- Brzydalu? Spójrz lepiej na siebie, jak ty wyglądasz... Ale nie ważne. Jesteś gościem w moich skromnych progach, więc chodźmy na górę, pogadamy, napijemy się czegoś... - Mówił Ketron do Warwicka.
- *Otruję go jakimś ziołem...* - Pomyślał Ketron .
Kamień w kosturze Noldrokona zaczął świecić. Szybko popatrzył na niego. Widać w nim było tereny wręcz wulkaniste, pogorzeliska. Niedługo trzeba było czekać, aż jastrząb padł na rozgrzaną do czerwoności, kamienistą ziemię. Obraz zaczął zanikać, ostatnią rzeczą, a raczej istotą, jaką Noldrokon zdołał zobaczyć był ogromny gad z nieproporcjonalnie małymi skrzydłami, który plunął nieznaną substancją na ptasiego towarzysza.
- Smok? Jaszczur? Zekorionie, znalazłem źródło, z którego możemy wytworzyć broń, pancerze, lekarstwa i napoje wzmacniające... - mówił z szeroko otwartymi oczami.
Po chwili dodał
- I może odzyskam to, co straciłem przez ludzi... tak! Musimy wyruszyć na te pogorzeliska.
Smokowaty przez chwile popatrzył na Zekoriona
- Ale ty... nie wyglądasz za dobrze, nie wiem czy starczy ci sił na podróż... sam też nie czuję się najlepiej, ale nie mogę cię zostawić...
- Noldrokonie nie martw się o mnie, uwierz mi, jako istny Demon umiem sobie poradzić.
Po tych słowach Zekorion wziął włócznie i ruszył z Noldrokonem. Jego rana wyzdrowiała, był gotowy do walki.
Ruszyli wiec razem w strone ognistych pustkowi, na drugiej stronie wyspy.
- Zamek ominiemy jak najwiekszym lukiem .
Noldrokon i Zekorion szybko przeszli przez zlodowaciala czesc, docierajac ostatecznie na pogorzeliska.
- Widzialem tutaj tego potwora... z jego skory bedzie mozna zrobic potezny pancerz, z zebow i pazurow moze jakas bron a z krwi i karbunkulu mozna wykonac jakies eliksiry. Oceniam, ze ten ktorego widzialem to byl jeden z mlodych bo jego skrzydla nie byly jeszcze rozwiniete.
Karbunkul byl to kamien w glowie smoka, z ktorego mozna bylo wykonywac rozne magiczne przedmioty. Byl on wykorzystywany czesto do tworzenia rozdzek.
- Głupcze, nie chcesz iść ze mną? Więc zostaniesz tutaj! - Jeden szkielet kopnął Warwicka w brzuch, a drugi w głowę. - Ketron zamknął więzienie zostawiając dwa szkielety na straży. Poszedł do głównej sali w zamku, następnie z niego wyszedł.
PinkILesti, zgłosiłeś się do RP, ale nie widzę, byś był aktywny. Jeżeli do 20:30 nic nie napiszesz, usuwam cię z RP.
Zekorion zamyślił się, postanowił zabić smoka. Trwało to bardzo długo, jednakże udało się to. Potem powiedział:
- Zabity! Stwórzmy broń zdolną powalić potęgę Szkieletów. To jedyna szansa! Ale do takich broni trzeba potężnej energii, może to jest w tej Krypcie? Tak czy owak wyczuwam koło tamtego starego, zniszczonego Domu źródło energii, pójdziesz po
nie?
Zekorion nie chciał go przynieść, był to bowiem artefakt światła, zabił by go więc musi go w między czasie przemienić.
- Sie robi...
Nagle na ziemi pojawił się wielki cień, lecący prosto na nich.
- Ziemia!!!
Noldrokon rzucił się na Zekoriona i powalił go na ziemię. Nad nimi przeleciał ogromny smok, kierujący się w stronę pobliskiego wulkanu.
- Niewiele brakowało... ten smok miał poszarpane skrzydła, żebra mu w niektórych miejscach wystawały... ale przecież są to istoty długowieczne, więc ta wyspa musi być naprawde stara...
Po chwili dodał:
- Moze i to bajki, ale moi współplemieńcy mówili mi zawsze, że smok nigdy nie tworzy sobie legowiska od tak... musi czegoś pilnować... jakiegoś skarbu, drogocennego kamienia... czegoś bardzo potężnego.
Smokowaty poszedł do ruiny, zabrał ze sobą z tamtąd dziwny, uszczerbiony miecz z pazurem smoka w rękojeści.
- To jest to? Nie wygląda mi na potężne źródło magii, raczej miecz z dawnych epok, chociaż kto go wie... nigdy nie skończyłem działu artefaktów na akademi....
=====
jak cuś, to smok pilnuje kamyka o ktorym mówił wcześniej Devil
====
To smoczysko, które wcześniej widzieliśmy musi mieć jeszcze więcej dzieci... sami nie ruszymy na wulkan, to nie ma sensu, nie mieli byśmy szans.
Noldrokon zaczął zbierać co się da z małego jaszczura: krew, ścięgna. Tutaj go nie oprawię, poczekaj chwilę.
- Tevilonvis abraheun
Ciało smoka zaczęło świecić jasnym kolorem, po chwili zaczęło zanikąć
- Będzie w jaskini - powiedział z lekkim zaduchem.Tak czy inaczej, trzeba będzie tu kiedyś wrócić, do tego wulkanu, ale nie teraz, nie bez ludzi i broni.Ale zajmijmy się tym ekhem artefaktem, co o nim sądzisz?
Ketron poszedł za zamek. Pomiędzy grobami, było zejście na dół. Zszedł po schodach, nie było tam żadnego Światła, było ciemno... Za żelaznymi kratami, przywiązany łańcuchami do ściany był... Krasnolud. Miał na głowie rozerwaną na pół, złotą koronę. Ketron otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Miło ci tu? Hahahaha - Żartował sobie Ketron. Krasnolud nie odpowiadał.
Ketron uderzył go pięścią w jego zakrwawioną twarz...
- Odpowiadaj... - Uderzał go pięścią.
Krasnolud splunął krwią.
- Zacznij wreszcie gadać... Gdzie jest serce wyspy...
- Niczego ci nie powiem. - Odpowiedział krasnolud.
- Te nędzne krasnoludy kopią, nie są karmieni, twoi poddani giną... Głupcze. Z każdym dniem jest ich coraz mniej. Możesz zakończyć ich męki, mówiąc gdzie jest serce wyspy i reszta run...
- Skoro chcesz zniszczyć tą wyspę, poprzez znalezienie serca, to szukaj go dalej, idioto! - krzyknął Krasnolud.
- Serce mi nie potrzebne, potrzebna mi jest ruda znajdująca się obok niego. Po co mam niszczyć to, co niedługo będzie całe moje? - Ketron mówił o wyspie.
- Nigdy nie znajdziesz wszystkich run... Niii... Nigdy. - Krasnolud zemdlał. Ketron wyszedł z więzienia zamykając je.
Zekorion spojrzał na ten artefakt (Znaleziony w tym domu). Rzucił potężny czar, klejnot zrobił się czarny, jego moc była potężna. Zekorion powiedział:
- Potrzeba nam 3 klejnotów do broni Ostatecznej, Mamy już 1, reszta jest na innych stronach wyspy, gdy ich nie złapiemy to...
Zekorion wyjął włócznie i wbił w Noldrokon. Nagle obudził się w jakimś mrocznym miejscu. Zekorion tłumaczył że on nie umarł, jest w przestrzeni gdzie zobaczy co może zrobić ta broń.
@down to twoja przestrzeń, ty w niej ustalasz.
Noldrokon czuł sie bardzo nie swojo. Wlasciwie, to ciezko bylo mu zlapac oddech. Po chwili zobaczyl zrodlo dziwnego swiatla, w strone ktorego sie udal.
====
====
Nagle przed soba zobaczyl zlota rekawice z ktorej zwisaly dwa jedwabne, czerwone pasy. Rekawica miala na sobie krysztaly, o roznych ksztaltach i kolorach, reprezentujace poszczegolne czesci wyspy i szczegolnych miejsc.
- Bedziesz moja... tak!
Kiedy Smokowaty chcial ja podniesc i zalozyc na dlon, ta okazala sie byc nie tylko za ciezka, ale takze niezwykle goraca. Po chwili pojawila sie przed nim wizja, ukazujaca, ze jeden ruch tej rekawicy wystarczy, by niszczyc, a raczej dezintegrowac istoty. Jedno skiniecie palcem rozstepowalo wode, jeden wymach niszczyl gory.
Oczy Noldrokona zrobily sie jeszcze bardziej zlote.
- To jest... nie...