Ignis, następnie wyskoczył ze statku i ruszył do bazy. Władca Geonosian był już zdrowy.
- Jak cię zwą, panie?
- Darth Ignis C"arraboth - odpowiedział Ignis.
- Ale zwą mnie także Śmiercią! Hahahahaha! ŚMIERCIĄ Wszystkich Jedi!
Wszyscy Geonosianie zaczęli wiwatować.
- Szykujcie się! Niedługo zaatakujemy! Zyskałem swoją dawną moc! - Ignis wyprostował swoją kościstą rękę, wycelował w jednego Geonosiana, ten uniósł się w powietrze. Jego kości zaczęły się od środka łamać. Tracił także krew. Po chwili padł martwy.
Ignis zaśmiał się jedynie i ruszył do swojego pokoju.
Cortyn poleciał w górę. Gdzie tu się udać? - myślał.
Kierował się w stronę tej planety, gdzie był Ignis.
Mitis wylądował na Geonosis. Dowiedział się, że bitwę wygrano. Musiał też zdać raport o zaistniałej sytuacji i nowych spiskowcach Sithów. Wtem wyczuł wielkie zakłócenie mocy...
Krzyknął do plątającego się nieopodal młodzieńca (Endriu)
-Ty! Kim jesteś!
Darth Lowe wyruszył na Corcusant .
--------------------------------
ejejejejej no co tak szybko
jakim cudem go w ogóle wpuścili do akademii skoro jest SAM i Jedi są już powiadomieni o jego zdradzie
Powiedzmy, że po prostu podchodził pod Światynie (co i tak dla mnie z deka głupie bo tam jest z 5 tysi)
Przed świątynią Jedi Lowe zatrzymali strażnicy.
-Chwila.... Ja cię znam...!