- Patrz, jakieś zwierze zjadło niedźwiedzia... - Szkielety chowały się za drzewem.
- Dość! - warknal na cały głos.
Jego oczy się odmienily, zobaczył, ze cały jest we krwi. Przelknął to, co zostało mu w ustach i podniósł kostur z ziemi.
- Aghhh... cholera wie co mogło mnie usłyszeć... i jeszcze całe moje ubranie.
Noldrokon powrotnie założył kaptur, patrząc w niebo wziął głęboki oddech.
- Wy mnie słyszeliście...
Wychylil kostur w stronę drzewa.
- Zauważył nas...
- Czego tutaj szukasz... Tak blisko zamku pana... Czego tu chcesz?! - krzyknęły dwa szkielety wyjmując miecze.
- Pana...
Noldrokon podszedł bliżej do szkieletów, z kosturem cały czas w ich stronę.
- To ja tutaj zadaje pytania. Gdzie jestem, co to za miejsce!?
- To miejsce jest przeklęte. Nie wiem jak tu trafiłeś, ale zginiesz! - krzyknął szkielet.
- Nasz pan zna tajemnicę tego miejsca... - mówił szkielet
- Ty durniu! - Uciszył go drugi szkielet.
Jutro rano napiszę co dalej.
Warwick oberwal strzalka Teemo w glowe, puszczajac go. Trzymal sie za twarz ryczac z bolu:
-WKURZYLES MNIE!
Warwick zaczal sie przemieniac z powodu gniewu.
Noldrokon zmruzyl oczy. Chwycił mocno swoją rozdzke i jednym płynnym ruchem podkosił pierwszego szkieleta, wywrwcajac go na ziemię. Następnie postawił swoją nogę na jego klatce piersiowej. Drugiemu zaś szybko przyłożył końcówkę z kryształem swojej różdżki do czola.
- W takim razie teraz grzecznie zaprowadzicie mnie do waszego Pana!
Cortyn zauważył pozostałości jakiejś łódki. Podbiegł i wszedł do wraku.
Jedzenie! - pomyślał i otworzył puszkę. Chwilę potem zauważył broń - długą szablę i noże. Wziął je i zajął się posiłkiem.
Warwick przemienił się. Był wściekły. Żądał krwi i kości...