Renekton otrzasnął sie szybko, zauwazyl ze ma duzą otwartą ranę. widac bylo mu az kosci. Widzial jak Belai ledwo co idac znika za drzewami. Renekton wstał i kulejac udal sie w przeciwna stronę..
Leo podczas upadku złamał rękę. Po dwóch godzinach ocknął się, zobaczył, że jest w samochodzie, obok niego siedzi Rose oraz Aurorra
- Gdzie jestem, co się stało?
Belai z Tris byli już daleko od miejsca zdarzenia...
- Znalezlismy Cię nieprzytomnego. - rzekła Aurrora. - Musielismy uciekac.. Ten krokodyl walczyl z jakims niedzwiedziem. Umozliwil nam droge ucieczki.. nie wiem jak sie to skonczylo ani kto wygral. Slyszalam tylko ryki i odglosy ciosow..
- Coś mi się przypomina, zobaczyłem pędzącego niedźwiedzia w moją stronę oddałem strzał, on wtedy rzucił we mnie czymś i upadłem. Dokąd i w jakim celu zmierzamy i co jeszcze tu robi Travis skoro miał sobie iść?
Travis lekcewaząco popatrzył się na Leona.
- Miałem iść ale usłyszałem strzały z zewnątrz więc postanowiłem przeczekać. Potem się pojawiły te dwa mutanty..
Travis skupia się na drodze i prowadzi samochód.
Leo lekko się zwijał z bólu z powodu złamanej ręki zauważyła to Rose
- Leo wszystko w porządku? - Zapytała Rose
- U mnie wszystko w porządku - Odparł Leo
- To pokaż lewą rękę - Krzyknęła Rose
- Po co ci moją zwyczajna lewa ręka? - Zapytał Leo
Rose złapała lewą rękę Leo, ten krzyknął z bólu
- Leo ręka jest złamana, musimy się jak najszybciej zatrzymać i cię opatrzyć - Powiedziała do Grupy Rose
- Aurorro pomóż mu, szybko pomóż mu! (Rose była dość natrętna z powodu martwienia się o swojego brata oraz swojego wieku)
Aurrora szybko zaczęła opatrywać ręke Leo
- Staraj się nią nie ruszać. Troche to zajmie zanim kość się odbuduje. - rzekła Aurrora - Zapomnij o otwartej walce przez najblizsze miesiace.
Gdy skonczyla powiedziała:
- Skontaktowałam się z wujkiem, muszę udac się na północ do laboratorium na granicy z Kanadą. Podróż zajmie kilka dni...
Travis słysząc słowa Rose zatrzymał pojazd. Powiedział : Okej. Robimy postój 15 minut. Horda już idzie naszymi śladami.. Ja sprawdzę czy teren jest bezpieczny.
Renekton kulejac dotarł do jaskini. Tam padł na ziemię. Gdyby byl normalnym czlowiekiem ta rana którą posiadał bylaby śmiertelna. Był zbyt zmęczony by zrobic chocby jeszcze jeden krok.
- Gdyby nie ten granat... Zabilbym go bez najmniejszego problemu.. - myslał Renekton - Nie moge juz walczyc.. przynajmniej na razie. Ci których broniłem.. wiedzcie.. że jesteście zdani tylko na siebie.. Powodzenia..
=========
Renekton nie pojawi się przez najblizszy czas (musi sie zregenerować)