-Widzę że pierwszy raz spotkałeś elfa. Nie przejdę na twoją stronę lecz pokaże Ci gdzie ten kamyczek się znajduje. I również nie wiesz że mnie tak łatwo nie pokonasz...
Ciebie pokonać da się, mnie nie. To idziemy po rudę?
Ancoron porzucony na ziemię wstał, obejżał się dookoła. Widział dwie dziwne postaci oraz elfkę, którą chyba już gdzieś widział.
- Emm.... - zamyślał się i wyciągnął miecz przesuwając go w stronę wszystkich tam obecnych.
-Tak ale jeszcze coś...- Tauriel wyjęła strzałe osłabiającą i strzeliła w Stonnos'a nogę.
-Dziękuję za uwolnienie- Po czym wysłała mu buziaka i biegła uwolnić osobę która była obok niego przed teleportowaniem...
Zdezorientowany tą sytuacją Ancoron odsunął się na bok, miecz trzymając nadal w pogotowiu. Przypadkiem potknął się i spadł na obolałą wcześniej nogę i ponownie upadł.
Tauriel wytworzyła ścianę z drewna swoją mocą i powiedziała do siebie
-Mam 5 minut przewagi...- Pobiegła do Ancoron'a i uwolniła go.
-Szybko uciekajmy!!!
Ancoron posłuchał polecenia elfki, wstał i robił to, co mu kazała. W pogotowiu jak zwykle miał swój miecz.
*Ściana z drewna w końcu spłonęła*
Beliar: Nie próbujcie! *wymierzył ognistą kulę w Tauriel, lecz ta trafiła tylko w nogę Ancorona*
-Szlag......
Ancoron padł na ziemię. Jego niedość, że obolała to jeszcze poparzona noga niezwykle go bolała.
- Ty przeklęty...
Ból dodatkowo wzmacniało to, że jego zbroja wykonana ze stali nagrzała się i piekła bez przerwy. Ancoron leżąc na ziemi trzymał miecz jak na gardę, by się obronić przed atakami demona.