MineServer.pl - Minecraft Serwer Serwery Minecraft

Pełna wersja: [ROLEPLAY ✔] The Walking Dead
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Po paru dniach w ciągu których do domku dochodzili nowi ludzie mur był prawie skończony, zostały ostatnie bele ...
"Udało się i to w tak krótkim czasie" - Powiedział Casper do Rosity
"Tak bardzo się cieszę, po ukończeniu muru możemy zacząć budowę wiatraku, może uda nam się odbudować w pewien sposób świat ludzi" - Odpowiedziała
"Gdzie Leon i Carlos?" - Zapytał Mick
"Wysłałem ich na okoliczną farmę w poszukiwaniu zapasów, powinni niedługo wrócić"

* 2 godziny później

"Otworzyć bramę wraca Leon z Car.... Carlosem i świniami? Haha Casper musisz to zobaczyć znaleźli trzy świnie" - Powiedział Strażnik na bramie
"Skąd to macie?"
"Znaleźliśmy na farmie, szwendacze chciały się do nich dobrać"
"Dobrze, weźcie deski z magazynu i wybudujcie dla nich prowizoryczną zagrodę, będziemy je hodować"
Tris była już obok Renektona. Wystraszyła się potwora, lecz nie atakowała go...
Leo zajrzał do sklepu z mrożonkami, zobaczył tam grupkę Zombie, zaszedł je od tyłu i po kolei zabił

- Aurorro dokładnie czego nam brakuje?
- Aktualnie, wszystkiego. Jedzenia jeszcze starczy na kilka dni ale z wodą może być gorzej.
Aurrora podeszła do jednego z zabitych przez Leo zombie. Przyjzala mu się dokładnie i pobrała próbkę krwi. Następnie schowała ja do plecaka.
Leo zobaczył, że Aurorra pobiera próbki Zombie
- Myślisz, że pomoże to znaleźć jakieś lekarstwo?
Po wybudowaniu zagrody dla świń Leon postanowił zrobić mini oczyszczalnie wody deszczowej.
- Myślę że tak, jeśli się dowiem w jaki sposób przebiega cały proces mutacji będę o krok bliżej do celu - rzekła Aurrora do Leo
Strzelanina rozgrywała się między grupką ocalałych a grupką zombie. Gdy nabiegła odsiecz że strony truposzy to żywi nie mieli szans. Nikt by nie wygrał takiego starcia. Polała się krew, gdy w amoku jeden człowiek zamiast strzelić do martwego trafił żywego.

W tym momencie Pete stał się bestią. Prawdziwą bestią.

Zapach krwi uwolnił w nim zwierzęce instynkty. Te najgorsze. Najpierw spokojnym krokiem podszedł do rannego murzyna i spojrzał pustym wzrokiem na jego zranione ramię. Mężczyzna wyciągnął pistolet i wymierzył w Nicholson'a. Pete szedł coraz bliżej, a przerażony człowiek nacisnął spust. Na marno, bowiem magazynek był pusty. Głupi zmarnował go wczoraj, strzelając do butelek czy innych puszek w hali sportowej przy Stuyvesant High School, gdzie mieści się jedno ze schronień ludzi. Ciemnoskóry wyjął nóż.

— Piep**ony motherfu*ker — krzyknął i ciął nożem powietrze – no chodź tu!

Pete wydał z siebie skowyt w odpowiedzi. Nie był to jęk ludzki, ani też zwierzęcy. Było to coś pomiędzy. Coś, co trudno skategoryzować.

Zombie rzucił się biegiem przewalając drobno zbudowanego mężczyznę. Najpierw był krzyk, a potem cisza. Cisza przerywana mlaskaniem Pete, który odrywał tkanki od mięsa. Pysznego, ludzkiego mięsa.

Jakkolwiek okropnie by to nie wyglądało, to Pete nie chciał nikogo zabić. Tak naprawdę w momencie, kiedy wyczuł krew pomyślał "obrzydliwe", kiedy rzucił się na mężczyznę walczył ze sobą. Kiedy rozrywał jego skórę płakał wewnątrz. A kiedy tamten krzyczał, Pete również.
Belai nie widział co trzyma. Usłyszał stukot zębów, następnie...
- Czym ty jesteś? - Usłyszał swój głos.
- Czymmm ty... Jesteś? - Usłyszał swój głos, nieco inaczej brzmiał, groźniej.
- Czym ty... Jeste...ś... - Słyszał Belai - Roaaaarr - Belai usłyszał swój ryk, następnie usłyszał cichy śmiech... Później ujrzał Skerss'a, który zdjął z siebie kamuflaż, gdyż nie był już potrzebny. Zamachnął się prawą ręką, wbił Belaiowi w bok swoje ostrze nadgarstkowe i odskoczył do tyłu.
Predator wystrzelił w niego siatką, która pokryła jego ciało, sparaliżowała je prądem.
Skerss stał wyprostowany i patrzył na leżącego Belai'a... Predator Miał swoją maskę na twarzy.
- Zwierzyna... - Belai usłyszał jedynie stukot zębami...
Belai napiął mięśnie i rozerwał siatkę. Lekko ogłuszony zamachnął pazurem w stronę Skerssa, lecz predator odskoczył. Drugi raz - to samo. Trzeci raz - znowu. Za czwartym mutant kopnął obcego, ten poleciał na drzewo.



Tris tymczasem spojrzała na ranę Renektona.
- Co ja mu zrobiłam...
- Chwila... - przyjrzała się
- On się regeneruje...
Przekierowanie