Czarnowłosa pokojówka spoglądała na pudełko jeszcze przez krótką chwilę po czym wolno otworzyła je przed swoim stwórcą. Gdy tylko jednak ujrzała co było w środku jej oczy rozszerzyły się w kompletnym szoku.. Natychmiast podniosła wzrok na Ignathira jakby oczekując szczegółowych wyjaśnień..
- Mój Panie... To... To jest... - wyjęknęła z wielka trudnością pokojówka
- Tak... Dokładnie tak... - rzekł zadowolony Ignathir i kiwnął głową - Arcyksiążęcy diadem z czystego złota i srebra, zdobiony oszlifowanymi kamieniami szlachetnymi... Tworzyłem go od jakiegoś czasu od podstaw z ogromną dokładnością... Tworzyłem go z myślą o tobie... To mój dar dla Ciebie Nabe...
Naberal wzięła głeboki wdech i wydech. Nie mogła w to uwierzyć... Ignathir dostrzegł, że jej oczy lekko sie zaszkliły...
- Lordzie Ignathir... nie musiałeś.... Ja... nie zrobiłam nic by otrzymac tak drogocenną rzecz... Ja... - mówiła Naberal a jej serce zaczęło bić trochę mocniej..
- Ciiiii.... Nie myśl za dużo Naberal... Zasłużyłaś na niego... nawet nie wiesz jak bardzo... - powiedział Ignathir po czym gestem dłoni ściągnął z włosów Naberal jej opaskę pokojówki a następnie wyciągnął z pudełka piękny diadem i usadowił go na jej głowie.. Chwile potem wyciągnął swoją dłoń w której pojawiło się lusterko i podał je Naberal...
- Jak Ci sie podoba? - zapytał Ignathir - Według mnie pasuje idealnie...
Naberal będąc nadal w kompletnym szoku przejrzała sie w lusterku... Diadem który otrzymała był cudowny.. mienił się blaskiem złota i klejnotów... Był niezwykle dostojny i elegancki... zupełnie tak jakby należał do jakiejś prawdziwej Królowej..
- Jest... piękny... - powiedziała Naberal spokojnym tonem - Wybacz lordzie Ignathir..... Ja... nie wiem co powiedzieć... Ja naprawdę nie spodziewałam się.... Moje słowa nie mogą wyrazić dostatecznej wdzięczności... Ja...
- Cieszę się, że Ci sie podoba... - odparł Ignathir i położył dłoń na ramieniu swojej pokojówki - Chciałbym abyś włożyła go gdy nadejdzie czas twojego spotkania z Isabellą i jej podwładnymi... Chce by wiedzieli kim jesteś... Kto Cię przysłał i od kogo pochodzisz... Ten diadem jest od teraz tego symbolem... Symbolem twojej potęgi i siły... Mając go na głowie jesteś prawdziwą arcyksiężną...
- Huh?! Arcy... Księżną? - zapytała Naberal otwierając usta kompletnie zaskoczona słowami Ignathira.. Dla niej było to nie do pomyślenia aby posiadać takie stanowisko... W szczególności, że była w końcu służącą i pokojówką.. - Czy to aby nie przesada Mój Panie? Nie wiem czy powinnam...
Arcymag zaśmiał sie pod nosem.
- Wręcz przeciwnie... Uważam, że to wciąż zbyt mało aby okazać moją wdzięczność za twoją lojalność i posługę... - odparł - Zasługujesz na znacznie więcej... Tak samo jak twoje siostry... Nie masz pojęcia nawet jak bardzo cieszy mnie fakt, że was stworzyłem...
Naberal słysząc to zamilkła na krótki moment. Nie wiedziała co ma powiedzieć... Spoglądała prosto na twarz Ignathira...
- Dziekuję.... Mój Panie... - odparła po chwili ze szczerym uśmiechem na ustach.. - Możesz być pewny, że zrobię co w mojej mocy aby nigdy nie zawieść twoich oczekiwań....
Tymczasem Lupus i Solussa weszły wspólnie do domu Drakkana.. Drzwi było otwarte bowiem wezyr ich wcześniej nie zamknął. Lupus zamknęła je dopiero teraz na klucz, tak aby nikt nieproszony tutaj nie przyszedł...
Solussa natomiast rozejrzała sie po wnętrzu.. Kiwnęła lekko głową zatrzymujac sie w progu.
- Typowy zwyczajny apartament.. Nic specjalnego... - powiedziała prześmiewczym tonem - Nie ukrywam, że oczekiwałam czegoś więcej po przedstawicielu samej Cesarzowej...
Lupus dobiegła do swojej siostry chwile potem gdy tylko zamknęła drzwi wejściowe. Stanęła obok niej..
- Drakkan ceni sobie minimalizm... - odparła. - Przynajmniej tak mi powiedział...
- Mhm.. To widać... - mruknęła Solussa po czym ruszyła dalej przodem.
Obie udały sie prosto do salonu.. Kazdy krok Solussy dudnił echem o drewnianą podłogę... Miała bowiem na sobie buty na wysokim obcasie...
Drakkan siedział nadal nieprzytomny na kanapie na środku salonu z rozłożonymi rekami.. Był kompletnie nagi... Solussa widząc go w takim stanie natychmiast sie uśmiechnęła szyderczo..
-
Ara Ara... Mmmm... Co my tu mamy... - powiedziała uwodzicielskim tonem.. Zbliżyła sie do kanapy od tyłu i przejechała swoim wskazującym palcem wzdłuż po rozłożonej ręce Drakkana. Obeszła sofę i stanęła tuż przed nieprzytomnym wezyrem... Oblizała swoje usta spoglądajac na jego klatę, ręce oraz na krocze..
- Cóż za smakowity z niego kąsek... Az się prosi aby spróbować.... Chociaż... Hah!.. Tę antenkę mógłby miec jednak trochę większą... Doprawdy żałosne... - dodała prześmiewczo a jej oczy napełniły się mrokiem.
Solussa patrząca na Drakkana:
- Solussa... - syknęła Lupus gniewnie a jej oczy błysnęły złotym blaskiem - Nie próbuj nawet! To wezyr Cesarzowej Isabelli...
Solussa natychmiast odwróciła spojrzenie na Lupus.
- Oh? Nie mogę sie z nim trochę zabawić? Dlaczego? Tak bardzo Ci na nim zależy co? - mruknęła i uśmiechnęła sie szyderczo do swojej siostry...
Lupus natychmiast opuściła wzrok.. Syknęła pod nosem. Solussa widząc jej reakcje parsknęła w śmiechu i kucnęła przed Drakkanem
- Myślisz, że zakryjesz dowody tego co między wami tutaj sie wydarzyło? - zapytała Solussa patrząc prosto na krocze nieprzytomnego Drakkana. - Myślisz ze jestem głupia? Zapach cały czas unosi sie w powietrzu.. i w sumie nie tylko to... Nasz kolega jeszcze się nie uspokoił...Hah... To oczywiste, że nie jest nieprzytomny bez powodu...
Lupus słysząc to podniosła głowę.. Zrobiła większe oczy..
- Co? Co ty mówisz...
Solussa popatrzyła na Lupus kątem oka po czym z powrotem podniosła się z podłogi prostując tym samym swoją sylwetkę.
- Lord Ignathir o tym wie, czy może sama powinnam mu powiedzieć co zrobiłaś? - zapytała Solussa
Kilku młodych Nieumarłych siedziało właśnie wspólnie w barze popijając mocne trunki i rozmawiając ze sobą na różne tematy... Aktualnie mieli przerwę od treningów więc postanowili poświęcić swój wolny czas właśnie na to... Gadali i śmiali się na całego...
Po chwili jeden z nich dostrzegł na ulicy idącą i rozglądającą sie dookoła Zakire.
- Jo! Patrzcie! Fajna dziewczyna na horyzoncie! - rzekł z uśmiechem na ustach
Reszta jego kompanów natychmiast odwróciła głowy i również sie uśmiechnęli.
- Chyba sie zgubiła.. Haha.. Pa jak sie rozgląda! - mruknął drugi - Chyba potrzebuje pomocy prawdziwego mężczyzny aby wskazał jej drogę!
- Tsaa.. z pewnością chodzi o ciebie... - odparł sarkastycznie trzeci.
Cała grupa sie zaśmiała.
- Ładna jest nawet.. moze mam jakie szanse! - rzekł inny i aż wstał z krzesła.
- EEE! Gdzie?! Siadaj na dupie! - rzekł inny łapiąc go ręke i usadawiając z powrotem na krześle. - Jak pójdziesz zagadywać to dowódca sie wkurzy! Bedziesz mieć przerąbane... Znasz zasady...
- Tsss... - syknął gniewnie nieumarły który wstał i opuscił głowę - Ta... Masz racje...