- Nie straszna dla mnie horda zombie - mówiąc to Tristan pokazał torbę karabinów dla Leo
Zwiadowcy ścinali drzewa i udało utworzyć im się pełny okrąg. 40 ludzi podzielonych na 8 oddziałów piecioosobowych z łatwością tego dokonało. Pozostało teraz czekać aż ogień sam zgaśnie gdyż nie będzie miał czego pochłonąć. Nagle Levi zauważył na odległym wzgórzu dwie postacie. Jedna na pewno przewyższała rozmiarem człowieka:
- Oddział zbieramy się, bierzcie tyle włóczni ile możecie i za mną!
- Kapitanie, ale las!
- Spójrzcie tam - Po tych słowach wszyscy zrozumieli o co chodzi. To była ich szansa. Nie mogli jej zmarnować. Po chwili wyruszyli w kierunku postaci z pełnym arsenalem.
Tris przebudziła się. Gdy doszła do siebie spytała przecierając oczy:
- Długo spałam?
- Parę godzin - rzekł Renekton - Powoli zbliżamy się do granicy z Kanadą, tam odprowadzę cię do ludzi.
Tris obróciła się by wygodniej się położyć. W oddali dostrzegła ludzi Leviego skradających się w ich stronę.
- Emm... Bill...
- Lepiej biegnij - klepnęła go w plecy by się obrócił.
Renekton odwrócił się. Zobaczył że zbliżają się do nich postacie.
- Tris biegnij na północ , ja odwrócę ich uwagę. To mnie szukają, nie ciebie.
- Jestem żołnierzem, muszę walczyć! - odparła
- No dobrze.. jak tak bardzo chcesz - rzekł Renekton i ruszył w kierunku zbliżających sie postaci
Tris siedziała na grzbiecie Renektona. Wyjęła z pochwy swój pistolet i zaczęła strzelać do przeciwników.
Każdy z pięciu żołnierzy wystrzelił racę dymną w kierunku Renektona. Niestety mechanizm ten był dla Nisoo zbyt skomplikowany i trzymając racę na odwrót prawie odstrzelił sobie głowę. Następnie zwiadowcy wystrzelili kolejną racę. Obszar wokół Renektona i Tris był kompletnie pokryty dymem przez co zwiadowców trudno było dostrzec. Po chwili Renekton został otoczony.