- Jaki jest twój aktualny cel podróży?
- Mój cel był tylko jeden odkąd się obudziłem po tej mutacji.. odzyskać to co straciłem.. w międzyczasie wybucha cała ta Apokalipsa więc postanowiłem bronić ludzi przed zombie z racji iż jestem na nie odporny.. a teraz mam jeszcze niewyrównane rachunki... Cóż.. dużo tego. - rzekł Renekton
Nagle Tris poczuła dym... Renekton po chwili też to poczuł. Dziewczyna pobiegła dalej na górę. Ujrzała płonący las...
- Ktoś a raczej coś podpaliło las - rzekł srogo Renekton patrząc jak w oddali migają światła od rozprzestrzenia się płomieni.
- Musimy uciekać, niedługo ogień pochłonie cały las, a my w nim nadal przebywamy.
Tris zaczęła odchodzić, spojrzała na stojącego Renektona:
- No chodź!
Taaa... Masz.. rację - rzekł Renekton patrząc nadal w płomienie.
Po chwili odwrócił się i poszedł razem z Triss.
Tris razem z Renektonem szli na pólnoc...
- Słyszałam że każdy żywy człowiek kieruje się do Kanady...
- Może my też powinniśmy się tam udać?
- Można spróbować, choć raczej za ten czas który przesiedziałem w jaskinii ...zombie zdołały tam dotrzeć.
Renekton zauważył że Tris się męczy od ciągłego marszu.
- Wejdź mi na grzbiet .. będzie szybciej.
Tris weszła po ogonie na grzbiet Renektona. Od zmęczenia przytuliła się do jego pleców. Po kilku nieprzespanych nocach zaczęła zasypiać...
Renekton poczuł że Tris zasnęła. Starał się poruszać szybko i jej nie zbudzić równocześnie. Mimo że był naprawdę ogromny poruszał się prawie bezszelestnie.