MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [ROLEPLAY ✔] The Walking Dead
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Grupa zombie wędrowała dalej. Z każdym dniem rośli w siłę, bowiem dołączały się do nich stwory polujące dotychczas samotnie. W grupie siła. Uczyli się tego każdego dnia, bowiem łatwiej zabić człowieka w pięcioro niż w starciu sam na sam.

Teraz było ich już dobrze ponad siedemdziesiąt. Okoliczne farmy i miasteczka obfitowały w ludność, która nie dość, że uzbrojona nie była, to jeszcze walczyć nie umie. Łatwy cel, łatwy łup, łatwy zombiak do kolekcji. Można powiedzieć, że wśród grupy wykształciło się coś na wzór hierarchii – ot, silniejsze osobniki zaczęły niejako nadawać tępo i kierunek marszu reszcie zbitej szarej masy. Kluczowy był także okres, kiedy się przemienili: świeżaki były nadpobudliwe, miały w sobie ogromny głód, natomiast starszaki potrafiły już wytrzymać na głodzie kilka godzin czy nawet całe dnie. Pete był starszakiem.

"Podlegała" pod niego podgrupa około 15 zombie. Szły one za nim krok w krok, noga za nogą, trup za trupem. Co prawda poruszali się oni razem z resztą stada, ale w chwili ataku działali na własną rękę. Na kończynę swej podgrupy. Zupełnie jak dzikie zwierzęta: niby razem, a jednak osobno.

Nicholson nie był na głodzie. Był niejako szczęśliwy, ale niestety problemem egzystencji zombiaka jest to, że wszystko cię bawi, ale nie możesz się uśmiechnąć, bo zgniły ci usta. Pete się w to doskonałe wpisywał, jednakże jemu usta jeszcze nie zgniły, ale nie uśmiechał się. Bo był pikolonym zombie. Zombie się nie uśmiecha. Zombie zabija. Dla większego dobra oczywiście.

Trupy zbiliżyły się do największego miasta USA, jakim był Nowy York. W oddali było słychać jakieś strzały. Był to swoisty wabik – rzucili się biegiem ku wystrzałom.
Zbliżał się powoli ranek. Slonce zaczelo prześwitywać... Zapowiedz nowego dnia. Aurrora otworzyła powoli oczy gdy zobaczyła że obok niej śpi Leo. Byla ponownie zaskoczona. Pospiesznie wstala z łóżka i szybko wyszla z pokoju tak aby nie obudzic Leo.
- Co jest ze mna nie tak? W nocy pomylilam pokoje ? - zaczela nerwowo sie zastanawiać.
Probowala zapomniec o tej sytuacji i poszła sie umyć.

============================
Renekton zasnal gdzies na samotnej skale na polanie w srodku lasu. Gdy nastal ranek ruszyl w dalsza drogę. Po kilku minutach natknal sie na slady stop wielu osob. Probowal wyczuc czy sa to zombie czy raczej zwykli ludzie. W poblizu znalazl tez slady duzo wieksze.. przypominajace niedzwiedzia.
- Slady sa swieze.. z przed paru godzin... - zastanawial sie Renekton.
Zanim jednak ruszyl po sladach postanowil cos upolowac. Nie jadl w koncu od momentu operacji..a wlasciwe eksperymentu. Skoro byl krokodylem postanowil zapolowac tak jak krokodyl... W poblizu znalazl jezioro do ktorego wszedl i zanurkowal. Czekal pod woda az ktoras istota zblizy sie aby napic sie wody.. wtedy.. wtedy zaatakuje.
Travis podczas dalszej podróży znalazł niewielką jaskinię na uboczu. Postanowił zrobić sobie tam postój. Zjeść coś i zregenerować siły na dalszą drogę.
Usiadł na przy skale, wyciągnął swój nóż na, którym były inicjaly : T & L ( Travis & Lukas).
- Wiesz.. Brakuje mi ciebie stary... Przykro mi, że tak się to skończyło. Mam nadzieję, że jesteś w lepszym miejscu. Łza uronila się z oka Travisa.

Po chwili Travis usnął.
Renekton podczas czekania w wodzie usłyszał ryki niedźwiedzia. Belai stanął nagle przed jeziorem wsadzając w wodę jedną nogę. Uniósł pysk w górę i zaczął wąchać... Po kilku sekundach głośno zaryczał i pobiegł dalej... Był na tropie Tris.
Renekton zauwazyl dziwna istotę. Pól niedzwiedzia pół człowieka. Wystawił głowę ponad tafle jeziora. Patrzyl jak postać znika glebiej w lesie.
- Dziwne.. - myslal Renekton - Nie jestem jedynym mutantem?..
Mimo wszystko zanurkowal ponownie czekajac na ofiarę.
Travis słyszał dziwne dźwięki. W jednej chwili się obudził i zobaczył jak szwendacz idzie w jego stronę. Natychmiast wstał, wyciągnął nóż i wbił go prosto w tchawcie..
- Malo brakowało.. Muszę bardziej uważać.

Travis ruszył dalej w stronę gór..
Belai był w połowie drogi do Tris...

===============
Z/w
Tristan przespał cały dzień. Z samotności zaczął mieć samobójcze myśli, zastanawiał się na jaką skalę objęło zakażenie teren.
Biznesmen porzucił garnitur, ruszył z plecakiem i torbą w stroju wojskowym i wyszedł z bazy, w powietrzu nie latały prawie żadne ptaki, wszystkie były skażone.
- W górach, w górach nie ma ludzi, tam się udam.. - mówił sam do siebie Tristan, po czym wsiadł do samochodu i zaczął podążać w góry
W pewnym momencie Renekton uslyszal zblizajaca sie ofiarę. Byl to samotny jeleń. Renekton szybko zanurkowal i powoli zaczal podplywac.. Jelen zaczal pic z jeziora gdy.. Renekton wyskoczyl i zlapal jelenia za szyje i wciagnal go do wody...
Po kilku godzinach wędrówki Travis ujrzał cel podróży... Widać było piękne, potężne góry. Travis ujrzał też pewien dom na wzgórzu... Postanowił się tam udać.
Przekierowanie