Tristan jak każdego dnia udał się do biura. Po drodze widział różne reklamy telewizyjne na wielkich projektorach na budynkach. Biznesmen wszedł do wieżowca, później do windy i jak zwykle udał się na ostatnie piętro.
Dżeremi właśnie wszedł do laboratorium:
- Witaj Dżeremi!
- Cześć Carl! - odszedł z uśmiechem
Casper po udanym treningu na Poligonie poszedł wraz z swoimi przyjaciółmi do kantyny zjeść posiłek.
Tristan usiadł na swoim fotelu i pijąc kawę spoglądał na miasto. Do gabinetu weszła jedna z pracownic korporacji.
- Panie Tristanie, ktoś do pana czeka w poczekalni - powiedziała
- Dobrze, dziękuję, już idę. - odpowiedział
Dżeremi podszedł do panelu zabezpieczającego. Wpisał kod, grodź otworzyła się ukazując długi korytarz. Było słychać potworne ryki zwierząt... Mężczyzna wszedł, grodź zamknęła się.
Leo wieczorem (tego dnia co wybuchła apokalipsa) miał rozegrać finałowy mecz Rugby, od tego meczu zależało czy zdobędą mistrzostwo.
Rose po zjedzeniu śniadania wybrała się do szkoły na lekcję fizyki i chemii, wieczorem umówiła się z kilkoma przyjaciółmi na mecz Leo.
Casper rozmawiał i śmiał się z kolegami w kantynie
„Leonie jak minął ci dzisiejszy trening?” - Zapytał
„Bardzo dobrze, myślę że dowódca będzie z nas dumny” - Odpowiedział
Tristan widział z oddali nieznajomego mężczyznę, był ubrany w biały płaszcz, miał długie siwe włosy.
- Pan do mnie?
- Musisz ich uratować! Nie pozwól na to! To nas zniszczy! - mówiąc to nieznajomy szarpał Tristana
- Uspokój się! Ochrona! - krzyknął Tristan
Ochrona pojmała starca i wyprowadziła go. Tristan poprawił swój krawat i marynarkę, poszedł do swojego gabinetu.
Tris poszła do kantyny, gdzie przebywał Casper. Usiadła daleko przed nim i zaczęła jeść posiłek. Mrugnęła do niego.
Tristan wypełniał papiery w swoim gabinecie, mijała już godzina 12.