02-August-2019, 20:35:49
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55
02-August-2019, 20:38:16
Renekton walczył jescze chwilę przeciwko nieposkromionej hordzie. Odepchnął parę zombie swoim ogonem a te uderzyły w pobliski budynek z ogromną siłą. Renekton nie mógł dłużej zostać, postanowił się wycofać w kierunku lasu. Tak oto miasto ostatecznie upadło.
02-August-2019, 20:48:48
Szli w zwartym szeregu. Noga za nogą, trup za trupem. Z boku musiało to wyglądać komicznie, bowiem nie szli prosto, a wręcz przeciwnie: pogarbieni, pokrzywieni, poskręcani. O tym, że nie było to takie komiczne przekonało się kilkoro podchmielonych śmiałków, którzy próbowali urządzić sobie polowanie uzbrojeni w wiatrówki, pistolety czy kamienie doprawiając wszystko akompaniamentem śmiechu, wrzasków czy głupiutkich rozmów.
Akcja była szybka: pięcioro żywych kontra trzydziestką trupów. Pierwsza zginęła kobieta. Jedyna wśród myśliwych. To, co miała do obrony do wyszczekana mordka i pięści. Rzuciła się na dwóch zombiaków, którzy ledwo szli, ale się przeliczyła. Nic nie jest w stanie pokonać głodu. Głodu, który zamienił te blade trupki w maszynę do zabijania.
Drugi umarł gruby okularnik. Biedaczek rzucił się na pomoc kobiecie. Szkoda tylko, że zombie lubią nierówną walkę. Dołączyło pięcioro. Taki grubasek ich pożywił.
Trzeci umarł Bob. Przynajmniej tak głosiła plakietka na jego koszuli. Potknął się o kamień, gdy próbował uciekać i rozbił sobie głowę. W sumie stanowił deser, bo gdy zombie do niego podeszło, ten już wystygł. Taka drobna, zimna przekąska.
Czwarty zginął ciemnoskóry. Myślał, że pokona armię trupów za pomocą wiatrówki. Głupiutki.
Jako ostatni zginął człowiek w kapeluszu. Ten walczył najlepiej. Co prawda był nieźle pijany, ale celny jak nigdy. Zastrzelił pistoletem szóstkę zombie, a gdy skończyła mu się amunicja to walczył nożem. Nożem trudniej zabić, więc popełnił błąd. Nim osobiście zajął się Pete.
Gdy biedak konał Pete do niego podszedł. Chciał go oszczędzić. Naprawdę. Uwierzcie. Ale on nie potrafi walczyć z głodem. Nikt tego nie umie. Pete więc zachował się jak zombie: zabił. Wygryzł mu się w szyję, a krew prysnęła. Oderwał zębami kawałek skóry, przeżywając ją w ustach. Potem zabrał się za brzuch, rozrywając go. Wyjął jelito. Cienkie na przystawkę, grube na obiadek. Do Pete dołączyła grupa truposzy. Podzielił się z nimi, bowiem głód już ustawał. Nie oddał im jednak mózgu. Mózg to przywilej. Przywilej tego, który będzie pierwszy przy konającym. Taka niepisana zasada stada.
Akcja była szybka: pięcioro żywych kontra trzydziestką trupów. Pierwsza zginęła kobieta. Jedyna wśród myśliwych. To, co miała do obrony do wyszczekana mordka i pięści. Rzuciła się na dwóch zombiaków, którzy ledwo szli, ale się przeliczyła. Nic nie jest w stanie pokonać głodu. Głodu, który zamienił te blade trupki w maszynę do zabijania.
Drugi umarł gruby okularnik. Biedaczek rzucił się na pomoc kobiecie. Szkoda tylko, że zombie lubią nierówną walkę. Dołączyło pięcioro. Taki grubasek ich pożywił.
Trzeci umarł Bob. Przynajmniej tak głosiła plakietka na jego koszuli. Potknął się o kamień, gdy próbował uciekać i rozbił sobie głowę. W sumie stanowił deser, bo gdy zombie do niego podeszło, ten już wystygł. Taka drobna, zimna przekąska.
Czwarty zginął ciemnoskóry. Myślał, że pokona armię trupów za pomocą wiatrówki. Głupiutki.
Jako ostatni zginął człowiek w kapeluszu. Ten walczył najlepiej. Co prawda był nieźle pijany, ale celny jak nigdy. Zastrzelił pistoletem szóstkę zombie, a gdy skończyła mu się amunicja to walczył nożem. Nożem trudniej zabić, więc popełnił błąd. Nim osobiście zajął się Pete.
Gdy biedak konał Pete do niego podszedł. Chciał go oszczędzić. Naprawdę. Uwierzcie. Ale on nie potrafi walczyć z głodem. Nikt tego nie umie. Pete więc zachował się jak zombie: zabił. Wygryzł mu się w szyję, a krew prysnęła. Oderwał zębami kawałek skóry, przeżywając ją w ustach. Potem zabrał się za brzuch, rozrywając go. Wyjął jelito. Cienkie na przystawkę, grube na obiadek. Do Pete dołączyła grupa truposzy. Podzielił się z nimi, bowiem głód już ustawał. Nie oddał im jednak mózgu. Mózg to przywilej. Przywilej tego, który będzie pierwszy przy konającym. Taka niepisana zasada stada.
02-August-2019, 20:56:32
Aurrora zastanowiła się przez chwilę.
- Wiekszość zarazonych ruszylo na poludnie i zachod. Tam znajduja sie wieksze miasta i wiecej ludzi. Na wschod jest ocean. Jedyna droge jaka mozemy obrać jest przez góry na pólnoc w strone Kanady. Tam sprobuje skontaktowac się z wujkiem. Mam nadzieje że nadal zyje.. Mam tylko jego.. - rzekła prawie z płaczem Aurrora.
- Wiekszość zarazonych ruszylo na poludnie i zachod. Tam znajduja sie wieksze miasta i wiecej ludzi. Na wschod jest ocean. Jedyna droge jaka mozemy obrać jest przez góry na pólnoc w strone Kanady. Tam sprobuje skontaktowac się z wujkiem. Mam nadzieje że nadal zyje.. Mam tylko jego.. - rzekła prawie z płaczem Aurrora.
02-August-2019, 20:58:35
Nazajutrz Travis spakowal do plecaka większość prowiantu jaki znalazł w domu mężczyzny.. Znalazł też mały pistolet z tlumikiem postanowił go wziąść, niestety były do niego tylko 4 naboje. Travis wyruszył o świcie w stronę gór. Przed nim jeszcze długa droga..
02-August-2019, 22:39:04
- Pomoge ci odnaleźć wujka i pamietaj nie jesteś sama, masz mnie - Leo spojrzał się na Aurorre i ją pocałowal, na wszystko z boku patrzyła się Rose.
02-August-2019, 22:45:04
Po długiej wędrówce grupka Caspera/Caspra (kij wie jak sie to odmienia XD) dotarła do ukrytego w lesie tajnego laboratorium wojskowego. Po wejściu do środka zobaczyli Zombie dobijających się do drzwi.
"Ja się nimi zajmę" - Powiedział Leon
"Dobra, tylko nie daj się ugryźć" - Odpowiedział Casper
Leon sprawnie wyeliminował kilku Zombiaków i zapukał do drzwi
"Halo jest tam ktoś?" - Zapytał
*Drzwi się otworzyły
"Sierżancie Casper witamy" - Powiedział Doktor Cole
Grupka weszła do pomieszczenia, w którym znajdowało się czterech doktorów i pięciu wojskowych.
"U was sytuacja też nie ma się za dobrze widzę po tym ilu was zostało?" - Zapytał Casper
"Tak.. Niestety, ale pracujemy nad lekarstwem na wirusa, mamy świeże próbki. Jutro zaczynamy badania nad nimi, odpocznijcie chwil, pokoje są na dole" - Odpowiedział Doktor
"Ja się nimi zajmę" - Powiedział Leon
"Dobra, tylko nie daj się ugryźć" - Odpowiedział Casper
Leon sprawnie wyeliminował kilku Zombiaków i zapukał do drzwi
"Halo jest tam ktoś?" - Zapytał
*Drzwi się otworzyły
"Sierżancie Casper witamy" - Powiedział Doktor Cole
Grupka weszła do pomieszczenia, w którym znajdowało się czterech doktorów i pięciu wojskowych.
"U was sytuacja też nie ma się za dobrze widzę po tym ilu was zostało?" - Zapytał Casper
"Tak.. Niestety, ale pracujemy nad lekarstwem na wirusa, mamy świeże próbki. Jutro zaczynamy badania nad nimi, odpocznijcie chwil, pokoje są na dole" - Odpowiedział Doktor
02-August-2019, 22:50:27
Aurrora była zaskoczona, nie spodziewała się że Leo ją pocałuje. Mimo wszystko nie odepchnęła go. Było to dla niej miłe uczucie. Zarumieniła się troche i popatrzyła Leo głęboko w oczy. Nie wiedziała co ma powiedzieć.
02-August-2019, 23:03:05
Tris seksownym ruchem zaczęła schodzić na dół do pokoju...
02-August-2019, 23:03:15
Leo nie widział do końca jak się zachować, był to jego 1szy pocałunek od paru lat, powoli się oddalił w stronę lodówki gdzie zjadł kanapkę i poszedł spać.