RE: [RolePlay] Magic World V - The New Era
Sisyphus znajdował się już od jakichś dwóch godzin w Lionhead... przystanął w tym mieście na chwilę podczas swojej wyprawy ku stolicy... Czarny Rycerz rozmówił się już z kilkoma komendantami ogromnych koszarów armii Legionów Cesarzowej w Lionhead... dowiedział się, że Cesarzowa Isabella wraz z księciem Lorenzo niedawno tu była i pobudziła swoje wojska, pokrzepiła każdego, zaangażowała do jeszcze większych wysiłków na treningach i powiększaniu swoich mocy... Cesarzowa Isabella także podniosła żołd absolutnie wszystkim swoim żołnierzom z Legionów... dosłownie każdy z przeogromnych Legionów otrzymał podwyżkę wynagrodzenia... wszystkie armie Cesarzowej były absolutnie posłuszne swej Pani, wielbili ją i czcili ponad wszystko, chwalili jej potęgę, siłę i inteligencję... dziękowali za jej ogromną hojność...
- Isabella nie próżnuje... wyśmienicie... poczyniła bardzo dobre ruchy... - pokiwał głową Sisyphus mówiąc sam do siebie i zerkając jeszcze po wspaniałych zabudowaniach Lionhead... za moment dostrzegł już swojego nieumarłego rumaka stojącego nieopodal...
Cesarzowa Isabella Carraboth Bal natomiast zakończyła już masaże którym oddawała się na swojej prywatnej wyspie... ostatnia ze służących skończyła ją właśnie masować... Isabella chwilę sobie jeszcze leżała na leżaku, po chwili jednak wstała z leżaka, a następnie wzięła krótki gorący prysznic... gdy już wytarła swoje ciało ręcznikiem, pstryknęła palcami a po chwili jej ciało pokryła jej ulubiona aksamitna jedwabno-kaszmirowa czarna suknia ze złotymi zdobieniami wykonanymi z najwspanialszych nici złota... na głowie Cesarzowej pojawiła się jej wspaniała złota korona wysadzana najwybitniejszymi rubinami, na jej szyi zaś rubinowy naszyjnik... kolczyki w uszach również wybrała tym razem rubinowe... na jej lewym nadgarstku pojawiła się diamentowa bransoletka w kształcie "Serpenti", która owinęła jej dłoń niczym wąż błyszcząc niesamowicie...
Cztery blondynki stanęły w rzędzie przed Cesarzową, a następnie wszystkie służące ukłoniły się w pas przed swoją Panią...
Isabella kiwnęła głową i po chwili teleportowała się prosto do swojego zamku... pojawiła się w sali tronowej... na dużym stole leżała tutaj księga którą napisał Szalony Kapelusznik... Cesarzowa chwyciła w dłoń książkę, a następnie usiadła wygodnie na swoim złoto-czarnym tronie i zaczęła czytać swoją osobistą biografię pióra Kapelusznika... nieopodal pojawił się także złoty kieliszek czerwonego wina...
Drakkan natomiast zrobił tak jak poleciła mu Lupus... rozpalił małe ognisko... ogień nieco się rozpalił, a Wezyr oglądał trzymany w dłoniach lniany worek z głową Szalonego Kapelusznika... przez chwilę spoglądał na łeb zabitego czarnoksiężnika, a po chwili cisnął wór w sam środek ognia... odkrojony łeb momentalnie spłonął i pozostał po nim jedynie pył...
Drakkan jeszcze przez moment wpatrywał się w płomienie ognia, a następnie szybko ugasił malutkie ognisko...
Emily leżała na ziemi ponad 40 minut... zaklęcia rzucone przez Lorenzo regenerowały jej rany... mimo wszystko blondyna nadal drżała... Lupus naprawdę napędziła jej ogromnego stracha... Emily się jej bała...
- Emily... nie powinniśmy tutaj zostać... zabiorę cię stąd... - rzekł Lorenzo.
- Dokąd? Lorenzo? - odparła słodkim tonem Emily, była obolała. - Do zamku?... - dodała po chwili.
Lorenzo syknął gniewnie pod nosem... wiedział że zamek na pewno nie jest już pusty... że albo Isabella wróciła albo Lupus jest w zamku... nie było już przestrzeni aby byli tam sam na sam, mimo tego że zamek był ogromny... wszyscy mogli wyczuć zarówno jego jak i Emily...
- Nie... nie do zamku... teleportuję cię do twojego domu... powinnaś odpocząć... te obrażenia potrzebują jeszcze czasu aby się zagoić... - rzekł Lorenzo.
Emily syknęła i jęknęła ulegle...
- Ale... nasza randka... - powiedziała smutnym tonem modelka.
- Wybierzemy się następnym razem na kolejną randkę... obiecuję... - rzekł Lorenzo... kiwnął wolno głową.
Emily ucieszyła się mocno...
Książę po chwili chwycił Emily i położył jej rękę na swoim karku pomagając jej wstać na równe nogi... po chwili teleportował siebie i Emily do rezydencji modelki... położył blondynę do łóżka...
- Lorenzooo... zostań ze mną... - powiedziała słodkim i uległym tonem Emily... po chwili jednak syknęła z bólu.
- Nie mogę... musisz odpocząć... niebawem przyjdzie do ciebie najlepszy lekarz... pomoże ci szybko wyzdrowieć... - odparł Lorenzo.
Emily przymknęła oczy i odetchnęła leżąc na łóżku...
- Do zobaczenia Emily... - rzekł Lorenzo
- Do zobaczenia książę... - odparła Emily
Lorenzo po chwili teleportował się... Lupus całkowicie rozpierniczyła randkę Emily i Lorenzo...
Azazlef jako pierwszy wściekle wpadł do tawerny... trzymał emanujący mrokiem czarny topór w prawej ręce... momentalnie dostrzegł scenerię panującą w tawernie... wszędzie zewsząd było czuć woń alkoholu i zapijaczonej hołoty, wszędzie w każdym rogu siedziały pijaki i osiłki żłopiące litry trunków... wszędzie także tańczące urodziwe kobiety... Azazlef wpadł w furię... momentalnie dostrzegł Stopczyka na którym siedziały dwie przepiękne brunetki...
- Wymordować to zawszone bydło!! Urżnąć im łby!!!! WYBIĆ ICH!!!! - Ryknął Azazlef, a po chwili do tawerny wparowały kamienne masywne istoty... rozpoczęły istną rzeź... atakowały dosłownie każdego będącego w tawernie...
Momentalnie ogrom zapitych osiłków dobyło swoich broni... rozpoczęła się batalia... zaczęli pojedynkować się z kamiennymi kreaturami...
Stopczyk widząc co się dzieje oderwał swoje usta od ust jednej z brunetek, a także zabrał swoją dłoń z biustu drugiej... kobiety zaraz zeszły z jego kolan i oparły się o kanapę chichocząc słodko..
- KUR*A!! GNIDY!!! - ryknął Stopczyk nie widząc co się dzieje, momentalnie dobył emanującego czarnym mrokiem miecza... zakręcił ostrzem w dłoni.
- HUUUU, GNIDY!!! - ryknął Czarny Rycerz i po chwili rozpoczął wściekłą serię ciosów w kierunku kamiennych istot... miażdżył je jak chciał demolując jedną za drugą... Stopczyk obalał gigantyczne kamienne istoty... reszta osiłków jednak bardzo szybko padała martwa od ciosów istot.
- PARSZYWE BYDŁA! - wrzeszczał Stopczyk kopiąc kolejną istotę i obalając ją na glebę...
W tym momencie Stopczyk dostrzegł Azazlefa.
- Azazlef, KUNDLU!!! - ryknął Stopczyk i ruszył w kierunku Czarnego Rycerza...
Callisto natomiast stała już w progu karczmy... wpadła w szaleńczy śmiech, nie mogła zaprzestać chichotu... jej śmiech był niesamowicie piskliwy i głośny, śmiała się widząc fruwające w powietrzu kończyny i zewsząd bryzgającą krew...
☠ Hi there my dear! Turn back! Turn back... ☠
♛♛♛
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Dzisiaj 01:06:14 przez DevilxShadow.)
|