Przed Ignisem była grupka klonów (20). Darth Ignis C"arraboth machnął przed nimi ręką.
- Pójdziecie z nami.
- Pójdziemy z wami - odpowiedziały klony.
Ignis zakradał się dalej.
Darth Endriu poleciał na Couruscant. Wysłał wiadomość do wszystkich żyjących sithów:
- Może tak uderzymy w świątynie Jedi. Jest nas dużo - zaśmiał się
- Hahahaha. Endriu, gdzie jesteś? - odpowiedział Ignis.
- Możemy zaatakować Świątynie. Zabiłem Yodę, powinno być łatwo.
-Przymknij się! - stwierdził Jack. Aktywował miecz.
-----
Będę za 3h
- Właśnie lecę. Zachwile powinnem lądować. - odpowiedział Darth Endriu i powoli lądował.
--------
Będę o 13:34
Ignis, 20 klonów i 15 szkieletów byli blisko świątyni Jedi. Gdy byli już w środku, Ignis poszedł do sali obrad i usiadł na miejscu Mitrisa. Miał na głowie czarny kaptur.
Devil, nie wchodź se od tak do świątyni proszę... ciągle zapominasz że jest to idealnie strzeżona placówka i Sith z 30 osobową armią se tak nie wejdzie... Ignoruję ten post i obstawiam, że dopiero jesteś pod świątynią.
----
Mitris zobaczył kogoś zbliżającego się do światyni...
-Kim jesteś?
- Jestem... Jestem Jedi Signis. Wróciłem z wojny! Tylko tyle żołnierzy przeżyło.
-Ignis, ty myślisz że jestem ślepy czy głupi?